Witam. Wczoraj (w przerwie prawdziwych piłkarskich emocji na EURO) zagrałem sobie finał PUEFA moją drużyną - Błękitni Stargard Szcz. (wytłumaczenie jak do tego doszło - w poprzednich wątkach) przeciwko Chelsea. Wyzwanie spore, ale kto da radę jak nie my. Przyłożyłem się do taktyki, zagrałem trzema obrońcami, trzema defensywnymi pomocnikami, których głównym zadaniem było pilnować najgroźniejszych strzelców Chelsea, dwoma skrzydłowymi i dwójką w ataku. Do tego staranne ustawienia indywidualne i ...gramy. Gwizdek. Początek pierwszej połowy - jest nieźle - dwójkowa akcja Gajdy z Adamskim (NŚ w moim zespole) i GOOOOL! Wymarzony początek spotkania. Nic - gramy dalej - środek boiska, podanie Bednarza (O LPŚ)do Gajdy, ten solowo na bramkę i 2:0!!! No nic - myślę - jest cudnie. Zastanowił mnie tylko brak standardowego komunikatu po dwóch bramkach strzelonych przez jedną drużynę: "Teraz będą musieli się napocić" lub "Teraz czeka ich sporo pracy". Nic. Echo. Jakby nic się nie stało. W międzyczasie Adamski (NŚ) łapie żółtą kartkę za jakąś bzdurę. Dziwne to, bo w swojej karierze łapie kartek jak na lekarstwo. Nic to. Gramy. Kolejna dwójkowa akcja Gajdy z Adamskim i ...3:0! Nie wierzę własnym oczom. W pierwszej połowie prowadzimy z Chelsea w finale PUEFA 3:0! I znów żadnego komunikatu o tym, jak to teraz Chelsea będzie trudno. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ...nie będzie. 44. minuta i za kolejną bzdurę Adamski wylatuje z boiska za drugą żółtą. Niewiarygodne. On rzadko kiedy dostawał ostrzeżenie od sędziego! W dodatku drugi napastnik (Gajda) został "solidnie sponiewierany". Gramy w dziesiątkę, ale do przerwy dowozimy 3:0. W przerwie ocena stanu drużyny - dają radę, ale Gajda nadaje się do zmiany (ledwo 70% kondycji). Nie dość, że przyszło nam grać jednym napastnikiem, to jeszcze muszę wprowadzić rezerwowego - wchodzi Kubicki, który dopiero co wyleczył się z kontuzji. Może da radę. Druga połowa. 52. minuta, Anelka, gol dla Chelsea. I co? I komunikat "od gry" - "wrócili do gry i mają szansę na korzystny wynik". Korzystny wynik??? Przy 3:1??? W tym momencie wiedziałem już, że tego meczu nie wygram. Mimo, że nie zmieniłem nic w obronie, robiłem co mogłem, aby jakoś zachować grę drużyny z pierwszej połowy - kolejne dwie bramki dla Chelsea były tylko formalnością. Końcówka meczu - 3:3. Oblężenie mojej bramki trwa. Moi gracze jak nigdy dotąd z uporem maniaka wybijają na rzuty rożne, których Chelsea wykonuje kilkanaście. Sędzia dolicza 4 minuty (za co?). 93. minuta, rzut rożny, gol dla Chelsea, sędzia kończy mecz. Przegraliśmy 3:4. Wszystko wyglądało jak pięknie wyreżyserowane widowisko. Była dramaturgia, były bramki, i skończyło się tak, jak miało się skończyć. Czy też macie czasem wrażenie, że mecz jest jakby wyreżyserowany? Że niezależnie od tego, co zrobicie, i tak kończy się zgodnie z przewidywaniem?
Najnowsze posty