Już poranek a ja pędzę pochwalić się cudowną nowiną. 2 mecze pucharowe w ciągu tygodnia. Nie obyło się bez dramaturgii. Ale o co właściwie chodzi?
W Pucharze Włoch wylosowaliśmy drużynę Spal 1907, klub z miasta Ferrera. Jest to drużyna z przeszłością w Serie A jednak dawno nie była już na tak wysokim szczeblu. Rywal wyszedł na prowadzenie bardzo szybko bo już w 20 minucie spotkania po strzale Mattia Finotto (wykończenie akcji 10-16, coś w tym musi być). Było to o tyle zaskakujące iż po dośrodkowaniu z jednego skrzydła piłka poszybowała ponad głowami obu moich środkowych obrońców a 21-letni pomocnik rywali dołożył tylko głowę wykańczając strzał z okolic "piątki". Ewidentnie nie zadziałała tu komunikacja między obrońcami. Szybki opierdol i piłkarze wzięli się w garść nie puszczając już w tym meczu więcej bramek.
Zespół odpowiedział w 37 minucie bramką po pięknej wymianie podań przed i w polu karnym. 1:1! Strzelcem sprowadzony w wakacje Giuseppe Cozzolino a więc piłkarz, który jeszcze 2 sezony temu grał w drużynie przeciwnej(!) W pierwszej połowie nic więcej się nie wydarzyło.
Druga połowa przyniosła ciekawe akcje ze strony beniaminka Serie B. Najpierw w 54 minucie po pięknej kontrze 4na2 (licząc z bramkarzem) akcja zakończona minimalnym spalonym. Dalej w 60 minucie po rozciągnięciu akcji do skrzydła a następnie rozegraniu przez 40 metr i wpuszczenie przed pole karne w sytuacji sam na sam znalazł się La Mantia, niestety i ten strzał okazał się nie za dobry. Bramkarz Spal z trudem złapał piłkę na linii bramkowej.
Wynik 1:1 i gramy dogrywkę. Tu widać było iż obie drużyny zbierają siły na konkurs jedenastek. Z powodu nudy sędzia tuż przed końcem meczu (120 min.) wyrzuca z boiska mojego pomocnika - Gerrardo Alfano. Nasz nowy nabytek nie będzie miło wspominał tego meczu. Oba zespoły przez pięć rund na zmianę efektywnie wykonywały rzuty karne. Silvestri w 6 serii rzutów karnych pogrążył swój zespół w rozpaczy a mi pozwolił w spokoju przygotować się do kolejnej konfrontacji pucharowych a tam
...czekało Ascoli. Zespół, który odpadł w pierwszej fazie baraży o Serie B w poprzednim sezonie i na pewno chciał pokazać, że zeszłosezonowe zwycięstwo 4:1 nad moimi graczami nie było przypadkiem. Zawsze obawiałem się zespołu, nie kryję tego, ale wieczorem miało się to zmienić. Poranek przywitał nas słonecznie i wiedziałem, że to jest ten czas! Na przedmeczowej rozmowie ostrożnie mówię piłkarzom aby pokazali klasę. Ale oni widzieli to zacięcie, tą pasję na twarzy z jaką tłumaczyłem im nowe ustawienie 3-4-3 (można powiedzieć, że to było klasyczne 3-5-8 bo piłkarze byli widziani ciągle w ataku ale w istocie było to tylko 3-4-3).
Chciałbym tym ustawieniem dać moim przyjacielom do zrozumienia, że dziś liczą się tylko dobry styl i awans. Początek meczu pokazał jak dobrze do nich dotarłem. Długie utrzymywanie piłki, krótkie podania, zagrania w pole karne. Tak właśnie strzeliliśmy pierwszą bramkę. W szóstej(!) minucie. Wydawało się, że plan jest idealny. Strzelić bramkę, utrzymać piłkę, pomurować kiedy trzeba, zagrać jakąś kontrę. I było by wszystko w porządku gdyby nie nieszczęsna 66 minuta. Rzut wolny dla Bianconeri z okolicy połowy boiska, lekka przepychanka i strzał obok nieświadomego bramkarza. Nie winię go o to. Zamieszanie było tak duże, że nie miał szansy obronić tej bomby co na powtórkach pokazały kamery.
Do tej pory przeciwnicy sporadycznie posiadali piłkę. Wystarczy powiedzieć, że 10% czasu to moi podopieczni utrzymywali się w polu karnym rywali. Przy sumarycznie jednoprocentowym rezultacie drużyny przeciwnej w obu polach karnych. Niestety ogromna nawałnica nie pomogła i tym razem również dotarliśmy do serii rzutów karnych. Stres był ale postawiłem wszystko na jedną kartę. Aby nie wyczekiwać na niepewny strzał w jedenastej serii rozkazałem by nasz golkiper już jako drugi strzelał na bramkę rywala. Manewr wypalił bo w trzeciej serii przeciwnik wycelował w środek bramki gdzie do końca stał mój bramkarz. Po tym byłem pewien, byłem świadom, że chłopaki nic nie zawalą. I tak też się stało. 5:4 i walczymy dalej w Pucharze Włoch!
Piszę dopiero dziś bo radości nie było końca. Awans stał się faktem. Chcemy zajść jak najdalej w tych rozgrywkach, może uda się załapać na jakąś większą premię za udział w wyższych fazach tego turnieju. Na razie do klubu wpadło ledwo ponad 39 tys. PLNów za grę na tym poziomie rozgrywek (Trzecia runda kwalifikacyjna). Przeznaczymy to chłopakom na odżywki i regenerację.
Do boju San Marino
PS chłopaki pokazali że nie som kielnery jak na poniższej grafice ;)