Informacje o blogu

Make the change, change the World!

Lazio Rzym

Serie A TIM

Włochy, 2009/2010

Ten manifest użytkownika Mlody_Trener przeczytało już 1186 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Teatr San Dru, Rzym

Robert znajdował się za kurtyną ogromnej sali w teatrze. Tymczasem Claudio Lolito stał na scenie zapowiadając nowego trenera klubu. Ubrany był w szykowny garnitur i tragicznie dopasowaną zieloną koszulę, która nijak wskazywała na wysoką pozycję prezesa.

- Jak wszyscy wiedzą, w naszym klubie ostatnio nie działo się za dobrze – przemówił w stronę dziesiątek dziennikarzy i kamer, które stały przed biurkiem o długości około trzech metrów. Konferencja miała zostać pokazana w dwóch telewizjach i opublikowana w wielu włoskich gazetach. – Od końcówki sezonu szukaliśmy odpowiedniego kandydata, który doświadczeniem i sporym stażem trenerskim mógłby dodać trochę zachowawczości naszym podopiecznym. Sprawy obrały jednak trochę inny kierunek. W pewny nie zapowiadającym zmian dniu pojawił się w naszej siedzibie człowiek wręcz niemożliwy do przebicia. Od początku emanował błyskotliwością, ogromną wiedzą i pewnością siebie, a jego bezpośredniość przekonała nie tylko mnie, ale także cały zarząd do tego, by został zatrudniony na odpowiednim stanowisku. Myślę, że sam zainteresowany powie najwięcej, przedstawiam wam nowego Noego naszej Arki… Robert Topolsky – Claudio wystawił lewą rękę i w tym momencie kurtyna rozdarła się w dwie strony.

Zza niej wyszedł uśmiechnięty, w pełni wyluzowany i elegancki nowy trener drużyny Lazio. Dziennikarze patrzyli na niego z niedowierzaniem, gdyż w czasie pobytu w Hiszpanii nie pozostawiał suchej nitki na żurnalistach. Robert podszedł do prezesa, przywitał się i usiadł na wyznaczonym miejscu.

- Teraz proszę coś powiedzieć o sobie – kontynuował Lolito. – Na razie o przeszłości.
- Na początku chciałbym wszystkich tu zgromadzonych i tych, którzy oglądają tę konferencję, serdecznie przywitać – Topolsky wstał i ukłonił się do kamer. – Nie wiem od czego zacząć, tak więc zacznę od samego początku. Urodziłem się w Gdańsku, a dokładnie na jego przedmieściach, gdzie żyłem do czternastego roku życia. Następnie razem z ojcem Amerykaninem i matką Polką przeniosłem się do Stanów Zjednoczonych. Tam zacząłem postrzegać naukę bardzo poważnie i to było moją pasją. Jednak mimo tego zawsze na pierwszym miejscu pozostawała piłka nożna, którą w każdej wolnej chwili starałem się oglądać na własnym, bardzo starym telewizorze. Po obowiązkowej nauce dostałem się na bardzo prestiżową szkołę, a mianowicie na znany wszystkim Harvard. Dorastałem z książkami, muzyką Michaela Jacksona oraz przyjacielem, który pozostał w Ameryce i pracuje tam jako wykładowca anatomii człowieka. Z wyróżnieniem ukończyłem studia i w tym samym czasie rozpocząłem kursy trenerskie, które w krótkim czasie także zakończyłem powodzeniem. Do trzydziestki często podróżowałem na staże. Byłem między innymi w Lyonie, CSKA Moskwie, Chicago Fire i Bayernie Monachium. Następnie dostałem propozycję pracy na uniwersytecie w Princeton, na wydziale historii i ikonografii. W tym okresie pisałem także książki, które na pewno pozostaną nieodłączną częścią mnie. Jednak postanowiłem po niedługim czasie opuścić USA na rzeczy Hiszpanii, która stała się moim miejscem pracy. Posadę trenera otrzymałem w Valencii, w której byłem dość długo, lecz moja kariera skończyła się po kłótni z prezesem, o której nie chciałbym mówić. I tak znalazłem się tu, w Rzymie.
- Teraz proszę o pytania do pana Topolsky’ego – zasugerował prezes.
- Czy nie uważa pan, że przejmowanie klubu w takim dołku to po prostu wyprawa z motyką na słońce? Lazio przeżywa ostatnio kryzys, w jakim nie było od parędziesięciu lat, a to o czymś świadczy. Dodatkowo te długi…
- Szanowny redaktorze – Robert na siłę chciał zmienić swoją ironiczną i złośliwą mowę pełną puent i niezrozumiałych zdań w spokojną wymianę zdań. – Myślę, że jest pan w wielkim błędzie, gdyż po to tu jestem, by wszystko w tym klubie zmienić. Od taktyki, poprzez trening i aż do sztabu szkoleniowego. To będzie naprawdę rewolucyjny czas dla Lazio i myślę, że razem z wszystkimi pracownikami klubu zdołamy udźwignąć ciężar zmian i doprowadzić zespół znowu do elity, jaką od paru lat samodzielnie tworzy Inter. Będę pracował spokojnie, nie narażając piłkarzy na niepotrzebne afery czy spotkania z mediami. Skupimy się tylko i wyłącznie na treningu, który na sto procent zaowocuje.
- Co z sztabem szkoleniowym?
- Zmieniłem go w całości, lecz nie powiem, kto się w nim znajdzie, bowiem to jest moja słodka tajemnica, wam, dziennikarzynom, w ogóle nie potrzebna. Mogę was zapewnić, że będzie to sztab z prawdziwego zdarzenia, który swoją rzetelną i ciężką pracą razem ze mną i piłkarzami zmienią klub.
- Teraz trochę z innej beczki. Hiszpańscy dziennikarze skarżyli się na pana zbyt wyszukane słownictwo i zdania, których często nie mogli w jakikolwiek sposób pojąć. Tutaj też będzie nas pan zamęczał tego typu rzeczami?

Topolsky nie wytrzymał.

- Dawniej osobę wykształconą i inteligentną poznawało się po sposobie wysławiania, erudycji. A teraz jakimi słowami operuje młodzież w szkołach czy akademikach? Czym różni się mowa przeciętnego człowieka od charakterystycznego rynsztokowego bluzgojęzyka? Ale w sumie po co dbać o kulturę mowy, nie? – Znowu zaczynało się to, czego nie chciał sprokurować Robert. – Po co czytać mądre książki, po co używać słów imponderabilia, synergiczny, wykwintny w kompletnie nie przydatnym świecie zwykłego „ku*wa mać”? – z oburzeniem odparł trener.

Na twarzach dziennikarzy widać było zniesmaczenie i gorycz porażki słownej, której w tym wypadku doznali. Znowu Topolsky odniósł kolosalną wygraną z reporterami, którą zapamiętają media na całym świecie.

- Czy jakieś transfery będą potrzebne zespołowi do odbudowania potęgi z zeszłych dekad? – Odezwał się dziennikarz z ostatniego miejsca.
- Myślę, że i to będzie nieodłączną częścią mojego bytu w klubie. Klub jest w długach, więc nie będę szalał na rynku transferowym. Młodzi zawodnicy będą podstawą moich ruchów w tym okresie. Nasz skład jest dość wiekowy, więc przyda się trochę młodej krwi, która wywrze presję na starych wyjadaczach. Nie można przecież polegać na nich przez całą dekadę. Oni już dość przyczynili się do rozwoju Serie A. Teraz kolej na innych.
- Jak będzie wyglądał okres przygotowawczy w wykonaniu Lazio?
- Ciężka praca, ciężka praca i jeszcze raz ciężka praca. Uświadomiłem już to moim podopiecznym, a oni byli z tego zadowoleni. Jeszcze nie wiem, jakie rozegramy sparingi, lecz myślę, że na początku mojej działalności pogramy w naszych okolicach, a pod koniec okresu przedsezonowego pojedziemy na zgrupowanie w tereny Niemiec lub Austrii. Być może zwieńczę ten czas spotkaniem z Valencią – powiedział z uśmiechem Robert. Widocznie zapomniał o niedawnej małej kłótni z jednym z dziennikarzy.
- A co ze skautingiem za pana kadencji? Lazio będzie bardziej pokładało nadzieję w skuteczności sieci skautingowych czy raczej do klubu będą sprowadzani piłkarze wypromowani przez samych siebie?
- Jak już mówiłem do klubu będą wprowadzani naprawdę młodzi gracze, którzy zostaną znalezieni przez skautów lub przeze mnie. Będę starał się jak najwięcej włożyć pieniędzy w skauting, gdyż jest gwarancją równowagi i ciągłego rozoruj klubu. Mam nadzieję, że zarząd pozwoli działać moim ludziom nie tylko na naszym kontynencie, ale również na innych. Najbardziej zależy mi na zajęciu terenów Ameryki Południowej i Azji, gdzie można za niewielkie pieniądze zakupić talent, który w ciągu paru lat dobrych treningów może stać się gwiazdą ligi.
- Jakie są pana cele względem klubu? Kontrakt został podpisany na dwa sezony, więc nie ma dużo czasu na stuprocentową odmianę zespołu, który naprawdę jest w katastrofalnej pozycji finansowej i kadrowej.
- Chcę ustabilizować klub, tak bym spokojnie mógł czekać na kolejne ruchy transferowe, bym miał osiemnastu piłkarzy grających na równym, bardzo dobrym poziomie. Na pewno można odbić ten klub od dna, którym na pewno jest walka o utrzymanie w ostatnich sezonach. Tak jak mówiłem, tylko ciężką pracą coś zdziałamy i tego się będę trzymał. Na pewno nie zrobię urlopów bez potrzeby, gdyż każdy wolny dzień moi zawodnicy będą przebywać na treningach. Teraz, niestety dla nich, będą przeżywali ze mną piekło.
- Jakich sposobów będzie pan szukał, by stworzyć świetną atmosferę w zespole i polepszyć działania zawodników na boisku?
- Spytam piłkarzy, co lubią w trenerach i postaram się to wszystko wykorzystać. Na pewno będę ich własnym mentorem, do którego w każdej sytuacji będą mogli się zwrócić. Poza tym tolerancja wobec poszczególnych zachowań i akceptacja siebie nawzajem doprowadzą do tego, że stworzymy zgrany kolektyw, któremu nie będzie w stanie zagrozić żaden zespół na świecie.
- Każdy kolejny trener w ostatnim czasie mówił, że teraz będzie inaczej, że zespół zacznie grać dużo lepiej i w końcu osiągnie jakieś znaczące sukcesy w kraju, a za granicą pokonywać równych sobie. Nie udawało się to jednak i wszyscy kończyli tak samo, zwolnieniem z pracy. Obawia się pan, że w tym wypadku może być identycznie i ze wszystkich wypowiedzianych tutaj słów nie sprawdzą się żadne?
- Nie wierzy pan we mnie? – spytał ironicznie Topolsky.
- Wierzę, ogółem lubię pana podejście do świata i pracy, lecz boję się, że kolejny, tym razem dobrze zapowiadający się trener, skończy jak jego poprzednicy.
- Myślę, że uda mi się tego uniknąć. – W końcu na twarzy Roberta pojawił się szczery uśmiech. – Widocznie poprzedni trenerzy byli za słabi na prowadzenie tak wybitnego klubu. Moim zdaniem już w Valencii udowodniłem, że stać mnie na bardzo dużo. Tak, zawodnicy zaufali mi i to się opłaciło. Nie dostałem wypowiedzenia ze względu na postawę i wyniki drużyny, tylko za chore postępowanie niereformowalnego prezesa. Współczuje klubowi tak nieodpowiedniej osoby na tym stanowisku. Mam jednak nadzieję, że jego kadencja w klubie, do którego mam bardzo głęboki szacunek, nie będzie trwała zbyt długo. Jeżeli i tutaj zawodnicy mi zaufają, a każde polecenie będą wykonywać na sto procent swoich możliwości, myślę, że uda nam się wznieść na wyżyny Serie A i dalej.

W tym momencie zza kurtyny wyszedł prezes trzymając w ręku mikrofon. Pokazał w kierunku Roberta kciuk, który przez niewiedzę ludzie mylą jego podniesienie jako znak akceptacji i dobrego zachowania. W rzeczywistości ten znak już od czasów starożytnych był symbolem męskości, która towarzyszyła wśród bitew i walk gladiatorów na arenie.

- Czas nas goni mili państwo – z uśmiechem powiedział prezes. – Myślę, że konferencja się udała i możemy się rozejść.
- Dziękuję za ciekawe pytania, na które miałem przyjemność odpowiadać – odrzekł Robert.
Topolsky wraz z Claudio Lolito odeszli za kurtynę. Także w ich ślady poszli dziennikarze i operatorzy kamer, którzy udali się do wyjścia.

Przed wyjściowymi drzwiami czekał na Roberta jeden z dziennikarzy będących na konferencji. Miał przyjemną, polską urodę. Topolsky od razu to poznał. Poszedł w kierunku drzwi, otworzył je i z zaciekawieniem popatrzył na redaktora. Ten odwzajemnił się tajemniczym wzrokiem, po czym zadał pytanie.

- Czy mógłbym zadać jeszcze jedno pytanie, nie dotyczące już piłki nożnej.
- Zamieniam się w słuch – spodobało się mu zachowanie tej dziennikarzyny. Jego pytania było ładnie uformowane, nie lejące głupotą i dogryzaniem.
- W Sali nie wypadało pytać o takie rzeczy. Pod koniec sierpnia odbędą się wybory na prezydenta. Faworytami są Komor Bronisławski oraz Neri Rocky-ta, która ma szanse zostać pierwszą prezydentową naszego kraju. Jak podchodzi pan do tych zdarzeń?
Robert chwile się zastanowił, podrapał się pod głowie i odpowiedział.
- Może zdawać się to panu trochę dziwne, ale na bieżąco śledzę poczynania polskich polityków i mogę stwierdzić jedynie, że są szokująco żenujące. Wciąż obiecują, mówią i dają słowo, że będzie lepiej właśnie z nimi. Żenujące też jest to, że Polacy wybierają prezydenta, który nawet nie ma czelności stawić się na żadnej debacie. Przecież gdzie on może wygłosić swoje poglądy, jak nie właśnie tam?
- A pan, co by zrobił, gdyby dziwnym trafem właśnie do pana należało to stanowisko? Proszę wybaczyć takie pytania, ale wiele osób jest ciekawych poglądów ludzi wykształconych i znanych za granicą.
- Przede wszystkim zmieniłbym wiek, do którego jest obowiązek edukacji. Szesnaście lat to odpowiednia bariera, z którą powinien poradzić sobie zaradny człowiek. Teraz wszyscy mają gdzieś pseudo ważny egzamin gimnazjalny, gdyż i tak pójdą do jakiegoś liceum, bo muszą. Gdyby zmniejszyć barierę wiekową, wszyscy podchodziliby poważniej do tego egzaminu, ponieważ od niego zależałoby, czy młody człowiek pójdzie drogą nauki do dalszych szczebli edukacji, czy zostanie niedouczoną osobą skazaną na prace fizyczne za grosze. Nasze społeczeństwo musi zrozumieć, że każdy w tym państwie pracuje na jego korzyść, między innymi kupując polskie produkty zwiększa efektywność gospodarki. Możemy stać się naprawdę ważnym państwem, jeżeli nie będziemy stać na głupotach. Musieliśmy porzucić interes stoczniowy, który, do cholery, mógł być naszym asem w rękawie i znakiem rozpoznawczym w jednym. Nie można tak robić. Dotychczasowi prezydenci, jak i rząd, nijak przyczynili się do tego, by nasz kraj stał się innowacyjnym terenem. Wciąż myślimy po kościelnemu jak czterdzieści lat temu. Wydajemy na edukację prawie najmniej PKB z wszystkich krajów Unii Europejskiej. W USA powstał ciekawy plan, który ma na celu nagradzanie dzieci szanujących i poznających naukę. Ci, którzy się wybijają spośród innych, są kierowane przez specjalne osoby na najważniejsze stanowiska w rządzie i agencjach takich jak NASA. Tutaj marnujemy nasz potencjał. Nasze uniwersytety nie mieszczą się w czterystu najlepszych uczelniach na całym świecie, podczas gdy w elicie są szkoły z takich krajów jak Indie, Chiny, Meksyk, gdzie wieje biedą. To niesamowite – zakończył swoją wypowiedź oburzony Topolsky.
- Ciekawe stwierdzenia, pod którymi z pewnością się podpisuję. Dziękuję za chwilę uwagi, jaką pan mi dął.
- Nie ma sprawy.

Robert obrócił się na pięcie i oddalił od dziennikarza, który był zadowolony z wywiadu. Topolsky przeszedł parę kroków, stanął przed samochodem czekającego na niego Dominico i wsiadł do niego mocno trzaskając drzwiami. W końcu widać było u niego wolność i radość ducha, której od paru dni potrzebował.

Pałac Kocha, główna siedziba Banca d’Italia, Rzym

- A więc tak. Jest pan właścicielem ogromnej firmy budowlanej o nazwie Darica, ma ona obrót netto wynoszący osiemset dwadzieścia pięć milionów euro. Myślę, że z tym kredytem nie będzie problemu – powiedział sześćdziesięciodwuletni Mario Drahi, prezes banku. Tylko on mógł udzielić akceptacji kredytowej, gdy kwota wykraczała poza barierę trzystu milionów euro.
- Cieszę się niezmiernie – powiedział wysoki, mający około pięćdziesięciu pięciu lat mężczyzna ubrany w nieziemsko piękny garnitur.
Prezes pochylił się na telefonem, wcisnął przycisk i powiedział:
- Armado, przynieś mi papiery dotyczące Darici… Na co będą wydane te pieniądze?
- Chcemy zainwestować za granicą, by poszerzyć horyzonty włoskiego budownictwa, na którym bardzo nam zależy.
- Ciekawy cel.
- Dziękuję, przeanalizowaliśmy wszystko z zarządem i ludźmi z poszczególnych krajów, do których chcielibyśmy wstąpić z naszymi pomysłami. Wydaje nam się, że może to przynieść kolosalne zyski dla nas, no i w późniejszym czasie także dla pańskiego banku – uśmiech zawitał na twarzy mężczyzny.

W tym momencie drzwi się otworzyły, a zza nich wyskoczył młody pracownik Banca d’Italia. Miał krótkie, czarne włosy i około metra osiemdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu. Z uśmiechem na ustach podał papiery Mario.

- Wszystko w jak największym porządku, dawno nie zawitała do nas tak profesjonalna firma.

Na kartkach widniały zyski firmy, które prezes musiał przeanalizować oraz to, czym dokładnie zajmuje się firma Darica. Znajdowały się tam praktycznie każde informacje dotyczące najważniejszych transakcji, ofert i zysków z poszczególnych prac. Wszystko wskazywało na to, że jest to firma rzetelna i niesamowicie poukładana.

- Dziękuję, Armado – kontynuował Drahi. – Możesz już iść.

Młody chłopak obrócił się na pięcie, po czym puścił oczko w kierunku właściciela firmy. Pożegnał się i wyszedł.

- Tu ma pan wszystkie papiery – skierował swoją wypowiedź do szefa i dodał mu trzy kartki. – Proszę podpisać tu, tu i tutaj – pokazał wszystkie miejsca, na których musiał widnieć podpis.

Mężczyzna wziął do ręki papiery i długopis, po czym dopełnił formalności.

- Czterysta czterdzieści milionów euro wpłynie na konto pańskiej firmy w ciągu czterech godzin.
- Dziękuję za szybkie i profesjonalne wykonanie. Chyba częściej będę korzystał z włoskich banków – z uśmiechem rzucił starszy pan. – Do widzenia i życzę miłego dnia.

Wstał, podał rękę Mario Drahiemu i poszedł w kierunku drzwi. Z niewidocznym szyderczym uśmiechem otworzył wrota do gabinetu prezesa i wyszedł na korytarz. Hol ten był długi, ozdobiony głównie dyplomami doceniającymi ciężką pracę wszystkich pracowników i samego prezesa. Mężczyzna udał się do wyjścia. Wyszedłszy z siedziby banku wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił.

- Witaj, Wielki Mistrzu.
- Tak, Astrusie? – w słuchawce zabrzmiał gruby, męski głos.
- Banca d’Italia zaliczony, pieniądze będą za cztery godziny.
- Dobra robota – powiedziała nieznajoma osoba.

Astrus nie mógł wiedzieć na pewno, ale miał dziwne przeczucie, że Wielki Mistrz się uśmiecha.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.