Przygotowania do rundy rewanżowej
Półmetek rozgrywek. Drużyna jest rozbita i skłócona. Morale zawodników jeszcze nigdy nie było tak niske. Przeczuwam, że zaczynam tracić kontakt z piłkarzami. Zaczynają mnie mieć za nieudacznika i obwiniają za wszystkie dotychczasowe wpadki. Aby zespół przetrwał, potrzebujemy nowych graczy. Graczy którzy wezmą na swoje barki ciężar gry i zapewnią nam regularne zdobycze punktowe. Jeśli już szukać pomocy to gdzie jak nie u rodaków. Kilkudniowe przeszukiwanie niższych lig Polskich zaowocowało transferami 3 zawodników.
Jako pierwszy kontrakt z klubem podpisał napastnik Shinji Okazaki z Czarnych Żagań.
Cztery dni później dołączyli do niego bramkarz Maciej Szlaga i pomocnik Mateusz Szmyd. Z tymi trzema znaczącymi wzmocnieniami spróbujemy utrzymać się w lidze. Umiejętnościami przewyższają moich greckich "wojowników" i z marszu wskoczą do pierwszego składu. Jako, że punkty są nam potrzebne od zaraz, nie mam zamiaru bawić się w ogrywanie i stopniowe wstawianie do składu "trójki z Polski".
Przerwa pomiędzy rundami w Grecjii trwa dwa tygodnie, więc rozegrałem dwa sparingi, żeby chłopaki czuli piłkę. Zmierzyliśmy się z ekipami z niższych lig: Vyzas i Zakynthos. Gra tak samo jak wyniki wypadła beznadziejnie. Trzeba o tym zapomnieć i rozpocząć odrabianie strat w lidze.
Więcej szczęścia niż rozumu
Pierwszym meczem w nowym roku było spotkanie z Xanthi, zespołem który jest naszym lokalnym rywalem. Na naszym stadionie ogolili nas gładko 2-0 po stałych fragmentach gry.
Mając w pamięci nasze pierwsze spotkanie i ogólną liczbę strzelonych przez nich bramek po rzutach rożnych, zdecydowałem o cofnięciu we własne pole karne obu napastników przy defensywnych kornerach. Zamyka to nam szansę na kontrataki, ale jednak ważniejszą rzeczą jest spróbować zagrać z tyłu na zero.
Już po pierwszych 10 minutach wiedziałem jak to spotkanie będzie wyglądać. Szaleńcze ataki Xanthi raz po raz, bez żadnego problemu rozrywały moją obronę. W 18 minucie sam na sam z moim bramkarzem zmarnował skrzydłowy rywali Quintana, a chwilę później ten sam zawodnik minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego. Mój zespół nie miał nic do powiedzenia. W 30 minucie nakazałem grać z kontrataku, a ciężar gry przenosić do przodu długimi piłkami. Już w 32' mogłem cieszyć się z udanej zmiany taktycznej. Oulmers wyłuskał piłkę przed własną szesnastką i w panice wybił w stronę środka boiska. Tam na pełnej szybkości przechwycił ją Orlando i mijając obrońcę popędził sam na sam z bramkarzem. O dziwo wykorzystał sytuację strzałem w sam środek bramki, co w tym sezonie jeszcze mu się nie zdarzyło. Nasza pierwsza sytuacja w meczu i odrazu została wykorzystana, do szatni schodziliśmy prowadząc 1-0.
Pomimo korzystnego wyniku, przebieg pierwszej połowy i statystki pokazywały, że to Xanthi bardziej zasługiwało na zwycięstwo w tym meczu. Postanowiłem dmuchać na zimne i nakazałem zespołowi grać bardziej defensywnie. Wprowadziłem dwóch defensywnych pomocników i zarządziłem grę ustawieniem 4-2-3-1, gdzie jeden z nich został ryglem defensywnym, a drugi pomocnikiem odbierającym piłkę.
Po zmianie stron scenariusz nie uległ zmianie. Xanthi nacierało na mnie całym zespołem, a gra moich piłkarzy kończyła się na nieudolnym kopaniem piłek po autach. W 58 minucie kiks Maricia omal nie przyniósł gospodarzom okazji bramkowej, ale Liapakis zdołal naprawić błąd kolegi precyzyjnym wślizgiem. W 70 minucie serce zabiło mi szybciej. Napastnik przeciwnika dopadł do prostopadłej piłki i pokonał mojego bramkarza mierzonym strzałem... jednak sędzia uznał, że był on na spalonym. Zauważyłem, że Xanthi staje się coraz groźniejsze, wpuściłem na boisko świeżego i lepiej zbudowanego napastnika, aby móc dłużej przetrzymywać piłkę z dala od bramki. W 79' los uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. Skrzydłowy Quintana nie wytrzymał nieporadności swojego zespołu w ofensywie i obunóż zaatakował jednego z moich graczy. Sędzia nie zastanawiał się długo i podziękował mu za grę w tym spotkaniu, pokazując czerwony kartonik. Doliczony czas gry przyniósł ostatnią próbę pokonania mojego bramkarza, jednak strzał z 20 metrów był bardzo niecelny. Po chwili arbiter zakończył spotkanie w którym pokonaliśmy Xanthi 1-0. Wystarczył nam do tego tylko jeden strzał w światło bramki.
Coś ruszyło
Sprowadzenie graczy z Polski okazało się strzałem w dziesiątke, w kolejnych meczach byli wyróżniającymi się postaciami w zespole, a i morale innych zawodników na tym zyskało. Gra nie wygląda jeszcze tak jak bym tego oczekiwał, ale jest o niebo lepiej w porównaniu do rundy jesiennej. W końcu zaczęliśmy zdobywać punkty. W sześciu spotkaniach zarobiliśmy siedem oczek, co jak na nasze warunki jest świetnym wynikiem. Można się przyczepić, że dużo remisujemy, ale w końcu przestaliśmy zbierać tęgie lanie od każdego przeciwnika.
Wywalczyć kolejne punkty
W 23 kolejce czeka nas wyjazd do Pireusu na pojedynek z Olympiakosem. Wszyscy związani z Panthrakikosem bardzo dobrze pamiętają zwycięstwo w pierwszym meczu 1-0. Aktualny mistrz Grecji tym razem będzie chciał pokazać swoją siłę i spróbuje odegrać się na nas za tamtą wpadkę.
Tutaj nie ma co kombinować, założenie na mecz to nie stracić bramki. Wychodzimy na boisko w ustawieniu 4-1-3-2, z cofniętym defensywnym pomocnikiem odbierającym piłkę. Trójka w pomocy złożona z dwóch walczaków i jednego technika, który od czasu do czasu powinien posłać jakąś piłkę napastnikom. W ataku wystawiam wysokiego, silnego i dobrze grającego głową odgrywającego + szybkiego i zwinnego lisa pola karnego. We dwóch powinni się uzupełniać. Zespołowi nakazuję grać długie piłki przez środek, najlepiej na odgrywającego napastnika. W tym starciu zapominamy o skrzydłach i zagęszczamy środek pola. Boczni obrońcy zostają wykluczeni z działań ofensywnych. Odpuszczają rajdy bocznymi sektorami i oczekuję od nich, że zaraz po przechwycie zagrywać będą długie piłki na napastników.
Pierwsza połowa zaczyna się zgodnie z moimi przewidywaniami. Ibagaza dwukrotnie sprawdza refleks naszego bramkarza w 4 i 7 minucie spotkania. Nie zdążyłem zareagować na poprzednie sytuacje, a już w 12 minucie meczu Olympiakos wychodzi na prowadzenie po trafieniu Rafika Djebboura. Postanawiam nic nie zmieniać, jest zbyt wcześnie aby się odkryć, szczególnie że gramy z tak silnym przeciwnikiem. W 25 minucie prawy skrzydłowy gospodarzy Richards otrzymał piłkę w polu karnym i obracając sie uderzył w stronę bramki, na szczęście bramkarz wybił ją na rzut rożny końcami palców. Kilka chwil później Richards ponownie w akcji, strzela z ostrego kąta, piłka trafia w słupek i wychodzi w pole gdzie niebezpieczeństwo zażegnują obrońcy. Robi się coraz bardziej gorąco. 34 minuta... Sanharib Malki otrzymuje piłkę na 16 metrze, wjeżdża z nią między dwóch środkowych obrońców przeciwnika i delikatnym, plasowanym strzałem zdobywa wyrównującą bramkę. W najtrudniejszym momencie spotkania udaje nam się wyprowadzić akcję dającą remis. Przy wyniku 1-1 sędzia zaprasza zawodników do szatni.
W przerwie zagrzewam swoich piłkarzy do walki. Decyduję się na wprowadzenie wypoczętego lewego obrońcy, bo prawoskrzydłowy drużyny z Pireusu, Richards wydaje się mieć niespożyte siły. Zmieniam również rolę cofniętego pomocnika na rygiel defensywny i nakręcam chłopaków żeby odrazu rozpoczeli grę na czas.
W drugiej połowie całkowicie oddaliśmy pole gry rywalowi, nie decydując się juz nawet na kontry. Chwilę po rozpoczęciu znowu zaczyna szaleć Richards, na szczęście dobrze stopuje go lewy obrońca. 56 minuta spotkania przynosi zablokowany strzał Djebboura i niecelną dobitkę Richardsa. Ten drugi ponownie daje o sobie znać strzelając minimalnie niecelnie z główki po rzucie wolnym. Tego już zdecydowanie za wiele. Zdejmuje z boiska napastnika i wpuszczam drugiego defensywnego pomocnika, który grając bliżej lewej strony dostaje polecenie indywidualnego krycia Richardsa. Tą zmianą udało się w jakimś stopniu uspokoić dynamicznego skrzydłowego rywali. W 70 minucie błysnął pomocnik Olympiakosu który po 40 metrowym rajdzie środkiem pola posłał piłkę tuż obok słupka. Chwilę później próbował Djebbour, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Rywale do końca szukali zwycięskiej bramki, ale klarownych sytuacji już nie było. Sędzia doliczył 4 minuty do drugiej części gry, więc perfidnie wykorzystałem ostatnią zmianę, kradnąc jeszcze 1,5 minuty. Koniec.
Mistrz Grecji dominował przez całe spotkanie, ale ambitna walka, zaangażowanie i spora dawka szczęścia, pozwoliły wywieźć nam cenny punkt z trudnego terenu.
Jest nadzieja
Pomimo, że nadal znajdujemy się w strefie spadkowej, nasza sytuacja prezentuje się o wiele lepiej niż dwa miesiące temu. Nowi gracze wkomponowali się w zespół, a drużyna zaczyna słuchać moich zaleceń taktycznych. Na pewno nie będzie łatwo, ale zrobimy wszystko aby utrzymać tą ligę dla miasteczka Komotini !!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ