Niewątpliwie na stadionie im. Stanisława Figasa zaczyna się coś nowego. Do zespołu dołączyła świeża krew o nazwie Denis Jankowski. Wiemy o nim tylko tyle, że kiedyś grał w mało znanym klubie piłkarskim, o nazwie 'Polonia Leszno", lecz to były dawne czasy. Po zrezygnowaniu z marzenia o byciu polskim Messim postanowił zostać polskim Jose Mourinho. Może on sam coś nam o sobie opowie ?
Wywiad z nim przeprowadzi nasz redaktor Konrad Czerkawski:
- Witam, ja nazywam się Konrad Czerkawski, a to nasz dzisiejszy gość nowy menager Gwardii Koszalin, Pan Denis Jankowski.
- Witam serdecznie.
- Dlaczego chce być Pan polskim Jose Mourinho, a nie na przykład polskim Sir Alexem Fergusonem ?
- Heh... Jestem bardzo porywczy i bardzo szybko się denerwuję. Wiem, że impulsywnymi reakcjami daleko w tym biznesie, o ile tak można nazwać piłkę nożną się nie zajdzie, ale akurat jeżeli chodzi o ważne decyzje to podejmuję je mniej impulsywnie, a przemyślanie. Nie zmienia to jednak faktu, iż na meczu nie raz zobaczycie mnie zapewne rzucającego bidonem.
- Dlaczego postanowił Pan przyjść do naszego klubu i jak się to potoczyło ? Kibice od niedawna wiedzą o tym, że to właśnie Pan zostanie trenerem.
- Więc tak... Wychowałem się w Lesznie, w mieście, gdzie rządzi żużel, a piłka jest zepchnięta na dalekie miejsce w tym mieście. Oczywiście, ja też kibicowałem Unii, lecz do pewnego wieku, gdy w wieku 13 lat poleciałem z wujkiem do Anglii na mecz Manchesteru United i zobaczyłem te gwiazdy, już wiedziałem, że piłka jest znacznie ważniejsza od żużla w moim życiu i z tym sportem chcę łączyć moją przyszłą pracę. Kropkę nad 'i' postawił mecz, na którym byłem w wieku 14 lat. Rok po mojej 'przygodzie" w Anglii, ten sam wuja zaproponował byśmy pojechali na mecz KKS Lecha Poznań. Oczywiście przystałem na tą propozycję, ponieważ nigdy na ich meczu nie byłem. Pamiętam jakby to było wczoraj, że był to mecz z rywalami Manchesteru United - Manchesterem City w Lidze Europejskiej. Kiedy wszedłem na stadion byłem w szoku... Doping był po prostu wspaniały, od razu załapałem, że mecz nie jest głównie od oglądania, a od kibicowania. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie to, kiedy po straconej bramce nikt nie zrezygnował z dopingu, a wręcz przeciwnie, stał się on jeszcze głośniejszy.
- Czy pamięta Pan wynik tamtego spotkania ?
- Tak jest, mecz zakończył się wtedy wynikiem 3:1, co było sporą niespodzianką.
- Ale nie odpowiedział Pan na pytanie ,jak Pan trafił do Koszalina ?
- Ach tak... będąc na wakacjach w Kołobrzegu poznałem tam wspaniałą dziewczynę, tak, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Spędziliśmy ten tydzień razem nad naszym polskim morzem. Oczywiście wymieniliśmy numery, ja wróciłem do swojego miasta - Leszna, natomiast ona do swojego - Koszalina. Spotykaliśmy się parę razy w Koszalinie, parę razy w moim rodzimym mieście. Jednak to nam nie wystarczało, miałem zamiar przeprowadzić się do Koszalina, lecz nie mogłem tam znaleźć pracy.
- I znalazł ją Pan w Gwardii ?
- Niezupełnie. Mimo nieznalezienia satysfakcjonującej oferty pracy postanowiłem zaryzykować i przeprowadziłem się tam 'w ciemno". Moja luba na szczęście mieszkała sama, tak więc mogłem się do niej wprowadzić. Będąc w Koszalinie nie mogłem już wybrzydzać tak więc wybrałem pracę jako dostawca pizzy w miejscowej pizzerii. Jednak akurat w tym czasie Gwardia miała trenera, nie ukrywam interesowałem się trochę miejscową piłką. Pół roku po mojej przeprowadzce postanowiłem zrezygnować z mojej dotychczasowej pracy, ponieważ jak wspomniałem mam wybuchowy charakter, a szef mnie denerwował... trochę mało profesjonalne, ale cóż. Akurat w tym samym czasie były trener Gwardii - Grzegorz Lewandowski postanowił ustąpić ze stanowiska, ponieważ prezes nie zdecydował się przedłużyć z nim kontraktu i tak znalazłem się tutaj.
- Jaką ma Pan wizję tego klubu ?
- Mam zamiar ściągać w miarę możliwości młodych zawodników. Jak to się potoczy zobaczymy, jednak cel na ten sezon to awans do II Ligi.
- Dziękuję za wywiad, życzę samych sukcesów i do zobaczenia na meczu.
- Dziękuję, do zobaczenia.