Przed pierwszym meczem w sezonie nadszedł czas na podsumowanie mojej dotychczasowej pracy. Przede wszystkim transfery. Co tu dużo mówić - nie popisałem się. Jeden jedyny Gari nie może być hitem transferowym, szczególnie, że jeszcze nie widziałem go w meczu. Mendieta najlepsze lata też ma za sobą. Ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu.
Poza tym ważną sprawą są sparingi. Po zmianie taktyki na diament przyszły 3 zwycięstwa z rzędu. Po 2:0 z Malagą i Barakaldo i 4:0 z Lemoną.
Ale dosyć gadania o przeszłości! Przyszedł czas na pierwszy mecz, spotkanie z Racingiem. Nasze atuty: własne boisko, Aritz Aduriz. Atuty Racingu: kilka kontuzji w moim zespole i, według bukmacherów, Ebi Smolarek. Bukmacherzy przewidują remis. Mecz zaczął się od naszej lekkiej przewagi. Potem spod muru wyszli piłkarze z Santanderu, jednak swoim refleksem uratował nas Iraizoz. Gra zaczęła się wyrównywać, aż tu nagle, praktycznie z niegroźnej sytuacji piłkę sprzed pola karnego do bramki skierował Garmendia. Dwie minuty później Aduriz i jest 2:0. Po przerwie jakby nasz opór trochę zelżał, jednak to nie przeszkodziło Artizowi w strzeleniu drugiego gola i pomocy w czwartym. Dla Racingu honorowego gola zdobył Dusher, a wynik na 5:1 ustalił w 80. minucie Llorente.
Bohaterem oczywiście Aduriz, a cały Kraj Basków czeka z nadzieją na kolejne mecze. Poza tym Athletic jest na czele tabeli, tuż przed Deportivo. Czas na kolejny sprawdzian. Gdy jednak wydawało się, że transfery już za mną, nieoczekiwanie z propozycją wyszła Barcelona. Włodarze Dumy Katalonii chcieli sprzedać mi Santiago Ezquerro za 1,2 mln. Po krótkich negocjacjach i zbiciu ceny do 1 mln Ezquerro podpisał z nami kontrakt. To kolejny, po Del Horno, zawodnik wracający do Athletic po nieudanej przygodzie z wielką piłką.
Na razie zgłoszony do rezerw. Musze poczekać i sprawdzić kto najsłabiej spisuje się w pomocy. Nie warto nikogo skreślać. Jednak nie wszystko idzie po mojej myśli. Po przyjściu byłego Katalończyka niezadowolenie okazuje dwóch środkowych pomocników – Inaki Munoz oraz Joseba Garmendia. Mam nadzieje, że niedługo im przejdzie.
Czy mecz z beniaminkiem to mecz bez historii? Najwyraźniej tak. Spotkanie z Almerią gładko wygraliśmy 3:0 po golach Aduriza, Llorente i Munoza. I dopiero tutaj żarty miały się skończyć. Trzy ważne mecze – z Villarrealem, Osasuną oraz Atletico Madryt. Na początek spotkanie z Żółtymi Łodziami Podwodnymi. Spotkanie bardzo trudne, z wieloma okazjami bramkowymi, jednak z jedynie jednym golem. Na szczęście dla nas. Jego zdobywcą David Lopez, jeden z nowych w klubie. Potem przyszła kolej na Osasunę. I tu małe zaskoczenie. Łatwe zwycięstwo 3:0, można powiedzieć, że łatwiejsze niż z Almerią. Znów trafił Lopez, a swoje dołożyli Llorente i Etxeberria. Po tym meczu zostaliśmy liderami, ex aequo z naszym następnym przeciwnikiem – Atletico Madryt. Zapowiadał się bardzo ciekawy mecz okraszony wieloma bramkami. Bardzo poważna rozmowa przedmeczowa, wielkie nadzieje, presja kibiców. Nic jednak nie pomogło. Po pierwszej połowie 0:0 i nic nie wskazywało na to, by w drugiej miało się coś zmienić. No i... nic się nie stało, o co zadbali przede wszystkim napastnicy obydwu drużyn. Nudny remis na szczycie Primery, a Real już zrównał się z nami punktami. Czas powalczyć.
***
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ