Chyba jeszcze nigdy na łamach CM Revolution nie pojawił się tak ,,rewolucyjny” zawodnik. Już widzę tę ekscytację na twarzach czytelników. Wszystko przestaje mieć znaczenie. Rodząca dziewczyna ma przecież opiekę lekarzy, klasówkę z kryptobiologii i fizjologii surykatek południowoafrykańskich można zawsze poprawić. Mesdames et Messieurs oto Matías Castro. Wszystko fajnie, tylko cóż ten chłopak może mieć wspólnego z rewolucją? Otóż jego pełne imię to Matías Fidel Castro Fuentes. Rodzice tego chłopaka muszą być wiernymi wyznawcami komunizmu. Któż inny zdecydowałby się nadać synowi imię Fidel, mając na nazwisko Castro. Cóż nie będziemy omawiać teraz problemów społecznych czy struktur państw komunistycznych. Matias przyszedł na świat 24 października 1987 w mieście Canelones, które niegdyś nosiło nazwę Villa de Nuestra Senora de Guadalupe. Jest bramkarzem i lubi placki wiśniowe oraz rabarbarowe. Uwielbia ostry seks i hinduskie kino niezależne. Nie lubi zaś smaku sosu sojowego. Osobiście go kocham, ale on nie odwzajemnia mojego uczucia. Mati ma wszystko to, co powinien mieć dobry bramkarz. Dysponuje dobrym refleksem i nieźle gra w powietrzu. Jest pracowity i zwinny niczym gumowy ołówek. Niestety jest mało błyskotliwy. Może to i dobrze, ponieważ nie zadłuży się korzystając z uroków różnych tele-gier. Jest mało wymagający, jeśli chodzi o wybór swojego przyszłego pracodawcy. Udało mi się go ściągnąć do grającego w trzeciej lidze belgijskiej RC Mechelen i póki co jestem nim zachwycony. Czaruje w bramce niczym kiedyś Anthony Silva. Spokojnie wyciągniecie go z urugwajskiego Liverpoolu za kilka mentosów czy worek batonów o smaku kokosowym. Pozdrawiam miłośników gry na gastroskopie i innych dziwnych przedmiotach. Bo nikt na świecie nie ma takich spodni jak ja całe fioletowe, szerokie la, la, la.