Usiadłem do mojego obszerne biurka, w moim obszernym gabinecie w obszernej siedzibie klubu. Po dwóch dniach treningu miałem niejakie pojęcie o zespole. Solidną kadrę trzeba zacząć ustalać od dobrego bramkarza. I dobrej obrony. Lepiej grać "na zero" w tyłach niż strzelać dużo bramek. Zresztą bramkarz jest tutaj najłatwiejszy do wyboru. Oczywiście wystawie Gorke Iraizoza, bohatera z Espaniolu. Trzeba będzie go obdarzyć sporym kredytem zaufania, jednak Daniel Aranzubia nie jest bez szans. Na prawej stronie obrony pewnie będzie brylował Andoni Iraola, a po przeciwnej stronie Asier Del Horno. Dobrze, że mam też wartościowych zmienników. W środku jest swoisty problem bogactwa. Ustaritz, Murillo, Prieto, Amorebieta, Ocio - to wszystko uznane nazwiska. Z tą różnicą, że 2 ostatnich może jednak odstaje. Widać, że w tej formacji będę się musiał kierować dyspozycją dnia.
Pomoc - formacja od wszystkiego. Musi być wszechstronna - dobrze atakować, ale też potrafić się bronić. Na prawej flance mam chyba najbardziej znanego piłkarze w moim teamie - Josebe Etxeberrie. 53-krotny reprezentant Hiszpanii swoje latka ma, ale błyszczeć potrafi. Na lewej stronie najdroższy w Athletic Francisco Javier Yeste. Ogólnie gra skrzydłami zapowiada się bardzo ciekawie. W środku duet Martinez-Obraiz, z tym, że ten drugi jest kontuzjowany aż do marca następnego roku (!). Zastąpić go mogą bardziej ofensywni Tiko i Garmendia.
I w takich momentach każdy trener uświadamia sobie, że nie jest tak różowo. Co prawda wszyscy moi napastnicy są bardzo mocni, można powiedzieć, że nawet mogli by grać w reprezentacji. Wszyscy dwaj. A że zamierzam grać 4-4-2 to chociaż nie będę miał dylematu, czy wystawić Adruiza czy Llorente. Trzeba szukać pozytywów.
Po przejrzeniu składu czas na sparingi. W końcu nigdzie się tak skład nie sprawdza, jak właśnie w sparingach. Na początek tournee po Anglii (Derby - Everton - Manchester City - Manchester United), następnie do Niemiec na dwa mecze (Augsburg - 1860 Monachium) Potem kilka meczyków z filiami i pierwszy mecz ligowy. Trochę trzeba będzie wyjeździć, ale warto. W końcu ligi w Anglii, Hiszpanii i Niemczech zaliczają się to światowej czołówki.
Do Anglii z zespołem pojedzie mój asystent, więc ja mam czas na transfery. Oczywiste było, że aby wyciągnąć z jakiejś drużyny dobrego Baska będzie potrzeba trochę trochę funduszy. Jednak 9,5 mln euro daje mi możliwość sprowadzenia tylko jednego klasowego, najlepiej, napastnika. W grę wchodziło 4 zawodników: Mikel Aranburu i Xabi Prieto (pomocnicy z Realu Sociedad), Gari (napastnik, również z Sociedad) oraz Joseba Llorente, który u moich scoutów dostał najwyższe noty. Po krótkich, lecz burzliwych negocjacjach odpadło dwóch pierwszych. Zwyczajnie nie chcieli u mnie grać. Na scenie pozostało dwóch aktorów: jeden z drugoligowego Sociedad, a drugi z Valladolid, drużyny z Primery. I tu w grę weszła suma odstępnego. Llorente uzyskał by zgodę na negocjacje po wpłacaniu ponad 11 mln euro, a Gari był do kupienia za "jedynie" 9,5 "bańki". Wkrótce też podpisał ze mną kontrakt.
Skoro prawie cały budżet transferowy wykorzystałem na jednego grajka, musiałem szukać wzmocnień w inny sposób. I tu z pomocą przyszła liga angielska. Niechciany w Borouth Mendieta bez wahania zgodził się na roczne wypożyczenie. Pod nieobecność Obraiza pewno znajdzie miejsce w pierwszym składzie.
Co prawda Mendieta może sprawiać wrażenie „zużytego”, jednak mam nadzieje, że w swoim rodzinnym kraju się odrodzi. Skoro są dobre wiadomości muszą być i złe. Po pierwsze: Gari doznał kontuzji na treningu i nie zagra przez miesiąc do dwóch. Po drugie - kadra wróciła z Anglii bez zwycięstwa (!). Najbliżej było z Derby i Evertonem, jednak rzuty karne nie są mocną stroną piłkarzy Athetic. Być może humor poprawi mi wycieczka do Niemiec, ale nie zapowiada się rewelacyjnie. I niestety rewelacyjnie nie było. Zremisowaliśmy ze słabym Augsburgiem i trzeba było podjąć radykalne kroki. Zrezygnowałem ze sparingu z TSV, zmieniłem taktykę i sprawdzę swoją drużynę w spotkaniu z Malagą. Poza tym od początku wiedziałem, że bycie trenerem to odpowiedzialne zadanie, ale nowością był dla mnie wybór długości i szerokości boiska, na którym będziemy grać swoje mecze. Mam nadzieje, że trochę nietypowy rozmiar pomoże piłkarzom z Bilbao.
Przed meczem z Malagą byłem świadkiem cudu. Pablo Obraiz, który miał się kurować przez dobre pół roku, nagle cudownie ozdrowiał i jest gotów do następnego meczu. Cóż - czego widmo utraty miejsca w składzie nie robi z ludźmi...
***
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ