Witam,
Chciałem odpisać na temat, który rozpoczął Pan Kosmita46 (jak grać, żeby wygrać), ale mości Lucasinho go zamknął, i szlus. Musiałem więc założyć nowy, żeby usłyszeć, co efemowcy mają na ten temat do powiedzenia. A temat jest niebanalny...
Wspomniany kosmita46 może w nienajwłaściwszy sposób zadał pytanie, i miał co innego niż ja na myśli, ale skłonił mnie do refleksji. Jest to przecież najważniejsze pytanie przed każdym graczem - jak grać, żeby wygrać? Jakich piłkarzy - oczywiście najlepszych, których do składu - tych wypoczętych i w formie, jaką taktykę - najskuteczniejszą... czyli... no właśnie.
Gram w FM 2010 już jakiś czas, a moja przygoda z SIGames rozpoczęła się od CM 99/00. Dyszka już minęła. Przez te 10 lat grałem wieloma klubami, ale prym zawsze wiodły Wisła Kraków i Manchester Utd. Od FM 2009 grałem tylko Wisłą, i to grałem sporo. I zarówno w zeszłorocznej, jak i obecnej wersji efema, zauważam jeden, najważniejszy, najgorszy dla oka i nerwów błąd twórców gry. Czy jest to bug - chyba nie, musiałby się prawdziwy programista wypowiedzieć. Owy błąd polega na tym, że... nie mogę wygrać meczu. Oczywiście nie wszystkich - jednego, konkretnego, który nazywam meczem "nie ma opcji" - zdarza się niezapowiedziany, czasem rzadziej, czasem częściej. W 90% przypadków już po 30 minutach meczu stwierdzam, czy mecz jest do wygrania, czy nie. Bo to widać jak na dłoni! Najgorsze jest to, że jeśli wszystkie moje podania są przecinane, albo niecelne, piłkarze stoją na boisku i kręcą się czekając na zbawienie (i oczywiście tracą piłkę), a gram z Bayernem, to jest to zrozumiałe. Ale z Bayernem, to ja właśnie wygrałem, i to dwukrotnie (Faza Grupowa LM), co może świadczyć o sile Wisły. Ale wyjazdowe spotkanie z Piatem Gliwice - nie ma opcji! W akcie złości raz wyłączyłem komputer, co pozwoliło mi na rozegranie meczu ponownie. Stwierdziłem - zmierzę się z tym "demonem" efema. Przemyślałem wszystko, przejrzałem ich skład i strategię dokładnie. Z uwagą wysłuchałem informacji od moich szkoleniowców na naradzie. Przygotowałem się tak, jakbym grał z Realem o finał LM. Zresztą - ja jestem na pierwszym miejscu, Piast - na 15. Wszyscy ich piłkarze są warci tyle, ile przed sezonem wydałem na bramkarza, nie wspominając o pozostałych pozycjach. Chciałem to rozgryźć - co było przyczyną przegranej. Wystawiłem inny, młodszy skład, ustawiałem różne taktyki, różnie motywowałem. Nic z tego. Mecz był nie do wygrania. Kolega Kosmita46 miał problem z dużo lepszym Arsenalem. Ja mam taki problem z połową ligi. Zwłaszcza na wyjeździe. A Lech i Legia są zupełnie poza moim zasięgiem.
Mam nadzieję, że nie okaże się teraz, że nikt nie ma takiego problemu, i albo coś u mnie w grze się przestawiło, albo jestem noobem z 10letnim stażem . Myślę, że geneza jest następująca:
1. Poprzez transfery, oraz zwycięstwa w takich meczach jak z Bayernem, czy OM, podnosi się reputacja Wisły, ale bardzo nieznacznie.
2. Poziom zawodników jest znacznie wyższy, niż reputacja klubu - najlepsi zostali zakupieni w krótkim czasie, inni właśnie "dojrzeli" do pierwszego składu. A więc różnica poziomu zawodników między moimi, a innego klubu jest przepotężna - jeśli chodzi o reputację - dużo mniejsza.
3. FM "koryguje" nieco to, co się dzieje na boisku, aby wynik był realistyczny. W innym przypadku dochodziłoby do sytuacji, w której wszystkie mecze wygrywałbym kilkunastoma bramkami.
4. Owa "korekta" jest za silna (nie przewidziano aż takiej różnicy umiejętności), i wychodzi na to, że moi nie potrafią zagrać celnie nieatakowani, a grający u mnie na ataku dwumetrowy i mega wyszkolony technicznie następca Drogby w reprezentacji WKS (w zasadzie jest od niego lepszy) - nie wykorzystuje 5 sytuacji sam na sam, co w innych meczach skończyłoby się 5, no może 4 bramkami. Za to przeciwnicy strzelają jak Figo w meczu Portugalia - Anglia na Euro2000. Jest bardzo denerwujące, jak w co drugim meczu widzę (przez cały sezon) "co za gol, TO JEGO PIERWSZY GOL W TYM SEZONIE". A mamy marzec... Nic dziwnego, człowiek, który właśnie strzelił mi bramkę kolejki jest bocznym obrońcą, ledwo potrafiącym biegać - nie umie trafić w bramkę nawet z karnego. Ale ten strzał, akurat w meczu ze mną - mu wyszedł. Akurat ze mną...
To samo zaobserwowałem w FM2009, z tymże tam poradziłem sobie z tym problemem w jeden z dwóch znanych mi sposobów - znacznie zwiększyła się renoma klubu poprzez udział w LM lub PUEFA kilka lat pod rząd. W tych latach oczywiście nie zawsze byłem mistrzem kraju, bo zdarzały się często mecze "nie ma opcji". Kiedy reputacja podrosła, korekty ustąpiły, i wtedy zacząłem lać polską ligę jak amatorów - tym samym składem, mimo, ze rywale się wzmacniali!. Mało tego - miałem osobnych piłkarzy na ligę, i osobnych na LM. Ci na ligę, to nie były gwiazdy. Albo Ci, którzy się do głównego już, albo jeszcze nie mieścili. I tak wygrywałem wszystko. Jak nie było akurat meczu LM - wprowadzałem pierwszy skład - nawet Legia czy Lech przegrywali wysoko. Czyli... wszystko wróciło do normy, bo z takim składem należało się tego spodziewać. Ale musiała zwiększyć się reputacja, żeby nie działały korektory. Drugim sposobem jest nie wychylać się, i budować klub powoli (cel - awans do fazy grupowej LM w 2035...) - ale to nie dla mnie...
Od razu uprzedzam - proszę nie pisać, że problemu ustąpiły, bo skład się zgrał, albo, że przegrywałem przez to, że w krótkim czasie do składu weszło wielu nowych. Bo to nie przeszkadzało mi wygrywać z Bayernem, Galatasaray, Liverpoolem, Arsenalem, Benfiką i innymi pierwszoligowcami europy (no dobra, z Realem tylko zremisowałem... ). Po prostu - włącza się mecz, mija pół godziny, i mogę już iść zrobić sobie herbatę, bo na 95% nic tu nie zdziałam... W FM 2010 często widzę info od asystenta "gramy na pół gwizdka z mocniejszymi rywalami". Nic nie mogę na to poradzić - przez cały sezon byłem mega wymagający, karałem jak popadnie, wystawiałem często młodych, chętnych do gry, którzy w meczach U-21 swojego kraju byli gwiazdami. Próbowałem już chyba wszystkiego - nadal nie ma opcji. Ustawiam się defensywnie - rywal mocno naciska, i zazwyczaj jeszcze przed przerwą przegrywam. Ustawię się ofensywnie... i mecz wygląda tam samo. Gram skrzydłami, środkiem pola, długie, czy krótkie piłki, wolno, szybko, pierwszym składem, czy rezerwami - bez znaczenia. Moje przekonanie, co do tego, że nie jest to wynik tylko mojej wyobraźni wzrosło po zainstalowaniu łatki 10.0.2. Mecze zaczęły wyglądać normalnie, zacząłem wygrywać, ale trwało to tylko do momentu, kiedy nie wzmocniłem składu - i znów Dolcan Ząbki jest barierą nie do pokonania.
Jak wspomniałem - grałem niektóre z tych meczy kilka razy. Nie po to, żeby wygrać, zrobić save i się cieszyć, bo przez 10 lat tego nie robiłem. Przegrana - to przegrana, trzeba z tym żyć. Ale chciałem zobaczyć, co robię źle, co trzeba zmienić, żeby taki mecz wygrać. A nie mogłem czekać do następnego meczu, bo może on nie być meczem "nie ma opcji". Zauważyłem, że im niżej jest się w tabeli, tym łatwiej się gra, więc w rewanżu z tym samym klubem, tym samym składem, kiedy jestem np. na 5-tym miejscu korektory się nie włączają, moi grają normalnie, i wtedy... jest np. 6:0. Jest to zrozumiałe, że rywale lepiej przygotowują się do meczu z liderem, ale dlaczego Sobolewski potrafi strzelić bramkę zza pola karnego prawie w każdym meczu, kiedy jestem na 5-tym, a pudłuje jak amator z 5 metrów przez pół sezonu, kiedy jestem na pierwszym lub drugim miejscu? Może niech ktoś mi wytknie błędy w rozumowaniu, albo w prowadzeniu zespołu, bo mimo wrodzonej samokrytyki ja nie mam już pomysłów...
Chciałem odpisać na temat, który rozpoczął Pan Kosmita46 (jak grać, żeby wygrać), ale mości Lucasinho go zamknął, i szlus. Musiałem więc założyć nowy, żeby usłyszeć, co efemowcy mają na ten temat do powiedzenia. A temat jest niebanalny...
Wspomniany kosmita46 może w nienajwłaściwszy sposób zadał pytanie, i miał co innego niż ja na myśli, ale skłonił mnie do refleksji. Jest to przecież najważniejsze pytanie przed każdym graczem - jak grać, żeby wygrać? Jakich piłkarzy - oczywiście najlepszych, których do składu - tych wypoczętych i w formie, jaką taktykę - najskuteczniejszą... czyli... no właśnie.
Gram w FM 2010 już jakiś czas, a moja przygoda z SIGames rozpoczęła się od CM 99/00. Dyszka już minęła. Przez te 10 lat grałem wieloma klubami, ale prym zawsze wiodły Wisła Kraków i Manchester Utd. Od FM 2009 grałem tylko Wisłą, i to grałem sporo. I zarówno w zeszłorocznej, jak i obecnej wersji efema, zauważam jeden, najważniejszy, najgorszy dla oka i nerwów błąd twórców gry. Czy jest to bug - chyba nie, musiałby się prawdziwy programista wypowiedzieć. Owy błąd polega na tym, że... nie mogę wygrać meczu. Oczywiście nie wszystkich - jednego, konkretnego, który nazywam meczem "nie ma opcji" - zdarza się niezapowiedziany, czasem rzadziej, czasem częściej. W 90% przypadków już po 30 minutach meczu stwierdzam, czy mecz jest do wygrania, czy nie. Bo to widać jak na dłoni! Najgorsze jest to, że jeśli wszystkie moje podania są przecinane, albo niecelne, piłkarze stoją na boisku i kręcą się czekając na zbawienie (i oczywiście tracą piłkę), a gram z Bayernem, to jest to zrozumiałe. Ale z Bayernem, to ja właśnie wygrałem, i to dwukrotnie (Faza Grupowa LM), co może świadczyć o sile Wisły. Ale wyjazdowe spotkanie z Piatem Gliwice - nie ma opcji! W akcie złości raz wyłączyłem komputer, co pozwoliło mi na rozegranie meczu ponownie. Stwierdziłem - zmierzę się z tym "demonem" efema. Przemyślałem wszystko, przejrzałem ich skład i strategię dokładnie. Z uwagą wysłuchałem informacji od moich szkoleniowców na naradzie. Przygotowałem się tak, jakbym grał z Realem o finał LM. Zresztą - ja jestem na pierwszym miejscu, Piast - na 15. Wszyscy ich piłkarze są warci tyle, ile przed sezonem wydałem na bramkarza, nie wspominając o pozostałych pozycjach. Chciałem to rozgryźć - co było przyczyną przegranej. Wystawiłem inny, młodszy skład, ustawiałem różne taktyki, różnie motywowałem. Nic z tego. Mecz był nie do wygrania. Kolega Kosmita46 miał problem z dużo lepszym Arsenalem. Ja mam taki problem z połową ligi. Zwłaszcza na wyjeździe. A Lech i Legia są zupełnie poza moim zasięgiem.
Mam nadzieję, że nie okaże się teraz, że nikt nie ma takiego problemu, i albo coś u mnie w grze się przestawiło, albo jestem noobem z 10letnim stażem . Myślę, że geneza jest następująca:
1. Poprzez transfery, oraz zwycięstwa w takich meczach jak z Bayernem, czy OM, podnosi się reputacja Wisły, ale bardzo nieznacznie.
2. Poziom zawodników jest znacznie wyższy, niż reputacja klubu - najlepsi zostali zakupieni w krótkim czasie, inni właśnie "dojrzeli" do pierwszego składu. A więc różnica poziomu zawodników między moimi, a innego klubu jest przepotężna - jeśli chodzi o reputację - dużo mniejsza.
3. FM "koryguje" nieco to, co się dzieje na boisku, aby wynik był realistyczny. W innym przypadku dochodziłoby do sytuacji, w której wszystkie mecze wygrywałbym kilkunastoma bramkami.
4. Owa "korekta" jest za silna (nie przewidziano aż takiej różnicy umiejętności), i wychodzi na to, że moi nie potrafią zagrać celnie nieatakowani, a grający u mnie na ataku dwumetrowy i mega wyszkolony technicznie następca Drogby w reprezentacji WKS (w zasadzie jest od niego lepszy) - nie wykorzystuje 5 sytuacji sam na sam, co w innych meczach skończyłoby się 5, no może 4 bramkami. Za to przeciwnicy strzelają jak Figo w meczu Portugalia - Anglia na Euro2000. Jest bardzo denerwujące, jak w co drugim meczu widzę (przez cały sezon) "co za gol, TO JEGO PIERWSZY GOL W TYM SEZONIE". A mamy marzec... Nic dziwnego, człowiek, który właśnie strzelił mi bramkę kolejki jest bocznym obrońcą, ledwo potrafiącym biegać - nie umie trafić w bramkę nawet z karnego. Ale ten strzał, akurat w meczu ze mną - mu wyszedł. Akurat ze mną...
To samo zaobserwowałem w FM2009, z tymże tam poradziłem sobie z tym problemem w jeden z dwóch znanych mi sposobów - znacznie zwiększyła się renoma klubu poprzez udział w LM lub PUEFA kilka lat pod rząd. W tych latach oczywiście nie zawsze byłem mistrzem kraju, bo zdarzały się często mecze "nie ma opcji". Kiedy reputacja podrosła, korekty ustąpiły, i wtedy zacząłem lać polską ligę jak amatorów - tym samym składem, mimo, ze rywale się wzmacniali!. Mało tego - miałem osobnych piłkarzy na ligę, i osobnych na LM. Ci na ligę, to nie były gwiazdy. Albo Ci, którzy się do głównego już, albo jeszcze nie mieścili. I tak wygrywałem wszystko. Jak nie było akurat meczu LM - wprowadzałem pierwszy skład - nawet Legia czy Lech przegrywali wysoko. Czyli... wszystko wróciło do normy, bo z takim składem należało się tego spodziewać. Ale musiała zwiększyć się reputacja, żeby nie działały korektory. Drugim sposobem jest nie wychylać się, i budować klub powoli (cel - awans do fazy grupowej LM w 2035...) - ale to nie dla mnie...
Od razu uprzedzam - proszę nie pisać, że problemu ustąpiły, bo skład się zgrał, albo, że przegrywałem przez to, że w krótkim czasie do składu weszło wielu nowych. Bo to nie przeszkadzało mi wygrywać z Bayernem, Galatasaray, Liverpoolem, Arsenalem, Benfiką i innymi pierwszoligowcami europy (no dobra, z Realem tylko zremisowałem... ). Po prostu - włącza się mecz, mija pół godziny, i mogę już iść zrobić sobie herbatę, bo na 95% nic tu nie zdziałam... W FM 2010 często widzę info od asystenta "gramy na pół gwizdka z mocniejszymi rywalami". Nic nie mogę na to poradzić - przez cały sezon byłem mega wymagający, karałem jak popadnie, wystawiałem często młodych, chętnych do gry, którzy w meczach U-21 swojego kraju byli gwiazdami. Próbowałem już chyba wszystkiego - nadal nie ma opcji. Ustawiam się defensywnie - rywal mocno naciska, i zazwyczaj jeszcze przed przerwą przegrywam. Ustawię się ofensywnie... i mecz wygląda tam samo. Gram skrzydłami, środkiem pola, długie, czy krótkie piłki, wolno, szybko, pierwszym składem, czy rezerwami - bez znaczenia. Moje przekonanie, co do tego, że nie jest to wynik tylko mojej wyobraźni wzrosło po zainstalowaniu łatki 10.0.2. Mecze zaczęły wyglądać normalnie, zacząłem wygrywać, ale trwało to tylko do momentu, kiedy nie wzmocniłem składu - i znów Dolcan Ząbki jest barierą nie do pokonania.
Jak wspomniałem - grałem niektóre z tych meczy kilka razy. Nie po to, żeby wygrać, zrobić save i się cieszyć, bo przez 10 lat tego nie robiłem. Przegrana - to przegrana, trzeba z tym żyć. Ale chciałem zobaczyć, co robię źle, co trzeba zmienić, żeby taki mecz wygrać. A nie mogłem czekać do następnego meczu, bo może on nie być meczem "nie ma opcji". Zauważyłem, że im niżej jest się w tabeli, tym łatwiej się gra, więc w rewanżu z tym samym klubem, tym samym składem, kiedy jestem np. na 5-tym miejscu korektory się nie włączają, moi grają normalnie, i wtedy... jest np. 6:0. Jest to zrozumiałe, że rywale lepiej przygotowują się do meczu z liderem, ale dlaczego Sobolewski potrafi strzelić bramkę zza pola karnego prawie w każdym meczu, kiedy jestem na 5-tym, a pudłuje jak amator z 5 metrów przez pół sezonu, kiedy jestem na pierwszym lub drugim miejscu? Może niech ktoś mi wytknie błędy w rozumowaniu, albo w prowadzeniu zespołu, bo mimo wrodzonej samokrytyki ja nie mam już pomysłów...
Najnowsze posty