A. Le Coq Premium Liiga
Ten manifest użytkownika Flame333 przeczytało już 1679 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Mężczyzna w skąpym, niezbyt pasującym do warunków panujących w Estonii odzieniu stąpał z uwagą po gruzach opuszczonej fabryki chemicznej w Viljandi. Spoglądając na sypiące się z góry szczątki budowlanej konstrukcji, równie rozważnie wdrapał się po metalowej drabinie, prowadzącej do jedynego pomieszczenia mającego podłogę inną od wiatru. Po ujrzeniu dwójki spoglądających w jego stronę mężczyzn uśmiechnął się do nich szeroko, wyjął z kieszeni piersiówkę i postawił ją przed nimi.
- Zakąski? – zapytał jeden ze zgromadzonych.
Przybyły przed chwilą mężczyzna uprzednio wykonując niezbyt udaną minę imitującą poczucie satysfakcji, z drugiej kieszeni wydobył ciemne, plastikowe pudełeczko i położył je obok piersiówki. Dwaj pozostali pokiwali głową z uznaniem.
- Szkło? – teraz to przybyły osobnik zwrócił się do nich.
Rewanżując się mężczyźnie równie nieudanym wyrazem twarzy wyciągnęli oni z niewielkiego etui, leżącego za nimi trzy pary szkieł kontaktowych i włożyli odpowiednio na rogówkę, sugerując to samo przybyszowi.
- Więc do dzieła! – krzyknął ten ostatni.
Trójka mężczyzn dopadła do piersiówki, lecz tylko jednemu dane było spróbować magicznego napoju jako pierwszemu. Najsilniejszym okazał się delikwent, który podczas tej sceny nie wydusił z siebie ani słowa. Wykorzystując swe obtatuowane wodoodpornym markerem bicepsy wyrwał piersiówkę i pozwolił cieczy dostać się do jego gardła. Po chwili jednak skrzywił się niesamowicie, złapał się obydwu mężczyzn, następnie zaparł się nogami o wystającą z podłogi deskę i przez chwilę pozostawał w bezruchu. Nieopisany strach i napięcie towarzyszyły tej chwili. Na szczęście mężczyzna wydusił z siebie pierwszy, możnaby rzec dziewiczy oddech. To wydarzenie spotkało się z wyrazami uznania i brawami wśród grupy.
Jako drugi swe wargi na piersiówce zacisnął ostatni z przybyłych do pomieszczenia osobnik. Nauczony doświadczeniem zamiast, po połknięciu pierwszej „partii” napoju ze stalowego przedmiotu wyciągnął z przyniesionego przez siebie pudełeczka kawałek drewna i ugryzł go, przeżuwając potem zawzięcie. Po zapełnieniu tym cennym minerałem wszystkich szpar między zębami usiadł obok pierwszego z „nasyconych” w oczekiwaniu na trzecią część ceremonii.
Ta, ku uciesze widowni spełniła oczekiwania. Trzeci z mężczyzn pochłonął niemalże całe drewno z pudełeczka oraz jeden łyk napoju. Manifestując swoją radość z tak łatwej przeprawy podrzucił piersiówkę w górę, tracąc ją na moment z pola widzenia. Odnalazł ją dopiero pękniętą na pół na własnej czaszce. Niebieski płyn spływał mu po wszystkich częściach twarzy, brnąc dalej, pod nieliczne części garderoby. Obserwująca to zdarzenie męska para nie kryła oburzenia. Całe 50 ml cennego napoju stracone, to nie mogło marnotrawcy ujść płazem. Dwaj mężczyźni rzucili się więc na nadal nie w pełni sprawnego osobnika, przy okazji nadwyrężając solidnie podłogę w usytuowanym na mniej więcej 2 piętrze pomieszczenia fabryki. W pewnym momencie wydawałoby się solidny, trwały parkiet załamał się pod ciężarem „kanapki” utworzonej z trójki półnagich już mężczyzn, umożliwiając im swobodny upadek wprost na złożony głównie z cierni i pokrzyw naturalny ogród botaniczny.
***
- Szeregowy Chochlik, jak sytuacja?
- Generale, melduję, że „obiekt F” właśnie odpalił FM-a.
- Świetnie, świetnie. Ładuje grę, czy zaczyna nową?
- Nie wiem, generale. Cały czas ładowanie ekranu startowego.
- Niech ten idiota zaprzestanie już tych kretynizmów!
- Kapral Szkodnik znowu tłumaczy „ładowanie” przez wszystkie języki, generale?
- Tak, w dodatku to już 5 kółko. Szkodnik, do jasnej cholery!
- Do kogo, generale?
- No do cholery jasnej. Skończył!
- To wspaniale, generale.
- Czas na chwilę napięcia.
***
Granatowy Mercedes klasy C zajechał tuz pod fabrykę chemiczną w Viljandi, jakby zaintrygowany mającymi tam miejsce wydarzeniami. W końcu migoczący w nieskończoność kogut policyjnego i szpitalnego wehikułu zawsze gwarantuje interesujące wydarzenia.
Bardziej ciekawy od samego Mercedesa był jego właściciel - krępy, blisko 40 – letni mężczyzna z teczką pod pachą i viagrą w kieszeni, który zaszedł od tyłu spisującego protokół policjanta, zionąc mu pod nosem zapachem zjedzonych w samochodzie paluszków rybnych.
- Pojebało? – zwrócił się do niego funkcjonariusz. Miał wyraźnie zniekształconą rybim odorem twarz i elegancki długopis w dłoni. – Człowiek sukcesu – pomyślał natychmiast mężczyzna.
- Oczywiście – odparł po chwili.
- Jak to? – policjant wydawał się być zdezorientowany.
- Nie dzisiaj, nie wczoraj, przedwczoraj również nie wyszło, ale kiedyś na pewno – odpowiedział spokojnie fan rybich przetworów.
- Mniejsza z tym. Proszę odejść, protokół piszę.
- Z jakiej okazji?
- A po co Panu te informacje?
- Dla nakarmienia swojej żądzy sensacji z okolicy.
- Trójka mężczyzn zatruła się denaturatem oraz zadławiła drewnem brzozowym. Starczy?
- Bywało ciekawiej. Można podejść?
- W taki sposób, żebym nie widział.
Elegancki mężczyzna podszedł bliżej trójki leżących nadal w pokrzywach mężczyzn. W głowie zaświtała mu pewna szatańska wręcz myśl, po chwili wybrał sobie jednego z będących obecnie poza wszelkimi granicami wyobraźni przeciętnego człowieka strutych delikwentów. Jego wybór padł na chuderlawego blondyna w podartym podkoszulku i udekorowanych przez mole wełnianych (?!) spodenkach. Był to ten sam, który kilkanaście minut temu 50 ml 92 - procentowego trunku zmarnował we własnej czuprynie. – Mam jelenia! – mężczyzna wrzasnął w myślach tak głośno, że sztuka telepatii przestała być dla gatunku ludzkiego nierozwiązalną zagadką. Stojącego nieopodal funkcjonariusza poruszyło to niezmiernie, w dosłownym znaczeniu tego wyrazu.
- Pan się ogarnie – odezwał się mundurowy, podnosząc rękę z eleganckim długopisem w niej dzierżonym, prezentując zarazem niewidoczne dotychczas elementy swojego stroju.
- Niezła pacha – odparł mężczyzna z mercedesa, nie kryjąc uznania. – A teraz do rzeczy – złożył swoje ręce w wieżyczkę. – Tam leży mój stary, dobry znajomy, jeszcze z podstawówki. W życiu nie pomyślałbym, że może mu się przytrafić coś takiego, że może wpaść w takie towarzystwo. To straszne!
- Fajna scena. A teraz powie mi Pan, do czego jest ten osobnik Panu potrzebny.
- Skąd ta pewność?
- Z doświadczenia, proszę mówić.
- To naprawdę mój przyjaciel. Jak się przebudzi, powie to Panu bez żadnych zahamowań.
- W takim razie poczeka Pan, aż lekarze skonsumują resztę drewna pozostawionego przez naszą fantastyczną trojkę, a następnie pojedzie Pan z nimi. Ale radzę uważać.
- Oczywiście.
Mężczyzna wsiadł więc z powrotem do mercedesa, zachowując przy okazji dobrą pozycję do obserwacji wspomnianej mundurowej pachy. Po ujrzeniu krztuszącego się trocinami sanitariusza, uruchomił silnik samochodu i pomknął za ruszającą karetką.
***
- Wyszukiwanie celów menedżerskich, generale – szeregowy Chochlik zwrócił się do przełożonego.
- Co dziś wymyślimy? – zatarł ręce kapral Szkodnik.
- Generale, melduję że nasz sztab zaaranżował właśnie transfer Mariusza Jopa do Barcelony. Puyol się starzeje, Pique, Czygrynskiemu, Marquezowi i reszcie da się kontuzje i będzie zabawa! – wtrącił się podchorąży Psuj.
- Dobry pomysł, podchorąży, dobry pomysł. A co z pozyskaniem Aldaira przez Inter Mediolan? - zapytał generał.
- Właśnie nad tym pracujemy – odpowiedział kapral Szkodnik. – Na deser Artur Wichniarek z nowym kontraktem w Hercie. Może być, generale?
- Doskonale, doskonale...
***
Frank Teething powoli podnosił powieki, leząc bezwładnie na szpitalnym łóżku. Po ukazaniu światu całej tęczówki własnego oka rozejrzał się po sterylnie czystym pomieszczeniu. – Kur*a, nic nie rozumiem – pomyślał.
- Witaj, Frank – zwrócił się do niego siedzący na krześle, przy łóżku mężczyzna. – Wreszcie się obudziłeś.
- Ktoś Ty? – zapytał zaskoczony Frank.
- Twój przyjaciel. Aivar Lillevere.
- Ja nie mam przyjaciół.
- A ta dwójka towarzyszy? Z fabryki?
- Jakiej fabryki?
Czterdziestolatek z mercedesa przyjrzał się swej ofierze uważnie.
- Jak się nazywasz?
- Nie wiem – bez namysłu odparł mężczyzna. – Nie mam pojęcia. Zaraz, zaraz... – postanowił utrzymać tajemniczy nastrój chwilą bezpłodnego zamyślenia – Ja nic nie wiem.
- Nazwisko panieńskie prababki, wzór na pole koła, funkcje życiowe liścia, nic?
- π razy r do kwadratu.
- Czyli jednak coś świta.
- Nie, ma Pan ściągę na dłoni.
- Nie Pan, tylko Aivar. Przyjaźnimy się, pracujesz u mnie.
- To znaczy gdzie?
- W JTK Tulevik Viljandi.
-Proszę?
- To klub piłkarski z Estonii. Stary, Ty zupełnie nic nie kojarzysz!
- Najwidoczniej. Co teraz będzie?
- Zobaczysz.
Zachwycony swoją przebiegłością Aivar wyszedł z sali chorych i pomknął czym prędzej do Mercedesa. Skonsumował paluszka rybnego i ruszył w stronę Viljandi linnastaadion. - To będą piękne dni – pomyślał.
***
- Skończone, generale – podchorąży Psuj pochwalił się zwierzchnikowi.
- Wspaniale. Teraz wylosujcie asystentowi „obiektu F” ładną facjatę i pozwólcie zapisać grę. To będą piękne dni.
---
Manifest umieściłem w "pozostałych", bowiem nie ma możliwości wyboru ligi Estonii. Edytka mówi jednak, że powienienem podziękować Grzelowi za udostępnienie funkcji :)
Zapraszam do komentowania :)
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Aerobik - męska rzecz? |
---|
Trening aerobiczny jest ważny, kiedy zależy nam na doskonaleniu dynamiki piłkarzy. Rozwija umiejętności takie jak Zwinność, Przyspieszenie, Szybkość. Przydaje się szczególnie przy szkoleniu skrzydłowych i obrońców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ