Witam - kontynuuję nieco myśl z wątku "Płaca trenera" - była tam kwesta kompetencji, bądź niekompetencji Zarządu. No i mam w grze właśnie dobitny przykład tego drugiego. Dla przypomnienia: czerwiec 2007, gram Błękitnymi Stargard Szcz., klub ma stadion na 6000 miejsc, z czego tylko 2850 siedzących, czwarty raz z rzędu zdobyłem PP, drugi raz z rzędu mistrzostwo Polski, puchar UEFA. Kadra trenerska: czterech trenerów - dwóch OK (Araszkiewicz i Karalus), jeden Lichy, jeden Nieznany. Aktualne finanse klubu: ok. 71 mln PLN. Co robi Zarząd przed nowym sezonem: wreszcie podjął decyzję o rozbudowie stadionu (o 3000 miejsc - najwyższy czas, bo średnią na meczach miałem bliską pojemności stadionu), która potrwa ...do grudnia! Mając tyle kasy bawić się w to będą pół roku, a w tym czasie stadion będzie miał mniejszą pojemność. Oki. Do przeżycia. Ale fundusz płacowy dla trenerów mnie rozbił: złożyłem ofertę Van Bastenowi (b.dobry) - Zarząd pozwolił na 30.000 PLN/mies. Myślę - nooo - chłopaki pomyśleli wreszcie, co ważne dla drużyny. Złożyłem też oferty innym zagranicznym wolnym trenerom (dobrym) - Zarząd pozwolił na 25.000 PLN/mies. Oczywiście wszyscy mnie wysłali na drzewo. Ale podbudowany sytuacją - składam ofertę polskiemu trenerowi (dobremu) - dostaję od Zarządu ...3.000 PLN/mies. I tak w kilku przypadkach. Do Młynarczyka, który w drugoligowej Amice zarabia 15.000 PLN/mies w ogóle nie było sensu podchodzić. I gdzie tu logika? No szok normalnie...
Najnowsze posty