Sky Bet League One
Ten manifest użytkownika Pucek przeczytało już 1310 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Magia zmiany
Przez Leeds przepływa rzeka Aire, mieszka tutaj blisko pół miliona osób. Obok rodowitych Brytyjczyków napotkacie tu na pewno na mniejszości hinduskie i arabskie. Do tego Afrykanie i Chińczycy, Polacy oraz Żydzi, ale te dwie ostatnie nacje pewnie spotkalibyście wszędzie, nawet na odrywających się krach Antarktydy. Ale ja jestem Szkotem, dumnym pieprzonym Szkotem. Muszę jednak wreszcie znaleźć sobie kogoś do współpracy, mój sztab, moich ludzi. Drugiego po Lorimerze, czyli asystenta, potem trenerów i skautów. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem starym oszołomem, może nawet wariatem, nieaktywnym psychopatą, często prostakiem i chamem, ale mam też świadomość tego, że w całym swoim życiu nie posiadłem tej najbardziej odrażającej, obrzydliwej ludzkiej cechy, którą jest tchórzostwo i brak ambicji. Jestem legendą tego klubu, jestem wieczny, nieśmiertelny. Strzelałem tutaj bramki przez blisko 20 lat będąc bożyszczem fanów – idolem młodych i starych, facetów i babek, wszystkich. Współpraca ze mną nie należy do łatwych. Ale jeśli ludzie, których szukam ją podejmą, z biegiem czasu nie staną się już tylko świadkami, ale uczestnikami. Wstania z bagna, bo tego to miasto i my wszyscy potrzebujemy jak tlenu. Mieć przyszłość, dalekosiężne perspektywy, wspólne plany i nadzieje to kupa pięknego gówna, którą wtłoczę do ich wszystkich głów, nawet gdybym do mózgów musiał dobierać się własnoręcznie. Bo kiedy będą się budzić po kolejnej upojnej i długiej nocy, z jeszcze przepitą tanimi, brytyjskimi drinkami przypadkową, wyuzdaną dziwką, z którą wyczyniali rzeczy, które nawet tysiące lat temu nie śniły się najbardziej obleśnemu hinduskiemu erotomanowi i zboczeńcowi z kutafonem wielkości Big Bena to mają mieć świadomość, że wstają, wyrzucają ją z charakterystycznym, pogardliwym uśmieszkiem przez okno i przyjeżdżają pracować ze mną. O dumę, o honor, o sukces, który nie zależy od tego, że jakiś narwany złodziej, handlujący ropą i gazem postanowił pewnego dnia wydać 100 milionów funtów szterlingów i kupić sobie historię, kibiców, i inne sprzedajne szmaty.
Anglik, Neil Bailey wydaje się odpowiednim dupkiem na stanowisko mojej prawej ręki. Tak, to metafora. Przecież nie opowiadałbym wam o tym, że będziemy sobie nawzajem polerować miecze. Chociaż na pewno będzie między nami iskrzyło, ale nie będą to miłe, dżentelmeńskie, szarmanckie chwile tylko wojna o to, kto i kogo do czego może przekonać. Mieć kogoś z kimś potrafisz się pokłócić, przeprowadzić burzę mózgów i chcieć tak bardzo przypierdolić, ale ze względu na wzajemny szacunek tego nie robisz, to jedna z największych cnót na tym świecie. I wiedzieć, że nawet kiedy któryś z was przegra tę bitwę, to w wojnie będziecie dalej szli razem i wspierali się jak radzieckie zwierzęta zawieszające sierp i młot na Bramie brandenburskiej w 1945 roku.
Żeby zmienić zespół musisz się mu przyglądać z niebywałą uwagą, obserwować każde zagranie, najbardziej błahe podanie i faul. Być świadkiem transformacji, do której dążysz wraz z każdym ruchem w klubie. Dlatego okres przed meczem z pierwszym ligowym rywalem, ze ścierwem z Exeter przepracujemy jak nigdy dotąd. 6 sparingów, ćwiczenia zgrania, innej filozofii, pewności siebie w dążeniu do celu jakim tu, w Leeds były, są i będą zawsze największe trofea.
Od jutra ćwiczyć z nami będzie Marlon King. Czarny Jamajczyk, urodzony w Anglii. Wzięliśmy go za darmo, ale ze zbrudzoną kartą historii na której zdążył już zapisać krótki epizod w grającym wtedy w The Championship Leeds. Dokładnie 5 lat temu został tutaj wypożyczony, w 9 meczach nie strzelił bramki i nikt po nim nie płakał. Ale miał coś do udowodnienia, w kolejnym sezonie dla Watford zdobył 22 gole i stał się głównym ojcem awansu Szerszeni do Premiership. Do najwyższej klasy awansował zespół, którego największym sukcesem jest tylko trwanie w angielskim futbolu przez grubo ponad sto lat. W Pucharze Ligi będziemy mierzyć się z Grimsby. W 1968 roku, jeden, jedyny raz wznieśliśmy ten puchar do niebios, ale któż to jeszcze dzisiaj pamięta oprócz takich starych klaunów jak ja. To futbolowa prehistoria, której dinozaury są już na wymarciu. Czas jest gorszy niż pierdolnięcie komety. Zabija wszystko.
Nowym selekcjonerem szkockiej kadry został Craig Levein. Legenda Hearts, która z własnego tchórzliwego charakteru uczyniła niebywałą cnotę, od zawsze bojąc się spróbować swoich sił, na poważnie w lepszej, angielskiej lidze. Bez cienia skrępowania mógłbym się na niego zsikać.
Odwiedzam moich dzieciaków w szatni, tuż przed pierwszym poważnym sprawdzianem z Wolves. Cisza, przepełniająca wtedy szatnię na Elland Road jest niezwykłą, torturującą chwilą przepełnioną niebywałą emocją. Nie wiedzieli co zrobię. Mogłem wejść i rzucić tym, kurewsko tępym Higgsem o ścianę albo dać w ryja, tak na otrzeźwienie, na dobry początek dnia Snodgrassowi. Oni czuli, że kiedy dzisiaj zakładają nowiutką koszulkę z herbem Leeds na piersi, to ten symbol wżera im się w skórę, po dalekie obszary łojowe, aż odczuwają w nich przeszywający ból, jaki dzisiaj sprawia nam gra z tą hołotą z Wolverhampton, a nie choćby z Liverpoolem.
Trudno żyć z tymi smutnymi wydarzeniami, ale mimo wszystko mam tu swoją robotę. Dynamiczny prawoskrzydłowy Craig Conway, 24 - letni Szkot trafia do nas za zaledwie 60 000 funtów. Do grona wesołych Pawi dołącza doświadczony, bo 37-letni Ian Walker, który przez ostatnie 4 lata w Boltonie nie rozegrał żadnego spotkania. Prawie że emeryt ma jednak coś do udowodnienia, tym wszystkim dupkom, którzy nawet nie dali mu cienia szansy. I jestem głęboko przekonany, że pokaże im wszystkim z jak dobrego bramkarza i przede wszystkim człowieka, tak łatwo, bez ogródek i brutalnie zrezygnowali. Nie mieć okazji pokazania się, chociaż od dawna na to zasługujesz to jeden z największych niedosytów w życiu. Wszyscy, którzy podejmują takie decyzje powinni smażyć się w piekle, na dodatek z ciekłym żelazem, które co minutę obmywałoby ich zwęgloną twarz.
Zaledwie remisujemy z Wolves 0:0. Leeds to już nie to Leeds. Uświadomiłem sobie, że nie straciliśmy tylko historii, z biegiem lat duch tego stadionu, tego zespołu, wszystkich, którzy tu byli po prostu zniknął. Od sprzątaczek myjących zaschnięty mocz w obszczanym kiblu, w szatni przeznaczonej dla gości, po prezesów spraszających panienki w obcisłych sukieneczkach z dekoltami sięgającymi pępka na pijackie imprezy po wygranych meczach. Każdy z nas musi mieć świadomość wskrzeszania, odmawiania futbolowej litanii tak długo, jak starczy nam tylko sił. Póki co jesteśmy w jednej, spasłej i ohydnej dupie. I z każdym dniem wymiotujemy tym wszystkim coraz bardziej i obficiej.
Rudolf Skacel zostaje przyjęty przez kibiców The Peacoks z ogromnym entuzjazmem. To kolejny nabytek, na którego wykupienie nie wydaliśmy nawet złamanego funta. Opaska kapitańska trafia w ręce Patricka Kisnorbo, jego głównym zadaniem będzie darcie mordy podczas meczów z burakami z trzeciej ligi. Ma równo opieprzać wszystkich zawodników, sędziów i pojawiać się wszędzie tam, gdzie jakiś patafian spróbuje użyć siły wobec piłkarza Leeds. Stefan Lavery jest młodziutkim, inteligentnym i dobrze wychowanym facetem. Ma tylko 15 lat i trafia do Pawi, na razie będzie grywał z juniorami, ale ten transfer to coś, co kiedyś zaprocentuje. Będzie rozwijał się razem z tym klubem i strzeli kiedyś bramkę w Premiership, najlepiej którymś z tych śmieci z Londynu!
Sparing z Guiseley traktuję jako jeden z elementów treningu. Wygramy wysoko, odzyskamy radość z gry. Oprócz chęci zmian, naprawy, odrodzenia ważny tutaj jest element ekscytacji, ponownego zafascynowania się piłką. Wyjazdowe zwycięstwo 8:0 na pewno w tym pomaga. Mój kapitan w meczu z jakimiś kelnerami potłukł sobie żebra. Czemu zatem żaden z rywali nie opuścił boiska ze złamaną nogą? Dla mnie to nie do pojęcia. Od kolejnego treningu w zajęciach będzie uczestniczył kolejny murzyn, następny palant ze specyficznym zapachem i ogromnym… potencjałem. Jak widzicie Laurena Etame witam jak każdego, na swój sposób.
Czas na coś poważnego. U siebie stajemy w oko w oko z zespołem grywającym w europejskich pucharach, bardzo często w Lidze Mistrzów. Oto przed państwem pierdolone Glasgow Rangers! Pierwszy raz mogę być dumny z tych chłopaków. Na meczu pojawiło się 15 000 widzów, a Leeds pokonało znacznie bogatszego, lepszego kadrowego i co ważne mentalnie ustabilizowanego rywala 2:1! W tym mieście czuć głód piłki, sportu na najwyższym poziomie, oni wszyscy wiedzą czego tak bardzo im brakuje i sposób w jaki tego pragną staje się dla mnie sensem całej tej pracy. Kawałek po kawałeczku, na spokojnie, czasem z takimi prezentami jak ten. Ale jeśli z każdym dniem będą ufać mi bardziej i bardziej, nie kwestionować moich intencji, tego co robię z tą drużyną, to zobaczycie, i Bóg mi świadkiem, że ta obietnica, przysięga składana z największą, usprawiedliwioną wiarą, motywacją działania i chęcią w to, żeby tak było – nie dzisiaj, nie jutro i nie pojutrze, ale już niedługo da im wszystkim powody do radości i satysfakcji z przyszłości jaką tutaj zbuduję piorąc się z każdym dniem tej cholernej, uporczywej walki, przede wszystkim z przeciwnościami losu, ludzkimi słabościami, bagnem, które tu zastałem. Wyjdziemy z tego wszystkiego magiczną, obronną ręką, bo pesymizm jeszcze niczego i nigdy nie wygrał. Zmiana na lepsze dzieje się teraz. Na deser ogrywamy Carlisle 1:0, a Farsley 3:0.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ