Polska II Liga
Ten manifest użytkownika jakubkwa przeczytało już 1024 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Tak nudnego okienka transferowego nie pamiętali chyba najstarsi kibice Górnika Wałbrzych. W kwestii jakichkolwiek zakupów miałem jednak związane ręce - zaklepana już wcześniej wymiana Michała Łaskiego na Szymona Kaźmierowskiego z Polonii Warszawa i kilka nowych umów z podstawowymi piłkarzami, którym w czerwcu kończyły się kontrakty, praktycznie wyczerpały budżet płacowy. Na jego zwiększenie zarząd się nie zgodził, a jako że nie wiedziałem, jak on będzie wyglądał w następnym sezonie, wolałem też nie kontraktować zawodników na przyszłość. Nie pozostało mi nic innego jak skupić się na przygotowaniach do rundy wiosennej.
Te niestety przebiegły z pewnymi problemami zdrowotnymi - na różnych etapach przygotowań kontuzje łapali między innymi Zakrzewski, Morales i Zapaśnik, i były to niestety urazy długotrwałe, eliminujące tę trójkę z arcyważnego spotkania z Polonią Słubice. Gdyby nie to, spoglądałbym na ten mecz ze sporym optymizmem, bowiem wyniki sparingów oraz, a może przede wszystkim, nasza postawa na boisku w nich była całkiem obiecująca:
Data | Przeciwnik | D/W | Wynik | Strzelcy bramek |
11.01.2011 | Górnik Zabrze |
D | 0-0 | - |
18.01.2011 | Lech Poznań | D | 1-2 | Gilewicz |
25.01.2011 | Widzew Łódź |
D |
2-0 | Zakrzewski, Freidgeimas |
01.02.2011 | Krywbas-3 Krzywy Róg |
W | 2-2 | Morales, Gilewicz |
07.02.2011 | Metalist-2 Charków |
W |
3-1 | Podolski, Gilewicz, Konarski |
13.02.2011 | Dynamo-2 Kijów |
W | 0-2 | - |
19.02.2011 | Ruch Chorzów |
D |
0-1 | - |
26.02.2011 | Zagłębie Lubin |
D | 1-2 | Przerywacz |
Z ciekawostek warto dodać, że nasz mecz z rezerwami Dynama Kijów sędziował sam Frank De Bleeckere... W każdym razie - Gilewicz ciągle szalał i wobec kontuzji Zapaśnika bardzo na niego liczyłem w kontekście meczu z Polonią. Miejsce Michała w ataku zajął w tym spotkaniu Patryk Podolski, bowiem Szymon Kaźmierowski też przyszedł do klubu z kontuzją, nie przepracował całego okresu przygotowawczego i nie był gotowy do gry od początku. Zakrzewskiego w obronie zastąpił Kaśnikowski, a Moralesa na lewej pomocy - Fryzowicz. Tak osłabieni, ale mimo to pełni wiary we własne umiejętności i w zwycięstwo, pojechaliśmy do Słubic.
Na meczu lidera z wiceliderem na stadionie mogącym pomieścić 7 tys. widzów pojawiły się... 284 osoby. Nie można więc powiedzieć, żeby doping w jakikolwiek sposób pomagał gospodarzom, wobec czego to my zdobyliśmy przewagę i stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, jednak mieliśmy problem z ich wykończeniem. W drugiej połowie natomiast Polonia zaczęła przejmować inicjatywę, a my groźnie kontrowaliśmy. Ciągle jednak utrzymywał się wynik bezbramkowy i w zasadzie już wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów. Wtedy jednak gospodarze źle wykonali rzut z autu przy własnym polu karnym, piłkę przejął Freidgeimas, który dośrodkował, a w ogólnym zamieszaniu któryś z naszych - Gilewicz, Kaźmierowski lub Podolski uderzył piłkę, którą po rykoszecie do własnej bramki skierował bramkarz gospodarzy, któremu zaliczono to trafienie. A była to 94. minuta gry - zaraz po jej wznowieniu sędzia zakończył mecz i w dramatycznych okolicznościach trzy punkty pojechały do Wałbrzycha. Przerwaliśmy passę jedenastu spotkań bez porażki Polonii, a przedłużyliśmy naszą serię zwycięstw ligowych z rzędu - to było ósme. Radość ze zwycięstwa zmącił nam jednak mocno uraz, którego doznał nasz kolejny podstawowy zawodnik - Wojciech Popiel - i to na 3 miesiące, czyli w praktyce do końca sezonu. Awans musieliśmy wywalczyć bez Wojtka, jednak mieliśmy przecież trzy oczka przewagi nad Polonią i dziewięć nad Bałtykiem - to czyniło to zadanie znacznie prostszym, choć i tak strata była to dla nas duża.
Kłopoty kadrowe przed kolejnym spotkaniem - u siebie z Ruchem Radzionków - potęgował fakt, że żółte kartki ostatnio dostali Kaśnikowski i Freidgeimas, i teraz musieli odpokutować karę zawieszenia. Kontuzjowany wciąż był Zakrzewski, więc obrona nie wyglądała zbyt dobrze - Litwina zastąpił Szkatuła, natomiast w środku obok Cieślaka wystawiłem Grohlicha. Popiela w roli defensywnego pomocnika miał zastąpić zazwyczaj bardziej ofensywny Tymiński, zaś jego rolę kreatora gry przejął Maradona. Reszta bez zmian, choć Kaźmierowski prezentował się coraz lepiej i niedługo miał zacząć grać w pierwszym składzie. Na ławce zasiedli też wracający powoli z kontuzji Zapaśnik i Morales. Wyszliśmy nastawieni bojowo. W 16. minucie swoją okazję miał Podolski, ale nie zdołał pokonać bramkarza gości. Minutę później sztuki tej dokonał natomiast Gilewicz. To uspokoiło grę, może nawet nazbyt, bo w zasadzie już do końca meczu wiało nudą. Konrad mógł zdobyć swoją drugą bramkę po przerwie, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Tak czy siak to on był bohaterem tego wygranego, choć w sposób nieco wymęczony, spotkania. A że Polonia tylko zremisowała, dzięki temu zwycięstwu odskoczyliśmy jej w tabeli na 5 punktów.
Przewagę mogliśmy zwiększyć już w następnej kolejce - zespół ze Słubic grał dzień przed nami i znów nie zdołał wygrać, my natomiast chcieliśmy tego dokonać w Janikowie w spotkaniu z miejscową Unią. Do pierwszego składu wrócili banici Freidgeimas i Kaśnikowski, a także rekonwalescent Morales. Na ławce usiadł natomiast Maradona - za rozgrywanie miał z powrotem wziąć się Tymiński, a standardową pozycję kontuzjowanego Popiela zajął Grohlich. Szansę od początku dostał też Kaźmierowski, który zastąpił Podolskiego. Od początku meczu mieliśmy inicjatywę, jednak na prowadzenie wyszliśmy dopiero w 84. minucie, kiedy to strzał wprowadzonego po przerwie Zapaśnika dobił oczywiście Gilewicz. Zwycięstwo w tym momencie wydawało się, jednak gospodarze podnieśli się i w doliczonym czasie gry doprowadzili do wyrównania. Kosztowało nas to dwa punkty i utratę Kaśnikowskiego w kolejnym spotkaniu, gdyż ten znów zobaczył żółtko.
Do Wałbrzycha zawitała Zawisza Bydgoszcz, a ja oprócz Bartka nie mogłem skorzystać także z Freidgeimasa, który pojechał na zgrupowanie kadry. Wtedy jednak nad stadionem 1000-lecia przeszła ogromna ulewa, wobec czego mecz został przełożony na inny termin. Fart? Może trochę, ale to oznaczało też konieczność rozegrania trzech meczów w 8 dni, co mnie zbytnio nie cieszyło. Tymczasem w bezpośrednim meczu drugiej Polonii Słubice z trzecim Bałtykiem Gdynia ten drugi zespół zwyciężył pewnie 4-1 i wskoczył na pozycję wicelidera tabeli. Słubiczanie na wiosnę grali tragicznie (bilans 0-2-2), a gdynianie wręcz przeciwnie (3-1-0), przez co to, co wydawało się już niemożliwe, stało się możliwe. Bałtyk, mając jeden mecz rozegrany więcej, tracił do nas tylko 4 punkty. Kolejne spotkania były więc bardzo ważne - najpierw podejmowaliśmy na wyjeździe ROW Rybnik. Na ten mecz wyszliśmy w niemal podstawowym składzie, bowiem wrócili Zapaśnik i Zakrzewski, którzy zastąpili Kaźmierowskiego (usiadł na ławce) i Kaśnikowskiego (zawieszony). Brakowało jedynie trwale kontuzjowanego Popiela, za którego ciągle forsowałem Grohlicha. Już w 2. minucie przypomniał o sobie Zapaśnik, który strzałem głową pokonał golkipera gospodarzy. Ci jednak szybko się obudzili, złapali wiatr w żagle i parokrotnie było groźnie pod naszą bramką. A w 15. minucie Morales faulował w naszym polu karnym, jedenastkę zaś wykorzystał znany skądinąd Grzegorz Bonk. Obie drużyny do końca szukały swojej szansy, ale wynik nie uległ zmianie, chociaż w 93. minucie gola zdobył Gilewicz. Sędzia uznał, że przy tym jednak faulował rywala i obie drużyny musiały podzielić się punktami. Szkoda, bo zarówno Bałtyk, jak i Polonia wygrały swoje mecze i w czołówce zaczynało robić się ciasno. Mieliśmy odpowiednio 2 i 3 punkty przewagi nad tymi zespołami.
Wobec tego zwycięstwo z Zawiszą w zaległym meczu wydawało się konieczne dla uspokojenia sytuacji. Jednak jako że graliśmy 3 dni po spotkaniu w Rybniku, a 4 przed kolejnym z Sokołem Aleksandrów Łódzki, postanowiłem dać odpocząć zawodnikom pierwszego składu. Było to, przyznaję, dość głupie posunięcie z mojej strony, ale liczyłem, że zmiennicy będą chcieli pokazać swoją przydatność dla drużyny. Trochę się przeliczyłem - Podolski powinien był sam wygrać ten mecz, nie wykorzystał jednak żadnej z trzech znakomitych okazji. Goście również mogli kilka razy zdobyć bramkę, więc ostateczny wynik 0-0 był dla nas mało satysfakcjonujący, ale niestety sprawiedliwy. Cztery dni później, znów w Wałbrzychu, wyszliśmy już w najlepszym możliwym zestawieniu osobowym na potyczkę z Sokołem. I gra wyglądała od razu znacznie lepiej, natomiast Podolskiego w roli marnującego wszystkie nadarzające się okazje zastąpił Gilewicz, który raz za razem stawał sam na sam z bramkarzem strzelając albo wprost w niego, albo obok słupka. Na przerwę schodziliśmy jednak prowadząc jedną bramką - w 32. minucie po rzucie wolnym wykonywanym przez Kokoszkę bramkarz gości sam wpakował sobie piłkę do bramki. W drugiej połowie goście mieli ogromną przewagę, jednak dzięki dobrej postawie Kisiela oraz dużej dozie szczęścia (vide poprzeczka w doliczonym czasie gry) udało nam się skromne zwycięstwo dowieźć do końca. Jednak nasza postawa na boisku wciąż pozostawiała wiele do życzenia - w przeciwieństwie do Bałtyku, który wygrał pewnie 3-0 z Unią Janikowo i tracił do nas 3 punkty. Na szczęście słabo wciąż spisywała się Polonia Słubice, która po remisie z GKP Gorzów Wielkopolski miała już do nas 6 oczek straty.
Na derby regionu do Legnicy pojechaliśmy w niemal niezmienionym składzie - niemal, bo zawieszony za kartki był Zakrzewski, którego zastąpił Kaśnikowski. Miedź od początku chciała udowodnić, że - choć tabela na to nie wskazywała - to ona była najlepszą dolnośląską drużyną w II Lidze Zachodniej. My z kolei nastawiliśmy się na grę z kontry i już pierwsza z nich przyniosła efekt bramkowy - Tymiński podał w tempo do wychodzącego na pozycję Gilewicza, a ten bez problemu pokonał bramkarza rywali. W 40. minucie mogło być 2-0, jednak Konrad tym razem zachował się mocno egoistycznie - gdyby po swoim pięknym rajdzie podał piłkę do lepiej ustawionego Zapaśnika niechybnie padłby gol. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze - jedna z ostatnich akcji meczu przyniosła drugą bramkę dla nas, którą po podaniu Tobiasza zdobył znów Gilewicz. 2-0, 3 punkty, czego chcieć więcej? Cóż, może utraty punktów przez rywali - i proszę bardzo, Bałtyk poległ w Bydgoszczy, a Polonia u siebie znów tylko na remis. Na pięć kolejek przed końcem mieliśmy 6 punktów przewagi nad zespołem z Gdyni i 8 nad drużyną ze Słubic. Tylko nieprawdopodobny pech mógł nas pozbawić awansu.
Z Legnicy pojechaliśmy wprost do Żagania, gdzie już czekali na nas miejscowi Czarni. Zwycięstwo w poprzednim spotkaniu dodało nam skrzydeł, bo od początku zepchnęliśmy gospodarzy do defensywy, a na prowadzenie wyszliśmy już w 5. minucie po uderzeniu głową Zapaśnika. Czarni próbowali przerywać nasze ataki faulami, co skończyło się dla nich niezbyt szczęśliwie, bo już w pierwszej połowie ich zawodnicy obejrzeli pięć żółtych kartek, w tym dwie Michał Sudoł, który wskutek osłabił swój zespół już w 34. minucie. Niestety, tuż przed przerwą arbiter dopatrzył się przewinienia naszego zawodnika w polu karnym przy rzucie rożnym dla gospodarzy, a ci wykorzystali jedenastkę i zrobiło się 1-1. W drugiej połowie przystąpiliśmy do ataku, a Czarni dalej nas faulowali. W 74. minucie zrobili to w polu karnym, więc tym razem to my mieliśmy karnego, którego wykorzystał Grohlich zdobywając swojego pierwszego gola w Górniku. I fajnie, bo po sezonie najprawdopodobniej odejdzie. Wynik meczu na 3-1 ustalił w doliczonym czasie gry bramkarz gospodarzy, który strzelił samobója. Humor psuła mi nieco kontuzja Moralesa, którego rozbrat z piłką potrwać miał przynajmniej 3 tygodnie.
W spotkaniu u siebie z Górnikiem Polkowice na lewym skrzydle zastąpił go Kamil Jeleń i była to jedyna dokonana przeze mnie zmiana w składzie. Mecz ten, przy sprzyjających rozstrzygnięciach na innych stadionach, mógł dać nam awans, co jednak nie wpłynęło specjalnie na liczbę widzów - na trybunach zasiadło 846 kibiców przy średniej frekwencji w sezonie na poziomie 824 osoby. W każdym razie ci, którzy się wybrali, nie mogli żałować, bo obejrzeli ciekawe widowisko, co najważniejsze z happy endem. Strzelanie zaczęło się w 15. minucie, kiedy to rzut karny wykorzystał Jeleń. Goście wyrównali tuż po przerwie za sprawą emeryta Zbigniewa Grzybowskiego. Jednak z remisu cieszyli się niecały kwadrans - szybka akcja zmienników, Mateusz Jeleń podał do Fryzowicza, a ten atomowym strzałem odzyskał prowadzenie dla Górnika. Siedem minut przed końcem Grzybowski znów o sobie przypomniał i było 2-2, ale już kilkadziesiąt sekund później Zapaśnik z ostrego kąta dośrodkowywał w pole karne na tyle skutecznie, że golkiper gości skierował piłkę do własnej bramki. Swoją drogą liczba bramek samobójczych zdobywanych przez bramkarzy naszych kolejnych rywali zdążyła już ponoć zainteresować prokuraturę we Wrocławiu... Nas to jednak mało obchodziło - wygraliśmy 3-2 i przy remisie Polonii zapewniliśmy sobie awans na 3 kolejki przed końcem rozgrywek!
To pozwoliło nam mocno odetchnąć z ulgą, ciśnienie zeszło tak ze mnie, jak i z zawodników. Kibice skandowali nazwiska swoich bohaterów, w tym nieskromnie mówiąc także moje, a prezesi upili się do nieprzytomności. I Liga, bezpośrednie zaplecze Ekstraklasy, stała przed nami otworem. Trzeba było tylko dokończyć sezon - pozostały trzy mecze. Już bez specjalnego stresu pojechaliśmy do Grudziądza na spotkanie z czwartą w tabeli Olimpią. W autobusie zabrakło paru podstawowych graczy - Gilewicz i Tobiasz byli zawieszeni za kartki, a na jednym z treningów kontuzji na ponad miesiąc doznał Kokoszka. Ich miejsca w wyjściowym składzie zajęli kolejno Kaźmierowski, Mateusz Jeleń i Fryzowicz. Gospodarze szybko przejęli inicjatywę i groźnie atakowali, razili jednak nieskutecznością. My dwukrotnie skontrowaliśmy i zdobyliśmy dwie bramki - raz Kaźmierowski po podaniu Tymińskiego, raz Zapaśnik przy asyście Kaźmierowskiego. Szymon zagrał znakomicie - zgarnął nawet nagrodę dla zawodnika meczu - co mnie bardzo cieszyło, bo w przyszłym sezonie mógł być podstawowym napastnikiem - w końcu Zapaśnik i Gilewicz byli tylko wypożyczeni. Kontuzji w tym spotkaniu doznał Grohlich, więc musiałem mocno kombinować przed meczem wyjazdowym z Nielbą, żeby skonstruować rozsądnie linię pomocy. Jednak nie miało to większego znaczenia, bo remis Bałtyku oznaczał, że zapewniliśmy sobie właśnie mistrzostwo II Ligi Zachodniej.
Przed spotkaniem w Wągrowcu do treningów wrócili Popiel i Morales, nie byli jednak gotowi do gry w pełnym wymiarze czasowym. Ten drugi zdołał natomiast podczas zajęć załatwić Szkatułę, który ze zwichniętym barkiem pojechał do szpitala. Werdykt - trzy miesiące przerwy w grze. Do składu wrócili Gilewicz i Tobiasz, a w środku pola szansę dostał Maradona, Tymiński zaś przejął obowiązki obronne. Dwaj wymienieni wcześniej rekonwalescenci usiedli na ławce i pojawili się na boisku w drugiej połowie. Na jej początku dośrodkowanie Tobiasza wykończył Kamil Jeleń dając nam prowadzenie. Dwadzieścia minut później mogło być 2-0 - karnego po faulu na Tobiaszu nie wykorzystał jednak inny zmiennik - Przerywacz, który zastąpił kontuzjowanego Cieślaka. Ten wyleciał z gry na miesiąc - naprawdę cieszyłem się, że to już koniec sezonu, bo sytuacja kadrowa nie była łatwa. Później mieliśmy jeszcze parę okazji, gospodarzy raczej nie dopuszczaliśmy pod własne pole karne, i ostatecznie wygraliśmy 1-0.
Zostało nam ostatnie spotkanie, prestiżowe, u siebie z Bałtykiem Gdynia, który w poprzedniej kolejce zapewnił sobie awans klasę wyżej. Co ciekawe, w przyszłym sezonie w I Lidze czekały nas derby Gdyni, bo Arka zdążyła już też spaść z Ekstraklasy. My jednak skupialiśmy się na sobie - chcieliśmy w ostatnim meczu udowodnić, że nieprzypadkowo przed ostatnią kolejką prowadziliśmy w lidze z ośmioma punktami przewagi nad Bałtykiem. Kontuzje przetrzebiły nieco naszą linię obrony, wyszliśmy jednak w zestawieniu najbliższym podstawowemu:
Kisiel - Fryzowicz, Zakrzewski, Kaśnikowski, Freidgeimas - Morales, Tymiński, Popiel, Tobiasz - Gilewicz, Zapaśnik
Co prawda Popiel i Morales nie byli jeszcze w pełni sił, ale stwierdziłem, że na pożegnanie powinni wyjść w pierwszym składzie - można było ich zmienić po przerwie. To spotkanie przyszła obejrzeć rekordowa liczba kibiców - 2802. Liczyłem na to, że to dobra zapowiedź przed kolejnym sezonem. Sam mecz rozczarował i zakończył się nudnym, bezbramkowym remisem, ale widzowie byli mimo to zadowoleni. Otrzymaliśmy 10 tysięcy złotych nagrody od PZPN-u, całość - wzbogacona o dodatkowe 5 tysięcy z budżetu - poszła na premie dla zawodników. Zasłużyli.
Nadchodzący sezon w I Lidze zapowiadał się bardzo ciężko. Nadal nie wiedziałem, czy będzie nas stać na zatrudnienie jakichkolwiek nowych zawodników, czy też znów trzeba będzie oprzeć skład o wypożyczenia. Zresztą te będą chyba tak czy siak konieczne - w końcu w II Lidze Zachodniej prym w drużynie wiedli Gilewicz, Zapaśnik i Tymiński - wszyscy tylko czasowo w naszym zespole. Konrad zajął ostatecznie drugie miejsce w klasyfikacji strzelców z 19 bramkami - pierwszy Łukasz Nadolny z Bałtyku zdobył dwa gole więcej. Zapaśnik w tym zestawieniu uplasował się na czwartej pozycji z 15 trafieniami. Tymiński był czwarty pod względem asyst - zaliczył ich 10. Wojciech Popiel załapał się na najniższy stopień podium klasyfikacji celności podań, a Tobiasz okazał się najczęściej dryblującym zawodnikiem ligi. Kibice najlepszym piłkarzem Górnika wybrali natomiast Freidgeimasa, który na pewno był najlepszym z piłkarzy przebywających w klubie na stałe.
Z podsumowań ogólnych - mistrzem Polski został beniaminek, Górnik Zabrze (sic!), który wyprzedził Piasta Gliwice (sic! sic!), Legię Warszawa, Lecha Poznań, Polonię Warszawa i Wisłę Kraków. Szeregi Ekstraklasy opuściła Arka Gdynia i GKS Bełchatów, które w kolejnym sezonie zastąpią ŁKS Łódź i Odra Wodzisław. Z I Ligą z kolei pożegnały się zespoły: OKS Olsztyn, Tur Turek, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i Motor Lublin. Ich miejsce oprócz nas i Bałtyku zajmą jeszcze GKS Katowice i Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Polska reprezentacja do lat 21 wywalczyła awans na Mistrzostwa Europy, którymi w czerwcu miał się interesować przez to cały kraj. Chociaż w Wałbrzychu wszyscy interesowali się raczej tym, czy zdołamy sklecić drużynę, którą będzie stać na to, żeby utrzymać się w I Lidze, a ewentualnie powalczyć o coś więcej...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ