Categoría Primera B
Ten manifest użytkownika Luta przeczytało już 1124 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- Kurwa, czy to słońce musi tak napierdalać z samego rana – pomyślał Arek wędrując przez ulicę miasta, w którym niedawno przejął funkcję menadżera. W poprzednim sezonie był jednym z najbardziej zaufanych asystentów Macieja Skorży w Wiśle Kraków i razem z Rafałem Janasem nieudanie rozpracowywał Levadię Tallin co zakończyło się katastrofą w pucharach. Po zwolnieniu swojego szefa z polskiego klubu, rozpoczął karierę na własną rękę ufając w sławę polskiej myśli szkoleniowej za granicą. Przeliczył się, bowiem otrzymał jedynie jedną ofertę, w dodatku na pewno nie był to klub o jakim marzył, a tym klubem była…. CD Barranquilla FC. Nie było to marzenie z dzieciństwa, ale za coś żyć trzeba było. Zacznijmy , jednak od początku.
25.06.2010r. Negocjacje.
- Witam pana bardzo serdecznie – powiedział Ernesto Herrera Diezgrandos, prezes tego drugoligowego kolumbijskiego klubu. – Pan… Pietras? Dobrze mówię.
- Zaiste – odpowiedziałem chyżo.
Prezes jedynie podciągnął brew do góry, mierząc mnie wzrokiem:
- Hmmmm… więc ile chciałby Pan u nas zarobić? – zapytał oglądając moje Curriculum Vitae.
- 1200 euro? Myślę, że to niezbyt wygórowana cena? – zapytałem.
- Tygodniowo!? – warknął jedynie prezes słynący z wybuchowej natury.
- To chyba nie dużo? – spytałem niepewnie.
- Chyba Cię pojebało!? Czy ja wyglądam na debila, która da się doić jakiemuś gnojkowi z Polski? – zaczął wrzeszczeć Diezgrandos.
- No dobra, może być miesięcznie – próbowałem nieco uspokoić prezesa.
- No kurwa, wiedziałem, że się dogadamy – odpowiedział nieco spokojniejszy, dopinając ostatniego guzika w marynarce. - Tutaj masz kontakt, a w tym miejscu podpisz, – powiedział pokazując palcem miejsce na kartce papieru.
Po złożeniu podpisu udałem się do pokoju szkoleniowego, gdzie czekał już na mnie Antonio Diaz, mój asystent.
- Siemano ziom – krzyknąłem do Kolumbijczyka, który właśnie jarał blanta.
- Ehe ehe ehe, joooooł meeeeeeen – odpowiedział mój asystent wypuszczając z ust dym.
Widząc zjaranego asystenta zrozumiałem, że łatwo nie będzie. Postanowiłem jednak spróbować złapać z nim kontakt. Po wspólnym przejrzeniu sytuacji kadrowej dowiedziałem się, że jest „od chuja wypożyczonych piłkarzy” i „będzie w chuj ciężko”, aczkolwiek uznałem, że dam sobie jakoś radę, w końcu z Polski jestem.
Gwiazdą zespołu był niejaki Victor Barraza, 25-letni kolumbijski obrońca wypożyczony z Junior.
Drużyna przez poprzedniego trenera była pozostawione w niezłym stanie i zajmowała szóste miejsce w ligowej tabeli, całkiem dobrą pozycję biorąc pod uwagę to, że media prognozowały im walkę o pozostanie w lidze zamiast walki o wejście do kolumbijskiej Ekstraklasy.
Zespół jak na razie rozegrał 17 spotkań, z których 7 wygrał, 2 zremisował i 8 przegrał strzelając 20 bramek przy 22 straconych i zdobywając 23 punkty. Wynik ten na pewno na kolana nie powalał, aczkolwiek dla tego stworzonego w 2005 roku klubu i tak był to spory sukces.
Spośród 20 bramek aż 7 zdobył Samir Jimenez, 20-letni kolumbijski talent.
Dowiedziałem się również, że już za 8 dni rozegram swój debiutancki mecz w lidze, w którym moim przeciwnikiem będzie Itagui Ditaires, a spotkanie to rozegrane zostanie na mogącym pomieścić 20 tysięcy ludzi stadionie Romelio Martineza.
26.06.2010r. Konferencja
- Wstawaj kurwa! Wstawaj… - obudził mnie budzik o 8:30. Za 45 minut miałem stawić się na konferencji prasowej, więc musiałem ogarniać się dość szybko.
Jedynym środkiem masowego przekazu, który raczył stawić się na owej konferencji była gazeta „Po gwizdku Barranquilla”, a konkretnie jeden z nudnych dziennikarzy owej gazety.
- Zjawił się Pan tutaj w roli menadżera zespołu Barranquila. Czy praca tutaj jest dla pana spełnieniem marzeń? – zapytał dziennikarz.
- A jak myślisz bystrzaku? – zapytałem zirytowany dziennikarza.
- Aha…. – mruknął dziennikarz i zaczął coś skrobać w notatniku. – Czy są już zawodnicy, którzy przypadli panu do gustu? – zapytał po chwili.
- W sumie to wiesz, jednak ja wolę kobiety, ale o gustach się nie dyskutuje.
Dziennikarz zrobił się czerwony ze złości, ale jeszcze próbował zachować spokój.
- Czy zamierza więc Pan działać na rynku transferowym?
- Jak dostanę pieniążki to pewnie będę coś próbował – odpowiedziałem.
- Obejmuje Pan zespół nie znając języka hiszpańskiego, czy to nie będzie dla pana przeszkoda?
- Jak nie znam hiszpańskiego!? – warknąłem – To po jakiemu z Tobą rozmawiam debilu?
- A no w sumie… - mruknął pod nosem dziennikarzyna. – Pierdolę, nie gadam z nim – dodał po chwili i z hukiem opuścił salę konferencyjną.
Po zaistniałej sytuacji prezes drużyny stwierdził, że lepiej dla wszystkich będzie, kiedy na konferencjach będzie pojawiał się mój zjarany asystent.
01.07.2010r. Pierwszy tranfer
Wraz z rozpoczęciem okna transferowego udało mi się dokonać pierwszego transferu do klubu. Moim pracownikiem został Libardo Osorio, 36-letni Kolumbijski skaut.
03.07.2010r.
W dzień meczowy udało mi się dokonać pierwszego transferu zawodnika. Z Academii Manizales za 6 tys. euro przybył do mnie Santiago Pla, 23-letni kolumbijski środkowy pomocnik.
W końcu doszło do spotkania. O 15:30 na stadion Romelio Martineza wybiegły drużyny Barranquili oraz Itagui Ditaries. Spotkanie to obok meczu Velloduparu (3 miejsce w tabeli) z Bucaramangą (2 miejsce w tabeli) było zapowiadane jako hit 18 kolejki, bowiem szósta drużyna II ligi podejmowała pochodzącą z Itagui drużynę, która na półmetku przewodziła w tabeli mając 2 punkty nad wiceliderem.
Jako, że moja znajomość drużyny była nieco ograniczona postanowiłem ułożyć jedenastkę korzystając nieco z podpowiedzi asystenta mając nadzieje, że nawet jeśli nie wygramy, to może chociaż pokażemy się z dobrej strony przed własną publicznością.
Debiut ligowy
Obie drużyny wybiegły na boisko w następujących zestawieniach.
Przed spotkaniem zawitałem po raz ostatni do szatni i wedle złotej myśli Probierza „Piękną mową ust nie kalaj, wyjdź na boisko, zapierdalaj” rozpocząłem:
- No chłopcy, dosłownie za moment wychodzimy na boisko i zapierdalamy, nie ma odpuszczania, nie ma odstawiania nogi. Wiem, że jest sobota, godzina 15:30 i warunki nie są sprzyjające do gry w piłkę, ale wyjdźmy na boisko i pokażmy wszystkim zgromadzonym, że nie jesteśmy pizdami. Pokażmy całej kolumbijskiej rzeczywistości, że jesteśmy gotowi do walki o Ekstraklasę.
Wychodząc na płytę główną boiska byłem ogromnie zniesmaczony, ponieważ na 20 tysięcznym stadionie zameldowało się jedynie trochę ponad 1300 kibiców, aczkolwiek miałem nadzieje, że dla nich moja drużyna wyleje siódme poty na boisku, by w przyszłości pojawiało się więcej kibiców.
Początek spotkania toczył się pod dyktando gospodarzy, zupełnie tak, jakby nie grali z liderem, a zespołem środka tabeli.
Już w 4 minucie gospodarze byli bliscy objęcia prowadzenia, jednak uderzenie Consuegry w świetnym stylu wybronił Gomez. W 9 minucie zobaczyliśmy pierwszą bramkę. Restrepo – lewy skrzydłowy gości ruszył lewą flanką i wrzucił piłkę w pole karne, gdzie akcję zamykał Meza, który głową wpakował piłkę do bramki, jednak sędzia uznał, że w walce o tą górną piłkę faulował prawego obrońcę gospodarzy i bramki nie uznał. W 11 minucie od rzutu wolnego z własnej połowy zaczynał Riveros. Szybko dograł do Ply, który oddał piłkę Martinezowi. Ten wziął na plecy obrońcę i piętką zagrał za plecy, gdzie wbiegał Consuegra. Środkowy pomocnik gospodarzy przyjął futbolówkę, minął golkipera gości i pewnym uderzeniem w środek bramki otworzył wynik spotkania. 1-0 dla Barranquilli. W 26 minucie strzału z dystansu spróbował Ortiz, ale piłka spoczęła bez problemów w rękawicach Chungi. W 37 minucie najlepszą okazję gości w pierwszej połowi zmarnował Lodońo, który po świetnym dośrodkowaniu Restrepo z lewej strony z ok. 5 metrów uderzył wprost w bramkarza gospodarzy. W 2 minucie doliczonego czasu sam na sam wychodził jeszcze Marinez, jednak zbyt długo zwlekał ze strzałem i powracający obrońca zdążył wybić piłkę na korner. Po chwili sędzia zakończył pierwszą część spotkania.
- Cieszę się, że prowadzicie, ale do chuja nie dajcie się tak tłamsić, spróbujcie od czasu do czasu wyjść ze swojej połowy, a nie stanęliście autobusem i wybijacie po autach.
W 49 minucie znowu strzału z dystansu spróbował Consuegra, jednak tym razem uderzenie było dalekie od ideału. Po 4 minutach Consuegra znów uderzył z dystansu, ale wyszło jeszcze gorzej niż w 49 minucie i znowu od bramki rozpoczął Gomez. W 59 minucie z 30 metrów w okienko uderzył Saraz, jednak zrobił to na tyle słabo, że z interwencją zdążył Chunga. W 72 minucie oko w oko z Chungą stanął Saraz, jednak znowu pojedynek rozstrzygnął się na korzyść golkipera gospodarzy. W 89 minucie piłkę na pustą bramkę otrzymał Lodońo, jednak zamiast uderzyć próbował…. Wymusić karnego. Efekt: żółta kartka dla napastnika gości i rzut wolny dla gospodarzy. Co prawda sędzia doliczył aż 6 minut, jednak w czasie ich trwania goście nie potrafili stworzyć sobie klarownej sytuacji i mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy.
- Zajebiście chłopcy, w nagrodę macie wieczór wolny i jutro również macie wolne od trenigu, tylko żeby nie było mi jutro jakichś zdjęć w Faktach i innych Gównach Wybiórczych, na których chlejecie. Dyskrecja panowie, to na dziś słowo klucz.
Wieczorem nadeszła również nowina, iż skład zasilił nowy zawodnik, a konkretnie Jose Arriaga, 31-letni, kolumbijski prawy skrzydłowy.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Odbiór piłki |
---|
Można zdefiniować sposób, w jaki nasi zawodnicy będą odbierać piłkę przeciwnikowi. Odbiór delikatny ogranicza liczbę fauli i dzięki temu liczbę kartek. Odbiór agresywny sprzyja zastraszeniu rywali, zmuszeniu ich do błędu i szybkiemu przerwaniu akcji. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ