Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 2344 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Różne myśli przychodziły mi do głowy w trakcie podróży samolotem do Belgradu. Na szczęście lot nie był długi, bo im bardziej analizowałem sytuację, tym głupsze myśli przychodziły mi do głowy z odejściem z klubu włącznie. Miałem wrażenie, że straciłem posłuch, szacunek wśród piłkarzy, że czas już na zmianę otoczenia. Jakby tego było mało razem ze mną leciał Radakovic, jeden z ukaranych za fatalną postawę w meczu z Bayernem. Nie odezwaliśmy się do siebie jeszcze przez dłuższy czas, dodatkowo postanowiłem, że w meczu z San Marino nie wybiegnie na boisko. Może to mu da cokolwiek do myślenia. Przylot do stolicy Serbii wcale humoru mi nie poprawił. Okazało, że dwóch z trzech bramkarzy przyjechało na zgrupowanie z urazami i trzeba było odesłać ich do domu. Szczęście w nieszczęściu, że byli to zmiennicy dla naszego najlepszego golkipera – Zivko Zivkovica grającego na co dzień w Almerii. Trochę zaryzykowałem i postanowiłem, że w miejsce kontuzjowanych powołam dwóch debiutantów – doświadczonego Marko Nikolica z Cercle Brugie oraz reprezentanta młodzieżówki, grającego na co dzień w Lechu Poznań, Jovana Ilica. Humory piłkarzom dopisywały, treningi odbywały się bez problemów. Pozostało tylko rozegrać dwa dobre mecze…
05.09.2020r. – godz. 15:00 – Stadion FK Crvena Zvezda – Marakana, Belgrad
Mecz towarzyski
Serbia – San Marino
Spotkanie z tak słabym przeciwnikiem miało pozwolić ekipie Mistrzów Świata popracować nad skutecznością, pokazać ich potencjał. Niestety nie wyglądało to z mojej perspektywy za dobrze. Czułem się jakbym znów oglądał Wolfsburg. Czy dopadł mnie kryzys wieku średniego? Rywale zabarykadowali bramkę, rzadko w ogóle byli przy piłce, zespołowo nie mogliśmy znaleźć na to recepty, jedynie indywidualne akcje coś dawały. Tak jak w ósmej minucie, gdy na drybling zdecydował się Zoran Djordjevic. Minął bez większych problemów trzech rywali i technicznym strzałem pokonał bramkarza gości. Kolejny gol padł po kwadransie, gdy Predrag Zlatkovic zdecydował się na uderzenie z linii pola karnego. Oczekiwaliśmy kolejnych bramek, pogromu nad słabym San Marino, tymczasem nie mogliśmy przebić się przez ich linię obrony. W piękne sobotnie popołudnie schodziliśmy na przerwę przy prowadzeniu 2:0. Kibice nie do końca byli z tego zadowoleni. Przekleństwem stał się tytuł najlepszej drużyny globu. Oczekiwania wzrosły, choć nie było ku temu racjonalnych powodów. Obecne pokolenie serbskich piłkarzy nie jest już tak utalentowane. Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Praktycznie nie schodziliśmy z połowy naszych rywali, ale nie przekładało się to na kolejne bramki. Na szczęście podratował nieco nasz honor Nikola Brajovic, który najprzytomniej zachował się w polu karnym gości w pięćdziesiątej ósmej minucie. Udało się nam również w końcu pokonać bramkarza San Marino po akcji zespołowej. Kecap zagrał do Sasica, ten z pierwszej piłki podał do Radojkovica, który znalazł się bez opieki w polu karnym i płaskim strzałem ustalił wynik meczu. Spodziewałem się jednak więcej po tym spotkaniu. Mając przewagę nie potrafiliśmy jej udokumentować. Zupełnie jak Wilki w Bundeslidze. Byłem coraz bardziej zaniepokojony. Całe szczęście eliminacje do MŚ zaczynaliśmy z Cyprem, z silniejszym przeciwnikiem moglibyśmy sobie nie poradzić, choć i tak zdawałem sobie sprawę, że łatwej przeprawy mieć nie będziemy.
Serbia – San Marino 4:0 (2:0)
Statystyki
09.09.2020r. – godz. 19:30 – Antonis Papadopoulos Stadion, Larnaka
Eliminacje do Mistrzostw Świata – Grupa 4
Cypr – Serbia
Wyprawa na Cypr była dla Serbii początkiem ciężkiej walki o awans na Mistrzostwa Świata, które w 2022 roku odbędą się w Meksyku. Pozostałe pary w tej kolejce spotkań tworzyły Luksemburg i Szwecja oraz Norwegia i Macedonia. Nie miałem zbyt wesołej miny przed naszym pojedynkiem, jakby przeczuwając mogące się pojawić problemy. Pocieszałem się tym, że z reprezentacją Cypru dane już mi było grać, gdy jeszcze byłem selekcjonerem Albanii. Dużo czasu minęło od tamtych chwil. Najpierw w Tiranie w październiku 2016 roku udało się wygrać 5:3, a potem na wyjeździe we wrześniu kolejnego roku znów zwycięstwo, tym razem 3:2. Skoro poradziłem sobie z Albanią, to jak mógłbym zawalić z Serbią? Należy jednak pamiętać, że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Wystawiłem najsilniejszy możliwy skład, pojawił się w nim między innymi Radakovic, mając nadzieję, że tym razem się nie zbłaźni.
Piłkarze Cypru absolutnie nie przestraszyli się Mistrzów Świata, wychodząc w ustawieniu 4-4-2. Kluczem do sukcesu była szybko strzelona bramka, która pozwoliłaby na spokojnie kontrolować wydarzenia na boisku. Taki sam plan mieli jednak gospodarze, więc pierwsze minuty były wymianą ciosów, po których nastąpiła nerwówka i seria błędów. Dość szybko trzeba było weryfikować swoje zamiary, szczególnie, że nie byliśmy zbyt skuteczni pod bramką rywali. Z biegiem czasu z sektora kibiców Serbii zaczęło być słychać gwizdy. Naprawdę ciężko się temu było dziwić. Gdy szykowaliśmy się do zejścia na przerwę prawdziwy prezent podarował nam sędzia doszukując się zagrania ręką w polu karnym przez Viníciusa. Wściekłości Cypryjczyków nie da się opisać. Kilka minut trwało uspokajanie ich. W końcu Radojkovic mógł ustawić piłkę na jedenastym metrze, a chwilę potem trzepotała już ona w bramce. Tym samym drugą połowę mieliśmy rozpocząć z jednobramkowym prowadzeniem. Wstyd przyznać, ale drugie czterdzieści pięć minut graliśmy nastawieni na kontrę obawiając się straty korzystnego wyniku z zespołem zajmującym 114 miejsce w rankingu FIFA. Jednak ani gospodarze, ani my nie stworzyliśmy już do końca meczu żadnej groźnej sytuacji. Poczułem ulgę, gdy sędzia zakończył mecz, chociaż taki wynik powodem do dumy na pewno nie był, co dali nam odczuć fani naszej reprezentacji. Dobrze, że chociaż wyjeżdżamy z tego trudnego terenu z kompletem punktów, następne spotkania musimy jednak zagrać o niebo lepiej.
Cypr – Serbia 0:1 (0:1)
Statystyki
Jak pomyślę, że w tym roku zagramy jeszcze ze Szwecją i Norwegią, czyli najsilniejszymi ekipami w naszej grupie, to aż mnie ściska w żołądku. Z taką grą te pojedynki mogą się skończyć blamażem. Dobrze, że z Larnaki wróciłem od razu do Wolfsburga, nie musiałem czytać tych wszystkich serbskich gazet, które nie zostawiły na nas suchej nitki. Oczywiście gra nie nastrajała optymistycznie. Był to jednak zaledwie trzeci mecz tej reprezentacji po przebudowie, a jeszcze przecież nie straciliśmy od tego momentu bramki. Ale Serbowie wobec swej kadry mają inne wymagania.
Po powrocie do klubu w spokoju poczytałem raporty o występach innych kadrowiczów grających na co dzień na Klimowicz Park. Lionel Garat, Farid Barth, Gauthier Mahoto, Fouad Lemrabet, Gonzalo Peralta, Ante Bilic, Gavriil Chatzifountas, Claudiu Panait, Jan Masek, Ilko Matev, Radoslav Sadakov, Lukas Goga i co szczególnie mnie cieszy Wojtek Szczęsny oraz Andrzej Siedlarz bardziej lub mnie udanie reprezentowali swoje kraje w reprezentacyjnych potyczkach.
Po ich powrocie trzeba było zabrać się ostro do roboty. Nadchodzące mecze we wszelkich rozgrywkach z Borussią Dortmund, Manchesterem City, Bayerem oraz Bayernem miały dać odpowiedź, na co nas tak naprawdę stać w tym sezonie…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zaskocz pozytywnie |
---|
Na początku gry nie wyznaczaj sobie celów wyższych niż przewidywania mediów. W razie niepowodzenia nie zawiedziesz oczekiwań zarządu, w przypadku nieoczekiwanie dobrej postawy ucieszysz działaczy i kibiców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ