Nie widać końca fatalnej passy zespołu Ryszarda Krzyśkiewicza. Hvidovre po dziesięciu meczach tkwi na 14. miejscu.

- Nigdy nie byłem nadto cierpliwym człowiekiem i czuję, że długo tu nie popracuję. Ewidentnie coś nie gra między mną a zawodnikami. Jak można popełniać takie błędy?! Wygrywamy do 90. minuty i w doliczonym czasie gry tracimy bramki i przegrywamy lub remisujemy. Tak być nie będzie! - denerwuje się Krzyśkiewicz.

A denerwować się ma prawo. Jego zespół od początku sezonu wygrał tylko raz, trzy razy zremisował i sześć przegrał. Ostatnie mecze poza wygranym z Herfølge 2:0 (Fernando Dias, Wanderson) to już fatalna postawa wszystkich zawodników. Hvidovre przegrywało kolejno z Lyngby 4:5 (Fernando Dias x2, Marc Curth x2), z FC Nordsjælland 1:3 (Martin Jensen), z FC Fredericia 1:2 (Fernando Dias), z Brabrand 2:4 (Mikkel Larsen, Fernando Dias) i z Brønshøj 0:2.

Lepszej formy jak nie było, tak nie ma. W klubie coraz głośniej dyskutuje się o zmianie na stanowisku menadżera w przerwie zimowej. - Wcale mnie to nie zdziwi i szczerze mówiąc nie zmartwi. Co prawda w porównaniu z Workable jestem tutaj krótko, bo zimą będą trzy lata, ale odczuwam, że potrzebna jest mi zmiana otoczenia - zakończył Krzyśkiewicz.

W prasie sportowej roi się od przypuszczeń na temat dalszej kariery polskiego menadżera. Wśród wymienianych zespołów roi się od rodzimych, ale pojawiają się też nazwy zespołów francuskich czy włoskich. Głośno mówi się też o powrocie Krzyśkiewicza do Azji. - Nie chcę komentować tych informacji, z żadnym klubem nie rozmawiałem, ponieważ nadal pracuję w Hvidovre. Dostałem tylko ofertę z Cracovii Kraków, lecz ją odrzuciłem - skomentował Krzyśkiewicz.