Dobra, można przeklinać, temat odpowiedni. Jedziemy.
Po pierwsze. Po awansie, grając Spartą Rotterdam, rozkurwiłem w drobny mak ligę, to jest zdobyłem 1 miejsce. Pięknie, ładnie. Przekonany o zajebistości tak swojej, jak i zespołu, wzmocnienia zakończyłem na tym, że nie osłabiłem zespołu (co było i tak trudne w chuj, bo pół Europy zapragnęło nagle kupić sobie jakiegoś nastolatka z Holandii). Nowy sezon, nowe wyzwania- LM. Za każdym razem na nowym sejwie pierwszy raz w Lidze Mistrzów to super sprawa, emocje w chuj, radość w chuj i jeszcze trochę, satysfakcja z wygrywania z potęgami w chuj i w pizdu wielka (stopniowanie wg Belzebuba). Losowanie- Bayern, Arsenal, Scharktar. Myślę sobie, o w kurwę, trza się będzie bić o 2 miejsce z Arsenalem. Pierwszy mecz, 5:1 w dupę z Anglikami (wszystkimi czterema w kadrze). Wkurw ostry. Drugi mecz, Bayern, 6:0, łatwe do wyczajenia dla kogo. No trudno, 3 miejsce to chociaż LE będzie. Jadę do Ukrainców pokazać, jak się gra, a tu zonk. 3:1 w plecy, katami jacyś Brazylijczycy, co to jeszcze Chelsea, Porto, Benfiki czy inne Barcelony i Reale nie zdążyły kupić, bo bogaty Ukrainiec (brzmi jak dobry Niemiec albo ciemne słońce) podpierdolił. Wkurw ogromny, sejw w pizdu, czas na coś nowego.
Po drugie. Zacznę sobie Świtem Nowy cośtam, już nimi grałem, będzie fajnie. 3 liga (czyli w sumie czwarta, fuck logic), w dodatku w Polsce, sympatycznie. Kadra jak na takie warunki mocarna, dużo młodych zdolnych. Zgodnie ze swoim stylem gry- przygotowania kondycji dopieszczone do perfekcji. Tydzień elastycznego lekkiego, potem kondycja na wysokim przez tydzień, w tymże tygodniu 3 pierwsze sparingi ze słabiakami, co dwa dni. Ciężko w chuj było znaleźć kogoś jeszcze słabszego niż mój klub, ale się udało. Potem 4 dni przerwy i sparingi co 3 dni. Tydzień przerwy i można startować. A tu jeb, napatoczył się puchar Polski, 1 runda. Chciałem awansować jak najdalej (kasa), a tu przed meczem zonk w chuj. Piłkarze mają po 50-40 procent kondycji. Zapomniałem że klub ma status półzawodowy, więc treningi nie odbywają się tak jak powinny codziennie, do tego coś mi się pojebało a mecz o puchar wyskoczył tak z dupy że ostatni sparing miałem 3 dni przed nim. Wkurw nie do opisania, sejw w pizdu.
Po trzecie. Kim tu grać? Ciężko wybrać... O, w Niemczech nie grałem od 13, wtedy Furth się cisnęło mega sympatycznie. Ten sam klub i jazda. Treningi, sparingi, sztab, kadra, taktyka, wszystko dopieszczone i zapięte na ostatni, kurwa, guzik. I odechciało się depnąć spacji. Cały jebany dzień (mam to do siebie, że i w trakcie sezonu, bez okienek itp potrafię grać kilka godzin i spacji nie ruszyć ani razu, tylko przeglądam kadry, wyszukuję piłkarzy itp). Dopadło mnie. Co nowy dzień to samo. Kimś nowym zagrać, rozpocząć nową przygodę się chce, ochota jest, kilka godzin w pizdu, nawet kilka razy spacja depnięta, i się odechciewa. Kurwa mać. Akurat pracuję obecnie w budowlance, w jednej chałupie wylana płyta, ścianka kolankowa będzie coś za 2 tygodnie dopiero nakurwiana, widoki na jakiś domek w międzyczasie dopiero od środy, więc wolnego dosyć sporo się udało. CAŁY KURWA TYDZIEŃ CO DZIEŃ INNYM KLUBEM ZACZYNAŁEM I CHUJ NIC Z TEGO NIE WYNIKŁO, WOLNE W CHUJ CAŁE KURWA PRAWIE POSZŁO JEBAĆ SIĘ. 2 razy na rybach byłem, tyle, tak to przed jebanym kompem, i to tak bez sensu.
Jak żyć?
Po pierwsze. Po awansie, grając Spartą Rotterdam, rozkurwiłem w drobny mak ligę, to jest zdobyłem 1 miejsce. Pięknie, ładnie. Przekonany o zajebistości tak swojej, jak i zespołu, wzmocnienia zakończyłem na tym, że nie osłabiłem zespołu (co było i tak trudne w chuj, bo pół Europy zapragnęło nagle kupić sobie jakiegoś nastolatka z Holandii). Nowy sezon, nowe wyzwania- LM. Za każdym razem na nowym sejwie pierwszy raz w Lidze Mistrzów to super sprawa, emocje w chuj, radość w chuj i jeszcze trochę, satysfakcja z wygrywania z potęgami w chuj i w pizdu wielka (stopniowanie wg Belzebuba). Losowanie- Bayern, Arsenal, Scharktar. Myślę sobie, o w kurwę, trza się będzie bić o 2 miejsce z Arsenalem. Pierwszy mecz, 5:1 w dupę z Anglikami (wszystkimi czterema w kadrze). Wkurw ostry. Drugi mecz, Bayern, 6:0, łatwe do wyczajenia dla kogo. No trudno, 3 miejsce to chociaż LE będzie. Jadę do Ukrainców pokazać, jak się gra, a tu zonk. 3:1 w plecy, katami jacyś Brazylijczycy, co to jeszcze Chelsea, Porto, Benfiki czy inne Barcelony i Reale nie zdążyły kupić, bo bogaty Ukrainiec (brzmi jak dobry Niemiec albo ciemne słońce) podpierdolił. Wkurw ogromny, sejw w pizdu, czas na coś nowego.
Po drugie. Zacznę sobie Świtem Nowy cośtam, już nimi grałem, będzie fajnie. 3 liga (czyli w sumie czwarta, fuck logic), w dodatku w Polsce, sympatycznie. Kadra jak na takie warunki mocarna, dużo młodych zdolnych. Zgodnie ze swoim stylem gry- przygotowania kondycji dopieszczone do perfekcji. Tydzień elastycznego lekkiego, potem kondycja na wysokim przez tydzień, w tymże tygodniu 3 pierwsze sparingi ze słabiakami, co dwa dni. Ciężko w chuj było znaleźć kogoś jeszcze słabszego niż mój klub, ale się udało. Potem 4 dni przerwy i sparingi co 3 dni. Tydzień przerwy i można startować. A tu jeb, napatoczył się puchar Polski, 1 runda. Chciałem awansować jak najdalej (kasa), a tu przed meczem zonk w chuj. Piłkarze mają po 50-40 procent kondycji. Zapomniałem że klub ma status półzawodowy, więc treningi nie odbywają się tak jak powinny codziennie, do tego coś mi się pojebało a mecz o puchar wyskoczył tak z dupy że ostatni sparing miałem 3 dni przed nim. Wkurw nie do opisania, sejw w pizdu.
Po trzecie. Kim tu grać? Ciężko wybrać... O, w Niemczech nie grałem od 13, wtedy Furth się cisnęło mega sympatycznie. Ten sam klub i jazda. Treningi, sparingi, sztab, kadra, taktyka, wszystko dopieszczone i zapięte na ostatni, kurwa, guzik. I odechciało się depnąć spacji. Cały jebany dzień (mam to do siebie, że i w trakcie sezonu, bez okienek itp potrafię grać kilka godzin i spacji nie ruszyć ani razu, tylko przeglądam kadry, wyszukuję piłkarzy itp). Dopadło mnie. Co nowy dzień to samo. Kimś nowym zagrać, rozpocząć nową przygodę się chce, ochota jest, kilka godzin w pizdu, nawet kilka razy spacja depnięta, i się odechciewa. Kurwa mać. Akurat pracuję obecnie w budowlance, w jednej chałupie wylana płyta, ścianka kolankowa będzie coś za 2 tygodnie dopiero nakurwiana, widoki na jakiś domek w międzyczasie dopiero od środy, więc wolnego dosyć sporo się udało. CAŁY KURWA TYDZIEŃ CO DZIEŃ INNYM KLUBEM ZACZYNAŁEM I CHUJ NIC Z TEGO NIE WYNIKŁO, WOLNE W CHUJ CAŁE KURWA PRAWIE POSZŁO JEBAĆ SIĘ. 2 razy na rybach byłem, tyle, tak to przed jebanym kompem, i to tak bez sensu.
Jak żyć?
// Edytowano 2 razy, ostatni raz 02.06.2015 o godz. 15:55
Najnowsze posty