Informacje o blogu

Kreatywny melanż

Borussia Dortmund

1. Bundesliga

Niemcy, 2009/2010

Ten manifest użytkownika Flame333 przeczytało już 2975 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Bżytkie kaczątko10.09.2010 21:01, @Flame333

1

 

Zdaję sobię sprawę, że publkowany poniżej tekst może się wydawać w niektórych fragmentach nieco niezrozumiały, dlatego proszę, by każdy pytał, czy to na PW, czy to w komentarzach, jeśli coś jest niejasne.

----------------------------------

Moim zamiarem jest publikacja 7 tekstów opisujących siedem sezonów w ukochanym klubie. Każdy manifest będzie miał inną formę. Postanowiłem zacząć więc od modyfikacji pewnej znanej każdemu baśni.

----------------------------------

Tekst można czytać zarówno w standartowy sposób, jak i z otwartą w innej "karcie" oryginalnej wersji baśni Andersena.

----------------------------------

To nie jest PROLOG! :)

----------------------------------

Przypisy do niektórych fragmentów tekstu:

[1] siedziba władz niemieckiej federacji piłkarskiej (DFB)
[2] siedziba władz UEFA
[3] siedziba władz FIFA
[4] rok zdobycia Ligi Mistrzów przez Bayern Monachium
[5] prezes niemieckiej federacji piłkarskiej
[6] nieco naciągnięte barwy Korony Kielce
[7] oczywiście chodzi o Franza Beckenbauera

Miłego czytania! :)

----------------------------------

  Jakże pięknie było na dachu budynku przy Otto-Flech-Scheise 6 we Frankfurcie nad Menem [1]! Lato gorące, pogodne, żółte zboże na polach, owies jeszcze zielony, na łąkach stogi pachnącego siana. Mechaniczne bociany przechadzały się powoli na wysokich, czerwonych nogach, klekocąc po swojemu. Dokoła wielkie lasy, cieniste, szumiące, a w nich głębokie i ciche jeziora. Prześlicznie, cudownie było na wsi.
Jasne słońce oświetlało stary dwór na pochyłości wzgórza, otoczony murem i szeroką wstęgą wolno płynącej wody. Z muru zwieszały się pnące rośliny, a liście łopianu schylały się aż do wody. I było pod nimi cicho i ciemno jak w cienistym lesie. A wszystko to na 49 m2!

Pod jednym z takich liści kaczka Bundesliga usłała sobie gniazdo i siedziała na jajach. Nudziło się jej bardzo, bo żadna z sąsiadek nie miała chęci w tak piękną pogodę rozmawiać z nią o tym, co słychać w jej gnieździe. Każda wolała obserwować starą Premiership lub rozkoszować się walorami upstrzonej na wszystkie kolory tęczy Primery niż wchodzić pod liście łopianu, aby ją, czerwoną, kaczą nierządnicę obserwować.


Aż wreszcie okrągłe, różnokolorowe jajka jedno po drugim zaczęły pękać, słychać było: "Pip, pip!", wszyscy zamknięci wraz ze swymi drużynami w skorupach trenerzy z Felixem Magathem na czele ożyli i wytknęli łysawe główki.

Schneller, schneller! - mówiła kaczka, a maleństwa zaczęły naśladować jej głos dyskutując zarazem o wyższości jednego zespołu nad drugim.
Matka zaś pozwalała im mówić, patrzeć i wąchać spryskane potem niemieckich kobiet liście łopianu ile tylko chciały, bo pot ten pozwoli im docenić smród klubowej szatni w przyszłości.
Ach, jakie to gniazdo duże! Czy to jest już cały świat? — dopytywały się kaczęta wydobywając się z cienkiej skorupy i prostując z przyjemnością grube nogi i klepiąc wystające brzuchy.
Nie myślcie nawet, że z tego gniazda widać cały świat — rzekła matka. — Ho, ho! Świat ciągnie się jeszcze daleko po drugiej stronie ogrodu, aż do Bazylei [2], Zurychu [3]! Ale od 2001 roku jeszcze tam nie byłam [4]. Czyście już wszystkie wyszły ze skorupek? — dodała wstając. — Jeszcze nie! Największe ani myśli pęknąć. Ciekawam bardzo, jak długo będę tu na nim pokutowała. Przyznam się, że mam już tego zupełnie dosyć.
I usiadła z gniewem na upartym jajku.
A cóż tam słychać u was, kochana sąsiadko? — spytał stary kaczor Theo Zwanziger [5], który przyszedł ją odwiedzić.
Z jednym jajkiem mam kłopot: ani myśli pęknąć. A taka jestem zmęczona! A inne dzieci ślicznie się wykluły, zdrowe, żwawe, pełne emerytalnego wigoru, aż przyjemnie patrzeć. Ładniejszych kacząt w życiu nie widziałam.
Pokaż mi to jajko, które nie chce pęknąć — rzekł Zwanziger, odsuwając zarazem potężny kuper Bundesligi, na co ona odpowiedziała cichym jęknięciem. — Ho, ho! Takie duże. To polskie jajko. Znam się na tym, bo mi się niegdyś zdarzyło widzieć takie. Nie ma z tego pociechy; strzelać się obawia, a jak już, to trafić nie umie. Namęczyłem się i namartwiłem nad nim. Wszystko na próżno; niczego nauczyć go nie można. Pokaż no jeszcze to jajko. Żółto – bordowe barwy [6]? Tak, tak, to polskie. Porzuć je i ucz inne dzieci skutecznego pressingu!
- Jednak jeszcze trochę na nim posiedzę. - powiedziała kaczka i spojrzała jeszcze raz na swoje owalne utrapienie. – Jakby spojrzeć pod słońce, to zamiast bordo widzę czerń. Dziwne. Zresztą, tak długo już siedziałam, że jeszcze mogę parę dni wytrzymać!
- Jak uważasz. –
odrzekł kaczor Zwanziger i poszedł sobie.

I kaczka siedziała cierpliwie, aż pękło i wielkie jajo.
Pip, pip! - zapiszczało pisklątko i wylazło; było bardzo chude i brzydkie. Miało za to bujną, blond czuprynę, co wylegujący się w trawie Thomas Shaaf skomentował donośnym beknięciem. Kaczka przyjrzała się nowo narodzonemu maleństwu i jego uczniom.


Jakież to kaczątko jest chude - powiedziała. - Niepodobne do żadnego innego. Ale nie są to chyba pisklęta polskie? No, zaraz się o tym przekonamy. Młody kaczor musi poinstruować swoją grupę, by jej członkowie wybili piłkę tak, by nie wleciała ona za kołnierz bramkarza własnego zespołu. Musi to zrobić, nawet gdybym musiała wykombinować film z serii „Piłkarze zmieniający bieg historii”. Z niejakim kaczorem Jopem w roli głównej.  

Nazajutrz była prześliczna pogoda. Zielona, pachnąca granulatem gumowym murawa „dachowego” boiska aż zachęcała, by grupki młodych kacząt mogły zaprezentować się przed swoimi mentorami. Bundesliga z całą rodziną wybrała się więc na prostokątną polanę. Hyc! Wskoczyła w pole karne. Jedno kaczątko po drugim pobiegło za nią. Podniecenie wywołane możliwością ratowania swojej drużyny przed utratą wyimaginowanego mistrzostwa Polski nie pozwalało im racjonalnie myśleć, ale kaczątka podnosiły głowy w górę i raz po raz, czy to mierzwiąc czuprynę, czy też siniacząc nogi oddalały zagrożenie z własnego pola karnego. Wszystkie radziły sobie doskonale, nawet podopieczni brzydkiego, chudego kaczątka nie ślizgali się po mokrej nawierzchni i nie wbijali piłki do bramki kaczora Dudka vel Pawełka.


- Nie, to nie są Polacy! - powiedziała kaczka. - Spójrzmy tylko, jak ładnie grają bez piłki, jak unikają potykania się o własne nogi. To moje własne jajo. W gruncie rzeczy, kiedy się dobrze przyjrzeć młodemu kaczorowi, jest zupełnie ładny. Kwa, kwa! Chodźcie teraz ze mną, wyprowadzę was w świat, przedstawię was na podwórku, ale trzymajcie się zawsze w pobliżu, aby nikt nie podwędził wam waszych podopiecznych!
— Schneller, kinder! —
odezwała się znowu głośno. — Muszę was wprowadzić w świat, przedstawić na kaczym dworze, tylko trzymajcie się blisko mnie, aby nikt was nie zadeptał.
Omijając własne odchody van Gall i spółka ostrożnie wyszli poza granice własnego grajdołka i dostali się na kacze podwórko.


— Los, los! – grzmiała Bundesliga. - Równo poruszać nogami, eins zwei drei! Temu starszemu kaczorowi ukłońcie się grzecznie, to znakomita osoba. Widzicie tę złotą wstążkę na jego zwisającym kuprze? To cesarz, kaczor Kaiser [7]. Wprawdzie wstążkę kupił sam, a wiązała mu ją żona, ale nie zmienia to faktu, że odchody tego jegomościa są wam dodawane do deserów. – widząc obrzydzenie na twarzach młodych kaczorów i ich podopiecznych Bundesliga szybko ruszyła przed siebie.
Śledzące grupę inne kaczki zaczęły powoli otaczać zniesmaczoną gromadę i przypatrywać się nowym przybyszom.
— Jeszcze nas widać mało! — rzekła wreszcie jedna. — Niedługo miejsca zabraknie. Ach, pfe! A cóż to znowu? Czy to czarno-żółte upierzenie tego kaczęcia z tyłu nie zwiastuje czasem kolejnych piskląt bez wypłaty?
Podbiegła rzucając na wszystkie strony włochatymi piersiami do zdezorientowanego kaczora i ze złością uszczypnęła je z całej siły w szyję.
— Spier*alaj, bo zapier*olę! — zawołała gniewnie matka. — Czego chcesz od tego kaczęcia?

— Patrząc na nie widzę tylko prawdziwą kulę u twej gumowej nogi. Po co takie stworzenie między nami? Nie lepiej postawić na szlachetne niebiesko-białe barwy? W dodatku każdy ma prawo dać mu poznać, co o nim myśli.
Po tych słowach grupa Felixa Magatha zaczęła się coraz baczniej przyglądać włochatemu przybyszowi.
— Obmywam przyrodzenia moich dzieci z jednakową czułością i nic Ci do tego. — odrzekła Bundesliga, następnie dziobnęła wydobytą ze swej macicy bidulę po szyi, wyprostowała sklejone śliną kosmatego potwora piórka, przygładziła. Niewiele to jednak pomogło. Kaczęta rozeszły się zaś po całym podwórku w celu nabycia pamiątek.


Tylko jedno brzydkie kaczę popychano, szczypano, odpędzano, a znęcały się nad nim nie tylko stare i kudłate monstra, ale nawet rodzeństwo i matka. Na dodatek nawet stary indyk Blatter, który przyszedł na świat z ostrogami i wyobrażał sobie, że jest królem, nastroszył wszystkie pióra niby żagle, poczerwieniał na szyi i głowie aż po oczy i patrzył na nie z groźnym oburzeniem. Biedny kaczor sam nie wiedział, czy ma zabierać swoją grupę i przed nim uciekać, czy zostać na miejscu. Łzy zaczynały szklić powoli jego żółto – czarne oczy, spływając potem po obślinionych piórach tego samego koloru. Niesiony instynktem, młodzieńczą ambicją i niezwykle silnym tuszującym jego braki w technice latania wiatrem przetransportował swoich podopiecznych wraz z własnym kuprem jak najdalej od dachu siedziby władz DFB. W miejsce, w którym on jako kaczor w barwach osy miał spełnić swoje kacze powołanie. Gdzie? Ano, do Dortmundu.

Widzewski charakter. Istnieje takie pojęcie, znane chyba każdemu fanowi futbolu w Polsce, opisujące zespół odznaczający się swoim własnym stylem, walczący zawsze do końca, nie odstawiający nogi. W naszym kraju tego typu usposobienie przyniosło pasmo sukcesów łódzkiemu klubowi, na czele z ostatnim polskim śladem w lidze mistrzów. Co jednak się stanie kiedy taką filozofię gry przeniesiemy do Niemiec, gdzie jest ona juz powszechna? Nic? A jeśli dołożymy jeszcze stereotypową mieszankę piłkarskiej stęchlizny ze smrodem młodzieńczego potu? Zbagatelizujemy początkowo umiejętności techniczne i postawimy głównie na psychikę i fizyczną siłę?


Formująca się od sezonu 2009/10 nowa siła europejskiej piłki, Borussia Dortmund została przekwalifikowana na taki właśnie sposób kierowania klubem. Do zespołu zamiast będących w piłkarskim „kwiecie wieku” 25-29 - latków sprowadzeni zostali skrajnie odmienni metryką urodzenia zawodnicy. Tak oto w jednym szeregu stanęli 16 – letni Marco Verratti oraz 32 – letni, wypożyczony z Realu Madryt Guti, 17 – letni Vaclav Kadlec oraz 35 – letni Martin Palermo. Na dodatek chyba najbardziej rozpoznawalna postać BVB, Kuba Błaszczykowski został bez żalu oddany do Dynama Kijów. Czy w tym szaleństwie istnieje metoda?
Najwyraźniej tak, bo to Borussen zaopatrzyli swoją stołówkę w efektowną srebrną tacę. Zdaniem autora największa w tym zasługa 21- letniego Diego Buonanotte, kupionego za 3,8 mln £ z River Plate. Argentyńczyk po rozegraniu wszystkich 17 spotkań rundy jesiennej legitymował się średnią not 7.38, na dodatek zdobył 8 bramek i zaliczył 6 asyst. Idealnie, jak na ofensywnego pomocnika. Niestety, w rundzie wiosennej nie miał okazji zagrać ani razu. 26 grudnia 2009 roku uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Z czterech osób będących w samochodzie, tylko on uszedł z życiem. Diego miał złamaną kość ramieniową, obojczyk oraz doznał obrażeń płuc, w wyniku czego jego pauza w grze potrwała aż do 30 czerwca. Kto zatem prowadził prowadzącą po rundzie jesiennej w Bundeslidze Borussię do ostatecznego tryumfu?


W drugiej części sezonu w BVB nie wyróżnił się żaden lider, mogący zastąpić w tej roli Bouananotte. Wprawdzie najwyżej oceniany był weteran Martin Palermo, ale poważny uraz uniemożliwił mu występy od końcówki stycznia aż do połowy marca, zaś kreowany na gwiazdę nie tylko Borussi, ale i całej Bundesligi, wypożyczony w styczniu Rafael Van Der Vaart notorycznie przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z Marco Verrattim.
Tym samym, na świetną postawę Borussen w rundzie wiosennej zapracował cały zespół. Świetnie zgrana linia obrony z zaskakująco dobrym Patrickiem Owomoyelą na czele, kreatywna pomoc i w miarę solidny atak wystarczyły na doposażenie zastawy kuchennej. Przy okazji odmianie uległ też klubowy budżet, który to został zasilony kwotą w wysokości 24 mln Ł. To z pewnością rozbudziło nadzieje kibiców, chcących się poczuć jak fani Manchesteru City. Na szczęście nie dostali takiej możliwości, a w zamian za to ujrzeli... cóż, pierwszy sezon, to nie drugi sezon :-)

 

Tabela

Skład

Statystyki drużyn Bundesligi

Statystyki zawodników Bundesligi


... ślicznie tu było. Każda trawka, kwiatek, każdy listek na drzewie zdawał się śpiewać radośnie: „Lato powraca. Lato! Lato! Lato!" Jedynie trawki, kwiatki i bynajmniej nie listki pochodzące z polskiego ziarna posępnie przyglądały się temu roślinnemu melanżowi świszcząc nieznośnie pod nosem.
Wtem spoza gęstych krzaków naprzeciwko wypłynęły dwa wielkie, dręczone cholesterolem łabędzie. Ich skrzydła niby żagle i płynęły lekko po błękitnej wodzie, z obszerną szyją w wygiętą wdzięcznie i wzniesioną, łysawą głową, spokojne, dumne i majestatyczne.
Wtem jedna z obserwujących ich „brudnokuprych” kur zawołała:
— Nowy łabędź nam przybył! Nowy łabędź!
Inne skrzeczące zwierzęta postanowiły również użyć swojego największego atutu i chrobotały dziobami aż miło:
— Łabędź nam przybył! Łabędź! Żółto – czarny łąbędź!
W wodze zaroiło się od szortów, biustonoszy i uświnionych świńską paszą podwiązek.

Nawet stare łabędzie z niebieskimi monachijczykami włącznie pokłoniły mu sięnowemu mistrzowi.
Wtedy zawstydzony i wzruszony, ukrył głowę pod skrzydłem. Postanowił przezwyciężyć Stajnię Augiasza, jaką tam zastał i spoczywał w tej pozycji przez 10 minut, nie wiedząc co począć. Myślał o tym, jak niedawno i jak długo cierpiał, jak nie miał nikogo, kto by chciał być jego bratem, przyjacielem, a teraz świat cały zdaje się śpiewać pochwały jego geniuszu, czeremcha przesyła mu słodki zapach, słońce — promienie złote, woda go pieści dotknięciem i przyjaźnie odbija jego obraz. Nawet matka Bundesliga, która sama najbardziej przychylna jemu i jego podopiecznym nie była postanowiła ogłosić:
- Oto mój jedyny, prawdziwy syn! Reszta, wypier*alać!
O, jak wspaniałe jest życie!
Rozpostarł skrzydła, które zaszumiały głośno, podniósł do góry szyję wdzięcznym ruchem i z głębi serca zawołał radośnie:

— Morał tej bajki jest krótki i niektórym znany. Nie zawsze Bayern Monachium musi być na mistrza Niemiec koronowany!

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.