Fortuna I Liga
Blog użytkownika Login95 przeczytało już 1392 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Sala w teatrze muzycznym była wypełniona po brzegi dziennikarzami, kibicami i całą świtą klubu Kszo Ostrowiec Świętokrzyski. Wszyscy z niecierpliwieniem czekali na wiadomość od prezesa Janusza Jojki. Dzisiaj we wczesnych godzinach odbyło się spotkanie pomiędzy zarządem, a przyszłym trenerem klubu z Ostrowca Św. Rąbka tajemnicy uchylił dyrektor klubu Zbigniew Grombka, który w czasie spotkania z dziennikarzami opowiedział nieco o nowym trenerze klubu.
- Witam wszystkich kibiców oraz dziennikarzy na przedstawieniu nowego trenera naszego klubu. Dzisiaj poznamy szkoleniowca, który, mam nadzieję, ustabilizuje klub. Po prezentacji będzie także chwila czasu dla dziennikarzy, którzy będą mogli zadać kilka pytań do nowego członka sztabu szkoleniowego.
Na twarzach kibiców było widać zaciekawienie i lekki dreszczyk emocji. Niektórzy są już bowiem z tym klubem od wielu lat i każda decyzja klubu bardzo mocno na nich wpływa. Już od kilku tygodni Kszo czekało na zbawiciela, który pozwoliłby kibicom i zarządowi, spać spokojnie i nie bać się o wyniki drużyny.
- Nasz klub znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej, jak i kadrowej – kontynuował prezes. Trudno jest coś wskórać bez silnej ręki, która mogłaby ustabilizować sytuację jaka panuje w naszym klubie. Po raz kolejny jesteśmy czerwoną latarnią ligi i ciężko jest się nam z tym pogodzić. Nie łatwo było znaleźć kogoś kto byłby w stanie podnieść nasz klub. Po wielu dniach negocjacji doszliśmy do porozumienia – w końcu kibice ożyli. Nie jest to zwykły trener. Znany na świecie nie z osiągnięć piłkarskich, a naukowych. Ma pięćdziesiąt dwa lata, a od dwudziestu pięciu posiada licencję UEFA PRO. Wybitny człowiek, znawca piłki nożnej, uczeń takich szkoleniowców jak Sir Alex Ferguson, Fabio Apello, czy Luis Arragones – kibice powoli domyślali się o kogo może chodzić. - Miło mi jest przedstawić Wam światowego człowieka. Przed Państwem Polak brytyjskiego pochodzenia… John Loński
Na salę wszedł krótko ścięty blondyn mierzący około metra dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Miał na sobie elegancki garnitur i wyglądał bardziej na potężnego biznesmena niż na trenera lub fizyka. Kibice natychmiast wstali z miejsc i na widok tak znanego i szanowanego na świecie człowieka wręcz wyglądali na zagubionych. John zdążył się ukłonić wszystkim będącym na sali i usiadł obok prezesa Janusza Jojko.
- Cieszę się, że dostałem takie powitanie – z uśmiechem powiedział Loński. Jest mi niezmiernie miło, że będę mógł prowadzić klub, który w przeszłości wielokrotnie obserwowałem. Wiem jaka jest sytuacja w klubie, ale także wiem co trzeba zrobić, by to wszystko naprawić. Do tego będę dążył, gdyż nie przyjechałem tutaj po to, by się obijać. Jak wiecie nie jest zwykłym trenerem, który od kilkunastu lat siedzi na ławce trenerskiej. Przez wiele lat zajmowałem się fizyką, a dokładnie mechaniką kwantową i dalej będą moją pracę kontynuował, lecz ograniczę ją tylko i wyłącznie do pisania książek na ten temat. Chciałbym wstawić coś z nauki do sportu. Wiele w życiu się nauczyłem, mam ogromną wiedzę na temat tego co robię – John wydawał się bardziej pewny niż poprzedni trenerzy, którzy często zamykali się w sobie już na pierwszej konferencji prasowej, a ich wypowiedzi ograniczały się do usprawiedliwień z słabych wyników zespołu – i chciałbym to wykorzystać, by w piłce, a przynajmniej w tym klubie, pojawiła się nowa jakość. Będę pracował nad tym dniami i nocami, ale myślę, że z Waszą pomocą w postaci dopingu, moją wiedzą naukową i sportową, dobrą organizacją ze strony zarządu i ambicji oraz walki zawodników będziemy mogli przeistoczyć się w naprawdę dobry klub, na który wszystkie polskie kluby będą patrzyły z szacunkiem – zakończył Loński.
John chyba trafił w sedno, taką wypowiedź chcieli usłyszeć kibice. Po tej ciekawej wypowiedzi dziennikarze zaczęli zasypywać pytaniami nowego trenera Kszo. Co ciekawe John wciąż wyglądał na spokojnego i pewnego swojej wiedzy i umiejętności, gdyż z uśmiechem na ustach odpowiadał na wszystkie pytania, nie zawsze odnoszące się do życia typowo sportowego.
- Co tak znany i szanowany człowiek, który już nie raz zadziwiał cały świat swoimi osiągnięciami w dziedzinie nauki, robi w klubie, który nie jest potentatem polskiej ligi? – zapytał wysoki brunet siedzący w drugim rzędzie.
- Nie chciałem zaczynać w wielkim klubie, a poza tym mam stosunkowo niewielkie doświadczenie. Szukałem klubu, który da mi pewność, że mogę robić z zawodnikami, co tylko mi do głowy wejdzie. Prezes zapewnił mnie, że ja w stu procentach będę odpowiadał za swoje czyny, a tego oczekiwałem. Mam wolną rękę i to mi się podoba. Od zaraz będę mógł wpajać zawodnikom to, co chcę osiągnąć razem z nimi – pewnie odpowiedział Loński. – Poza wszystkimi aspektami sportowymi jest jeszcze jedno, co skłoniło mnie do podjęcia pracy właśnie tutaj. Niedaleko mam swoje laboratorium, w którym spędzam znaczną część dnia.
- Zauważyłem coś niezwykłego na Pana ręku – John wyglądał na zaniepokojonego. – O ile się nie mylę nosi Pan masoński pierścień, który jest oznaką Mistrza. Czy zatem trenerem Kszo jest osoba z trzydziestym trzecim stopniem wtajemniczenia w najbardziej kontrowersyjnej organizacji na świecie?
Widać było zniesmaczenie na twarzy Lońskiego. Wprawdzie dziennikarz miał rację, lecz Johna obowiązywał zakaz wtajemniczania w sprawy masońskie osób trzecich. Członek wolnomularstwa ( inaczej masonerii ) musiał przysiąc w imię Najwyższego Architekta Wszystkich Światów, że nie ujawni nigdy sekretów, znaków, sposobów dotykania, słów używanych przez masonerię oraz nauk, które zgromadzili będąc na spotkaniach wolnomularzy. Masoni byli organizacją bardzo tolerancyjną i nie było tam Boga, Allaha, Jahwe, czy Konfucjusza. Masoni odnosili się tylko i wyłącznie do Najwyższego Architekta Wszystkich Światów, gdyż w ich szeregach występowali ludzi wyznający różną wiarę. Pod tą nazwą dla każdego krył się Władca Świata. Karą za złamanie przysięgi we wcześniejszych czasach była najczęściej śmierć. W dzisiejszych czasach było to jednak tylko tradycją, która nie była przestrzegana. Na początku szkoleniowiec nie wiedział jak się zachować i co powiedzieć do dziennikarza, lecz po chwili namysłu odparł.
- Tak, jest to pierścień masoński. Więcej niestety nie mogę powiedzieć.
- Co będzie Pańskim priorytetem w początkach prowadzenia klubu?
- Na pewno wezmę się ostro za nich i narzucę swój styl prowadzenia klubu – znowu na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Moim celem w tym sezonie jest ustabilizowanie sytuacji finansowej i kadrowej klubu, poprzez dobrą grę, a co za tym idzie, poprzez ciężkie treningi, nad którymi będę pracował ze swoimi specjalistami.
- Kto będzie w sztabie szkoleniowym na ten sezon. Zostanie Pan przy tym, co zarząd zaoferował, czy można oczekiwać zmian?
- To już jest przesądzone. Dogadałem się z zarządem i to ja ustalam kto jest w sztabie szkoleniowym za mojej kadencji. Dla ciekawskich mogę powiedzieć, że już wybrałem sztab i prócz dobrych trenerów, skautów i fizjoterapeutów, jest też miejsce dla znajomych z mojej dziedziny, którzy będą mi pomagali wykorzystać naukę do celów sportowych. Cały sztab składa się z bardzo młodych i ambitnych ludzi. Myślę, że tak samo jak ja, dadzą z siebie wszystko.
- Dość ciekawe rozwiązanie. Czy można oczekiwać jakichś wzmocnień składu?
- Jeżeli budżet na to pozwoli to na pewno. W moim składzie jest miejsce tylko dla najlepszych i uprzedzę o tym zawodników. Będą oni moimi uczniami, a uczniowie muszą ciężko pracować, by zostać docenieni. Dla tych, którzy nie będą chcieli pracować spotka kara w postaci przesunięcia do rezerw lub sprzedaż w trybie natychmiastowym – odpowiedział z wielką pewnością siebie. Zawsze był autorytetem dla uczniów i nie wyobrażał sobie, by ktoś mógłby mu czegoś odmówić lub sprzeciwić się jego żądaniom. – Kolokwialnie mówiąc, nie ma tutaj miejsca dla frajerów.
W tym momencie prezes powiedział dziennikarzom, że to już koniec konferencji prasowej. Zadowoleni obaj wyszli z sali. Kibice byli zadowoleni z postawy nowego trenera, a szczególnie polubili jego bezpośredniość i pewność siebie oraz charyzmę, której nie posiadają trenerzy w kraju. Byli także zaskoczeni tym, iż będzie on starał się wykorzystywać swoją wiedzę na temat fizyki do sportowego życia piłkarzy.
Loński był umówiony na spotkanie z piłkarzami już w drugi dzień swojej pracy. Mimo swojego bezpośredniego charakteru miał pewne obawy co do pierwszego spotkania. Bał się, że może zostać przyjęty z dezaprobatą, co fatalnie odbiłoby się na treningach oraz atmosferze w klubie. Oprócz pierwszego treningu, którego nie mógł się doczekać, miał w planach wstąpienie do laboratorium, by podsumować dzisiejszą pracę swoich naukowców. Cały budynek, który obejmował laboratorium, siłownię oraz gabinet Johna, był ufundowany z pieniędzy Royal Society. Organizacja ta skupia największych mędrców na starym kontynencie. Jest to pierwsze w Europie i na świecie towarzystwo naukowe. Aktualnie w tej grupie jest pięćset pięćdziesiąt naukowców, w tym większa część to Brytyjczycy. Ten budynek był jednym z najlepiej wyposażonych miejsc tego typu na świecie. Główna sala stanowiąca laboratorium miała wymiary boiska do piłki nożnej.
Świeżo upieczony trener zaparkował przed wejściem do budynku klubu. Po krótkiej rozmowie z prezesem i miłą pogawędką z jego sekretarką udał się do szatni, gdzie już od piętnastu minut czekali na niego piłkarze. Oni już wiedzieli kim on jest. Przed wejściem do pomieszczenia, gdzie przebierali się piłkarze stanął, pomyślał trochę o tym, co będzie mówił. Po chwili niepewności i strachu, którego na jego twarzy zupełnie nie było widać, pociągnął za klamkę i stanął na progu drzwi.
- Cześć – powiedział John i zrobił rundkę wokół piłkarzy witając ich uściskiem dłoni. – Nazywam się John Loński i od dzisiaj będę waszym trenerem. Od razu chciałbym powiedzieć, że będą to treningi bardzo ostre, a już dzisiaj dowiecie się jakie warunki Wam stawiam. Nie będę srogim trenerem, ale swojego będę pilnował i plan minimum zawsze musi być osiągany. Po pierwsze. Jeżeli będę widział, że Wam nie idzie, że nie możecie sobie w danym dniu kompletnie poradzić z ćwiczeniami i nie nadążacie umysłowo za tym co mówię, po prostu będę Wam kazał iść do domu. Już mówię dlaczego. Według mnie jeżeli ktoś ma zły dzień, jest po imprezie, w końcu też jesteście ludźmi, to nic się nie nauczy. Chcę, by na każdym treningu, na którym będziecie działy się rzeczy niemożliwe dla ludzkiego ciała. Musicie dawać siebie wszystko, a obiecuję Wam, że będziecie znani w całej Polsce, a Wasi fani z utęsknieniem będą czekali na następny mecz. Musicie mi tylko zaufać – powiedział charyzmatycznie Loński, a zawodnicy zachowywali się jak posągi. Byli zamurowani.
Trening przebiegł dość sprawnie. Lekkie ćwiczenia na początek i gierka w zupełności wystarczyła Johnowi, który z każdą minutą coraz bardziej wczuwał się w rolę trenera zespołu. Mimo iż była to tylko gierka, i to pierwsza za jego kadencji, to i tak wciąż miał coś do powiedzenia, a jego podpowiedzi nie miały końca. Po zakończeniu treningu wszyscy zawodnicy udali się do laboratorium Johna, by poznać pierwszy wynalazek, który stworzył dla nich sztab jego naukowców.
Pomieszczenie lśniło i pachniało. Było wielkie jak boisko piłkarskie, a po bokach w szklanych akwariach występowały wielkie ryby tj. kałamarnice, rekiny, czy nawet kaszaloty. W laboratorium znajdowało się około trzydziestu naukowców, a każdy z nich miał jakieś zajęcie. Po chwili opowiadania o wszystkim John skupił się na tym, co stworzył.
- Razem z naukowcami opracowaliśmy specjalne bieżnie, które już dziś zasilą siłownię klubową. Są większe niż inne. Mają cztery metry długości i dwa i pół metra szerokości. Posiadają oprogramowanie, które stworzył nasz mistrz inżynierii komputerowej Will Gryps. Oprócz normalnej pracy można także włączyć przycisk „gra”, który posiada możliwość biegania w takim tempie jak na meczu. Jest dziewięć poziomów dla każdej pozycji: bramkarz, środkowy obrońca, boczny obrońca, defensywny pomocnik, środkowy pomocnik, ofensywny pomocnik, skrzydłowy, sprinter i czołg, czyli wysoki napastnik. Każdy poziom jest przystosowany do zawodników grających na danej pozycji. Sprinter w meczu ma za zadanie uwalniać się spod opieki obrońcom i na pełnej szybkości dostawać podanie prostopadłe. Tutaj będzie podobnie, tylko że bez piłki. Na początku spokojny bieg, potem urwanie się szybkim tempem od obrońcy i na końcu sprint. Jeden program trwa pół godziny, lecz nadal jest wszystko modyfikowane i będzie to oprogramowanie się zmieniać – zawodnicy z niedowierzaniem słuchali tego co mówił Loński. – Ale to nie wszystko. Drugi wynalazek jest zdecydowanie bardziej przełomowy. Zrewolucjonizuje on piłkę wcześniej, czy później, ale pierwsi będziemy mieć go my. Z tego laboratorium żadne informacje nie mogą uciec. Stworzyliśmy dla Was…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Poluj na regena |
---|
Po 18 marca każdego roku (dzień po urodzinach CM Rev) warto rozglądać się za utalentowanymi regenami w polskich ligach. Jest to data „powstawania” nowych graczy, automatycznie dodawanych do bazy przez silnik gry. |