Mamy już na forum bardzo popularny dział dotyczący przechwałek odnośnie naszych managerskich przygód. Zapewne jednak każdy z Was miał w swojej wirtualnej karierze sytuację, w której ze złości chciał wyrzucić komputer z 10 piętra, stracił apetyt, nie był w stanie skupić się na swojej pracy, czy może wymyślił własne, nowe wiązanki przekleństw, o których istnieniu wcześniej nikt nie wiedział.
Celem tego tematu jest zachęcenie Was do podzielenia się z Waszymi wpadkami, rozczarowaniami czy może wściekłościami. Często wykrzyczenie złości pomaga rozładować emocję, więc do dzieła!
################
Ja na początek, podzielę się moją świeżynką z dnia wczorajszego.
Półfinał Ligi Mistrzów, rok 2016. Od dwóch sezonów absolutnej dominacji w Anglii moich Wolves staramy się ugrać coś na arenie międzynarodowej. Gramy mecz u siebie z Barceloną. Tą Barceloną, która rok temu dała nam łupnia w ćwierćfinale tychże rozgrywek. Pierwszy mecz u siebie. Początek to huraganowe akcję Katalończyków, a później koncertowa gra mojego zespołu i Barcelona spektakularnie zmiażdżona. Końcowy wynik egzekucji 5:0.
http://s6.if(...)rsxe.jpg
Kibice w ekstazie, manager chociaż zdystansowany na oficjalnej konferencji we wnętrzu siebie przekonany o awansie do wielkiego finału. Przecież zespół, który dotychczas w sezonie przy walce na wszystkich frontach stracił tylko 30 bramek nie może roztrwonić takiej przewagi!!!
A jednak. 8 dni później- Camp Nou. Barcelona rozpoczyna od mocnego uderzenia, 2 minuta Sanchez-1:0. I później następny gol Barcy, jeden, drugi trzeci... koniec pierwszej połowy. Przegrywamy już 5:0. Mecz kończy się wynikiem 7:0...
"Jeszcze przyjdzie Wasza chwila chwały. Dzięki za walkę," - pociesza i jednocześnie dołuję mnie Guardiola.
http://s6.if(...)rssw.jpg
Celem tego tematu jest zachęcenie Was do podzielenia się z Waszymi wpadkami, rozczarowaniami czy może wściekłościami. Często wykrzyczenie złości pomaga rozładować emocję, więc do dzieła!
################
Ja na początek, podzielę się moją świeżynką z dnia wczorajszego.
Półfinał Ligi Mistrzów, rok 2016. Od dwóch sezonów absolutnej dominacji w Anglii moich Wolves staramy się ugrać coś na arenie międzynarodowej. Gramy mecz u siebie z Barceloną. Tą Barceloną, która rok temu dała nam łupnia w ćwierćfinale tychże rozgrywek. Pierwszy mecz u siebie. Początek to huraganowe akcję Katalończyków, a później koncertowa gra mojego zespołu i Barcelona spektakularnie zmiażdżona. Końcowy wynik egzekucji 5:0.
http://s6.if(...)rsxe.jpg
Kibice w ekstazie, manager chociaż zdystansowany na oficjalnej konferencji we wnętrzu siebie przekonany o awansie do wielkiego finału. Przecież zespół, który dotychczas w sezonie przy walce na wszystkich frontach stracił tylko 30 bramek nie może roztrwonić takiej przewagi!!!
A jednak. 8 dni później- Camp Nou. Barcelona rozpoczyna od mocnego uderzenia, 2 minuta Sanchez-1:0. I później następny gol Barcy, jeden, drugi trzeci... koniec pierwszej połowy. Przegrywamy już 5:0. Mecz kończy się wynikiem 7:0...
"Jeszcze przyjdzie Wasza chwila chwały. Dzięki za walkę," - pociesza i jednocześnie dołuję mnie Guardiola.
http://s6.if(...)rssw.jpg
//Edytowano 3 razy, ostatni raz 12.03.2013, 18:19
Najnowsze posty