Mecz pucharowy z Boracem Banja Luka, był ogromną niewiadomą. Po pierwsze dlatego, że w losowaniu nie mieliśmy szczęścia. W pierwszej rundzie trafić na zespół, która aż tak dobrze nas zna, nie jest szczytem marzeń. Ponadto inne pary pierwszej rundy wskazywały, że już na początku ubędzie nam główny kandydat do końcowego triumfu. Los sparował Zrnijski Mostar z FK Sarajewo. Dlatego nie można było przepuścić takiej okazji. Nie wchodziło w grę wystawienie drugiego garnituru, jednak także nie mogłem pozwolić sobie na wystawienie najsilniejszego składu, gdyż za trzy dni miałem ważny mecz w lidze z Velezem Mostar.
W składzie znalazło się miejsce dla Karacica, który zastąpił na lewej stronie Lelica. Po lewej stronie dałem szansę Muamerovi Avdicovi, który przy kontuzji Jovanovica, miał szansę na pokazanie się z lewej strony ( zresztą nie po raz pierwszy, bo już grywał po tej stronie, gdy przechodziliśmy z jednej taktyki, na drugą). Pierwszy raz w podstawowej jedenastce wystąpił Strahinja Milosević. Ustawieni w najbardziej skuteczną taktykę standardową, wyszliśmy z nastawieniem by wygrać spotkanie jak najmniejszym nakładem sił. Udało się to połowicznie. Wygraliśmy, ale straciliśmy więcej sił niż zakładaliśmy, a tym samym bałem się o kolejny występ.
Do meczu z rywalami z Mostaru przystąpiliśmy z jak najgorszymi obawami, ale w najsilniejszym składzie. Do składu wrócił Kuzmanović tworzący duet z Kapidziciem, naszym najlepszym strzelcem. Najlepszy zawodnik poprzedniego spotkania – Jusić był zbyt zmęczony i bałem się, że może popełniać błędy, dlatego do składu wskoczył Pusara.
Rozpoczęliśmy fatalnie. W 11 minucie tracimy pierwszą bramkę, na szczęście odpowiadamy dosyć szybko, bo naciskany przez Kuzmanovica, Mitrović, pokonuje własnego bramkarza. Ten sam zawodnik wyprowadza nas na prowadzenie, a bramkę dającą trzy punkty daje nam rezerwowy Klicić. Niestety mam problem z Kapidzicem, który w tym meczu przypomniał największy mankament poprzedniego sezonu – jest bezproduktywny gdy wchodzi w pierwszym składzie.
Grając cztery dni później w Sarajewie z Zeljeznicarem, wiedziałem, że musi nastąpić kilka zmian. Najważniejszą było wskoczenie do składu Klicica, który zastąpił Kapidzica. Ten drugi natomiast wypadł z meczowej 18, bo na ławce zastąpił go Rakicević. Do linii obrony wrócił Jusić, na bramce stanął Adilović, a na prawej obronie zagrał Kojić, domagający się coraz częściej stawiania na niego. Z drugiej strony dlaczego nie, skoro Benjamin odchodzi po sezonie do Chazaru Lenkoran, gdzie spotka się z innym moim podopiecznym Mahirem Karicem.
Sam mecz był przeciętnym widowiskiem i najważniejsze dla nas, że wygraliśmy go. Bramki strzelali obrońcy – Colić, który zmienił na prawej pomocy Huseinspahica, oraz Jusić. Słabo zagrał Klicic, a dopiero wprowadzone zmiany rozbujały naszą ofensywę.
Kolejne spotkanie miało zakończyć tryb angielskiego grania – 4 mecze w 10 dni. Rywalami byli zaskakująco dobrze spisujący się gracze Olimpiku Sarajewo. Zagraliśmy Klinem, a w formacji środkowej pojawił się niewykorzystywany od dłuższego czasu Mario Bozić. Parę napastników tworzył duet, który pomógł nam w ostatnim meczu – Kuzmanović – Rakicević.
Wiedziałem, ze największym zagrożeniem dla nas będzie nasz były zawodnik – Semir Musić, jednak wiedzieć to, a temu przeciwdziałać to dwie różne sprawy. Co prawda zaczęliśmy planowo – od wspaniałej dwójkowej akcji pary napastników, to jeszcze przed przerwą remisowaliśmy. W drugą połowę lepiej weszli gospodarze, którzy udokumentowali przewagę bramką. Zmiany na nasze szczęście pozwoliły nam odrobić tę stratę. Najpierw bezproduktywny Bozić został zmieniony przez Husovica, później Kuzmanovia zastąpił Klicic i to on został bohaterem spotkania, dwukrotnie wyrównując stan spotkania – najpierw na 2:2, a później na 3:3 w 92 minucie spotkania.
Wspominałem, że najmniej wygodnym rywalem dla nas jest Mladost Velika Obarska. Czy to ze względu na posiadanie naszego byłego zawodnika, który u nas nie zachwycał, zaś tam radzi sobie świetnie, czy z powodu geniuszu taktycznego trenera rywali – Nermina Huseinbasica, ale wyniki, jakie z nimi uzyskujemy nie można zaliczyć do pozytywnych. Po za zmaganiami na ligowymi, los sparował nas także w pucharze.
Pierwszy mecz z serii trzech, które mieliśmy z nimi rozegrać był spotkaniem ligowym. Postanowiłem zachować główne siły na puchar, dlatego w pierwszej jedenastce znalazło się miejsce dla Bozica, Heco, Rakicevica i Klicica. Mieliśmy przewagę, co z tego, skoro na bramkę autorstwa Klicica, odpowiedział Nemanja Bilbija.
Cztery dni później, w drugim spotkaniu zagrali Ci, którzy uchodzili za mocniejszy skład. Kuzmnović i najlepszy strzelec ligowy – Kapidzić zajęli miejsca w ataku, na środku dominować mieli Hyseni z Salcinovicem. Jedynym nowym elementem układanki był Dalibor Jovanović. Plany te pokrzyżował, Anel Dedić i spółka, którzy wygrali walkę w środku pola, a także całe spotkanie. Co gorsza za czerwoną kartkę wyleciał Salcinović, a trzeba przyznać, że atak był w stylu niższych angielskich lig i tylko Bogu dziękować, że nie skończyło się to poważną kontuzją zawodnika gości. Przyznam się, że do porażki dorzuciłem swój grosik. Na środku wystawiłem Avdica, chociaż znam jego mankamenty w grze powietrznej. Obie bramki padły po dośrodkowaniach, a Muamer dwukrotnie przegrywał walkę o główkę. Tym samym notujemy porażkę po 12 spotkaniach, gdy naszymi pogromcami okazali się … zawodnicy z Velikiej Obarskiej i mocno komplikujemy sobie drogę do awans do ćwierćfinałów.
Szansą na rehabilitację było ligowe starcie z Boracem Banja Luką. Ten rywal dla odmiany zawsze nam „leżał”. Prawie wszyscy dostali szansę, bo Lelica zmienił w wyjściowym składzie Karacić, Avdica zastąpił rekonwalescent Pusara, a brutala Salcinovica – młodziutki Milosević, dla którego był to pierwszy ligowy występ od pierwszej minuty w barwach Celiku.
Chłopaki zrehabilitowali się za fatalny występ pucharowy i wygrali chociaż nie bez trudności z gośćmi z Banja Luki.
Po trzech meczach u siebie, rozpoczynamy tournee wyjazdowe, składające się z 4 spotkań. Tak się składa, że wśród trzech najbliższych przeciwników, w każdym gra nasz były gracz. W Zvijeździe Gradacac, którego podejmujemy najszybciej gra Stipe Barac, który nie mógł się pogodzić z rolą w rotacji i po pierwszym półroczu zmienił otoczenie.
Rozpoczęliśmy spotkanie Klinem, z Milosevicem po raz drugi w wyjściowym składzie. Ponadto Hyseni dostał mniej zadań defensywnych, tak by mógł skupić się na roli swobodnego rozgrywającego. Ustawienie to przez długi czas utrzymywało status quo, aż błąd obrony wykorzystał Barac. Na szczęście dwie minuty później Kuzmanović doprowadza do wyrównania. 13 spotkanie z rzędu bez porażki w lidze. Jest dobrze, ale tracimy przewagę punktów, bo nasi rywale solidarnie wygrali swoje spotkania.
Rywalem numer dwa jest Slavija Sarajewo, do którego przed sezonem wypożyczyłem Zlatko Kazazica, który byłby ważnym elementem rotacji, ale nie mógł liczyć na tyle występów, ile rozegrałby w stolicy Bośni. Przezornie przy podpisywaniu umowy, dodałem klauzule, dzięki której Zlatko nie mógł wystąpić przeciwko nam.
Brak jednego zawodnika, który dla Slaviji był kluczowy, miało nam nieco ułatwić sprawę, ale trzeba było przechytrzyć pozostałych przeciwników. Rozpoczęliśmy w standardowym 4-4-2, z dwójką Kuzmanović – Klicić, którzy w przedsezonowych sparingach wyglądali razem bardzo dobrze, ale w sezonie jakoś nie potrafią zaskoczyć. Wygrana 2:1 cieszy, a dwójka rywali stanowiących grupę pościgową, dopisali na swoje konto trzy punkty.
Bukmacherzy zacierali ręce, bo pucharowy wyjazd do Velikiej Obarskiej dawał szansę na zgarnięcie przez nich sporej ilości gotówki. Po pierwsze dlatego, że kurs na wygraną Celiku był 1,20, czyli całkiem spory, ale na awans już 3,50. Czyli wierzyli, że uda się wyrwać wygraną na terenie rywala, który regularnie pokonuje nas na wszystkich polach, ale nie wierzyli by udało się odrobić dwubramkową stratę. Tym bardziej, że w następnym spotkaniu trzy dni później jechaliśmy do Mostaru, gdzie podejmowaliśmy wciąż obecnego mistrza Bośni – Zrnijskiego.
W jedenastce znaleźli się Rakicević i Karacić, którzy dali pozytywny sygnał w ostatnim meczu ligowym. Na środku obrony pojawił się Jusić, który zastąpił Pusarę, a Heco zajął miejsce Husinovica, którego oszczędzałem na hit następnej kolejki.
Prawdę powiedziawszy sam nie wierzyłem w odrobienie strat, dlatego w szatni dałem krótką przemowę.
- Chłopaki, skupiamy się tylko i wyłącznie na lidze, by w końcu zdobyć ligowy tytuł. Jak wyjdziecie na murawę, pamiętajcie, że przed nami jest jeszcze wiele innych równie ważnych spotkań, dlatego, uważajcie przede wszystkim na swoje zdrowie. Z drugiej strony trzeba im pokazać, że nie będziemy ciągle z nimi przegrywali. Do boju, zagrajcie najlepiej jak potraficie, a o wynik nie będziecie musieli się martwić.
Przemowa wywołała efekt nieco odwrotny do zamierzonego. Zamiast utemperować chłopaków, ona ich nakręciła, tak że gryźli przysłowiową trawę. Gdy udało nam się strzelić pierwszą bramkę, w szeregi gospodarzy wkradła się nerwowość. W przerwie postanowiłem pogadać z chłopakami.
- Jeśli czujecie się na siłach i chcecie dopiec bukmacherom, to nie mogę Wam tego zabronić. Ale pamiętajcie, że naszym priorytetem jest liga i ona jest obecnie najważniejsza.
Odezwał się Heco:
- Trenejro ( tak mnie zazwyczaj nazywają), ja i tak rzadko gram całe spotkania, więc dam tyle z wątroby ile mogę. Nie wiem jak pozostali, ale dla mnie puchar to okazja do częstszej gry, więc ja chcę jeszcze w nim troszkę pograć.
W zasadzie wszyscy milcząco potwierdzili jego słowa, dlatego w drugiej połowie wyszliśmy do nich wyższym pressingiem. Co ciekawe, być może to jest sposób na rywali, bo gubili się strasznie, a my prowadziliśmy cały czas grę. Efekt przyszedł w 71 minucie, gdy Kapidzić po podaniu drugiego rezerwowego Salcinovica wyrównuje efekt dwumeczu.
Regulamin nie przewiduje dogrywki, więc o awansie miały zdecydować rzuty karne. Zaczęło się najgorzej jak tylko można było, bo najbardziej pewny wykonawca jedenastki Kapidzić trafia w bramkarza. Jego „wyczyn” powtarzają Rakicević i Sivsić, a po stronie rywali Blagojević, Mazić, Rakocević i Jakovjević. Największą odpornością psychiczną wykazał się 17 letni Ljubo Muminović, który pewnie wykonując jedenastkę dał nam upragniony awans.
Poznaliśmy rywala w ćwierćfinale, jest nim drugoligowe Metallaghe Jajce, które wyeliminowała Olimpik Sarajewo, a w którym występuje wypożyczony przez nas Toni Tipurić. Zresztą w następnej rundzie zameldowało się po równo 4 pierwszoligowców i drugoligowców. Czyli można powiedzieć, że mamy autostradę do końcowego sukcesu.
Mecz ze Zrnijskim może być kluczowy dla końcowego układu tabeli. Jeśli uda nam się tam zremisować w dalszym ciągu będziemy mieli 7 punktów przewagi nad naszym największym rywalem. Wyszliśmy Klinem, w ataku stawiając na duet Rakicević – Kapidzić, na środku zaś stawiając na zespół H – Heco, Hyseni, Husović. Za nieco podmęczonego Colica, zagrał Huseinspahić, a po drugiej stronie Sivsić, który niestety nie ma tak dobrej alternatywy na swojej pozycji. Lelić jest obecnie bez formy, a Karacicowi brakuje umiejętności stricte piłkarskich by rywalizować na najwyższym poziomie z najlepszymi. Spytałem, czy Sivsić da radę zagrać jeszcze jedno spotkanie na wysokim poziomie i czy znajdzie w sobie dość sił, by wytrzymać trudy rywalizacji.
Odpowiedział krótko:
- Dam radę!
Rozpoczęliśmy fenomenalnie, bo od pokonania zapory gospodarzy. Niestety po raz kolejny szybko tracimy prowadzenie. Z drugiej jednak strony faul, za który został podyktowany rzut karny był nieco problematyczny. Kilka chwil po zmianie stron tracimy bramkę na 2:1. Na szczęście szybko wyrównujemy, a bramkę zdobywa Heco, który robi spory postęp w grze o nowy kontrakt. Od 64 minuty gramy w przewadze, niestety nie potrafimy tego ukoronować zdobyciem kolejnej bramki. Remis na terenie rywala wziąłbym przed meczem w ciemno, chociaż przebieg meczu pozwalał wierzyć w korzystniejsze rozstrzygnięcie. Mladost także gubi punkty w Banja Luce, czyli status quo utrzymane.
W trakcie przerwy na reprezentacyjne spotkania mieliśmy czas, by odpocząć, popracować nad stałymi fragmentami gry i dopracowaniem elementów taktyki, tak by móc pokonać z FK Sarajewo, u których nastąpiła zmiana trenera. Borisa Pavica, który notował jak na klub ze stolicy fatalne wyniki, zastąpił Damir Petravac, były trener drugoligowego klubu z Chorwacji NK Lucko. Nie wiedząc czego się spodziewać, zdecydowałem zagrać sprawdzoną taktyką. Niestety ze zgrupowania z kontuzją uda wrócił Vensan Klicić. Czarę nieszczęścia dopełniła kontuzja Mico Kuzmanovica, dwa dni przed spotkaniem.
W pierwszej jedenastce znalazło się miejsce dla Harisa Heco, który ostatnie spotkania miał bardzo dobre. Na ławce rezerwowych po raz pierwszy odkąd pojawił się w klubie Haris Ribic, zawodnik, który w poprzednim sezonie był wypożyczony do naszego klubu filialnego i tam zdobył 10 bramek. U nas był napastnikiem numer 5, bo umiejętnościami przegrywał z pozostałymi. Teraz dostał szansę od losu, którą być może wykorzysta.
Niestety w meczu z FK nie dał żadnego impulsu, by wskoczyć do pierwszego składu. Jasne starał się, dużo biegał, ale był równie mało produktywny jak pozostali zawodnicy ataku. Na szczęście obrońcy dobrze się spisali, a wynik bezbramkowy nie jest aż taki zły, biorąc od uwagę, że Zrnijski przegrał w debrach Mostaru.
Ostatni mecz roku 2017 odbył się na Bilijno Pole, a naszym przeciwnikiem był NK Travnik, ostatnia drużyny w tabeli. Choćby się waliło i paliło, trzeba było dopisać sobie trzy punkty za ten mecz. Przy ustalaniu składu wziąłem pod uwagę ostatnią formę, oraz zmęczenie. W Klinie znalazło się miejsce dla Huseinspahica, który zastąpił Colica, oraz młodzieżowca Muminovica, który wygląda ostatnimi czasy lepiej niż Bozić i Salcinović, a jednocześnie nie jest zmęczony jak Heco, który ostatnimi czasy prezentuje się wybornie, ale też nie można go niepotrzebnie forsować.
Wygraliśmy 3:1, A hatt trick asyst uzyskał Dzenis Huseinspahić.
Rok kończymy na pierwszym miejsce z przewagą czterech punktów nad drugim Mladost Velika Obarska, ośmioma punktami nad trzecim Olimpikiem Sarajewo i jedenastoma nad najgroźniejszym przeciwnikiem Zrnijskim Mostar.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ