Proszę nie tyle o gotowe rozwiązanie, co o wskazanie na pewne kwestie, na co mam zwrócić uwagę. Właśnie zostałem zwolniony z Widzewa po 1,5 sezonu, ale może po kolei.
Pierwszy sezon nienajgorszy - 5 miejsce i zabrakło mi 4 punktów by zakwalifikować się do Ligi Europejskiej. Grałem wtedy generalnie składem tym, który dostałem na początku, wspomagając go dosłownie 2-3 sprowadzonymi zawodnikami. Zarząd był zadowolony, ja też, dostałem trochę dukatów na transfery, więc pozbyłem się co gorszych zawodników sprowadzając na ich miejsce grajków z faktycznie lepszymi notami.
Okres przygotowawczy przebiegł bez większych problemów. Były mecze lepsze i gorsze, ale generalnie nie narzekałem. Nowy sezon zaczęliśmy kiepsko. Szczęśliwe remisy bądź porażki jedną bramką. Potem było coraz gorzej zupełnie nie wiem dlaczego. Piłkarze grali jak totalne patałachy. Tyle bzdurnych błędów w jednej rundzie to ja nie widziałem przez poprzednie trzy FM'y razem wzięte. Totalny brak zaangażowania. Oto sytuacje, które powtarzały się nagminnie:
- Robię kontrę. Boczny obrońca podłącza się do akcji, mija przeciwnika i jest już na wysokości pola karnego. Przeciwnik został 3 metry za nim, a ten patałach zamiast wstrzelić w pole karne, nagle zwalnia, czeka aż obrońca go dogoni, po czym trafia piłką prosto w niego i mamy tylko rożny. Gdyby to się zdarzyło raz czy dwa, ale tak było za każdym razem w przypadku wszystkich zawodników. W taki sposób partolili mi po 8 akcji w meczu.
- Atak pozycyjny. Przy piłce środkowy pomocnik. Mija 2-3 obrońców, zostaje mu tylko podać do wychodzącego zza pleców napastnika. A ten lamer co robi? Staje w miejscu, odwraca się plecami do bramki i bez żadnej walki daje sobie odebrać piłkę. Przecież to chore :/ Sytuacja również nagminnie powtarzała się w każdym meczu.
- I teraz najlepsze - obrońca i bramkarz "zrobili" mi w ten sposób 4 bramki w 2 meczach, które zaskutkowały zwolnieniem - jestem w posiadaniu piłki pod moją bramką, przeciwnik nie atakuje. Boczny obrońca podaje do środkowego, ten nawet pół kroku nie robi do piłki po czym ta wpada w bole bramkowe. Bramkarz oczywiście jak słup soli, tylko w tyłku sobie grzebie. Do piłki podbiega przeciwnik i spokojnie ładuje do pustej bramki. W identyczny sposób straciłem 4 gole w 2 meczach. Przecież to chore :/
Dodam, że:
- stosowałem zawodnikom odowiedni trening
- polecenia drużynowe i osobiste - ofensywa, ścisłe krycie, agresywny odbiór piłki, częste dośrodkowania, częste podania w uliczkę - wszystko przynosiło zupełnie odwrotny skutek.
Morale - od dobrego po wspaniałe. Rozmowy motywacyjne - wygląda na zadowolnego, zmotywowanego. Pod koniec kariery w Widzewie grali jak drużyna z C Klasy. Piłka im się odbijała od pleców, nie potrafili dokładnie zagrać na 3 metry. Gdy rozmawiałem z każdym osobiście to albo:
- wiem, że źle zagrałem, postaram się poprawić, albo
- jest pan niesprawiedliwy, gram całkiem nieźle
Myślałem, że może taktyka już się nie sprawdza. Najpierw kombinowałem z poleceniami. Nic. Potem zmodyfikowałem taktykę. Nic. Jedyne co im wychodziło to nieźle rozgrywali rzuty wolne. Ale to za mało, bo poza tym grali jakby pierwszy raz w życiu piłkę widzieli. W głowę zachodzę jakim cudem przegrywali z zawodnikami, którzy mieli umiejętności o 5 oczek niższe od nich. Już nawet zaczynam upatrywać w tym jakiegoś spisku ze strony komputera, bo co bym nie robił, to wszystko było źle, a jak pokazuje pierwszy niezły sezon, wiem jak grać w FM'a. Zresztą w poprzednich wersjach odnosiłem znaczące sukcesy w Polsce i w Anglii.
Warto również nadmienić, ze w okresie przygotowawczym zimowym zespół grał naprawdę dobrze, i nie chodzi mi tu o same wyniki (tylko jedna porażka - z Kaiserslautern, wygrana z Neuchatel Xamax i Cracovią 5-1 na wyjeździe), ale o styl, o zaangażowanie. W sparingach jest szybka piłka, jest gryzienie trawy, są celne podania, dobre strzały. Gdyby grali tak w lidze to by byli w pierwszej trójce. Ale gdy tylko zaczęła się liga - zaczęli grać jak ostanie łamagi. A 5 dni wcześniej roznieśli przeciwników 4:0.
Ja wszystko rozumiem, że może być zniżka formy, że raz na jakiś czas trafia się jakiś kosmiczny mecz w którym padają 3 samobóje i 4 gole w doliczonym czasie. Jestem przyzwyczajony, ale za cholerę nie potrafię zrozumieć, że co bym nie zrobił, jak bym nie rozmawiał, jak bym ich nie ustawił, to wszystko było do tyłka. A piłkarze umiejętności mieli naprawdę niezłe. Tylko co z tego, skoro dali się robić jak dzieci.
Po zwolenieniu z Widzewa (sam bym na miejscu prezesa nie wytrzymał) dostałem posadę w Kolejarzu Stróże. Mam za zadanie utrzymać się w lidze. Nie chcę, by powtórzyła się sytuacja z Widzewa, bo chyba wyrzucę kompa za okno. Proszę o jakąś wskazówkę, zwłaszcza osoby, które miały podobną sytuację.
Aha, gwoli formalności - gdy mnie zwolnili, Widzew był na 10 miejscu. Od tamtej pory nowy menago rozegrał 5 spotkać. Wszystkie przegrał. To moja taka mała satysfakcja, że jednak coś chyba jest nie tak. Tylko, że ten nowy menago wystawia w składzie po 6-7 graczy U-18, którzy byli pierwsi do odstrzału po sezonie.
Pierwszy sezon nienajgorszy - 5 miejsce i zabrakło mi 4 punktów by zakwalifikować się do Ligi Europejskiej. Grałem wtedy generalnie składem tym, który dostałem na początku, wspomagając go dosłownie 2-3 sprowadzonymi zawodnikami. Zarząd był zadowolony, ja też, dostałem trochę dukatów na transfery, więc pozbyłem się co gorszych zawodników sprowadzając na ich miejsce grajków z faktycznie lepszymi notami.
Okres przygotowawczy przebiegł bez większych problemów. Były mecze lepsze i gorsze, ale generalnie nie narzekałem. Nowy sezon zaczęliśmy kiepsko. Szczęśliwe remisy bądź porażki jedną bramką. Potem było coraz gorzej zupełnie nie wiem dlaczego. Piłkarze grali jak totalne patałachy. Tyle bzdurnych błędów w jednej rundzie to ja nie widziałem przez poprzednie trzy FM'y razem wzięte. Totalny brak zaangażowania. Oto sytuacje, które powtarzały się nagminnie:
- Robię kontrę. Boczny obrońca podłącza się do akcji, mija przeciwnika i jest już na wysokości pola karnego. Przeciwnik został 3 metry za nim, a ten patałach zamiast wstrzelić w pole karne, nagle zwalnia, czeka aż obrońca go dogoni, po czym trafia piłką prosto w niego i mamy tylko rożny. Gdyby to się zdarzyło raz czy dwa, ale tak było za każdym razem w przypadku wszystkich zawodników. W taki sposób partolili mi po 8 akcji w meczu.
- Atak pozycyjny. Przy piłce środkowy pomocnik. Mija 2-3 obrońców, zostaje mu tylko podać do wychodzącego zza pleców napastnika. A ten lamer co robi? Staje w miejscu, odwraca się plecami do bramki i bez żadnej walki daje sobie odebrać piłkę. Przecież to chore :/ Sytuacja również nagminnie powtarzała się w każdym meczu.
- I teraz najlepsze - obrońca i bramkarz "zrobili" mi w ten sposób 4 bramki w 2 meczach, które zaskutkowały zwolnieniem - jestem w posiadaniu piłki pod moją bramką, przeciwnik nie atakuje. Boczny obrońca podaje do środkowego, ten nawet pół kroku nie robi do piłki po czym ta wpada w bole bramkowe. Bramkarz oczywiście jak słup soli, tylko w tyłku sobie grzebie. Do piłki podbiega przeciwnik i spokojnie ładuje do pustej bramki. W identyczny sposób straciłem 4 gole w 2 meczach. Przecież to chore :/
Dodam, że:
- stosowałem zawodnikom odowiedni trening
- polecenia drużynowe i osobiste - ofensywa, ścisłe krycie, agresywny odbiór piłki, częste dośrodkowania, częste podania w uliczkę - wszystko przynosiło zupełnie odwrotny skutek.
Morale - od dobrego po wspaniałe. Rozmowy motywacyjne - wygląda na zadowolnego, zmotywowanego. Pod koniec kariery w Widzewie grali jak drużyna z C Klasy. Piłka im się odbijała od pleców, nie potrafili dokładnie zagrać na 3 metry. Gdy rozmawiałem z każdym osobiście to albo:
- wiem, że źle zagrałem, postaram się poprawić, albo
- jest pan niesprawiedliwy, gram całkiem nieźle
Myślałem, że może taktyka już się nie sprawdza. Najpierw kombinowałem z poleceniami. Nic. Potem zmodyfikowałem taktykę. Nic. Jedyne co im wychodziło to nieźle rozgrywali rzuty wolne. Ale to za mało, bo poza tym grali jakby pierwszy raz w życiu piłkę widzieli. W głowę zachodzę jakim cudem przegrywali z zawodnikami, którzy mieli umiejętności o 5 oczek niższe od nich. Już nawet zaczynam upatrywać w tym jakiegoś spisku ze strony komputera, bo co bym nie robił, to wszystko było źle, a jak pokazuje pierwszy niezły sezon, wiem jak grać w FM'a. Zresztą w poprzednich wersjach odnosiłem znaczące sukcesy w Polsce i w Anglii.
Warto również nadmienić, ze w okresie przygotowawczym zimowym zespół grał naprawdę dobrze, i nie chodzi mi tu o same wyniki (tylko jedna porażka - z Kaiserslautern, wygrana z Neuchatel Xamax i Cracovią 5-1 na wyjeździe), ale o styl, o zaangażowanie. W sparingach jest szybka piłka, jest gryzienie trawy, są celne podania, dobre strzały. Gdyby grali tak w lidze to by byli w pierwszej trójce. Ale gdy tylko zaczęła się liga - zaczęli grać jak ostanie łamagi. A 5 dni wcześniej roznieśli przeciwników 4:0.
Ja wszystko rozumiem, że może być zniżka formy, że raz na jakiś czas trafia się jakiś kosmiczny mecz w którym padają 3 samobóje i 4 gole w doliczonym czasie. Jestem przyzwyczajony, ale za cholerę nie potrafię zrozumieć, że co bym nie zrobił, jak bym nie rozmawiał, jak bym ich nie ustawił, to wszystko było do tyłka. A piłkarze umiejętności mieli naprawdę niezłe. Tylko co z tego, skoro dali się robić jak dzieci.
Po zwolenieniu z Widzewa (sam bym na miejscu prezesa nie wytrzymał) dostałem posadę w Kolejarzu Stróże. Mam za zadanie utrzymać się w lidze. Nie chcę, by powtórzyła się sytuacja z Widzewa, bo chyba wyrzucę kompa za okno. Proszę o jakąś wskazówkę, zwłaszcza osoby, które miały podobną sytuację.
Aha, gwoli formalności - gdy mnie zwolnili, Widzew był na 10 miejscu. Od tamtej pory nowy menago rozegrał 5 spotkać. Wszystkie przegrał. To moja taka mała satysfakcja, że jednak coś chyba jest nie tak. Tylko, że ten nowy menago wystawia w składzie po 6-7 graczy U-18, którzy byli pierwsi do odstrzału po sezonie.
//Edytowano 2 razy, ostatni raz 14.11.2011, 08:51
Najnowsze posty