La Liga Santander
Ten manifest użytkownika Mlody_Trener przeczytało już 1129 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Informacje o grze:
Ligi:
- Belgia
- Chorwacja
- Anglia
- Włochy
- Polska
- Hiszpania
- Szwecja
- Brazylia
- Rosja
Inne:
- Uno Data Update
- Łatka 8.0.2
Baza danych:
- mała
Dodatkowe kraje: Belgia, Brazylia, Anglia, Chorwacja, Kamerun, Włochy, Rosja, Szwecja, Hiszpania, WKS, USA, Holandia, Francja, Finlandia, Argentyna, Malezja,
Wybrany klub: Valencia C.F
Rozdział I - Trener z przypadku
Wszystko zaczęło się w moje 13-ste urodziny. Do tej pory byłem zwykłym trampkarzem w szkolnym klubie i grałem na pozycji środkowego pomocnika. Sukcesy były… parę razy dostawałem się do kadry Pomorza oraz grywałem w starszych rocznikach. Nie brakowało też nagród za najlepszego gracza turnieju. Medali miałem ogrom, mój tata był święcie przekonany, że zostanę kiedyś piłkarzem. Ja też tak myślałem, lecz nie wiedziałem, że tego dnia moje życie przez jeden prezent zostanie przewrócone. Na moje przyjęcie zebrało się około 15-stu osób, głównie najbliższa rodzina. Jak zwykle oglądaliśmy moje poczynania na turniejach, które tata nagrywał. I wtedy właśnie to się zdarzyło… otworzyłem prezent od wujka, który był asystentem trenera w 1-ligowym zespole. Nie wiedział, że wszyscy w mojej rodzinie wierzą, że zostanę piłkarzem.
To on dał mi… Zestaw 15-stu książek o tym jak zostać kapitalnym trenerem. Książki były tak grube jak powieść Pt. „QuoVadis”. Autorami byli min. Guus Hiddink, Jose Mourinho i Sir Alex Ferguson. Szczerze… nie byłem zadowolony z prezentu, tata tym bardziej. Urodziny się skończyły w dobrej atmosferze, a ja całkiem zapomniałem o książkach. Następnego dnia zobaczyłem jak mama układa książki. Ja jeszcze leżałem w łóżku i odpoczywałem po udanych urodzinach. Nagle coś mnie drgnęło:
- Mamo podaj mi jedną tych książek – powiedziałem trochę speszonym głosem
- Dobrze, już Ci daje – odpowiedziała mama
Do ręki dostałem jedną z najbardziej starannie zrobionych książek jakich kiedykolwiek widziałem. Spojrzałem na pierwszą stronę, a tam widniał napis: „Teorie i Ramy Taktyczne”, autor „wwfan & Millie”. Gdy tylko ją otworzyłem poczułem jakby mnie coś kopnęło mocno. Zobaczyłem te wszystkie obrazki, te teksty napisane tak pięknie jak w powieściach Szekspira. Czytałem te książki codziennie, kiedy tylko miałem chwilę czasu. Wiedziałem już teraz jakie jest moje przeznaczenie… trenerka. Po skończeniu szkoły średniej dostałem się z bardzo dobrymi stopniami na AWF w Warszawie. Chociaż byłem z trójmiasta i miałem AWF w Gdańsku na wyciągnięcie ręki to czułem, że muszę być bliżej stolicy. W wieku 19-stu lat udałem się na kurs by otrzymać licencję UEFA B. Wszystko poszło gładko i 19 września dostałem trenerski dyplom UEFA B. Co noc wracałem myślami do tamtej chwili, w której zobaczyłem wnętrze tej książki, która odmieniła mój świat. Na studiach uczyłem się pilnie, pod koniec każdego roku udało mi się zdawać wszystkie przedmioty przynajmniej na 4. Gdy skończyłem 22 lata uświadomiłem sobie, że musze pójść na przód. Udałem się do szkoły trenerów w Warszawie, by złożyć papiery na kursy licencji UEFA A. Sesja I była od 5-9 października, a sesja II od 9-13 listopada. Wszystkie sesje zaliczyłem wzorowo i otrzymałem trenerską licencję UEFA A. Trzy miesiące później dostałem pracę w Koronie Żelistrzewo, która występowała w II klasie. Udało mi się skończyć studia, a z Koroną Żelistrzewo dotarłem do 1/16 pucharu Polski oraz awansowałem o jedną klasę rozgrywkową. W wieku 29 lat zostałem oficjalnym trenerem z licencją UEFA PRO. Wreszcie spełniło się moje marzenie. Oczywiście od razu ni stąd ni zowąd dowiedział się o tym mój wujek, który od razu wysłał mnie do pracy w 2-ligowym Elche. Pierwszy raz spotkałem się z takim czymś. Ta infrastruktura, te boiska, ta siłownia i wszystko co oblegało tą 2-ligową drużynę było niesamowite. Dostałem się w końcu do gabinetu prezesa Jose Sepulcre:
D.L - Witam Pana. Moje nazwisko Lipski, przyjechałem w sprawie objęcia drużyny juniorów.
J.S - Witam, witam. Bardzo mi miło Pana poznać. Słyszałem dużo o Panu… ponoć ma Pan ogromny potencjał.
D.L – Bardzo się cieszę, że tak o mnie mówią, ale wolałbym ten potencjał pokazać na meczach.
J.S – Widzę, że jest Pan bardzo zdeterminowanym człowiekiem. Od razu czuć od Pana cudowną charyzmą. Dobrze to przejdźmy do rzeczy. Tu jest kontrakt na rok, w którym będzie pan zarabiał 950E tygodniowo.
Nie wahając się podpisałem ten cudowny kontrakt, który otwierał mi drzwi do prawdziwej kariery.
D.L - Jest mi niezmiernie miło podpisać pierwszy profesjonalny kontrakt i to jeszcze z tak wspaniałym klubem. – powiedziałem z głębokim uśmiechem
J.S – W takim razie dziękuje i życzę powodzenia, bo ja teraz muszę jechać na ważne spotkanie. Pierwszy Pana trening z drużyną już jutro. Aha… bym zapomniał. Na ulicy Sciaponno 14/3 czeka na Pana mieszkanie i nowy Nissan Skyline.
Ja choć w głębi duszy byłem zachwycony, chciałem zachować kamienną twarz przed prezesem. Wyszedłem z gabinetu i poszedłem zobaczyć jak wygląda miasto, w którym będę pracować, i w którym pokładam nadzieje na przyszłość. Rynek główny zbudowany ze starych budowli najbardziej przypadł mi do gustu. Po obejrzeniu najważniejszych części miasta liczącego 200tys ludzi, wreszcie wybrałem się do mojego mieszkania. Oczekiwałem małego i przytulnego mieszkanka z telewizorkiem i komputerkiem. Myliłem się… dostałem kapitalny apartament 3-pokojowy, w którym czułem się jak na wakacjach w Egipcie.
Niesamowity był też samochód. Nissan Skyline z 2005 roku oszołomił mnie doszczętnie.
Następnego dnia wybrałem się na pierwszy trening z drużyną juniorów. Zobaczyłem tam naprawdę znakomitych młodych zawodników, którzy mogli by spokojnie tym składem zawojować w polskiej Ekstraklasie. Paru zawodników mogło naprawdę walczyć o najwyższe cele nie tylko w lidze juniorów. Po pierwszym treningu byłem bardzo zadowolony. Zawodnicy po mimo tego, że nie byłem dużo starszy od nich, polubili mnie i widziałem, że nasza współpraca zaowocuje. Gdy wracałem do mojego mieszkania zahaczyłem o kiosk i kupiłem tam lokalny dziennik „EsElx” i zobaczyłem, że jest tam napisane o tym, że zostałem trenerem młodzieżowej kadry Elche. Byłem bardzo zadowolony, ale i zdziwiony, że takie wydarzenie zostało opisane w lokalnej gazecie. W końcu to tylko przejęcie kadry „C”. Klub pod moją wodzą spisywał się znakomicie.
W sezonie przygotowawczym wygraliśmy 6 z 8 meczów. Czterech zawodników znalazło miejsce w pierwszym zespole, a ja zostałem ich małym bohaterem. Choć już ze mną nie trenowali to często przychodzili do mnie i rozmawiali ze mną. Zawsze po takiej rozmowie dziękowali mi, że ich wypromowałem i pomogłem im przebić się do pierwszego składu. Miałem pełne poparcie w zarządzie i co tylko chciałem to miałem. W lidze juniorów od samego początku prowadziliśmy. Ściągałem bardzo dużo młodych zawodników w wieku 14-17 lat. Nie spałem nocami, bo byłem zajęty tym, by dobrze wypaść przed zarządem i kibicami. Mimo, że byłem tylko trenerem składu „C” to i tak byłem znany w całym mieście. Poruszając się moim Skylinem ludzie machali mi i prosili o to bym dał im autograf. Nigdy nie spodziewałem się, że tak ludzie będą reagować na mój widok. Na końcu rundy jesiennej prowadziłem w lidze juniorów z przewagą 7 punktów nad wielką drużyną Realu Madryt C. Niestety naszemu pierwszemu zespołowi nie wiodło się najlepiej w lidze. Zajmowali przedostatnie miejsce i groził im spadek. W tym momencie stałem się bardziej lubiany i popularny od trenera pierwszej drużyny. Jeszcze w tym samym dniu o godzinnie 21:00 do gabinetu poprosił mnie prezes:
- Jesteś ostatnio na ustach wszystkich ludzi interesujących się poczynaniami drużyn juniorskich. Boję się, że Ciebie stracę. Ostatnio w gazecie pisało, że masz objąć juniorów Deportivo La Coruna. Musisz jak najszybciej zadecydować czy chcesz zostać czy objąć jakiś inny klub. – powiedział speszony prezes
- Nie ma mowy. Nigdzie się nie wybieram. Chcę tu zostać przynajmniej do końca kontraktu, czyli do końca tego sezonu. Potem zobaczymy co się wydarzy. Na pewno nie przejdę teraz.
- Znakomita wiadomość na koniec dnia. Tak więc możesz już iść. Do widzenia.
- Do widzenia – powiedziałem i wyszedłem z gabinetu.
Praca była coraz milsza i przyjemniejsza. Nie przeszkadzało mi już to, że zasypiałem o godzinie 2:30, a wstawałem o 5:15. Wiedziałem, że tak będzie już zawsze. Zacząłem też umawiać się z naprawdę ładną dziewczyną młodszą o 4 lata. W klubie też było znakomicie w pierwszej i drugiej kolejce gromiłem kolejno BetisU19 i GetafeU19 po 5:0. Po tych meczach odezwał się mój przyjaciel Piotr Sebastian. Wraz z listem przysłał mi swoją książkę Pt „Szkoła Taktyki”. Pracuje on obecnie w La Berrichonne de Châteauroux.
Ciężką pracę tam wykonuje. Jest to 2-ligowy francuski klub, który jest skazany na pożarcie. Zdziwiłem się, że pracuje on w takim miejscu. Znam go ze studiów i kursów trenerskich i pamiętam, że był on lepszym taktykiem niż większość naszych nauczycieli. Miło wspominam nasze pogawędki na tematy piłkarskie. Napisałem do niego krótki list:
Drogi Piotrze!
Z ciekawością przeczytałem Twój list i dziękuję za Twoją książkę, którą na pewno przeczytam w całości i wykorzystam w moich młodzikach.
Jak wiesz prowadzę teraz Elche „C” czyli zespół juniorów. Aktualnie zajmujemy pierwsze miejsce z 9 punktami przewagi nad Realem Madryt. Pracuje mi się tutaj wspaniale. Wspaniali ludzie, wspaniałe miasto i cudowna infrastruktura klubowa. Mam 3 boiska treningowe i jedno główne. Jest to po prostu raj w porównaniu do tego co jest w Polsce. Podoba mi się tu i wątpię bym w najbliższym czasie wrócił do naszego kraju. Najprawdopodobniej zajmiemy pierwsze miejsce w naszej lidze i może ktoś zainteresuje się moją osobą. Mam nadzieje, że wpadnę kiedyś do Ciebie, albo ty do mnie.
Życzę powodzenia w twoim klubie, byś awansował do Ligue 1.
Dawid Lipski
Następne mecze mojej ekipy też były kapitalne. Mecze:
- Elche – Valencia 4:1
- Barcelona – Elche 2:2
- Elche – Real Madryt 2:0
- Deportivo La Coruna – Elche 0:3
W poprzedniej kolejce wygrałem z klubem, do którego miałem przejść. Roznieśliśmy ich w pył. Do końca sezonu zostało tylko 5 kolejek a mam 12 punktów przewagi na Realem. Pierwszy mecz wygraliśmy z Malagą aż 6:0. Kapitalny mecz w wykonaniu moich „dzieci”. Następne 2 mecze zakończyły się remisami. Z Almerią zremisowaliśmy na wyjeździe 2:2, a z Sewillą 1:1. Mieliśmy po tym meczu 9 punktów przewagi. Na ten mecz przybyło 11tys. kibiców. Wszyscy liczyli na to, że zmieciemy z powierzchni Ziemi ostatni klub w tabeli czyli Mallorce. Kibice nie zawiedli się… wygraliśmy 7:1 i zapewniliśmy sobie tytuł mistrza „mini” Primera Division. We wszystkich gazetach w regionie pisali o mnie i o moim cudownym wyczynie. W Polsce nawet nie napisaliby o tym w gazecie o piłce nożnej. Tutaj jest inny świat. Kapitalny był to dla mnie sezon. Przełomowy w mojej karierze. Z Polski gdzie byłem nieznanym nowym menadżerem do Elche gdzie zdobyłem mistrzostwo Hiszpanii.
Jak co tydzień kupiłem gazetę dotyczącą hiszpańskiej piłki. Nic nie było w tym dziwnego, gdyby nie to, że zobaczyłem swoje nazwisko na liście kandydatów do objęcia klubu, który znajduje się w poważnych tarapatach finansowych, mianowicie chodziło o Valencię. Pod spodem pisało, że scout Valencii Jose Fuertes wstawił się za mną i powiedział, że jestem jedynym godnym kandydatem na stanowisko trenera tego zespołu.
Następnego dnia spotkałem się z nim, bo chciałem wyjaśnić dlaczego ja…
- Witam Pana – pierwszy zachęciłem do konwersacji
- Witam – odpowiedział 33 lata starszy scout Valencii
- Chciałem się spotkać z Panem dlatego, że zobaczyłem wczoraj swoje nazwisko na liście kandydatów do objęcia klubu Valencia C.F. Jest to dla mnie bardzo zaskakujące, bo innymi kandydatami są Jose Mourinho, Luis Van Gall i Arsene Venger.
- Jestem scoutem odpowiedzialnym za ligę juniorów. Obserwowałem Pana już nie raz i bardzo zastanawiają mnie Pana niekonwencjonalne metody prowadzenia zespołu. Przecież Elche to nie jest potentat, jeżeli chodzi o juniorów. Pan jednak zdołał z nimi wywalczyć mistrzostwo Hiszpanii.
- No tak, wywalczyłem. Ale przecież tam są same znane nazwiska, nie mam z tymi trenerami żadnych szans. To jest klasa światowa, a ja jestem klasa… podwórkowa.
- Tylko na papierze tak jest napisane. Ja widziałem co innego. Przyglądałem się pańskim treningom z drużyną i byłem strasznie zaciekawiony. W każdy trening wkładał Pan serce. Nigdy jeszcze nie widziałem trenera, który tak traktowałby swoich podopiecznych.
- Niech Pan nie przesadza. – odparłem trochę zaskoczony tymi miłymi słowami
- Ależ ja nie przesadzam, a co do tego czy ma Pan szanse… nie skreślał bym siebie. Zarząd dostanie informacje o każdym z trenerów. Scouci przygotowują raporty. Ja będę przygotowywał Pana raport. Proszę się nie martwić ma Pan szanse. Tym czasem ja muszę się odprężyć. Idę do spa. Do widzenia
- Do widzenia – powiedziałem szczęśliwym głosem
Szczęśliwy wróciłem do domu i szukałem jak najwięcej informacji na temat Valencii i ich długów. Niestety było jeszcze gorzej niż myślałem. Ostatnio nawet wprowadzili możliwość organizowania imprez, których będą uczestniczyć piłkarze, tylko po to by zarobić coś na tym.
Cały czas brnąłem w przód jeżeli chodzi o zostanie menadżerem Valencii. Venger podpisał nowy kontrakt z Arsenalem Londyn, więc on odpadł z gry. Jose Mourinho odrzucił ofertę Valencii i pozostał w Mediolanie. Zostałem więc ja i Luis Van Gall. Po treningu z moim Elche wróciłem do domu i nagle coś zadzwoniło…
- Dzień dobry. Z tej strony Jose Fuertes. Pamięta mnie Pan.
- Oczywiście.
- Dostałem informację od zarządu. Ma Pan zjawić się dzisiaj o 19:30 w gabinecie dyrektora generalnego zespołu Valencii
- Dobrze, oczywiście będę. Do widzenia.
- Do widzenia. – odpowiedział starszy człowiek.
Oczywiście udałem się moim Nissanem do siedziby zarządu klubu z Estadio Mestalla.
Bardzo ładny budynek ukazał się moim oczom.
Spokojnie udałem się do środka i spytałem o drogę do siedziby prezesa. Zapukałem do drzwi i wszedłem do środka. Na fotelach siedzieli dyrektor Miguel Angel Ruiz oraz scout Fuertes.
- Dzień dobry. Moje nazwisko Lipski.
- Dzień dobry. Proszę siadać.
Z pulsem 300 i ciśnieniem 350 na 235 usiadłem na fotelu. Za około 10 minut moja kariera trenerska miała się otworzyć lub zamknąć.
- Zarząd doszedł do wniosku, że powinieneś zostać trenerem Valencii. Będziesz zarabiał 11,250tys euro tygodniowo. Dostaniesz 4,5 mln. euro na transfery.
- Oczywiście, że się zgadzam, ale jakie są żądania wobec mnie.
- Masz się zakwalifikować do pucharu UEFA. Oraz częściowo podwyższyć stan klubowego konta. Masz też dobrze się sprawić w Pucharze Króla.
- Dobrze zrozumiałem.
W tym momencie podpisałem kontrakt swojego życia. Zostałem menadżerem klubu Valencia. Klubu, który zawsze walczy o najwyższe cele i nigdy się nie poddaje, który ma znakomitych i młodych zawodników, który zawsze stawia na młodość, a nie na doświadczenie.
Z zadowoleniem, ale i smutkiem pojechałem do siedziby zarządu Elche.
Zwołałem wszystkie najważniejsze osoby i oznajmiłem im:
- Słuchajcie. Po cudownym sezonie, w którym tyle osiągnęliśmy z młodą drużyną niestety muszę się rozstać. Dostałem propozycję z Valencii. Takie coś może już nigdy mi się nie zdarzyć, musiałem to zaakceptować. Dziękuję Wam za wszystko. Za to, że mi zaufaliście i pozwoliliście na tak wiele. Bez waszej pomocy na pewno bym nie trafił tam gdzie teraz trafie. Dzięki Wam spełniło się moje marzenie. Wy byliście tym moim marzeniem, teraz czas przejść jeden schodek wyżej.
Po tych słowach łza zakręciła mi się dookoła oka i wypłynęła. Odezwał się też oczywiście cudowny prezes:
- To my tobie dziękujemy. Tyle zrobiłeś dla naszych młodych graczy. Na pewno będą o tobie wspominać. Pamiętamy ja wygrałeś z Realem Madryt, a kibiców na meczu było więcej niż na pierwszej drużynie. Cieszymy się, że trafiłeś tam gdzie jest twoje miejsce. Do sławnego klubu. Cieszymy się, że byliśmy dla Ciebie odskocznią. Będziemy mogli się kiedyś pochwalić, że my wypromowaliśmy tego cudownego menadżera. Życzymy Ci powodzenia.
Rozmowa była łatwiejsza niż myślałem. Byłem wręcz pewien, że będą mieć żal za to, że odchodzę. Jednak przyjęli to bardzo łagodnie i bardzo miło. Jeszcze życzyli mi powodzenia, co było dla mnie czymś niesamowitym. Mam nadzieje, że kiedyś jeszcze przyjadę na ten stadion… na pewno będę go odwiedzał. Później przypomniało mi się to dobro… przecież zostałem menadżerem Valencii… co się smucić. Mam szansę być sławny, rozpoznawany nie tylko w mieście ( tak jak to było w Elche ), ale i w całej Hiszpanii, albo nawet Europie. Poznam i będę prowadził tylu wspaniałych piłkarzy… Villa, Silva, Morientes. Przecież to są gwiazdy światowego formatu. Poznam tych fachowców, trenerów taktycznych, fizycznych, technicznych. Od wyboru do koloru. Wiem jedno… będę musiał skrócić trochę spanie. Już nie będę spał od 2:30 do 5:15, ale od 3:00 do 5:00. To sobie postanowiłem. Niedługo czeka mnie pewnie wywiad z dziennikarzami z całego kraju. Kapitalnie!
Następnego dnia na boisku treningowym czekał na mnie mój asystent Jose Maria Bakero.
Okazał się on bardzo miłym i sympatycznym człowiekiem. Oczywiście wiedzę o piłce miał nieziemską… ale Piotrka z Francji nie przebijał. Krótko rozmawialiśmy i dowiedziałem się czegoś niezwykłego:
- Słuchaj jak to się w ogóle stało, że się tu dostałem… przecież rywalizowałem z takimi sławami – powiedziałem trochę ciekawskim głosem.
- Dziwna historia. Ten scout Fuertes, to wszystko przez niego. Widocznie bardzo Cię polubił. Jest on tu bardzo szanowaną osobą. On w tym klubie był jak ty chodziłeś do podstawówki. Poza tym ma haka na prezesa. On Cię nie chciał. Chciał Vengera albo Van Galla. Lecz Fuertes wie, że prezes miał romans z 18 letnią modelką. Gdyby się wydało prezes stracił by wszystko. Powiedział mu, że jeżeli ty nie będziesz tu pracował to on wszystko powie. Prezes nie miał wyjścia i musiał Cię przyjąć. Ja tam się cieszę, w końcu jakaś młoda krew, nie sami starcy.
Nagle szybko wpadła sekretarka i powiedziała:
- Prezes zwołał wszystkich ze sztabu, prosi też Was.
Bakero obiecał mi, że przedstawi mi wszystkich, którzy będą tam siedzieć. Weszliśmy, a tam było około 6 osób. Bakero zaczął opowiadać o nich.
- Vicente Soriano – Prezes. Musisz uważać na niego. Będzie się na Tobie wyżywał najbardziej. Szczególnie po nieudanych spotkaniach.
- Miguel Angel Ruiz – Dyrektor Generalny. Leci tylko na kasę. Miał to gdzie kto przyjdzie do klubu, byle tylko wyciągnął go z długów.
- Miguel Villagrasa – Trener. Najważniejszy z trenerów, jest bardzo uczciwy i rzetelny. Musisz jednak zapracować na jego dobroć. Nowych nie lubi.
- Manuel Ochotorena – Trener Bramkarzy. Legenda jeżeli chodzi o trening bramkarzy. Jest raczej zamknięty w sobie, więc na jego pomoc nie licz.
- Jose De Los Santos – Główny Fizjoterapeuta. Bydle jakich mało. Nigdy nie miał dziewczyny. Umie chyba tylko leczyć zawodników. Tylko to go interesuje.
- Jose Fuertes – Scout. Tego Pana nie muszę Ci przedstawiać. Bardzo miła osoba.
Na posiedzeniu sztabu rozmawialiśmy głównie o tym co prezes oczekuje ode mnie. Wszyscy byli wpatrzeni tylko na mnie. Czułem się jak jakiś obcy. Trudno jakoś musiałem przeżyć. Po spotkaniu prezes podszedł do mnie i powiedział…
- Tak jak tu niespodziewanie przybyłeś, tak samo niespodziewanie odejdziesz. Pilnuj się!...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozmawiaj z reprezentantem |
---|
Do rozmów między menedżerem a zawodnikiem powinno dochodzić nie tylko w klubie, ale również w reprezentacji. Wybierając opcję "Prywatna rozmowa (rep.)", możesz zasygnalizować graczowi, że musi grać lepiej, by pozostać w kręgu Twoich zainteresowań. Najczęściej są dumni ze swoich występów, ale zdarza się, że odnosi to pożądany skutek. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ