Gwoli uzupełnienia do poprzedniego wpisu - zarząd zdecydował, że głównym celem Korony ma być zażarta walka o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jestem ambitnym człowiekiem, i uważam że stać nas na coś więcej, ale że z formą napastników ostatnio różnie bywało, postanowiłem na razie się nie wychylać i zgodziłem się z opinią mocodawców.
25 lipca, piękne słoneczne sobotnie popołudnie. Na trybunach nieco ponad 8,5 tys. kibiców. Pierwszy mecz, przyjeżdża "stary znajomy" - Podbeskidzie BB.
Oto skład:
Postanowiłem zostać przy 4-4-2, które to sprawdziło się w 1 lidze. Wynik 1-1 na otwarcie nie był najgorszy, ale liczyłem na wygraną. Do przerwy prowadziliśmy po bramce Gawęckiego w 23', niestety Świerblewski wyrównał w 78'. No cóż, pierwsze koty za płoty.
Kolejny mecz przyszło nam grać z Wielką i Niepokonaną Wisłą z Krakowa. Nawet wysłali przodem dwóch takich, aby męstwo
nasze, którego nam widać brakuje podniecić, ofiarowując nam dwie nagie piłki (szczerze mówiąc, moi zawodnicy woleliby dwie nagie.... nieważne). Przeczulony po meczu z Podbeskidziem, postanowiłem zagrać nieco bardziej asekurancko, Wisła to jednak Wisła, gra w Lidze Mistrzów, mimo iż zajęła 3 miejsce w lidze (widać mają mocne plecy w siedzibie SI).
Taktyka na to spotkanie prezentowała się tak:
Gawęckiego postanowiłem zostawić na ławce, na wszelki wypadek (dużo lepiej grał jako joker), Szajna natomiast wygryzł Gołąbka po słabym występie tego ostatniego z Bielsko-Białą. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu ( a założę się, że nie mniejsze panowało w obozie Wislaków) do przerwy wygrywaliśmy 3-0! Po przerwie Łobodziński urwał jedną bramkę, ale dzięki rozsądnej grze piłką, zwycięstwo udało się dowieźć do końca. Ba, byliśmy lepsi w każdym aspekcie gry. Po tym meczu uwierzyłem, że drużynę stać na dużo lepsze miejsce niż przewidywał zarząd na początku sezonu.
Następny mecz w Bełchatowie - I wyjazd. Zostawiłem taktykę z meczu z Wisłą, dostosowując ją tylko nieco do gry z kontry. Po strzałach Gawęckiego i Misana (strzelił gola jakąś minutę po wejściu - co za debiut!), wygrywamy 2-1. W tym też meczu zadebiutował Piesio, gdyż Czarnecki dawał się zbyt łatwo ogrywać Wiślakom. Widać ekstraklasa to dla niego jeszcze trochę za wysokie progi.
W kolejnym spotakniu poza domem tylko remis. Lechia oddała tylko 2 strzały, jedna bramka weszła. Ale Wojdyga w 86' uchronił zespół przed porażką.
Następne mecze to passa 4 wygranych, tym cenniejsza, że wśród pokonanych zostały: Zagłębie i Legia (oba po 1-0 u siebie). Do tego wyjazdowe zwycięstwa z Odrą i Cracovią (odpowiednio 2-1 i 3-1), i niespodziewanie dla nikogo, a najbardziej chyba dla samych siebie, Korona po ośmiu kolejkach wyszła na prowadzenie w tabeli Ekstraklasy! 6 zwycięstw, 2 remisy, bez porażki, bilans bramkowy 14-6. Śnie, trwaj nadal, chiałoby się rzec.
Na szczęście otrzeźwienie nadeszło w odpowiednim momencie. 23 września, wyjazd do Lublina, na mecz pucharowy z Motorem.
Oto skład:
Dałem szanse rezerwowym, licząc że i tak dadzą radę wygrać. Nie pomyliłem się, dali radę, ale dopiero w serii rzutów karnych. W regulaminowym czasie było 1-1 (bramka Kiełba).
Po drodze jeszcze zdarzyły się 2 mecze Pucharu Ekstraklasy, w których klasą błysnął Elisson, uzyskując dwa razy noty po "8".
W następnej notce: czy Korona utrzyma prowadzenie? czy zimowe transfery okażą się udane? Sprawdź już w najbliższym czasie!
PS> Co się dzieje z obrazkami? Nie wgrywają się...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ