Informacje o blogu

Non vitae sed scholae discimus!

Newport Co

Vanarama National League North/South

Anglia, 2008/2009

Ten manifest użytkownika Yodarj przeczytało już 4218 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Przed mymi oczami rozpościerał się piękny widok. Chaotyczne, zadufane w sobie walijskie miasteczko, ludzie pędzący do pracy bądź domów, samochody stojące w długich korkach. A w centralnym punkcie mały, pozornie niewiele znaczący stadion. Patrząc na to wszystko, czuję wielkie zadowolenie z tego, że się tutaj znalazłem.

 

Cóż jednak czuć może trener Barcelony czy Liverpoolu, który za swoim oknem widzi stadion na ponad 60 tysięcy miejsc? W każdym meczu obserwują go dziesiątki tysięcy par oczu, zwracając uwagę na każdy ruch, każdy gest. Musi być to wielkie przeżycie.

 

Ja jednak jestem tutaj, prowadzę drużynę ze stadion na prawie 4,5 tysiąca miejsc, grającej w 6 lidze. Mimo to wierzę, że będzie mi kiedyś dane zmierzyć się z najlepszymi. Na razie przebudowa drużyny idzie w bardzo dobrym kierunku, zawodnicy się aklimatyzują, Mick również jest zadowolony ...

 

Z moich kontemplacji wyrwał mnie głos z sąsiedniego balkonu bloku, w którym znajduje się moje nowe mieszkanie:

- Hah! Nowy sąsiad! Witam pana, panie - odezwał się łysawy mężczyzna - widzę, że bacznie pan obserwuje nasz stadionik. Aj mówię panu, panie! Przeszło 40 lat mija, odkąd tutaj mieszkam. Pamiętam dokładnie sukcesy tego klubu z lat 80. 80', zdobycie pucharu Walii i awans do III ligi. Jakaż to była radość! I ten wspaniały występ w Pucharze Zdobywców Pucharów w sezonie 80/81. Wrzawa na stadionie, gdy Newport miażdżyło Crusaders Belfast 4:0, a w kolejnej rundzie Haugar Haugesund 6:0!! Każda bramka nagradzana owacjami na stojąco, tysiące gardeł skandujące nazwisko każdego piłkarz po kolei. Panie! To było cudowne!

- Nie wątpię - odpowiedziałem z uśmiechem.

- To dobrze, panie! Ale potem było już tylko gorzej. Spadek z roku na rok do coraz niższej ligi, w końcu rozwiązanie w lutym 89'. I powrót w czerwcu tegoż samego roku, panie! Musieliśmy zaczynać od 9 ligi, panie, całe miasto przygnębione!

- Słyszałem o tym. Może kiedyś jeszcze powróci takie Newport jak to z lat 80' - powiedziałem spoglądając w stronę stadionu.

- I ja w to wierzę! Teraz nowy trener przyszedł, Polak jakiś czy ktoś. Panie, co ten człowiek z tym klubem zrobił! Nasprowadzał piłkarzy z Francji, Słowenii, Polski czy nawet jakiegoś tan Reunion panie! Wszyscy wściekli, bo nam tutaj obywateli nie brakuje! Ale potem nadeszły sparingi, panie! Nowa nadzieja, panie, nowa nadzieja! Wszyscy podekscytowani, jacy to wspaniali piłkarze, świetny trener, nawet rezerwy tej ... no ... Barcelony! Odprawił z kwitkiem do domu - mówił podekscytowany sąsiad - Panie, ja Panu gazetę pokażę dzisiejszą, sportowy dział! Zdjęcie trenera, wielkie nadzieje, wyniki sparingów. Jak Pan nowy jest, to sam się Pan zdziwi!

Uśmiechnąłem się lekko. Jednak mina mojego sąsiada, kiedy wybiegł ponownie na balkonu z gazetą w ręku, doprowadziła do tego, że nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem. Chyba w końcu rozpoznał, kim jestem.

- Panie Leo! Jakież to wspaniałe mieć Pana za swojego sąsiada! Całe miasto w Pana wierzy, to co Pan zrobił w tym klubie przez dwa miesiąca pracy, to po prostu szok! Wyśmienite transfery, doskonała taktyka, rozeznanie przeciwników, coś niezwykłego! A tak, zapomniałbym ... Gregory Himpton, miło pana poznać - powiedział.

- Leopold Marczewski, niezmiernie mi miło - odpowiedziałem.

- Niedługo pierwszy mecz w sezonie, panie! Z niecierpliwością na niego czekam. Na pewno przyjdę i przyprowadzę wielu kibiców. Obiecuję - kontynuował podekscytowany Gregory.

- Miło mi, naprawdę. Teraz pozwoli Pan, że udam się do swoich spraw, muszę jeszcze załatwić parę spraw - odpowiedziałem i wyszedłem z balkonu.

 

Okno transferowe ostatecznie dobiegło końca, mimo to ja nadal kontynuowałem działania na rynku transferowym. Moim celem było sprowadzenie młodych i zdolnych piłkarzy, chętnych do gry w taki małym klubie. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że mogą po jakimś czasie przyciągnąć uwagę silniejszych klubów i odejść, jednak i to mnie nie martwiło – za darmo ich przecież nie puszczę.

 

Do klubu dołączył młody polski bramkarz Rafał Fościak. Postanowiłem, że będzie on lepszym rezerwowym dla Grondina niźli Gilpin.


Jak już wcześniej wspomniałem, mimo zakończenia okienka do końca roku prowadziłem operacje transferowe mające na celu wzmocnienie kadry młodymi i zdolnymi piłkarzami. I tak, jeszcze przed gwiazdką, naszą kadrę wzmocnili następujący piłkarze.


Najbardziej cieszył mnie zakup Mateja Rapnika, jednak o nim szerzej opowiem później. Całe okienko transferowe wypadło bardzo udanie, skład został przebudowany i śmiało mogliśmy rozpocząć podbój Blue Square Southern.


(w samym okienku transferowy dokonałem 56 transferów, ale komputer to chyba jakoś inaczej liczy – dop. Autor).

 

W związku ze zwiększającą się ilością piłkarzy w rezerwach i U-18, postanowiłem zwrócić się do prezesa ze szczególną prośbą. Miałem nadzieję, że zgodzi się.

- Dzień dobry, Panie prezesie. Jak mija dzień? – rozpocząłem rozmowę z pewną kurtuazją.

- Leo! Świetnie, że Cię widzę! Wyniki przedsezonowe są bardzo zachęcające, kibice deklarują chęć przychodzenia na mecze i jestem bardzo zadowolony. Martwi mnie trochę przeciążony budżet płacowy, ale póki jesteśmy na plusie, nie martwię się tym aż tak bardzo – powiedział uśmiechnięty prezes.

- Cieszę się, że jest Pan zadowolony. Przychodzę jednak z pewną prośbą …

- Kontynuuj proszę, Leo.

- Otóż w związku z tym, że wraz z klubem rozrastają się również nasze rezerwy i drużyna młodzieżowy, wpadłem na pewien pomysł. Otóż w okolicach stadionu znajdują się trzy zaniedbane boiska i mały budynek. Można by odrestaurować całość, boiska przeznaczyć na rozgrywki rezerw i młodzieżówki, zaś w budynku zbudować siłownie do treningu. Koszty nie byłyby duże, gdyż sami piłkarze optują za takim rozwiązaniem i chętnie pomogliby.

Prezes patrzył na mnie wnikliwym wzrokiem i analizował każde słowo, które doń wypowiadałem. Czułem się jak na przesłuchaniu. Po całej wypowiedzi prezes klasnął w dłonie, wstał i podszedł do okna.

- Przyznam, że imponujesz mi Leo – odezwał się po chwili ciszy – nie minęły jeszcze dwa miesiące Twojej pracy, a klub wygląda zupełnie inaczej. Kibice chętniej przychodzą na stadion, wielu nowych zawodników wyraźnie wzbudziło ciekawość, zaś wyniki presezonu są rewelacyjne … Oczywiście zgadzam się na zagospodarowanie obiektów w okolicach stadionów i mam nadzieję, że będzie to z pożytkiem dla drużyny.

- Dziękuje. Od razu zabierzemy się do pracy – odpowiedziałem i wyszedłem.

 

Ta wizyta podbudowała mnie na duchu. Czuję, że to będzie dobry rok dla tej drużyny. Wiele celów przed nami, szczególnie ważne jest wywalczenie awansu. Z tymi zawodnikami jednak jestem spokojny.

 

Inauguracja sezonu nadchodziła wielkimi krokami. Coraz częściej odczuwałem odruchy wymiotne, spowodowane na przemian stresem i pełną atrakcji nocą. W czasie mojego pobytu w Walii, zdążyłem już poznać wielu ludzi i z niektórymi wręcz wypadało poznać się bliżej. Stąd nocne wypady, suto zakrapiane sokami wszelkie maści i innymi, nieco mocniejszymi trunkami. Musiałem jakoś odreagować przed ciężkim sezonem.

 

9 sierpnia, inauguracja sezonu. Zdjęcia, wywiady, przewidywania. Nawet nie spodziewałem się, że w Brytyjczykach tak wielkie zainteresowanie wzbudza szósta liga. Cały ten kraj żyję każdą klasą rozgrywkową, począwszy od Blue Square Southern. Na konferencji również przyznałem się do wielkiej ekscytacji, ale nie posunąłem się do typowania zwycięzcy w tegorocznych rozgrywkach. Nie chce, aby uznali mnie za zbyt pewnego siebie.

 

W pierwszym meczu sezonu dane nam było zmierzyć się na własnym stadionie z rywalem, mającym siedzibę niedaleko nas – Weston-super-Mare. Wystawiłem najmocniejszą możliwą jedenastkę: Grondin – Caro, K’Bidi, Patouillard, Smarduch – Khelfa, Vaz, Guichard, Noone – Malesević i Nardiello. Od początku dyktowaliśmy tempo gry, przeważaliśmy i już w 12 minucie udokumentował to premierową bramką Damjan Malesević! Dalej atakowaliśmy, jednak bramkarz rywali bronił doskonale. Dzieła zniszczenia dokonały trafienia Nardiello i Baylaka (z karnego), którego wprowadziłem 5 minut wcześniej. Doskonała inauguracja sezonu!


Z meczu na mecz było jednak coraz mniej kolorowo. Inaugurację rozpoczęliśmy trzybramkowym zwycięstwem, każdy kolejny mecz gwarantował mniej bramek.

W końcu nadszedł pierwszy mecz pucharowy. W wyniku losowania trafiliśmy na Maidenhead na wyjeździe. Nie było mi to na rękę, gdyż zdecydowanie bardziej wolę grać u siebie. Mimo wszystko, drużyna pokazała wielką ochotę do walki i zwyciężyliśmy pewnie aż 5:0.


Od początku sezonu świetne zawody rozgrywał Baylac. To on strzelał ważne bramkowi bądź przy nich asystował. Widać było spokój, opanowanie i doświadczenie wniesione w drużynę.

 

Co mnie martwiło, to straszna nieskuteczność napastników – Clarke’a i Malesevicia. Z tego powodu wezwał mnie prezes.

- Leo, Leo, Leo! – powiedział na wstępie – wyniki początku sezonu są fantastyczne, jednakże martwi mnie, i nie tylko mnie, słaba skuteczność napastników.

- Nie tylko Pana? Ktoś jeszcze zgłasza takowe uwagi? – spytał zdziwiony.

- Owszem Leo, widzisz, mam tutaj parę listów od kibiców, chciałbym, żebyś rzucił na nie okiem. Wynająłem tłumacza, który przetłumaczył słowo w słowo na język polski, żeby Ci się lepiej czytało …





Po przeczytaniu tych listów poczułem lekkie pieczenie w lewym uchu i swędzenie w okolicach krocza. To znak, że nieco się zdenerwowałem.

- Ro … rozumiem Panie prezesie. Postaram się coś z tym zrobić w najbliższym czasie.

- Dziękuje. Do widzenia Leo.

 

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. W rezerwach znakomicie spisywał się Falkiewicz, w związku z tym postanowiłem przesunąć go do pierwszego składu kosztem Clarke’a. Wcześniej odbyłem również poważną rozmowę z Maleseviciem, który obiecał poprawę.

 

Po meczu z Maidenhead tylko zremisowaliśmy z AFC Wimbledon, potem było lepiej. Nie wygrywaliśmy co prawda przewagą wielu bramek, ale garnęliśmy 3 punkty ze skutecznością ponurego żniwiarza po zmroku. W związku z niezłą dyspozycją prezes dwukrotnie postanowił zorganizować dzień kibica – w meczach z Fisher i Welling (na czerwono).



W obu jednak przypadkach wygraliśmy skromnie 1:0 i mecze te nie przysporzyły zbyt wielu emocji.



Mimo to frekwencja wzrastała, zajmowaliśmy drugie miejsce w tej statystyce, ulegając jedynie AFC Wimbledon. Ponad 1000 kibiców na każdym domowym meczu to naprawdę duży wyczyn jak na szóstą ligę.

 

Prawdziwym rarytasem wśród meczów okazał się pojedynek z Eastleigh. Mimo, iż goście do 90 minuty prowadzili 1:0 po trafieniu Taggarta, ostatecznie to my wywieźliśmy trzy punkty z ich stadioniu.


Dzięki pokonaniu Weston-super-mare, Tonbridge oraz Dulwich Hamlet, dostaliśmy się do pierwszej rundy FA Cup. Tam spotkało nas nie lada wyzwanie – drugoligowy (League Two to w hierarchii w Anglii czwarta liga – dop. autora) zespół Darlington FC, dawny klub Taita. W wyniku pechowego losowanie, mecz dane nam będzie rozegrać na stadionie rywala. Do bramki powrócił już Grondin, dlatego to on wystąpi w pierwszym składzie, który będzie wyglądał następująco:

Grondin – Wojciechowski, Patouillard, Destruhaut, Besson – Khelfa, Guichard, Vaz, Ragaven – Falkiewicz, Nardiello. Na ławce usiądą Fościak, K’Bidi, Baylac, Onesta, Orłowski, Konopelsky i Caro (w FA Cup jak i najwyższej klasie rozgrywkowej Premiership od nowego sezonu można brać na mecz aż 7 rezerwowych, podobnie jak we Włoszech czy w Hiszpanii – dop. autora).

 

Od początku mecz to oni narzucili nam tempo gry, co zemściło się w 9 minucie. Rywale nadal atakowali, nam udawało się spontanicznie oddać jakiś strzał. W 32 minucie w rogu piłkę ustawia Vaz. Jego dośrodkowanie wybija obrońca rywali. Piłka trafia pod nogi Patouillarda, ten oddaje ją Khelfie. Sabri podaje ją do Vaza, ten zaś nie zastanawia się długo i uderza z 25 metrów piłkę w długi róg. Pierwszy celny strzał na bramkę rywali i mamy 1:1!! Aż podskoczyłem z ławki, co mi się nie zdarza często. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

 

W drugiej zakomunikowałem piłkarzom, że mają szansę nawet wygrać, muszą tylko przycisnąć. Mimo naszej przewagi w posiadaniu piłki, to nadal rywale przeważali w strzałach i tworzeniu sobie klarownych sytuacji. Tego dnia świetnie w bramce spisywał się Grondin. W 65 minucie zdecydowałem się wprowadzić Baylaka i Onestę, aby wprowadzić nieco świeżości na skrzydłach. W 69 minucie ten drugi miał szansę się wykazać, wykonując rzut rożny. Niestety piłka ponownie wylądowała na głowie obrońcy rywala i została wybita przed pole karne. Tam czekał na nią Khelfa, który przytomnie oddał ją Ragavenowi, ten zaś podobnie jak Vaz 37 minut wcześniej zdecydował się uderzyć z 25 metrów. I ku zaskoczeniu całego stadionu, piłka wpadła do bramki!! Wielka radość na naszej ławce rezerwowych! W 75 minucie wprowadziłem na boisko K’Bidiego i postanowiłem, że piłkarze do końca meczu będą grali defensywnie, na czas. Niestety, ciągłe ataki rywali sprawiły, że w 82 minucie meczu gospodarze wyrównali i mecz zakończył się wynikiem 2:2.


Dziennikarze spekulowali, cóż jest powodem tak wielkiego sukcesu, jakiego jestem współuczestnikiem. Po 15 meczach doszli do wniosku, że w mojej ofensywnej taktyce dużą rolę gra obrona. A przed sezonem śmiali się, że sprowadzam na środek defensywy staruszków przed emeryturą …


Abstrahując od ligi, pucharów i wszystkiego, co z tym związane, bardzo cieszy mnie rozwój młodzieży. Wielu z nich traktuje piłkę jako doskonałą zabawę i codziennie na treningu chcą się uczyć więcej i więcej. Doskonałym tego przykładem jest Noone, który ostatnimi czasy zrobił bardzo duże postępy.


Również duże wrażenie wywarł na mnie młody węgierski pomocnik Kereki, który w ciągu 10 dni został bohaterem dwóch spotkań – jednego rezerw i jednego młodzików.


Mimo wielu talentów i wielkich nadziei z nimi związanych, dalej prowadziłem rozmowy z paroma osobnikami. Szczególnie ucieszyło mnie sprowadzenie młodego Słoweńca Mateja Rapnika, o którego walkę musiałem stoczyć z czołowymi klubami z Czech i Bułgarii.


A było o co walczyć, gdyż zawodnik prezentuje się miodnie.


Zobaczymy, co uda mi się z niego wycisnąć.

 

Powracając znowuż do wydarzeń z boisk, po remisie z Darlington zmierzyłem się z Bromley i łatwo ograłem ich 3:0. Jedną bramkę strzelił Falkiewicz, drugą Luba, a trzecia to samobój. 3 dni po tym meczu przyszła kolej na rewanż z Darlington FC. Przyznam szczerze, że po pierwszym spotkaniu apetyty były wielkie. Zwłaszcza, że gramy na swoim stadionie ze swoimi kibicami. Problemem był fakt, że przed meczem z Bromley ze składu wypadł Grondin i będzie pauzował około 6 tygodni. W związku z tym muszę postawić na Fościaka.

 

Punktualnie o 18:00 w Newport na boisku zameldowało się 11 piłkarzy gospodarzy w składzie: Fościak – Caro, Prednik, K’Bidi, Smarduch – Schwarz, Konopelsky, Vaz, Ragaven – Falkiewicz, Orłowski. Od początku ruszyliśmy żwawo do boju i zachęceni dopingiem kibiców (a zjawiło się ich prawie 2000), zdobyliśmy przewagę i wykorzystaliśmy ją. Oto w 2 minucie błąd popełnił Austin, zaś w czwartej minucie po indywidualnej akcji wynik podwyższył Falkiewicz! W czasie przerwy humory dopisywały, byłem dobrej myśli …


Jednak tego, co miało miejsce w drugie połowie, nie sposób opisać słowami, więc nawet nie będę się wysilał …


Po ostatnim gwizdku upadłem na kolana i spojrzałem na moich zadowolonych z siebie piłkarzy. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Po chwili podszedł do mnie trener rywali:

- I don’t know who are you, I don’t know from where are you, but … but you are a genius ... – powiedział, uścisnął moją dłoń i udał się do szatni. Nadal nie mogłem uwierzyć, co się wokół mnie dzieje ... Warto podkreślić, że wynik 9:0 to oczywiście rekord w historii klubu.

http://img410.imageshack.us/img410/5774/rekordstrzelonychbramek.jpg

W kolejnej rundzie FA Cup los skojarzył nas z Leicester City, które walczyło o awans do Championship. Tutaj wiedziałem, że szans raczej nie mamy, podobnie jak bukmacherzy.


Ponownie w wyniku złego losowania, musieliśmy grać na terenie rywala, jednak niewiele by to zmieniło. Mecz był w miarę wyrównany, jednak górę wzięło wyraźnie lepsze wyszkolenie techniczne i kondycyjne rywali.


Cieszę się jedynie, że nie doszło do pogromu.

 

Mimo pierwszej porażki za mojej kadencji w oficjalnych rozgrywkach, w lidze regularnie zdobywaliśmy trzy punkty (z niewielkimi potknięciami), zaś zarówno w FA Trophy jak i Conference League Cup śmiało odprawialiśmy kolejnych, nawet wyżej notowanych, rywali.


Twarde warunki postawiło nam dopiero Braintree. Mimo naszej niezłej gry, do przerwy prowadzili z nami 2:0. W szatni powiedziałem piłkarzom, żeby wzięli się za siebie. Poskutkowało to tym, że minutę po wznowieniu gry straciliśmy trzecią bramkę. Nie mogłem czekać, dlatego wprowadziłem Schwarza, Guicharda oraz Vaza i postanowiłem wprowadzić niedawno opracowaną, ultraofensywną taktykę.


Jak się okazało, to sprawdziło się 100%.


Ten remis cieszył mnie bardziej, niźli wygrana 9:0 z Darlington! Pokazaliśmy, że w tym sezonie liczymy się w każdych rozgrywkach i nie ma z nami żartów. Martwi mnie tylko to, że fatalne spotkanie rozegrał Grondin, który wyraźnie nie może znaleźć się po kontuzji w zespole.

 

Tymczasem z obozu młodzieżowej drużyny dobiegła mnie miła informacja. Ta drużyna, pod wodzą mojego asystenta Micka Taita, doszła aż do półfinału U-18 Cup!


Również przewodzą w swojej grupie, podobnie jak rezerwy i raczej nie ma szans, aby stracili tytuł w tym sezonie.

 

Dobra postawa w lidze zaowocowała tym, że do grudnia aż czterokrotnie byłem wybierany menedżerem miesiąca.


Zaś po rozegraniu połowy meczów w lidze prowadzimy pewnie z przewagą 10 punktów nad drugim miejscem i zaległym jednym spotkaniem do rozegrania.


Po powrocie do domu po meczu z Braintree spotkała mnie teoretycznie miła niespodzianka – mama wraz z ciotką postanowiły mnie odwiedzić. Przyznam szczerze, że po tak wyczerpującym wieczorze, nie miałem ochoty zbytnio na rozmowę, ale swoje odbębnić musiałem.

- Ah, syneczku! Mój menedżer, jakiż dzielny i cierpliwy – wykrzyczała na wejściu mama.

- Tak, masz rację Nataszo. Udał Ci się syn, oj udał – powiedziała ciotka Dorota.

- Dziękuje Wam, dziękuje serdecznie.

- Przyszłyśmy sprawdzić, jak sobie tutaj w nowym mieszkanku radzisz. Lodówka pusta, pokoje nieposprzątane, okna nie umyte, dywany nie wytrzepane, pod łóżkiem karaluchy! Synku, musisz o siebie dbać!

- Wiem mamo, ale zrozum, że teraz mam mniej czasu dla domu – powiedziałem zmęczonym głosem.

- Ja to doskonale rozumiem. Dlatego wraz z ciocią przygotowałyśmy dla Ciebie dużo pysznego jedzonka i mamy też ze sobą zestaw do sprzątania „zestaw młodego sprzątacza”. Co do jedzenia to mamy tak … - tutaj mama zaczęła wypakowywać jedzenie. Przyznaję, że liczba robiła wrażenie – Puree z młodych ziemniaków, ziemniaki w sosie musztardowym, ziemniaki na twardo, ziemniaki w mundurkach, ziemniaki smażone, ziemniaki w oleju, ziemniaki ze śledziami, ziemniaki w czekoladzie, ziemniaki na słodko a’la Pikanterio, ziemniaki z mięsnym farszem. Już nigdy nie będziesz głodny.

Tak, trzeba przyznać, nigdy nie będę głodnym z taką matką. Jak się później okazało, zestaw małego sprzątacza nie był taki trudny do obsługiwania. Tylko do czego służy to dziwne, niebieskie urządzenie …


 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

SONDA

Por qué?

Zagłosuj

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.