Ligue 1 Conforama
Ten manifest użytkownika lucasfcinter przeczytało już 2091 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Montpellier ma nowego menadżera! Rene Girarda zastąpił Luc Gaspard. Ma za zadanie utrzymać beniaminka w Ligue 1. Naszym zdaniem to się nie uda. Za młodzi gracze, duża konkurencja. Brak doświadczenia trenera. Nie wrózymy mu sukcesu jakim nie wątpliwe byłoby pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Całe miasto będzie trzymać kciuki. Ale to nie wystarczy, potrzebne są umiejętności.
No pięknie! Mój stan agresywności powiększa się wprost proporcjonalnie do szybkości czytania tego szmatławca. Wiem w co się pakuje. Wierzę, że mi się uda. To dla mnie szansa. Za godzinę mam być w klubie. Spotkanie z zawodnikami i sztabem. Będę stanowczy. Czymś muszę przykryć to, że jestem kompletnie zielony.
Wchodzę. Pełno ludzi, sala wypchana po brzegi. Swoją drogą bardzo ładna. Podłoga wypastowana, że można na łyżwach jeździć. Staje na piedestale, otwieram usta. Cholera, wszystko zapomniałem! Chwila zastanowienia. Dobra, improwizuję:
- Jak już wiecie będę waszym szkoleniowcem przez co najmniej najbliższe 2 lata, chyba, że wywalą mnie wcześniej za słabe wyniki - spojrzałem na twarze, byli zażenowani - Nie będę owijał w bawełne. Nie interesuje mnie co robicie poza klubem. Nie jestem waszym ojcem. Jeżeli jednak zdarzy się taka sytuacja, że ktoś przyjdzie wczorajszy to wyleci na zbity pysk. Na każdy trening, mecz czy spotkanie klubowe macie być gotowi. Nie obchodzi mnie to czy wam dzieci płaczą. Jesteście normalnymi pracownikami. Ot tak nie możecie sobie nie przyjść. Oczywiście z każdym problemem możecie do mnie przychodzić. Postaram się pomóc, doradzić, ale nie będę was prowadził za rączkę. Jesteście dorośli. Wiecie co jest złe, a co dobre - byłem z siebie w tym momencie dumny - A i jeszcze jedno. Przede wszystkim gracie dla kibiców. To oni was będą oceniać. Mnie kochac nie musicie. Nie chcę byście mi coś udowadniali. Wszystko co chcecie udowodnić to zróbcie to fanom. Im się to należy. A teraz jazda na boisko, starczy tego przedstawienia. No już, nie widzę tu nikogo prócz asystenta.
Sala w mig się opróżniła, a ja ujrzałem swojego współpracownika. Spora broda, silne rysy twarzy. Podchodzi do mnie pewnym krokiem, podaje rękę, a z jego bujnego owłosienia widać pobłyskujące zęby.
- Nazywam się Pascal Baillas, mieliśmy się wczoraj poznać, ale szybko wyszedłeś.
- Tak, miałem ważną sprawę - odpowiadam, kłamiąc prawie tak dobrze jak dr House.
- Dobra mowa, te młode chłopaki potrzebują takich prostych, żołnierskich słów.
- Ta - skwitowałem z cieniem uśmiechu na ustach.
- Wszystkie raporty wyślę ci na komputer, uprzedzam, że jest tego dużo.
- Dzięki, mam nadzieje, że będzie nam się dobrze pracowało - mówię, jakbym w to wierzył.
Miesiąc później...
- Dawaj Karim! Dawaj! Matka ci tej piłki nie przyniesie. A ty Joris? Jak podajesz? Aż tak wieje? - krzyczę ile sił w płucach.
- Panowie! Koniec treningu! - mówi Pascal.
- Co ty robisz? - pytam wyraźnie poirytowany.
- No jak to co? Zawsze o tej kończysz - pokazuje mi zegarek - założyłem, że mogę to zrobić dzisiaj za ciebie.
- A co ja mam szczękościsk? Sam nie dam rady? A tak w ogóle założenia, z założenia robią z ludzi idiotów - burknąłem dumny ze swoje riposty.
- Co?
- Nic, koniec treningu panie trenerze - odpowiadam z sarkazmem.
Pascal to kumaty człowiek. Nie obraża się, że ja go obrażam. I zgolił tą wstrętną brodę. Wchodzę do swojego gabinetu. Odwracam się w stronę okien i łapię nieśmiało padające promyki słońca. Obok furgocze wentylator. Aż zawiewa mi krawat. Tak, noszę krawat. To, że jestem niechlujny nie znaczy, że nie ubiorę się od czasu do czasu elegancko. Jutro mecz, zaczynamy z grubej rury. Jedziemy do stolicy na mecz z tamtejszym PSG, potem Lorient. Licze chociaż na 1 pkt po tych dwóch meczach. Już teraz wiem, że będzie ciężko. Skład mam skompletowany. Spoglądam na komputer i przytakuje sobie. Transfery nie były spektakularne, właściwie był tylko jeden. Sprowadziłem Ezechiela. Bez echa nie obeszło się moja konfrontacja z Dzodiciem. Facet wiedząc, że jest dinozaurem i że za rok kończy mu się kontrakt miał do mnie pretensje, że wystawiłem go na sprzedaż. Skubany nawet w mediach mnie krytykował. Nie potrafił odejść z honorem. Jednak udało mi się go wywalić. Nie ganię go za brak kultury, w końcu to Serb. Przedsezonowe sparingi poszły obiecująco. Jedna porażka, ale dotkliwa z holenderskim Nijmegen. A poza tym planowo. Zespół jest przygotowany, sztab też. Może damy radę. W każdym razie wypije za to.
Wychodzę z gabinetu. Ciemno jest. Spokojnym krokiem zmierzam w kierunku Stade de la Mosson. Stąpam powoli po murawie jakby była z kruchego lodu. Blade, jasne światło stadionowego oświetlenia mnie oślepie. Stoję tak i rozmyślam. Jutro debiut - szeptam do siebie jakbym powiedział coś wstydliwego.
- Tak, wielki dzień - odpowiada znienacka pojawiający się Pascal.
- Boję się - echo wypowiedzianych słów odbija się od pustych trybun.
- To dobrze, to dobry znak. To znaczy, że myślisz. Bądź dzielny Luc - mówi to tak jak mówiła moja matka gdy wróciłem z Afryki.
- Można być dzielnym jednocześnie się bojąc? - powątpiewam.
- Tylko wtedy można być naprawdę dzielnym - po chwili namysłu odpowiada Pascal łapiąc spadające krople deszczu i dodaje - idź do domu, wyśpij się.
- Łatwo ci mówić - kwituje, myśląc o Darfurze.
Opuszczam stadion. Światła gasną.
______________________________________________________________________
Jeżeli klikasz słabe to napisz dlaczego. Postaram się poprawić.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Twoja Kariera |
---|
Kariera jest sercem Football Managera, a moduł Kariery jest centralnym miejscem Twojej aktywności na stronie. Stwórz karierę, opisz ją w kilka chwil i połącz z nią screeny, filmy, blogi - pokaż się eFeMowej społeczności z dobrej strony. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ