Serie B ConTe.it
Ten manifest użytkownika Maeg przeczytało już 1088 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Giant Killing - prolog
Sierpień 2005
To był mój wielki dzień. Starałem się zachować spokój, zbyt wysoka prędkość mogła ściągnąć na mnie kłopoty. Zbliżałem się do Salerno nieśpiesznie, a jawiło mi się ono jako ziemia obiecana. Taki mały raj. Zdawałem sobie sprawę, że bankructwo, które w tym roku dotknęło klub z tego miasta, to była główna przyczyna tego, że właśnie tutaj przyjęto mnie na roczny staż. Oszczędności i jeszcze raz oszczędności. A nikomu nieznany we Włoszech polski trener, który dopiero dwa lata temu uzyskał licencje, nie będzie wymagał zbyt wysokiej pensji, a sztab szkoleniowy trzeba uzupełnić. Przecież Maurizio Costantini nie będzie zajmował się wszystkim sam.
Gdy dojechałem już na Via Salvador Allende okazało się, że zacząłem się denerwować. Spokój, który towarzyszył mi przez całą podróż, gdzieś się ulotnił. W samochodzie przesiedziałem jeszcze z pół godziny, starałem się oczywiście zachować zimną krew. W końcu jednak trzeba było się ruszyć, gdyż wyznaczona godzina spotkania z Antonio Lombardim zbliżała się nieuchronnie.
Stadio Arechi, miejsce gdzie Salernitana rozgrywa swoje mecze, nie należy do najpiękniejszych miejsc na ziemi. Szybkim krokiem zmierzałem w kierunku wejścia do tego małego potworka, zdążę się jeszcze przyzwyczaić ale teraz nie muszę na niego patrzeć dłużej niż potrzeba. Gdy dotarłem już do gabinetu prezesa, okazało się, że niestety nie może się dziś ze mną spotkać. Asystentka wyjaśniła, że musiał udać się na ważne spotkanie, ale bardzo się cieszy się, że dołączę do klubu. Dostałem jeszcze klucze do klubowego mieszkania. Jak się okazało, jest to mała kawalerka, położona półgodziny na piechotę od stadionu.
Następnego dnia o ósmej rano byłem już w klubie. Cały poprzedni dzień zajęło mi rozpakowywanie i ogarnięcie mieszkania. Mały rekonesans, w celu poznania najbliższej okolicy będzie musiał poczekać do weekendu.
Sierpień 2006
Za kilka dni mija rok w Salerno. Był to dziwny rok, Maurizio Costantini nie dokończył sezonu, po kilku słabych występach zastąpił go Stefano Cuoghi. Wtedy też zaczął się dla mnie ciężki okres. Cuoghi w przeciwieństwie do swojego poprzednika nie widział mnie w sztabie pierwszego zespołu. Resztę sezonu spędził pomagając w rezerwach. Jego czas skończył się w raz z końcem sezonu. Zakończyliśmy go na piątym miejscu, a w barażach sobie nie poradziliśmy. W klubie uznano, i słusznie, to za porażkę. Od lipca trenerem został Raffaele Novelli.
Prezes wezwał mnie do siebie. Czas stażu powoli się kończył, a ja dalej nie wiedziałem czy mam się pakować czy zostaje. Lombardi to człowiek porywczy, kilka porażek i od razu pozbywa się menadżerów. Trudno budować w ten sposób klub, który miałby szanse zaistnieć we Włoszech. Ale poza tym to szalenie sympatyczny człowiek. Rozmowa o mojej przyszłości w Salernitanie przyniosła bardzo ciekawą propozycje. Mam prowadzić drużynę rezerw, jako samodzielny trener. Nie wiem jak długo się utrzymam na tym stanowisku ale kontrakt podpisałem na cztery lata.
Maj 2008
Awansowaliśmy z powrotem do Serie B! Choć cieszyć się nie ma z czego. Przez klub przewinęło się od 2005 roku już sześciu trenerów. A wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nowy sezon zaczniemy z kolejnym szkoleniowcem. Mój mały sukces to utrzymanie posady już przez dwa lata.
Czerwiec 2009
Udało się, zajęliśmy 15 miejsce na koniec. Oczywiście nie obyło się bez zmiany szkoleniowca w trakcie sezonu. To już chyba taki nas zwyczaj, że w każdym sezonie pracuje dwóch nowych szkoleniowców.
***
Dzień jak co dzień. O ósmej jak zwykle zjawiłem się w klubie. Trzeba było powoli myśleć nad nowym sezonem. Żaden z zawodników drużyny rezerw nie nadawał się do gry w pierwszym zespole. Dla większości z nich to ostatni sezon w Salernitanie. Równie kiepsko prezentuje się nasza młodzież. Szczerze, to żadnego z młodych nie włączył bym do rezerwy, a co dopiero przesunąć któregoś z nich do pierwszego składu. Najgorsze jest to, że obecnie nie mogłem nic na to poradzić, nabór do młodzieżówki prowadził ktoś inny, a z powodu skromnych funduszy kupować piłkarzy można było tylko do jedynki. Z zamyślenia wyrwała mnie Paola, asystentka naszego prezesa.
- Dawidzie, prezes chce Cię widzieć u siebie. I to zaraz.
Spojrzałem na nią zaskoczony. W pierwszej chwili przyszło mi na myśl, że właśnie kończy się mój czas w tym klubie. Trzy lata jako trener to i tak długo.
- Zaraz będę, a nie wiesz przypadkiem o co chodzi?
Nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła. Standardowa reakcja, nigdy nie chciała nam zdradzać po co wzywa nas prezes. Pozbierałem papiery walające się na biurku w jedną kupkę, chciałem jeszcze je po segregować, ale dłuższa zwłoka mogła okazać się zgubna. Ruszyłem więc w kierunku gabinetu Lombardiego.
Cdn.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ