Vanarama National League North/South
Blog użytkownika bosser1 przeczytało już 3933 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Po genialnej grze w sparingach trwała hulanka. Na poniedziałkowych treningach piłkarze zionęli alkoholem bardziej niż smoki ogniem. Nie miałem im jednak tego za złe, prawdziwy facet musi czasem zaliczyć i napić się, a w mojej drużynie tolerowałem jedynie prawdziwych facetów. Opinia o nas poszła w świat, każdy miał się bać. Wszyscy rywale mieli zostać zmiażdżeni i oni to wyczuli. Atmosfera w Gainsborough, w drużynie naszych najbliższych przeciwników podobno była tak gęsta, iż można ją było kroić. W pierwszej kolejce musieliśmy pokazać pełnię naszych umiejętności.
Mecz rozegrany został na naszym „kurniku”, będącym tylko z nazwy stadionem.
Sparingi tylko utwierdziły mnie w wyborze pierwszej jedenastki, która prezentowała się tak: Stodoła – Smart, Rucki, Sosna, Tonge – Przewodek, Nowakowski, Sydorenko, Weiss – Suker, Mitchley.
Miałem nadzieję, iż sędzia nie jest jakimś sprzedawczykiem i pozwoli w uczciwej walce wyłonić zwycięzcę. Tego dnia pogoda była idealna do gry, gdyż leciutki wiatr odchładzał ciała gladiatorów, którzy mieli stoczyć bój na arenie, którą tym razem była murawa. Moja strategia zakładała grę skrzydłami. Mecz zaczął się tak jak tego chciałem, akcja sunęła za akcją, przeciwnicy się gubili, a nasi przypierali ich do muru. 14 minuta. Na pole karne dośrodkował Przewodek, jednak rośli obrońcy przypominający posturą drwali wybili piłkę na 17 metr, tam jednak dopadł do niej Emil Nowakowski, który z pierwszej piłki atomowym uderzeniem umieścił piłkę w siatce. Spodziewałem się, iż moi gracze po tym zdarzeniu ruszą jeszcze bardziej zdecydowanie, w końcu zwierzyna zaczęła broczyć krwią, ale oni zwolnili tempo. Jedynie w 28 i 35 minucie Marek Suker zachował się bardzo nieporadnie pod bramką marnując sytuacje sam na sam. Na drugą połowę z szatni nie wyszedł Daniel Przewodek. Kontuzja. Mimo moich rad, aby grał z naderwanym mięśniem, bo ma w końcu drugą nogę musiałem go zmienić. Wszedł Kurek. Po 5 minutach swój udział w spektaklu musiał zakończyć również Andrew Smart, gdyż jeden z piłkarzy Gainsborough, zapewne pracujący w branży drzewnej postanowił pozbyć się jednej z jego kończyn, prawie skutecznie. To był sygnał do ataku. Jak mawia przysłowie prawdziwi mężczyźni nie piją miodu, tylko gryzą pszczoły, tak i my musieliśmy wykonać podobną, nadludzką pracę. Na 2-0 podwyższył Suker, Polak wykorzystał prostopadłe podanie od Sydorenki. Trzecia bramka była autorstwa Weissa po wspaniałym zwodzie. W 64 minucie zrobiło się 4-0, Mitchley swoim rajdem zrobiłby pewnie konkurencję samemu Ronaldinho z najlepszych lat. Nikt już nie miał wątpliwości czy sparingi to tylko przypadek, jeszcze gola na 4-1 strzelił Marrison, ale to był jak uszczypnięcie komara.
3 dni później udaliśmy się na pojedynek do Blyth. Miejscowi Spartans mieli tyle wspólnego z prawdziwymi Spartanami ile łączy Marcina Najmana z którymś z wrocławskich profesorów. Już w pierwszej minucie Weiss zaaplikował bezradnym rywalom bramkę. W 40 minucie poprawił Suker, a znęcanie się nad leżącymi zakończył ten sam napastnik w 57 minucie. Jeszcze w 79 minucie Andy Wright podgrzał atmosferę na trybunach uderzając Mitchleya łokciem w twarz, lecz tym razem sędzia chyba chwilowo zdjął klapki z oczu i wyrzucił, napompowanego testosteronem pomocnika z boiska
Powoli obrastaliśmy legendą. Jako, że spotkanie 3 kolejki graliśmy na własnym podwórku został pobity rekord frekwencji. 22 rzeźników przyszło podziwiać 940 kibiców. Być może wielu z nich przyszło tylko po to, aby wzniecić zadymę, ale dla mnie to się nie liczyło. 1880 oczu spoglądało na murawę i to był wystarczający powód by pokazać coś wielkiego. Prezentację różnorodności repertuaru naszych zagrań rozpoczęli w 10 minucie Suker, Weiss i Mitchley. Pierwszy podał do drugiego, Słowak przedryblował dwóch graczy i wystawił piłkę ostatniemu. Danny nie miał najmniejszych problemów ze zdobyciem bramki. Kwadrans później Nowakowski zaprezentował światu swojego charakterystycznego „rogala” i było 2-0. Lekki uśmieszek zagościł na mojej twarzy. Tylko myśl o wieczornych figlach z Marry mogła sprawić mi większą radość. W 35 minucie bezsilność Workington została jeszcze bardziej potwierdzona, gdyż Przewodek znalazł piłce drogę do siatki. Ostatnie emocje zgasły niczym rozżarzony węgielek wrzucony do wody wraz z kolejną bramką Mitchleya. Niby jeszcze goście strzelili na 4-1, lecz był to łabędzi śpiew.
Po tych trzech druzgocących tryumfach na rozmowę zaprosił mnie Rob. Ta sama knajpa, ten sam odór, gdyby ściany tego lokalu miały uszy to mogłyby nas skompromitować bardziej niż prezydent Polski robi to ze swoim krajem.
- Gratulacje stary – zaczął prezes.
- Mówiłem, że tak będzie.
- Wiem, wiem. Jak, żeś to zrobił? Karmisz ich jakimś pigułkami? Może gwałtu – twarz Roba wykrzywiła się w diabolicznym uśmiechu. – Może masz jeszcze jakieś?
- Uspokój się człowieku. Dyscyplina. Bóg, honor, ojczyzna i te sprawy.
- Samą dyscypliną nie zrobisz z drwala piłkarza.
- Może nie pamiętasz, ale wyrzuciłem już drwali.
- No tak, ale skąd wiedziałeś, że te polaczki będą lepsze? Albo jak Wiessa załatwiłeś? Magik jesteś czy jak – Rob stawiał retoryczne pytania.
- Ma się te kontakty – dumnie wypiąłem pierś. – Napijmy się.
- O tak to jest very grat idea.
Tydzień później spuściliśmy łomot Burscough. Może nie łomot, a łomocik. Wynik koncówy brzmiał 2-1 dla nas po golach Sukera i Przewodka, jednak po raz pierwszy w tym sezonie to nie my pierwsi wyszliśmy na prowadzenie. Musieliśmy odrabiać starty, co było dla nas nowym przeżyciem, ale się udało, więc wszystko było w porządku.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
FM na Androida? Czemu nie! |
---|
Warto wiedzieć, że w naszą ulubioną grę można zagrać również na systemie Android. Jeżeli masz smartfona lub tablet, śmiało możesz poprowadzić swoją drużynę w podróży lub w szkole. Koszt? 34 złote. Upewnij się jednak, czy aplikacja jest zgodna z Twoim urządzeniem. |
Dowiedz się więcej |