Informacje o blogu

Kolumbio nadchodzę!

Barranquilla

Categoría Primera B

Kolumbia, 2010/2011

Blog użytkownika Luta przeczytało już 5459 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

Ostatnie publikacje

Od razu mówię, że w tym odcinku Football Menagera jest tyle, co mięsa w parówkach, aczkowliek myślę, że warto przeczytać, do czego zapraszam.

-----------------------------------------------------------------------------------

19.07.2011r.

Po dwóch dniach podróży udało nam się powrócić do Barranquilli. Choć przez długi czas wydawało się, że wrócimy w chwale do swej miejscowości, mecz skończył się utratą trzech bramek i w efekcie powrotem ‘na tarczy’.

Nie miałem nawet chwili odsapnięcia po tej 48-godzinnej podróży, gdyż od razu dostałem telefon od seksownej sekretarki klubu, pani Amy Blackhome.

- No hej Arek, wpadnij na chwilkę do biura – powiedziała poważnym głosem.

- Po kiego? – spytałem podirytowany.

- No nie bądź taki, zobaczysz o co kaman jak wpadniesz – zaczęła się droczyć.

- No, ale nie możesz mi powiedzieć o co chodzi przez telefon?

- To nie jest sprawa na telefon, czekam na Ciebie, pa – powiedziała i natychmiastowo się rozłączyła.

- No pa – powiedziałem do telefonu, choć wiedziałem, że piękna rozmówczyni nie usłyszy mojego pożegnania z nią.

Nie minęło 30 minut i już znajdowałem się w biurze. Rzuciłem torbę podróżną przed drzwiami i podszedłem do sekretarki, która była ubrana dość odważnie, choć trzeba przyznać, że nogi zakryte jedynie krótką miniówką robiły wrażenie. Zresztą…. nogi? Piersi to było dopiero coś, no i jeszcze ta piękna buźka, istny anioł w ludzkiej skórze.

- O, już jesteś – powiedziała, zobaczywszy mnie w drzwiach i od razu wyszła naprzeciw mnie. – Czekałam na Ciebie – dodała i przejechała mi ręką po policzku.

Nieco zbity z tropu przygarnąłem ją ramieniem do siebie, odgarnąłem jej kruczoczarną grzywkę za ucho i spojrzałem jej prosto w jej cudne, ciemnoniebieskie oczy.

- No słucham, o co chodzi? – spytałem po chwili milczenia.

- Po prostu chciałam Cię zobaczyć, bo wiesz wydaje mi się, że coś do Ciebie czuję – odpowiedziała tuląc głowę do mojej klatki piersiowej. Była od mnie niższa o jakieś 20 cm, więc uczyniła to bez większych problemów.

„O co chodzi, jeszcze tydzień temu prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, a tu teraz takie coś?” – zacząłem rozmyślać, lecz mimowolnie przycisnął ją nieco mocniej do siebie.

 - Spotkamy się po pracy? – spytała z taką słodką miną, że po prostu nie byłem w stanie odmówić.

- Oczywiście, wiesz, że Tobie nie potrafiłbym odmówić – powiedziałem i ucałowałem ją w czoło, co ją nieco zaskoczyło i zawstydziło.

- Pietras! Do gabinetu! – krzyk prezesa Diezgrandosa przerwał tę sielankę.

- O 15 u mnie  – powiedziałem szeptem do sekretarki i delikatnie musnąłem ją w  usta i po chwili udałem się do gabinetu prezesa.

- Kurwa frajerzy jebani! Jak mogliście tego nie wygrać? – krzyknął prezes i cisnął we mnie ostatnim wydaniem dziennika „Po gwizdku Barranquilla”.

- A co ja mogę zrobić, wie Pan dobrze jakich piłkarskich debili mamy w klubie –spytałem retorycznie.

- Chuj z nimi, ale Ty nie dość, że nie potrafisz dociągnąć wygranego meczu do końca, to teraz mi tu jeszcze do dupczenia sekretarki się zabierasz, a zresztą chuj z nią. W każdym bądź razie nie wyobrażam sobie byśmy mieli nie awansować do Ekstraklasy.

- Przecież umawialiśmy się, że mam nie spaść w tym sezonie. 

Prezes jedynie pstryknął palcami i po chwili po swoimi żebrami poczułem zimną lufę.

- Co pan mówił, bo chyba nie dosłyszałem? – spytał prezes.

- Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby awansować.

- Źle, Antonio przeładuj pistolet – powiedział do swojego ochroniarza, który wciąż trzymał broń w okolicach mojego brzucha.

- Awansujemy! – krzyknąłem.

- No kurwa, o to chodzi, a teraz won! – powiedział prezes i wciągnął nosem leżącą na biurku ‘’kreskę”.

13:00

Przeczytałem regulamin rozgrywek i nieco mi ulżyło, okazało się bowiem, że 8 drużyn z ligowej czołówki zagra w fazie grupowej, która to będzie decydować o awansie, tak więc moje 6 miejsce na półmetku dawało nadzieje na awans. Po chwili otrzymałem telefon od gwiazdy mojego zespołu, Victora Barrazy.

- No cześć Victor – powiedziałem do swojego obrońcy.

 - Siemasz Luta, słuchaj jesteś na śródmieściu?

- No jestem, przed chwilą przyjechałem, a co?

- Słuchaj jest tak, ich trzech nas dwóch, bez przypału z tyłu za parkiem, wjeżdżamy i rozpierdalamy typów. – powiedział w skrócie mój stoper.

-  Co??? Jakich typów? Co się stało?

- Kurwa, trzech gamoni się do mnie dojebało jak biegłem w parku.

- Ale kto? Znamy ich?

- Nie, jacyś obcy

- Małolaci czy zgredy?

- Zgredy, tacy po cztery dychy, sam bym ich dojebał, ale ich jest trzech, z czego dwóch większych, mogą mieć kosy albo coś, dawaj pomożesz.

- Ale co, wyskoczyli z łapami do Ciebie?

- Nie, darli mordę za mną.

- Weź przestań, nie możesz odpuścić, przecież nic się nie stało.

- Kurwa, ja im nie daruje, nawyzywali od kurew, pedałów, chuj nie odpuszczę.

- No to nieładnie, no słuchaj jak bardzo chcesz to mogę zaraz wyjść z domu, ale zastanów się jeszcze, za 2 dni mamy mecz z Junior, po chuj ryzykować na jakichś kmiotach, jeszcze któryś z nas sobie palucha wybije albo złamie i po co to nam?

- Masz racje, ale tak mnie wkurwili, że im nie daruje, będę 2 tygodnie struty chodził, nie daruje im.

- Victor, zastanów się jeszcze.

- No to rzuć monetą.

- Dobra to…. orzeł wpierdol, a reszka odpuszczamy.

- Dobra.

*Brzdęk rzucanej monety*

- I co wypadło? – spytał zainteresowany.

- Kurwaaaa orzeł. No dobra ubieram się, gdzie jesteś?

 - Przy podziemiach na górze.

- Za 5 minut będę.

Po chwili byliśmy już w parku. Mimo, że cała opisywana trójka miała wygląd pseudokoksów nie mieliśmy większych problemów. Pierwszy najmniejszy poleciał na strzała. Drugi, nieco większy był trudniejszy do pokonania, ale również po chwili leżał zakrwawiony na ziemi. Nagle poczułem przeszywający ból po żebrem.

- Kurwa, zajebał mi kosą, nie dam rady dalej walczyć. – krzyknąłem.

Victor natychmiast doskoczył i spuścił szybki atak agresorowi. Napastnik spadł i znalazł się po moim obrońcą, który zaczął bić seriami z siłą wariata po jego twarzy, która natychmiastowo zaszła krwią.

W międzyczasie ściągnąłem z siebie koszule i próbowałem tamować krwotok. Na chwilę spojrzałem w stronę Barrazy:

- Ej, weź kurwa przestań, bo go zabijesz, albo coś – krzyknąłem w jego stronę, lecz to nie pomogło. Musiałem dopiero podejść i odciągać go siłą od pseudokoksa.

Widząc uspokojonego zawodnika mojej drużyny, zacząłem powoli ruszać w stronę swojego mieszkania. Ostry ból spowodował, że droga powrotna zajęła mi niemal 3 razy więcej czasu niż wcześniej, ale po chwili znalazłem się przed swoim domem.

- Amy!? Co ty tu robisz? – spytałem stojącej tyłem do mnie sekretarki

Dziewczyna zaczęła się odwracać mówiąc:

- No przecież byliśmy umówieni, nie pamię….. O mój Boże co się stało!? – krzyknęła widząc moją ranę i natychmiast zaczęła krzyczeć – Przecież Ty krwawisz, musimy jechać do szpitala.

- Nie możemy! – odparłem szybko i z równie dużą prędkością wparowałem do mieszkania.

- Ta rana może być poważniejsza niż Ci się wydaje – powiedziała przestraszona sekretarka.

- Nic mi nie będzie! – odpowiedziałem ostro i wyjmując apteczkę próbowałem to jakoś zatamować.

- Ale Ty jesteś uparty – powiedziała zła na mnie dziewczyna. – Daj to – dodała po chwili i po ściągnięciu płaszczyka zaczęła się mną opiekować. Po chwili krwotok stał się nieco mniejszy. Wyciągnąłem z pobliskiej szafki nić i igłę.

- No co Ty?  - wyjęknęła przestraszona sekretarka.

- Muszę to przecież jakoś zaszyć.

- Nie wiem, czy powinieneś to w ogóle ruszać, może udajmy się do szpitala?

- Nie, sam to zrobię! – odparłem i zacząłem szyć sobie tą ranę.

- Daj to niezdaro – powiedział dziewczyna i sama zajęła się szyciem, choć widać było, że sama perspektywa tej pracy nieco ją przerażała.

Ból był potworny, aczkolwiek bliskość Amy sprawiła, że zniosłem go jak na prawdziwego mężczyznę przystało.

Po skończonej prowizorycznej operacji doszło między nami do zbliżenia. Początkowy namiętny pocałunek przerodził się w ostre rżnięcie na blacie kuchenny. Choć ból na pewno nie ułatwiał stosunku jakoś dawałem sobie radę. Amy była kobietą wysportowaną toteż w łóżku nie było rutyny, lecz mogliśmy przerobić kilka ciekawszych pozycji seksualnych. Po około 30 minut udało się nam obojgu dojść. Byłem nieco niepewny, czy sekretarka również osiągnęła orgazm, czy jedynie udawała, jednak zaczerwieniona klatka piersiowa, niewyraźna mowa i ogólne rozleniwienia pozwoliły mi wysunąć tezę, że aż tak dobrze udawać by raczej nie potrafiła. Po chwili przytuliła się do mnie i wspólnie zasnęliśmy.

20.07.2011r.

Chcąc nieco wzmocnić zespół postanowiłem ściągnąć bocznego obrońcę i postawione przeze mnie zadanie zostało natychmiastowo wykonane przez zarząd.

                        Diego Hernandez piłkarzem Barranquilli!

Diego Hernandez, 22-letni prawy obrońca Academii Manizales za 6 tys. euro wzmocnił drużynę Barranquilli. Już w środę zawodnik będzie miał okazję do debiutu w meczu pucharu Kolumbii granemu z zespołem Junior.

21.07.2011r.

19:30 stadion: Metropolitano Roberto Melendez mogący pomieścić 60 000 kibiców, znajdujący się w Barranquilli.

                                  9. kolejka Pucharu Kolumbii!

Przed spotkaniem tradycyjnie już wszedłem do szatni.

- Słuchajcie, szans na awans do kolejnej fazy pucharu Kolumbii nie mamy, bo jednak tracimy aż 10 punktów do drugiego miejsca, które daje awans, a pozostały jedynie dwa mecze do rozegrania, ale mimo wszystko mam nadzieje, że dacie z siebie wszystko. Gramy dziś z trzynastą drużyną Ekstraklasy, w pucharze przegrali tylko raz, ale jednak można z nimi wygrać. Liczę, że nie będziecie odstawiać nogi i powalczycie o 3 punkty.

Drużyna gospodarzy spośród ostatnich 5 spotkań wygrała jedynie jedno, aczkolwiek mimo wszystko byli zdecydowanymi faworytami „małych derbów Barranquilli”.

Obie drużyny rozpoczęła w takich oto ustawieniach:

 

Tak więc, jak widać na powyższym obrazku, nowy nabytek Diego Hernandez oraz utalentowany prawy skrzydłowy John Umana otrzymali szansę debiutu w zespole Barranquilli, niestety jednak, debiut był udany jedynie dla jednego z nich, ale o tym za chwilę.

Mecz ten cieszył się dość dużym zainteresowaniem i na stadionie zjawiło się nieco ponad 23 tys. kibiców, wśród których dominowali kibice gospodarzy.

Już w 5 minucie Alfredo Padilla powinien dać prowadzenie drużynie Junior, jednak po kapitalnym prostopadłym podaniu Vladimira Hernandeza, które doprowadziło go do sytuacji sam na sam z bramkarzem, uderzył wprost w wychodzącego z bramki Chungę. W kolejnych minutach gospodarze sunęli z kolejnymi atakami, jednak te były przerywane przez obrońców gości.  W 24 minucie w końcu padła bramka. Po dośrodkowaniu z prawej strony Omara Rodrigueza do piłki doszedł Alexis Romero i z 5 metrów umieścił piłkę w bramce, lecz jak się okazało strzelec bramki był na pozycji spalonej, więc na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis. W 30 minucie mój zespół próbował wyjść z kontratakiem. Po główce Medrano za futbolówką ambitnie pobiegł Umana, a widząc, że nie dojdzie do piłki przed Omarem Rodriguezem wszedł ostrym wślizgiem. Efekt? Czerwona kartka, która oznaczała, że będę musiał grać ze swym rywalem przez ponad godzinę w osłabieniu. 5 minut później prawą stroną odważnie popędził Francisco Rodriguez. Bez problemów minął Jhoana Seville, a asekurujący go Carlos Medrano wszedł ostrym wślizgiem dwoma nogami łamiąc skrzydłowemu gospodarzy palca u nogi. Sędzia bez skrupułów odesłał defensywnego pomocnika gości do szatni i  Barranquilla od 35 minuty musiała radzić sobie w 9. 3 minuty później Padilla znów był bliski pokonania Chungi, jednak jego strzał z 20 metrów minął prawy słupek bramkarza gości. Mimo przewagi dwóch zawodników gospodarze nie potrafili stworzyć sobie sytuacji, dzięki której mogliby objąć prowadzenie i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0.

 

- Słuchajcie, mówiąc o tym żeby nie odstawiać nogi miałem na myśli, żeby zagrać agresywnie, ale do chuja nie brutalnie. Dwie bezpośrednie czerwone kartki w ciągu 5 minut? Gorzej się chyba już nie da. No, ale dobra, nie ma co przeżywać, wynik mamy niezły i postarajmy się nie zbłaźnić jakąś wysoką porażką, a może jakimś cudem uda nam się jakieś punkty stąd wywieźć? Kto wie, spróbować na pewno warto.

Drugą połowę od huraganowych ataków rozpoczęli gospodarze, jednak wciąż nie dopisywało im szczęście. W 48 minucie bliski gola był Vladimir Hernandez, jednak jego strzał z dystansu minął okienko bramki strzeżonej przez Chungę.  W 53 minucie świetnie skrzydłem ruszył Orozco i dograł kapitalnie do Casanovy. Ten przyjął piłkę, położył bramkarza i… uderzył wprost w niego. Wciąż 0-0. Sytuacja mojej drużyny pogorszyła się jeszcze bardziej w 55 minucie, kiedy to kapitan drużyny Luis Riveros w ciągu 8 minut zarobił 2 żółte karki i również musiał opuścić boisko. Barranquilla kończyć będzie w ósemkę! W 59 minucie z prawego skrzydła podawał Orozco. Piłkę na 25 metrze dostał Casanova, spokojnie ją przyjął i uderzył nie do obrony, 1-0 dla gospodarzy! Wszyscy oglądający to spotkanie myśleli, że to dopiero początek egzekucji, tymczasem…. w 62 minucie piłkę przejął Nieves, dograł ją do Canedy. Dalej piłka poszła jak po sznurku: Caneda, Jimenez i Arriaga, który w sytuacji sam na sam z Luną pewnym strzałem umieścił piłkę w bramce, 1-1! Minutę później mogło być 2-1 dla… gości. Od razu po rozpoczęciu gry gospodarze rzucili się do ataku, jednak piłkę przejął Diego Hernandez i zagrał ją za linię obrony. Do piłki doszedł Jimenez, lecz spalił się psychicznie i w sytuacji sam na sam  z bramkarzem huknął w trybuny. W 65 minucie przekonaliśmy się o tym, że niewykorzystane sytuacje naprawdę się mszczą. Dośrodkowanie Garcii z lewej strony boiska, strzałem głową na bramkę zamienił Orozco i mieliśmy 2-1 dla gospodarzy. W 83 minucie znowu z lewej strony dośrodkowywał Garcia, do strzału doszedł Vladimir Hernandez, jednak uderzył wprost w Chungę. Do końca spotkania nie mieliśmy żadnego zdarzenia godnego uwagi i spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 2-1.

 

- 2-1 w dupę? Nie jest źle, nie ma się co przejmować. Wszyscy wiedzieli, że prochu nie wymyślicie, a przegrywając jedynie jedną bramką grając w ósemkę pokazaliście, że macie jaja. Riveros, Umana i Medrano oczywiście mam nadzieje, że zdajecie sobie sprawę z tego, że za swoją głupotę poniesiecie karę finansową? No, mam taką nadzieje. Teraz chłopaki pod prysznic i do domów, a jutro widzimy się na treningu.

Statystyki meczu:

Oceny piłkarzy:

9. kolejka Pucharu Kolumbii:

Tabele po 9. kolejce Pucharu Kolumbii:

-------------------------------------------------------------------

Coś byś dodał/zmienił, a może masz jakieś uwagi dotyczące tekstu?

Zapraszam do komentowania :)

Debiut ligowy zakończył się sukcesem, 3 punkty pozostały w Barranquilli. Dotychczasowi liderzy z Itagui musieli wracać do domów „na tarczy”, zaś ja spokojnie mogłem rozpocząć przygotowania do kolejnego spotkania, które miało...
   - Kurwa, czy to słońce musi tak napierdalać z samego rana – pomyślał Arek wędrując przez ulicę miasta, w którym niedawno przejął funkcję menadżera.  W poprzednim sezonie był jednym z najbardziej zaufanych asystentów Macieja...

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.