Mamy za sobą pierwsze cztery spotkania i szału nie ma. Trzeba przyznać, że jesteśmy słabi, a nasz potencjał piłkarski leży – bo przecież nie stoi – na niskim poziomie. Dlatego w drodze na losowanie grup eliminacji Mistrzostw Europy nie byłem najbardziej optymistycznie nastawionym z selekcjonerów. Nasze wyniki może nie były złe, ale gra pozostawiała wiele do życzenia. Mogę zapomnieć o efektownych zwycięstwach, przed nami ciężka praca i walka w każdym meczu. Będziemy zgrają rzemieślników zabijających futbol, jak to ładnie określa wielu ”znawców”.
Pierwszy mecz w nowej roli wypadł mi dosyć przyjemnie, bo graliśmy z Walią – rywal słaby, to można było zaszaleć. Tylko liczba widzów na trybunach Stadionu Śląskiego mnie rozbroiła – niecałe 10.000, makabra. No, ale niech żałują ci, którzy woleli zostać w domach. Sandomierski miał fantastyczny debiut, hat-trick musiał mu sprawić przyjemność, podobnie jak mi. Jednak ważniejszy był drugi mecz, ponieważ o prawo gry w barażach rywalizowały dwie drużyny mające taką samą liczbę punktów. Serbowie byli pewni zwycięstwa z Wyspami Owczymi i liczyli, że my nie ułatwimy zadania Ukrainie. Wszystko miało się rozegrać na stadionie Legii, który nadal pamiętał moje zwycięstwa.
Miałem już pewne pojęcie o tym, jakimi piłkarzami dysponuję. Wiedziałem również, że Ukraina ma dosyć silny i doświadczony skład. To oni musieli zaatakować, przecież walka toczyła się o udział w poważnej imprezie. Uznałem, że pomimo doskonałego wyniku z Walią, nie ma sensu się napalać. Wyszliśmy ustawieni defensywnie, z nastawieniem na kontry i wyszło nam to na dobre. Tym razem przy pełnych trybunach pozbawiliśmy naszych przeciwników szans na wyprzedzenie Serbów. Mecz nie należał do najpiękniejszych i najbardziej efektownych, ale nie taki miał być. Liczyło się tylko zwycięstwo i to udało nam się osiągnąć...
Po tych dwóch meczach, przynajmniej punktowo, troszkę lepiej wygląda to w tabeli. Miałem kolejny miesiąc czasu do następnych spotkań – tym razem towarzyskich z Czarnogórą i Stanami Zjednoczonymi.
Przez ten czas poza pracą było kilka medialnych akcji na temat mojego powrotu do piłki klubowej. Jednak wcześniej dostałem dwie średnio śmieszne propozycje poprowadzenia kadry Chorwacji…
…i Ukrainy.
To, że łączone mnie z Manchesterem United…
…AS Roma…
…Tottenhamem…
...czy Valencią...
…było miłe, ale kadrę opuszczę po Mistrzostwach Europy. Nie wyobrażam sobie braku awansu do tej imprezy. A to czy zostanę na eliminacje do kolejnych MŚ zależy od tego jak będzie mi się tutaj pracowało. Jednak znając siebie, będę chciał zmienić otoczenie.
Na te dwa towarzyskie mecze troszkę zmieniliśmy kadrę. W miejsce Rogalskiego (który w trakcie poprzedniego zgrupowania doznał długoterminowego urazu) powołałem Bartka Libicha. Wychowanek Polonii Warszawa, który teraz doskonale sobie radzi w FC Vaslui. Z obrony wyleciał Kanarek, bo uznałem, że siedmiu mi wsytarczy, z uwagi na ich wszechstronność. Poza tym nie powołałem również Nogi i Kucharskiego. Na ich miejsce wskoczyli Paulinho (Joao Paulo Bodziony), Bogdan Krzynówek oraz Arek Milik. Dwóch pierwszych sprowadziłem kiedyś do Legii, chociaż byli wtedy bardzo młodzi i większość czasu spędzali na wypożyczeniach. Pierwszy z nich jest podporą Amkaru Perm i bardzo ciekawym pomocnikiem, a drugi ostatnio zaczął dostawać szanse w Gil Vicente. Bardzo mnie to cieszy, bo może się okazać ciekawym wzmocnieniem naszej ofensywy. Co do Arka Milika, to był ważną częścią drużyny mojego poprzednika. Na poprzednie zgrupowanie nie pojechał, bo był zawieszony i postanowiłem skorzystać z innych napastników.
Z Czarnogórą okazało się, że faktycznie jesteśmy ciency. Aż się ucieszyłem, że z Ukrainą zagraliśmy zachowawczo i wiedziałem, że ze wszystkimi mocnymi rywalami będziemy tak grać. Mocnymi, to znaczy mieszczącymi się w pierwszej trzydziestce rankingu FIFA. A ten Sandomierski to będzie mój człowiek chyba, uratował nam remis w końcówce i to bardzo ładnym strzałem. Paulinho – polski Brazylijczyk również doskonale się spisał. Wygląda na dobre rozwiązanie na prawej stronie pomocy. Ogólnie w meczu wykorzystałem maksymalny limit zmian i tak będzie zawsze w spotkaniach towarzyskich. Na plus poza wyżej wymienioną dwójką, również Jaskólski z Widzewa i Borysiuk, ale bez wielkiej rewelacji. Spartaczył Wilk, bo dzięki niemu rywale dostali karnego w końcówce.
Ze Stanami było już lepiej – w pierwszej połowie. Jankesi dostali trójeczkę do przerwy i wszystko miało się pieknie ułożyć. Oczywiście znowu błyszczeli Sandomierski i Paulinho, którzy powoli stają się moimi ulubieńcami. Niestety zmiennicy dali dupska w drugiej części meczu i prawie straciliśmy zwycięstwo. Na szczęście Sokołowski, który zmienił Szczęsnego, stanął na wysokości zadania. Znowu Wilk sprokurował karnego i nie spotkamy się zbyt szybko. Jak można tak bezmyślnie faulować we własnym polu karnym? Teraz to już przeszłość na szczęście.
Na koniec roku mam fajny bilans, w dodatku udało się załatwić ciekawe sparingi, więc ogólnie na plus. Rywali wybieraliśmy z miejsc notowanych sporo wyżej od nas i wszystkie mecze zagramy przed własną publicznością, niech kibice mają coś od życia. Teraz już tylko losowanie eliminacji ME w Hiszpanii.
Znajdujemy się w drugim koszyku. W szóstym tylko Andora i Wyspy Owcze. Skład koszyków wyglądał zachęcająco, może nie będzie tragedii. W ogóle odkąd UEFA powiekszyła liczbę uczestników ME, to brak awansu byłby cudem. Los przydzielił nas do pozornie słabej grupy - może Dania i Islandia nie są potęgami, ale to solidne ekipy.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ