Ten manifest użytkownika Wilimowski przeczytało już 2738 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Hiszpania- z czym przeciętnemu człowiekowi może się kojarzyć? Z przepyszną Tortillą? Ze zmaganiami Matadorów w walce z wściekłymi bykami? Z turystyki słynącej na całym świecie, gdzie tłumy znudzonych życiem obywateli świata wybiera się w poszukiwaniu słońca i chyba przede wszystkim spokoju? Gdybym zadał takie pytanie przypadkowym przechodniom na ulicy to pewnie uzyskałbym odpowiedzi w podobnym tonie...
...ale nie tutaj. Nie w tej społeczności gdzie nie ma miejsca dla laików widzących odpowiedź inną niż- futbol! Tak, dla nas Hiszpania to wspaniała FC Barcelona wychodząca zdecydowanie ponad kanony piękna wspólczesnej piłki nożnej, to stołeczny Real który wzbudził ostatnimi czasy więcej kontrowersji i zainteresowania swoją ekstrawagancją finansową aniżeli osiąganymi wynikami sportowymi, to szlifiernia talentów z nie zawsze docenianej Valencii która już dawno powinna zajmować wyższe miejsce w hierarchii futbolowej niż ma to miejsce teraz, i w końcu to wspaniała reprezntacja kraju która swą grą potrafi chwycić za serca nawet największych sceptyków.
Co ma wspólnego wspaniała węgierska drużyna z lat pięćdziesiątych ze współczesną ekipą Vicente del Bosque? Obie wybiły się ponad piłkarską przeciętność w swoich erach i obie nie spełniły się w stu procentach na najważniejszym turnieju piłkarskim. Jakkolwiek historia cudownej węgierskiej Złotej Jedenastki to rozdział już dawno zamknięty, tak karty historii współczesnych cudownych dzieci futbolu są wciąż pisane.
Pamiętam doskonale mój "pierwszy raz" z La Furia Roja na Mistrzostwach Świata. Był czerwiec roku 1986, a ja jako siedmioletni chłopiec zasiadłem wraz ze starszym rodzeństwem na mecz 1/8 finału pomiędzy Hiszpanią a Danią. To był wspaniały mecz. Mimo iż to hiszpanie byli wicemistrzami europy to za faworytów powszechnie uważno ich przeciwników, którzy roznieśli swoich grupowych rywali w pył z RFN na czele. Jednak tego dnia "duński dynamit" nie wypalił. Podopieczni Miguela Munoza rozstrzelali skandynawów 5-1 po między innymi czterech bramkach Emilio Butragueno. Wtedy wydawało się że narodził się jeden z głównych faworytów do mistrzowskiego tytułu, lecz skończyło sie jak zawsze i w przeszłości tak jak i przyszłości, na wielkich nadziejach, tym razem przerwanych w ćwierćfinale przez walecznych belgów. Mimo to po tym turnieju hiszpanie zyskali wiele w moich oczach i moich rówieśników. Jako dzieci biegając za piłką niejednokrotnie cały dzień zawsze przybieraliśmy sobie imiona i nazwiska naszych bohaterów. Wtedy też na naszym podwórku zaczęli po raz pierwszy pojawiać się tacy zawodnicy jak właśnie Butragueno, Zubizarreta, Salinas czy też piłkarz Realu Madryt, meksykanin Hugo Sanchez. Ja mimo to pozostawałem zawsze brazylijczykiem Carecą który niesamowicie mi wtedy imponował. Przy okazji było zawsze wiele smiechu w naszym towarzystwie jako że miałem do pewnego czasu wadę wymowy i pseudonim mojego idola brzmiał nie inaczej jak tylko- Kaleka...
Chyba żadnej innej drużynie tak bardzo nie należy się ten puchar jak własnie hiszpanom. Już w latach trzydziestych mieli oni wspaniałą drużynę z legendarnym Ricardo Zamorą w bramce na czele. Niestety w 1934 roku turniej "musieli" wygrać włosi, prowadzeni nie tyle przez Vittorio Pozzo co raczej przez głowę państwa- Benito Mussoliniego który "czyścił" im drogę do sukcesu jak tylko potrafił. Cztery lata później La Seleccion z powodu wojny domowej wycofali się z francuskiego mundialu i na tym zakończyła się pierwsza wielka era tej ekipy.
Co dziwne reprezentacja Hiszpanii największy swój sukces w Pucharze Świata osiągnęła w roku 1950 zdobywając tam czwarte miejsce. Dziwne, bowiem z pewnością nie była to najlepsza ekipa hiszpańska w jej historii. Owszem, takie nazwiska jak choćby Zarra czy też Basora już wtedy budziły wielki podziw, ale w późniejszych latach w drużynie pojawiali się jeszcze więksi gracze, a sukcesy na światowym mundialu były znikome lub nawet żadne. W latach 1954-1958 piłkarze z półwyspu iberyjskiego nie brali w ogóle udziału w tym turnieju (w tym czasie wspomniane Węgry- to była światowa potęga). Na Mistrzostwach Świata w latach 1962-1966, nie potrafili oni wyjśc nawet z grupy, choć byli Mistrzami Europy z 1964 roku a w ich składzie aż roiło się od gwiazd- Alfredo Di Stefano, Luis Suarez, Ferenc Puskas (tak tak, ten sam ze "złotej" a raczej "srebrnej" węgiesrkiej ekipy). Przez skład przewijały się tez takie tuzy jak choćby Francisco Gento, Juan Segarra, Jesus Garay, Eulogio Martinez, Jose Iribar czy też Amaro Amancio. I ta drużyna w trakcie tych dwóch mundiali potrafiła wygrać zaledwie dwa mecze ze słabym Meksykiem oraz Szwajcarią.
Jeśli ktos wtedy mówił- "gorzej być już nie może"- to bardzo się pomylił. Hiszpania przez trzy kolejne turnieje europejskiego czempionatu nie potrafiła się zakwalifikować do finałów tego pucharu, lecz dużo boleśniejsze dla kibiców były klęski tej drużyny na arenie ogólnoświatowej. Brak awansu do finałów w roku 1970 oraz 1974. Zakończenie udziału po raz kolejny na fazie grupowej w 1978 roku na mundialu w Argentynie, choć wydawało się że to oni powinni przejść do następnej fazy mistrzostw obok Brazylii a nie Austria. Jednak najboleśniejszej klęski doznali cztery lata później na ich domowym turnieju. Oczekiwania były ogromne, w końcu grali przecież na własnych "śmieciach". Co z tego skoro w ich grze brakowało jakiejkolwiek iskry, polotu czy też finezji. Być może to wielkie oczekiwania ich sparaliżowały, być może po prostu brak odpowiednich umiejętności. Fakt jest taki że hiszpanie zaledwie awansowali do drugiej rundy turnieju po kompromitującej porażce z Północną Irlandią i chyba jeszcze bardziej dotkliwym remisie z Hondurasem. W kolejnej fazie nie za wiele mieli do powiedzenia w walce z Anglią oraz RFN.
W końcu doszliśmy do mundialu o którym juz wspominałem. Tego z roku 1986. Od tego czasu zaczęły się lepsze dni dla hiszpańskiej reprezentacyjnej piłki. Wspomniany ćwierćfinał meksykańskich mistrzostw, 1/8 finału cztery lata później na Italia'90 w końcu znów ćwierćfinał na amerykańskich boiskach w 1994 roku. We Francji w 1998 roku doznali wielkiego upokorzenia, kiedy to zaliczani jak zawsze od kilkunastu juz lat do wielkich faworytów wszelakich imprez nie potrafili wyjść nawet z grupy przegrywając z Nigerią i remisując z Paragwajem. Nie pomógł nawet pogrom 6-1 urządzony na starzejącej się już wielkiej drużynie bułgarskiej z lat dziewięćdziesiątych.
Nowy wiek to czasy jeszcze lepszej drużyny hiszpańskiej i czasy kolejnych zawodów i rozczarowań. W 2002 roku ulegli w ćwierćfinale współgospodarzom imprezy, Korei Południowej a juz na niemieckich boiskach cztery lata póżniej nie sprostali w drugiej rundzie odradzającej się właśnie reprezentacji Francji. Za każdym razem Hiszpanów przedstawiano w roli jednego z faworytów. Grali świetną piłkę, porywali pięknem gry, ale brakowało teog najważniejszego- wielkiego sukcesu. Przyszedł on w roku 2008 na Mistrzostwach Europy gdzie Hiszpania zdobyła ten tytuł. Od tej pory mówi sie że "fatum" w końcu zostało zdjęte, że teraz nic juz ich nie zatrzyma w drodze do wymarzonego sukcesu w światowym czempionacie.
Republika Południowej Afryki, czerwiec roku pańskiego 2010. Jedna z moich ulubionych drużyn przystępuje po raz kolejny do batalii o swoją niezdobytą "złotą górę". Czy Villa, Torres, Iniesta, Pique czy też Iker Casillas który już teraz jest legendą w swoim kraju, czy oni są w stanie pokonać "fatum" ciążące na hiszpańskim futbolu od dziesięcioleci? Czy ta ekipa przejdzie do historii hiszpańskiego futbolu jako "bogowie" którzy dokonali rzeczy niemożliwej... czy też po raz kolejny przejdą do historii jako kolejne niespełnione wielkie pokolenie cudownych dzieci futbolu... Jak myślicie, czy bedziemy świadkami historycznej chwili? Czy też będziemy świadkami kolejnego wielkiego upadku hiszpańskiego futbolu? Życzę im jak zawsze najlepiej, sercem jestem za nimi, rozum podsuwa mi proste stwierdzenie- "historia lubi sie powtarzać..."
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ