Premier League
Ten manifest użytkownika kornuch przeczytało już 1748 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
To już miesiąc. Od kiedy zostałem trenerem Birmingham City. Powiem szczerze: nie myślałem, że to takie trudne… Mecze sparingowe wypadły średnio, pierwsze spotkania równo przegrywaliśmy, aż w końcu mój zespół nauczył się grać tak jak im kazałem i nareszcie zaczęliśmy odnosić zwycięstwa. Z transferów natomiast jestem bardzo zadowolony udało mi się ściągnąć każdego piłkarza, którego chciałem zobaczyć w zespole.
Robert Lewandowski – silny piłkarz umiejący zaabsorbować uwagę przeciwnika, silny i potrafiący zdobywać gole. Okres przygotowawczy 8 meczy, 4gole, 1 asysta, ocena 6,90
Javier Portillo – wierzący do końca w pozytywny wynik, szybki i potrafiący grać kapitalnie z pierwszej piłki napastnik. Wychowanek Realu Madryt, sprowadziłem go aby był bardziej asystentem dla drugiego napastnika. Okres przygotowawczy 10 meczy, 0 bramek, 0 asyst ocena 6,37
Francisco Pavon – kolejny wychowanek Realu, pewny stoper. Sprowadzony ponieważ prawie wszyscy moi obrońcy byli kontuzjowani. Okres przygotowawczy 5 meczy, ocena 6,74
Aleksandar Lukovic – szaleniec. Lewy obrońca, który równie dobrze gra w obronie jak i w ataku. Okres przygotowawczy 10 meczy, 1 bramka, 2 asysty, ocena 7,29
Mateusz Klich – piłkarz pozyskany z myślą o przyszłości. Zainteresowany w nim w kadrze był Smuda, chcę mu pomóc zrobić z niego godnego reprezentanta Polski na ME. Okres przygotowawczy 3 mecze, 0 bramek, 0 asyst ocena 6,87
Wielkimi krokami zbliżał się mój debiut na ławce trenerskiej Birmingham. W debiucie miałem wyjazd do Wolverhampton to zawsze był trudny teren i nie wolno zapominać, że dla Wolves mecz na swoim stadionie z kandydatem do spadku oznacza to samo co dla mnie. Wiedziałem, że ten mecz będzie miał późniejszy rezultat w końcowej tabeli po sezonie. Przez kilka dni wraz ze swoim asystentem zastanawialiśmy jak podejść do tego meczu, czy zaatakować od pierwszych minut czy raczej się cofnąć i czekać na swoje okazje. Jako, że to jednak Wolves było faworytem postanowiliśmy ustawić zespół pod grę z kontry.
15 sierpnia w końcu nastał, był to słoneczny, wietrzny dzień,aż sam chciałem wyjść na murawę i pokopać piłkę. Byłem bardzo stremowany, nie wiedziałem jaka jest atmosfera na takim meczu. Kiedy wszyscy siedzieliśmy wszyscy w szatni przed pierwszym gwizdkiem, podszedł do mnie Stephen Carr.
-Nie martw się, każdy kiedyś zaczyna. Zrobimy co w naszej mocy, żeby Twój debiut na ławce trenerskiej był udany.
Nie spodziewałem się tego. Byłem dumny z tego jaki złożyłem zespół. W szatni już nic nie musiałem mówić chłopakom, oni wiedzieli ile dla mnie ten mecz znaczy.
Pierwsza groźna sytuacja w meczu była w 15 minucie, ze względu na kontuzje moich stoperów spróbowałem wystawić Lukovica na środek obrony i to był mój błąd, ponieważ widać było jego braki na tej pozycji. Po jego złym wybiciu piłki Ebanks-Blake zdobył bramkę w sytuacji sam na sam z Hartem. Wolves szło za ciosem kolejne ataki Ebanksa-Blake’a. Swoją pierwszą sytuację miałem dopiero w 24 minucie kiedy to po dośrodkowaniu Larssona głową uderzał McFadden jednak minimalnie ponad bramką. Jednak to cały czas piłka była w posiadaniu Wolves, szczególnie świetnie sobie radzili w grze w powietrzu. Nadeszła 35 minuta i to właśnie objawił się talent Roberta Lewandowskiego, najpierw przyjął piłkę poklepał z Larssonem, aż w końcu fantastycznym strzałem z przed pola karnego od słupka umieścił piłkę w siatce. Od razu przejąłem inicjatywę 5 minut później w sytuacji sam na sam lepiej powinien się spisać Portillo, jednak jego strzał wybronił Hennessey. Kiedy zacząłem się zastanawiać co powiem piłkarzom w szatni to Milijas sfaulował Lewandowskiego w polu karnym kiedy ten wyskakiwał do piłki. Ferguson nie dał szans bramkarzowi uderzeniem w lewe okienko bramki. Po przerwie znów o sobie przypomniał Ebanks-Blake, ale jego strzał z 4 metrów fantastycznie obronił Hart. Joe Hart przechodził samego siebie wybraniając fantastyczne strzały z bliskiej odległości. Cofnęliśmy się za bardzo do obrony i przez to Wolves atakowało nas jak tylko chcieli. Po jednej z takich akcji w 75 minucie Philips kapitalnie dograł piłke do Lewandowskiego ten w sytuacji sam na sam strzelił tak że Hennessey odbił piłke wprost pod nogi McFaddena a ten nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Wolves się nie poddawało, zaczęło atakować jeszcze większą ilością graczy w 80 minucie poraz kolejny świetny tego dnia w ekipie Wilków Ebanks-Blake. Jednak jego strzał głową przeleciał nad poprzeczka. W końcówce meczu wynik mógł ustalić Philips jednak nie wykorzystał sytuacji jeden na jednego z bramkarzem.
To było coś niesamowitego dość, że debiut to jeszcze zwycięski. Zaraz po meczu zadzwonił do mnie prezes:
-Kornuś! Wiedziałem, że Ci się uda! Kiedy będziesz tylko coś potrzebował, wiesz gdzie mnie znajdziesz.
-Dziękuje za zaufanie prezesie.
-Nie dziękuj chłopcze za to, tylko za tą panią co Ci ją do Twojego mieszkania wysłałem.
-Jaką znowu panią?
-Trochę na nią wydałem, nie każ jej długo czekać. Miłego wieczoru.
Miłe to było, że mogłem od wszystkich usłyszeć wiele komplementów, ale to był dopiero pierwszy mecz w sezonie, jeszcze długa droga przed nami.
Następnego dnia obudziłem się z bólem głowy i suchym gardłem… Popatrzyłem w terminarz i następny mecz miał być z Sunderlandem. Od małego czułem respekt do tego klubu. Przed meczem zrobiłem kilka zmian, postanowiłem, że postawie na tych co są aktualnie w najlepszej formie.
To było coś wspaniałego na stadion przyszło około 30.000 widzów, nie chciałem ich zawieść. Padał rzęsisty deszcz. Mecz zaczął się fatalnie już w 10 minucie nieupilnowany Campbell wyprowadził Sunderland na prowadzenie. 2 minuty później McFadden popisał się kapitalnym strzałem z 25m i było już 1-1. Nie wiele zabrakło a Ferguson wpakowałby piłkę do siatki po podaniu Larssona, kibice domagali się gola i udało nam się go zdobyć Lewandowski oko w oko z bramkarzem popisał się świetnym opanowaniem i wyprowadził mój zespół na prowadzenie. Do końca połowy widać było tylko moją ekipę grającą ładnie i mądrze. W przerwie kazałem się chłopakom cofnąć, zobaczyłem utykającego Lewandowskiego kiedy wychodził na drugą połowę:
-Robert wszystko dobrze?
-Dam rade trenerze. Zaufaj mi proszę.
Chwilę się zastanowiłem, ale skoro mnie zaufano nie wiedząc kompletnie jak poprowadzę zespół to czemu nie jemu?
-Robert… Wybiegnij na boisko i pokaż co potrafisz!
Druga połowa była przeciwieństwem pierwszej, ciągłe ataki Czarnych Kocurów przyniosły efekt w 60 minucie, kiedy to Bent przepchał Pavona i strzelił na pełnym luzie bramkę. W 70 minucie podszedł do mnie asystent:
-Lewandowski jest bezproduktywny powinniśmy go zmienić.
-Nie.
-Jak to? Od początku drugiej połowy może był raz przy piłce…
-Dajmy mu szanse poprosił mnie o to.
Moi piłkarze obudzili się dopiero w 80 minucie, McFadden kapitalnym rajdem dał sygnał do ataku jednak fantastycznej sytuacji nie wykorzystał Larsson. W 88 minucie ponownie po podaniu McFaddena głową do bramki piłkę skierował Lewandowski. Kiedy widziałem w deszczu jego twarz, zobaczyłem siebie, kiedy dostałem tą posadę. Wynik dotrzymaliśmy.
Nie pomyślałbym, że po 2 meczach będziemy na 4 pozycji biorąc pod uwagę, że kilka zespołów jest po 3 kolejkach.
Dni mijały, w angielskich gazetach nie pisano o niczym innym jak o polskim Torresie strzelającym gole dla Birmingham. Przede mną miał być mecz z Aldershotem zespołem na co dzień występujący w Coca-Cola League 2. Nie mogłem nie docenić tego zespołu, bo zawsze przez to może wkraść się brak koncentracji i niespodzianka…
Już od samego początku spotkania widać było tylko mój zespół, jednak fantastyczny dzisiejszego dnia był bramkarz gospodarzy Masters. Mnóstwo strzałów, słupków nie celnych wykończeń… tak można opisać to co wydarzyło się w pierwszych 45 minutach. W drugiej połowie puściłem taki sam skład i to nie wiele zmieniło w 55 minucie postanowiłem zmienić środek pomocy wpuszczając Fergusona i Larssona. Nic to nie zmieniło jeśli chodzi o skuteczność. Potrzebna była dogrywka, a dla mnie to już była porażka… za kilka dni miałem gościć na Old Trafford a mój zespół na pewno nie zagra tam dobrze, grając tu 120 minut z miejscowymi kelnerami i masażami. Na dogrywkę postanowiłem zmienić siłę ognia wpuszczając Philipsa w miejsce Portillo. Nie wiele to dało nowy napastnik nawet nie dotknął piłki. Nadszedł czas na karne udało mi się je wygrać 5-3 bez żadnych problemów. Wchodząc do szatni nie wiedziałem czy się cieszyć czy złościć… w końcu zagraliśmy ładnie, oddaliśmy 6 razy więcej strzałów od przeciwnika, ale jednak… nie potrafiliśmy żadnego z tych strzałów umieścić w siatce…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
FM na Androida? Czemu nie! |
---|
Warto wiedzieć, że w naszą ulubioną grę można zagrać również na systemie Android. Jeżeli masz smartfona lub tablet, śmiało możesz poprowadzić swoją drużynę w podróży lub w szkole. Koszt? 34 złote. Upewnij się jednak, czy aplikacja jest zgodna z Twoim urządzeniem. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ