(…)
- No i co teraz? Jak to wyjaśnisz?
- Taka jest piłka nożna, nie zawsze można wygrywać. City to bardzo mocna drużyna. Tym razem okazali się lepsi, poza tym nie było tak źle, mieliśmy swoje szanse.
- Masz pewien budżet. Po co oszczędzać i kombinować z dziećmi? Gdybyśmy im wyciągnęli Deivida wtedy, to teraz wyglądałoby to inaczej. Może nie martwiłbyś się o niewykorzystane sytuacje i nie musiałbyś sie tłumaczyć z tej porażki. Na szczęście to tylko Superpuchar.
- Wiem, ale to u nas gra najlepszy napastnik na świecie według plebiscytów z końca zeszłego roku i sezonu. Mamy zdolnych ludzi, są zgrani. Przecież nie spadniemy z ligi.
- Jeden napastnik niczego nie zdziała. Moim zdaniem mamy za słabą ofensywę. Nie chcę wtrącać się do Twojej roboty - to się nie wtrącaj dziadku, przeszło mi przez myśl - ale mógłbyś wydać troche kasy, zamiast ją kisić na koncie. Po to wypracowaliśmy dla Ciebie taki budżet.
- Zawsze mamy na oku kilkunastu poważnych pikarzy, możemy ich sprowadzić na Anfield, ale to będzie sporo kosztować. Cieszyliśmy się z faktu, że w klubie gra tylu Anglików, teraz będą siedzieć na ławce.
- Takie jest życie, muszą sie bardziej starać. Wracając do kosztów tej operacji - jeżeli zmieścisz się w budżecie, to nie widzę problemu. Czekam z niecierpliwością na efekty, panie Przemku. Chciałbym, żebyśmy obronili przynajmniej jedno trofeum, które zdobyliśmy w poprzednim sezonie.
- Dobrze, tylko musze przypomnieć, że to ten skład zdobył te trofea.
- Niczego nie musisz mi przypominać. Do zobaczenia.
- Do widzenia - co za zasrany buc...
* * * * *
Musiałem zadzwonić do mojego szefa scoutów. Skoro prezes chce poważnych piłkarzy, to będzie ich miał. Kupimy najlepszych ofensywnych zawodników, dostępnych na rynku i będzie spokój. Powoli zaczyna mnie to wszystko wkurwiać...
- Steve? Własnie rozmawiałem z prezesem. Ma żal o porażkę z City. Chce, żebyśmy w końcu wykorzystali budżet i sprowadzili kogoś do pierwszej drużyny. Przydaliby się skrzydłowi.
- Problemem może być tylko czas. Jest paru piłkarzy – teoretycznie – zainteresowanych transferem do nas…
- To musi być najwyższa półka.
- Jasne.
- Pogadaj z Comollim i Porchią. Ten napastnik z Romy, którego ostatnio widziałem doskonale się zapowiada. Damien prezentował fajnych grajków niedawno, bierzcie ludzi z góry jego listy.
- Oddzwonie do ciebie za kilka minut.
- Spoko.
Chłopaki się zgadają i będzie ok. Po to ich mam, żebym nie musiał się babrać ze szczegółami. Mamy na liscie kilku fajnych skrzydłowych, ale na prawdziwego kozaka wygląda Catanzani i jeżeli Roma nie podyktuje zbyt wygórowanej ceny, to chłopak za kilka dni będzie u nas. Jest napastnikiem, ale szef nie pożałuje kasy na transfer i pensję dla potencjalnego rezerwowego.
- Słucham?
- Gadałem z chłopakami. Jeżeli dogadacie się z klubami to Nangis, Catanzani i Davidson będą chcieli u nas grać. Ten chłopak z Valencii jest nie do wyjęcia. Podobnie Diawara z Chelsea. O Usaim też możesz zapomnieć.
- Dam znać dyrektorowi, niech się tym zajmą. Dzięki.
* * * * *
Zgodnie z życzeniem szefa nasz skład zasiliło kilku bardzo zdolnych piłkarzy. Niestety nie zmienia to faktu, że zaczynam się dusić w Liverpoolu. Presja wyniku nie przeszkadza mi tak bardzo, jak brak radości ze zwycięstw i przemądrzały szef. Tutaj wszyscy oczekują trzech punktów w każdym meczu, więc chwile prawdziwej radości zdarzają się rzadko, tylko gdy odniesiemy jakiś prawdziwy sukces.
Korzystając z przerwy na mecze reprezentacji postanowiłem wyrwać się na chwilę z Anglii. Udało mi się namówić najbardziej sceptycznych kibiców Polski jakich znam – mojego tatę i wujka – na małą wycieczkę. Najpierw polecieliśmy na Wyspy Owcze obejrzeć mecz Polaków w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Szału nie było, spodziewaliśmy się – a raczej ja się spodziewałem – gradu bramek, a obejrzeliśmy pokaz bezsilności. Miałem się zrelaksować, a tylko się wkurwiłem, bo obaj wyśmiali mnie, mój optymizm i wiarę w ludzi Cześka. Później za tą bandą nieudaczników podążyliśmy do Belgradu, gdzie zaprzepaścili ostatnią szansę na awans do tej prestiżowej imprezy. Zawsze jest tak samo, najpierw hurraoptyzm i pompowanie balonika, a później twarde spotkanie z rzeczywistością. Najlepszy jest fakt, że wystarczało moje pojawienie się na trybunach w czasie tych spotkań, żeby prasa zaczęła spekulować na temat mojej przyszłości.
Kolejną sprawą doskonale obrazująca sytuację w polskiej piłce jest fakt, że władze federacji odniosły się do tych plotek. Żebyśmy jeszcze zamienili więcej niż dwa słowa powitania na trybunie dla VIP’ów. Heh, żenada…
Naturalnie wykopanie Cześka było kwestią czasu, dał dupy jak rzadko kto, ale nikt się nie spodziewał, że nastąpi to tak szybko...
Polska została bez selekcjonera, a zapytać zawsze można…
Opcja ciekawa, ale czy warto się poświęcać? Z pewnością nie mógłbym łączyć pracy w Liverpoolu i kadrze...
Proszę o udział w sondzie :)
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ