SSE Airtricity 1st Division
Ten manifest użytkownika Wilimowski przeczytało już 1271 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
...Zawsze chciałem spróbować swoich sił na "scenie" i teraz mam ku temu doskonałą okazję właśnie w moim debiucie. Wstęp do mojej kariery napisałem co ciekawe będąc jeszcze w pierwszym dniu nowej rozgrywki, nawet nie czytając jeszcze wiadomości startowych, heh. Zobaczymy czy starczy mi chęci na dalsze części. Krytyka da mi też jasny przekaz czy kontynuować tą historię czy najzwyczajniej podziękować sobie już na "wstępie", bo jak wiadomo nie trudno jest krytkować "dzieła" innych a samemu siedzieć w koncie ze spuszczoną głową, więc próbuję...
Poranny krzyk morskich ptaków przeszył na wylot zaspaną i skacowana głowę mężczyzny który z trudem zaczął zbierać się ze swego łóżka kładąc powoli pierwszą nogę na podłogę która natrafiła tylko na porozrzucane wszędzie puste puszki po Budweiserze... W swym wynajmowanym skromnym pokoiku na przedmieściach Dublinu, blisko trzydziestoletni człowiek witał nowy dzień na obczyznie- niekoniecznie ciepłymi słowami, jak zwykle nagradzając kraj z herbem "koniczynki" nazwami niegodnymi szerszemu przytaczaniu ich... Mając od blisko pół roku status bezrobotnego obywatela, człowiek ten niechętnie budził się wcześnie rano, zważywszy że jak codzień zeszła noc nieobywała się bez kilku(nastu) browarów które skutecznie odwracały jego myśli od niespełnionego snu o "Wielkiej Irlandii", a za to równie skutecznie wprowadzały go każdego poranka w stan choroby fizycznej jak i po częsci psychicznej...
Ernest Wilimowski - urodził się 1 lipca 1979 roku w Chorzowie. Mało kto wie że w jego żyłach płynie krew jednego z najlepszych, jak nie najlepszego piłkarza okresu międzywojennego, słynnego "Eziego" o tym samym imieniu i nazwisku. Ojciec dał mu to imię na cześć jego sławnego przodka może po części z nadzieją że jego syn kiedyś stanie się tak samo sławny jak reprezentant Polski i Niemiec. Stało się jak to zwykle bywa inaczej. Owszem Wilimowski jr. jak chyba większość młodych chłopaków próbował swoich sił w futbolu, lecz chyba jak wielu jemu podobnych uległ "nowoczesności" wchodzącej w Polskie społeczeństwo w latach dziewięćdziesiątych- piwo, plaża i kobiety, jak to mawiają... Kilka sezonów w A lub B klasowych zespołach nie mozna chyba uznać za jakąś karierę piłkarską.
W roku 2005 podążył scieżką wielu młodych ludzi z kraju nad Wisłą wybierających "nowy raj" zwany Irlandią. Praca w fabryce, dobre pieniądze, wydawało sie to wszystko bajką przez kilka lat. Do stycznia 2009 roku kiedy to Ernest otrzymał prezent noworoczny w postaci wymówienia z pracy. Zasiłek? Niespełna 200 euro tygodniowo? Powiększające się stresy? Co raz to częściej zaglądanie w dno puszki z piwem? To był ten raj?
Jedyne co trzymało go tutaj to jego ukochana kobieta- Priscilla Dillon, z którą planowali ślub w tym właśnie roku, a która zawsze i w każdej sytuacji starała się go wspierać jak tylko potrafiła najlepiej, z resztą to za jej namową końcem 2008 roku przyjął także obywatelstwo irlandzkie które miało mu pomóc w przyszłości w tym kraju. Pris, jak zwykł ją pieszczotliwie nazywać, prosiła go by się zgodził pomóc sobie w znalezieniu pracy choćby gdzieś na zapleczu tutejszego Uniwersytetu, poprzez jej wpływowego ojca Brendana Dillon'a który był dosyć znaną osobistością w samym Dublinie, piastując miedzy innymi funkcję Dyrektora Generalnego stołecznego klubu University College Dublin bardziej znanego jako U.C.D. Pewnie już dawno by skorzystał gdyby nie własna duma i wieczne wpajanie sobie- "dam radę bez pomocy i bez litości..." Choć w zamiarach jego narzeczonej główną rolę z pewnością odgrywała "miłość" której wychowany w trudnych warunkach życiowych, wciąż młody człowiek nie do końca potrafił zrozumieć...
...tego ranka, dnia 30 czerwca 2009 roku, obmywając twarz i spogladając w niewielkie stare i zabrudzone lustro wiszące na ścianie, Wilimowski zadał pytanie swemu odbiciu- "kim ty jesteś i do czego dążysz?..." Oczekiwania na odpowiedz która i tak miała nie napłynąć przerwał dzwięk telefonu. Wpierw nie zwrócił na niego uwagi myśląc że to budzik który miał go obudzić, ale po chwili dotarło do niego że wyłączył go zaraz po wcześniejszym przebudzeniu, by nie wyprowadził go z równowagi kilka minut pózniej, jak to zwykle bywało.
-hi honey! Are you already awake?- odezwał się radosny kobiecy głos w głośniku z typowym irlandzkim akcentem.
-tak Pris... zbieram się właśnie do kupy- jego wschodnioeuropejski akcent doprowadzał ją niemalże do rozkoszy i zawsze mu o tym przypominała prosząc by mówił do niej jak najwięcej.
-kochanie, jutro twoje urodziny! A już dziś twój wielki dzień i prezent odemnie!- krzyknęła podniecona- widzimy się w Centrum za 45 minut, bye!
-bye... odpowiedział dosyć chłodno.
Domyślał się po co udają się do siedziby klubu U.C.D. Wiedział że pomimo jego próśb, ona chce poprzez jej ojca wkręcić go tam do jakiejś pracy- szatniarza, kosiarza trawy a może mycia podłóg na Uniwersytecie... "Żenada! Zapomnij kobieto..."- pomyślał, ale jednocześnie ten jeden raz obiecał jej że nie będzie stawiał oporu i przyjmie jej "urodzinowy prezent", (choćby tylko na jakiś czas). Właściwie to Brendan, ojcie Pris był całkiem w porządku facetem, wielokrotnie rozmawiali ze sobą na tematy związane z futbolem, oglądali wspólnie mecze Angielskiej Premiership lub Ligi Mistrzów często w żartach spierając się między sobą "co by było gdyby w tym meczu..." heh, byli wtedy takimi menadżerami z zimnymi puszkami piwa w dłoniach którzy zawsze wiedzieli lepiej co zrobić od Ferguson'a, Wenger'a czy też Steve Bruce'a.
Punktualnie o godzinie 9.00, na Belfield Bowl było umówione spotkanie z Prezesem klubu Geraldem Horkan'em. W głowie Wilimowskiego od razu zabrzmiało to jak farsa- "kosiarz trawy na rozmowie kwalifikacyjnej u samego Prezesa?..."- śmiech... Prezes czekał z usmiechniętą twarzą w swoim niewielkim biurze wystrojonym na styl lat sześćdziesiątych. Dillon, jego córka, oraz Wilimowski jr usiedli wygodnie czekając na pierwsze słowa Prezydenta klubu..
-Mr Wilimowski, nice too meet you, i'am very glad- krzyknął rozpromieniony Horkan wstając ze swego fotela wartego pewnie ze dwa i pół tysiąca euro- słyszałem o tobie wiele dobrych i pozytywnych słów. Wschodnio europejska duma, siła, charyzma a także nieugiętość, tego właśnie obecnie nam trzeba w U.C.D.!
Sam zainteresowany patrzył na swego wykładowcę z wyraznym osłupieniem, nie wiedząc o co do końca chodzi temu starszemu człowiekowi, można by nawet pomyśleć że uznał go za człowieka który postradał zmysły...
-wierzę ze podpisanie tego kontraktu to tylko profilaktyczna sprawa i myślę że będziesz u nas bardzo zadowolony- kontynuował Horkan- jak pewnie wiesz po ostatnich niezbyt zadowalajacych nas wynikach Martin Russell został zwolniony ze stanowiska Menadżera klubu. Postawiliśmy sobie za cel wprowadzenie ekipy do baraży o Premier League a tymczasem tułamy się gdzies w środku tabeli i nie widać żadnych przesłanek na poprawę tej sytuacji...
Wilimowski spojrzał na Brendana Dillon'a i jego córkę która już szeroko się uśmiechała. Był najwyrazniej zdezorientowany całą tą sytuacją. Spadło na niego coś jak wiadomość o głównej wygranej na loterii pieniężnej. Coś w co długo nie można uwierzyć. Tymczasem Horkan spoglądał na niego także nieco zdziwiony, jakgdyby niemogąc doczekać się odpowiedzi, jakiejkolwiek reakcji.
-ehmm... Czy pan chce ...- młody Polak zamilknął na moment chyba szukając w głowie odpowiedniego zdania które ma wypowiedzieć- czy pan chce powiedzieć że miałbym tutaj pracować jako trener?
-ależ absolutnie nie!- wykrzyknął radośnie prezes U.C.D.- ja chcę abyś pracował tutaj jako menedżer, a to spora róznica! Brendan sporo opowiadał mi o tobie. Mówił mi o twojej pasji jaką jest futbol i o tym że masz pojęcie o jego tajnikach, a ja mu ufam bezgranicznie. Oczywiście zdaję sobie sprawę że czeka cię ciężka praca, a klub ma spore braki organizacyjne czy też kadrowe, to jednak możesz liczyć na nasze całkowite wsparcie i liczymy że ktoś z taką charyzmą wyprowadzi nas na lepszą drogę w przyszłości.
Horkan uniósł się ze swojego fotela po chwili wyciągając ze swojej teczki kopertę pokaznej grubości a także kilka kartek papieru formatu a4. Podając je do jego nowego Menadżera rzekł:
-w kopercie znajdują się wszystkie potrzebne ci dane na plikach papierów a także płycie CD. Będzie ci to z pewnością potrzebne do zapoznania się z sytuacją kadrową, finansową czy też całym zapleczem naszego klubu w całej reszcie pomogą ci pracownicy naszego klubu...- zamilkł drapiąc sie po głowie jakgdyby o czymś zapominając- ...aha, jeszcze oczywiście kontrakt, z którego mam nadzieję będziesz zadowolony- dokończył wyciągając w jego kierunku pozłacane pióro.
Nowy menedżer niezbyt dokładnie zapoznał się z kontraktem, a raczej jego mniej istotnymi punktami proceduralnymi. Najważniejsza była część w której zawarte były kwestie finansowe- 800 euro tygodniowo, kontrakt do 31.12.2010 roku, niczego więcej nie potrzebował żeby złożyc swój podpis pod nim. Odkąd siedział na wyspie jego najwyższe zarobki sięgały maksymalnie 450 euro na tydzień, a od pół roku marne niecałe 200 euro bezrobocia i nie zanosiło sie na zmianę tej sytuacji w kraju ogarniętym kryzysem gospodarczym. Wiedział że mimo tak nagłej odmiany losu musi także zmienic swój tryb życia, wyzbywając się głównie codziennych napojów wyskokowych i rozrywkowego trybu życia- przecież to co tak łatwo mu przyszło równie dobrze łatwo może odejść, jak to głównie w futbolu często bywa.
Był to dość słoneczny dzień dnia 30 czerwca 2009 roku. Dzień który na zawsze odmienił życie Ernesta Wilimowskiego. Dzień w którym sen o "Wielkiej Irlandii" po tylu porażkach stawał się faktem. Tego dnia nie myślał on o ambicjach dotyczących swej rozpoczynającej się właśnie kariery, nie myślał nawet o szansie na osiągnięcie czegoś większego w życiu niż do tej pory, w jego oczach lśniły tylko trzy cyfry- 800 oraz myśl że właśnie odrywa się od dna, w końcu... liczyła się tylko kasa...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Budżet płacowy to podstawa |
---|
Jeżeli po zamknięciu okienka transferowego na Twoim koncie pozostał zapas gotówki, wejdź do siedziby zarządu i zmieniając proporcje "przerzuć" część kasy do budżetu płacowego. W trakcie sezonu możesz nie potrzebować pieniędzy na transfery, a zarząd spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem, jeżeli zostawisz duży zapas budżetu na wynagrodzenia. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ