2. Bundesliga
Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 3534 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
***
Poprzednio:
It's my life [#133]
***
- Zostawiamy już przeszłość. Skupmy się na tu i teraz. Wraca Pan do futbolu, ale z pewnością nie można powiedzieć, że do wielkiej piłki. Bayern Monachium – to może brzmiało by ciekawe kilkanaście lat temu. Drugoligowy Bayern Monachium – to już w ogóle jest tragedia. Nie było lepszych ofert?
- Chciałem podjąć pracę, która stanowiłaby dla mnie wyzwanie. Zdaję sobie sprawę, że obecnie sytuacja w monachijskim klubie…
- Tej sytuacji chyba nie można opisać normalnymi słowami. Mówimy tu o klubie, który najczęściej w historii Niemiec zdobywał tytuł mistrzowski, który ma na koncie wielkie sukcesy w Europie, a teraz spadł z Bundesligi. Biorąc pod uwagę Pana poprzednie kluby, to mam wrażenie, że robi Pan krok wstecz. Nie, pięć kroków wstecz!
- Wiem jakie zespoły prowadziłem, wiem co w piłce jako manager osiągnąłem. W ciągu przerwy jaką miałem dochodziły do mnie plotki łączące mnie z Barceloną, Realem. Niektórzy widzieli mnie już z powrotem na ławce trenerskiej Manchesteru United. Bayern Monachium to wielka nazwa, która niestety straciła swój blask. Chce by ten blask odzyskała, a to nie będzie wbrew pozorom łatwe. To trudne wyzwanie i to mi się właśnie w tym podoba. Dlatego jestem w Monachium.
- To może od razu trzeba było wrócić do polskiej piłki?
- A coś jest z nią nie tak? Mam wrażenie, że niektórzy ludzie zatrzymali się jeszcze na przełomie XX i XXI wieku, gdy największe emocje budził fakt czy polski klub dojdzie do ostatniej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Proszę zrozumieć pewne kwestie – polska reprezentacja jest na siódmym miejscu w rankingu FIFA, polskie kluby, licząc od 2016 roku, czterokrotnie grały w finałach europejskich pucharów, a Gwardia i Legia wygrały Ligę Europejską. Uważa Pan, że wstydem byłoby prowadzenie takiego klubu?
- Skąd te sukcesy? Jak sam Pan powiedział jeszcze około 20 lat temu takie wyniki byłyby nie do pomyślenia.
- W Polsce dużo się zmieniło. System szkolenia, nastawienie ludzi, zrozumienie potrzeb. Zaczęły powstawać piękne stadiony, pojawiły się pieniądze. Pokolenie piłkarskie, które dało nam wiele radości potem zaczęło swoje doświadczenie przekazywać innym. Wystarczy powiedzieć, że Gwardię Warszawa trenuje Robert Lewandowski, a Legię Bartosz Salamon.
- Wróćmy do Bayernu. Podpisał Pan umowę z klubem, gdy już było wiadomo, że spadną z ligi czy może wcześniej, gdy jeszcze były jakieś nadzieje?
- Umowa została podpisana pod koniec maja, po zwolnieniu mojego poprzednika. Było już wtedy wiadomo, że sezon 2029/30 Bawarczycy spędzą w drugiej lidze.
- I to Panu naprawdę nie przeszkadza?
- Oczywiście, że przeszkadza. Dlatego tu jestem. Chcę by Bayern wrócił tam gdzie jego miejsce.
- Na szczyt europejskiej piłki?
- Spokojnie. To będzie długotrwały proces i stawiamy sobie konkretne cele. Na początku – powrót do Bundesligi. Mam nadzieję, że jeden sezon wystarczy by tego dopiąć, ale jak już mówiłem – wbrew pozorom to nie będzie łatwe.
- No właśnie, zdaje Pan sobie sprawę, że to nie jest Bayern, który przyzwyczaił nas do zdobywania co roku mistrzostwa?
- To jest Bayern, który cierpi. I niestety trwa to już bardzo długo, czego szczerze mówiąc nie do końca rozumiem. Jak popatrzymy na historię ostatnich lat jeśli chodzi o występy ligowe…
- To z przerażeniem stwierdzimy, że po ostatnim mistrzostwie z 2012 roku już tylko dwa raz Monachium było na podium – ostatnio w 2022 roku. Co się stało z tym klubem?
- Popełniono bardzo dużo błędów.
- I nikt nie był ich świadomy?
- Rozmawiałem o tym z Prezesem. Danny Rahn za bardzo zaufał ludziom, a oni po prostu zawiedli. Zarząd cały czas łudził się, że wszystko będzie dobrze i tych problemów nie chciał dostrzec. Jestem po naprawdę poważnych rozmowach z najważniejszymi postaciami FCB i mam nadzieję, że uda się uporządkować wszystkie sprawy.
- Dużo się tego uzbierało?
- Oj, niestety tak. Czasami nawet najprostsze sprawy organizacyjne były zaniedbywane. Ale to już za nami.
- I wolno tak Panu o tym publicznie mówić?
- To była jedna z kwestii, którą poruszyłem z Panem Rahnem. Trzeba uświadomić sobie popełnione błędy i się do nich przyznać. Przede wszystkim kibice na to zasługują. Oni muszą wiedzieć co się dzieje w ich ukochanym klubie, to oni dają nam teraz siłę w tych ciężkich czasach.
- Bał się Pan, że nie będą Pana wspierać?
- Tu nie chodzi o to czy oni będą wspierać mnie. Oni mają wspierać klub, swoich piłkarzy. Jedną z pierwszych spraw, które były do załatwienia po moim przyjściu to właśnie zorganizowanie spotkania z fanami Bayernu. Oczywiście mam świadomość, że są bardzo rozgoryczeni obecną sytuacją, ale tylko dzięki nim możemy teraz wyjść na prostą.
- Spotkanie się udało?
- Mamy ponad 30000 sprzedanych karnetów. Uważam, że to na chwilę obecną świetny wynik.
- Jest Pan znany z tego, że w każdym z dotychczasowych klubów angażuje się w 100% w każdy aspekt działalności klubu. Czy będzie tak i tutaj biorąc pod uwagę, że jest Pan świeżo po długim okresie rehabilitacji?
- Z pewnością. Czuję się już na tyle dobrze, że mogę całkowicie poświęcić się pracy dla Bayernu. Jestem tu już prawie 1,5 miesiąca – spokojnie, daję radę.
- Jakie były Pana pierwsze wnioski i spostrzeżenia po przyjściu do klubu? Analizował Pan czemu Bayern wylądował w drugiej lidze?
- Niestety pierwsze co mnie uderzyło, to podejście sztabu szkoleniowego do zaistniałych okoliczności.
- To znaczy?
- Miałem wrażenie, że trafiłem do zamkniętego środowiska, które żyje alternatywną rzeczywistością wmawiając sobie, że nic się nie stało. Na wielu ludziach spadek do niższej ligi nie zrobił żadnego wrażenia. Nie było zdrowej sportowej złości, ambicji by coś zmienić. Ja z takimi ludźmi nie mogę pracować.
- Dlatego wśród pracowników sztabu odbyły się czystki?
- Bardzo szybko okazało się, że nie ma innego wyjścia. Nawet wymiana wszystkich piłkarzy nic by nie zmieniła, gdyby musieli oni pracować z trenerami, którzy nic sobą nie reprezentują.
- To dość mocne słowa.
- Może pomogą one zweryfikować pewnym osobom swoje podejście do profesjonalnej pracy.
- Teraz już jest lepiej?
- Mamy optymalny na tę chwilę sztab. Jest nowy asystent, nowy trener bramkarzy, trener siłowy, trener juniorów, nowy lekarz, nowi scouci. Udało się mi namówić do współpracy Roberta Prosineckiego. Jego doświadczenie z pewnością będzie nieocenione.
- Trener Philipp Laux został. Dlaczego?
- Chyba jako jedynemu zależało mu na tym co się dzieje w klubie. Jest tu od 2008 roku, zna Bayern od podszewki. Jest niezbędny przy odbudowie FCB.
- Przez kilka dni zajmował się Pan obsadą trenerską, nie było wtedy nic słychać o ewentualnych wzmocnieniach składu. Celowe działanie?
- Tak, musieliśmy po kolei wszystko porządkować. W sytuacji Bawarczyków nie dało się zająć kilkoma ważnymi kwestiami na raz. Zresztą szybko poszło i potem przeszliśmy już do piłkarzy. A tutaj też nie było za wesoło.
- Jak taka sportowa degradacja wpływa na zawodników?
- Jest to bardzo ciężkie przeżycie, oczywiście głównie psychiczne. Morale zawodników było bardzo niskie. Zniechęcenie, zwątpienie, gorycz porażki. To wszystko było widać na ich twarzach podczas naszego pierwszego spotkania.
- To zapewne była ciężka przeprawa?
- Lekko nie było. Poziom frustracji u niektórych piłkarzy sięgał zenitu. Widziałem rozbite jednostki, a w ogóle nie było kolektywu. Wzajemne żale i pretensje. Rozumiałem to, ale trzeba było temu zaradzić. Postanowiliśmy wysłać wszystkich na urlopy. Poprosiliśmy ich by dokładnie przemyśleli swoją dalszą przyszłość. Czy chcą uczestniczyć w odbudowie renomy klubu. Namawialiśmy wszystkich do pozostania ale nikomu nie robiliśmy problemów jeśli chcieli podążać dalej własną drogą.
- Nie wszystkich udało się zatrzymać.
- Niestety, ale w obecnej sytuacji trzeba to traktować jako coś zupełnie normalnego. Każdy ma prawo do myślenia o swoim rozwoju, a przecież rok spędzony w niższej klasie rozgrywkowej, szczególnie dla starszych zawodników nie jest najlepszą opcją.
- Rok, o ile wywalczycie awans.
- Dokładnie. Takie są plany, ale przecież zawodnikom zagwarantować tego na 100% nie można. Przede wszystkim odeszło kilku piłkarzy, którym kończył się kontrakt. Do tego paru zawodników otrzymało oferty, gdzie nie chcieliśmy stawać im na przeszkodzie. Nie zachwiało to na szczęście kręgosłupem kadry, ale oczywistym było, że przyjdą nowe twarze.
- Mam jednak wrażenie, że te nowe twarze nie pozwolą wzbić się Bayernowi na nowy poziom.
- Na chwilę obecną wszyscy muszą zdać sobie sprawę, że FCB nie jest klubem, który może ściągnąć do siebie każdego piłkarza. Sportowy upadek jakiego doświadczyła ta drużyna powoduje, że nie jesteśmy marzeniem każdego zawodnika. Te chwile jeszcze długo nie wrócą. Do tego też dochodzą kwestie finansowe.
- Nie stać Was na zakup dobrych zawodników?
- Nie stać to może za dużo powiedziane. Ale z pewnością musimy dokładnie liczyć na co i na kogo wydawane są pieniądze. Nie grozi nam absolutnie zapaść finansowa, ale i wydać znacznej gotówki na transfery nie możemy. Druga liga niemiecka to znacznie mniejsze wpływy z praw telewizyjnych. Nasi sponsorzy też dość znacznie uszczuplili środki, które nam przekazują. Dlatego zmuszeni byliśmy przede wszystkim szukać piłkarzy z kończącymi się kontraktami.
- Czy to prawda, że wydaliście na transfery około 10mln € i jest to najniższa w historii klubu kwota wydana w okienku transferowym?
- Nie zajmuję się akurat tego typu statystykami, ale jest taka możliwość. Ale to akurat nie kwoty są tu najważniejsze, tylko ludzie, którzy pomogą temu klubowi wrócić na prostą.
- Porozmawiajmy więc o tych nowych nabytkach. Na początku obsada bramki. David Wright to materiał na pierwszego bramkarza Bayernu?
- Kiedyś na pewno tak. Teraz zapewne będzie rywalizował o pozycję drugiego golkipera z Gregorem. Podstawowym bramkarzem będzie Oleg Ryabko.
- To trochę niepokojące, że w pierwszej drużynie na bramce nie ma żadnego Niemca.
- Mamy nadzieję, że to się zmieni gdy nasza akademia zacznie działać jak należy.
- Tu też napotkał Pan problemy?
- I to spore. Akademia w ogóle nie pracowała. Talenty były marnowane albo tracone na rzecz innych klubów. To też dołożyło swoją cegiełkę do ogólnego spadku wartości sportowej klubu.
- Teraz będzie lepiej?
Ustaliśmy prawidłową ścieżkę rozwoju zawodników. Wdrożyliśmy działania marketingowe, które przede wszystkim mają zachęcić rodziców dzieciaków aby te trafiały do naszej szkółki. Będziemy też starać się wyłapywać młode talenty i sprowadzać je do FCB.
- Jak wyglądać ma ta ścieżka rozwoju?
Pierwszym krokiem będzie oczywiście drużyna juniorska, czyli U-19. Zapewne jeśli trafi się jakiś większy talent, to będzie to wyglądało inaczej, ale standardowo najpierw juniorzy, potem po osiągnięciu 19 lat przejście do drużyny rezerw, czyli U-23. Tutaj młodzi zawodnicy będą nabywać szlifów seniorskich, ale do tego też jest potrzebny odpowiedni poziom. Dlatego liczymy, że Bayern II wywalczy również w tym roku awans – granie na piątym poziomie rozgrywkowym nie pozwoli tym zawodnikom na odpowiedni rozwój. W wieku 23 lat nastąpi weryfikacja – albo przeniesienie do pierwszej drużyny albo decyzja o wypożyczeniu bądź transferze do innego klubu.
- Są obecnie wśród tej młodzieży obiecujący piłkarze?
- Jest kilku, którzy mogą kiedyś stanowić o sile Bayernu, o ile zostaną dobrze poprowadzeni i sami będą dążyć w swych staraniach do osiągnięcia takiego celu.
- Wróćmy do kadry pierwszej drużyny. W obronie też bardzo młody nabytek – Malcolm Phillips. David Wright i Phillips to właśnie takie większe talenty, które już mogą walczyć o swoje miejsce w pierwszym składzie?
- Jak na swój młody wiek z pewnością już się wyróżniają, dlatego od razu zasilili nasz klub, trafili do pierwszej drużyny.
- Wyspiarze rzadko trafiają do ligi niemieckiej, która charakteryzuje się zupełnie innym stylem gry. Nie uważa Pan tych dwóch transferów za ryzykowne?
- W dzisiejszych czasach ma to według mnie coraz mniejsze znaczenie, tym bardziej właśnie, że trafiają do nas w młodym wieku, szybciej dzięki temu zrozumieją naszą filozofię gry.
- Pozostali obrońcy to połączenie doświadczenia z młodością. Wszyscy jednak wiemy, że woli Pan korzystać z piłkarskiej młodzieży. Znajdzie się więc miejsce dla Yahayi i El Jazouliego, biorąc jeszcze pod uwagę, że za rok kończą im się kontrakty?
- Zawsze mi się lepiej pracowało z młodszymi piłkarzami, ale przed nikim nie zamykam drzwi. Na chwilę obecną wymieniona dwójka ma takie same szanse gry jak Eker, Cláudio, Mafla czy Akonnor. Nie wykluczam też, że w trakcie sezonu dołączy na przykład ktoś z rezerw, ale na razie jest za wcześnie by mówić o tym z całą pewnością.
- Przejdźmy w takim razie do środka pomocy. Tutaj dość duże zmiany, które podobno nawet doprowadziły do głosów sprzeciwu wśród samych piłkarzy.
- To co jest między zawodnikami czy między mną a zawodnikiem zawsze powinno pozostać w szatni, więc…
- Dobrze jednak wiemy, że kilka razy w klubach, które Pan wcześniej prowadził nie każdy piłkarz potrafił dochować tajemnicy szatni i czasami z mediów można było się dowiedzieć ciekawych rzeczy.
- Nie toleruję takiego zachowania. Rzeczywiście, były takie sytuacje w przeszłości, ale szybko ich sprawcy żałowali podjętych przez siebie kroków. Piłkarz ma się zająć swoją robotą, ja swoją. Jeśli ma on jakieś uwagi, a ma prawo je mieć, to ja jestem pierwszą osobą, do której powinien się zwrócić. Innej opcji nie ma.
- Mayer będzie więc grać?
- To zależy od niego, od tego jaką formę będzie prezentować. Tak jest z każdym piłkarzem.
- Najgłośniejszym transferem tego lata w Bayernie jest właśnie środkowy pomocnik – Nikola Mladenovic. Kompletnie nie udało mu się w Wolfsburgu. Teraz będzie inaczej?
- Nikola ma umiejętności, po prostu dostał za mało szans w drużynie mistrza Niemiec. Myślę, że u nas będzie lepiej. Jedną z podstaw rozwoju jest konkurencja na swojej pozycji, o co zadbają jeszcze Öztürk i Marcelinho.
- Tego ostatniego Manchester United sprowadził do siebie, przez trzy sezony wypożyczał do polskich klubów, by potem nie przedłużyć z nim kontraktu. To chyba o czymś świadczy?
- Manchester jest obecnie najlepszym klubem na świecie. A my gramy w drugiej lidze niemieckiej. Musimy szukać piłkarzy na miarę naszych potrzeb i możliwości.
- Pana drużyny zawsze grały ofensywnie, więc do tej formacji wszyscy obecnie przykładają największą wagę. Lista tych graczy jest bardzo długa. Są piłkarze nowi, są ci, którzy zostali. Pytanie pierwsze – czy Lukic będzie za rok w Bayernie?
- Porozmawiamy o tym za rok. Za wcześnie by poruszać takie tematy.
- Pytanie drugie – Vytautas Buskas to chyba trafił do Was przez pomyłkę?
- Po pierwsze – Butkus. Po drugie – jak już powiedziałem, szukamy zawodników na miarę naszych potrzeb i możliwości. Jesteśmy świadomi i pewni każdego piłkarza sprowadzonego do FCB tego lata.
- Bawarczycy zawsze starali się stawiać na rodowitych piłkarzy. Patrząc na obecny skład mamy tu bardzo międzynarodową mieszankę. Czy taka presja ze strony tutejszego środowiska wpływa na wybór podstawowego składu? Kto ma większe szanse gry – Köseoglu, Abdulazeez, Klinkenberg, Mensah czy może Jerat, Schröder albo Langer?
- W polskim klubie kibice najchętniej widzieliby w składzie samych Polaków, w niemieckim samych Niemców. To normalne, ale niemożliwe. Nie przywiązuje większej wagi do narodowości zawodników, mają grać po prostu najlepsi.
- Na koniec atak. Biorąc pod uwagę sparingi, wygląda na to, że będzie Pan grał tylko jednym napastnikiem, dlatego jest ich tylko trzech w drużynie. Podstawowym będzie kapitan Hans Starke?
- Tutaj myślę, że nie będzie wielką niespodzianką jeśli to potwierdzę. Hans jest obecnie naszym najważniejszym zawodnikiem, liczę na to, że pociągnie za sobą całą drużynę. Na chwilę obecną jego zmiennikami będą Otte i Dudka.
- Jesteśmy już u progu nowego sezonu. Oczekujemy na pierwszy oficjalny pojedynek Bayernu pod Pana wodzą. Rozegraliście sześć sparingów, wszystkie wygraliście z bilansem bramek 29-1, ale nie zagraliście ani jednego meczu ze znaczącym rywalem. Czy można więc określić na co Was stać?
- Sparingi zostały dobrane pod kątem budowania, zgrywania drużyny. Drużyny po naprawdę dużych przejściach. Nie dałoby się tego zrobić gdybyśmy grali z mocnymi rywalami. Musieliśmy się poznać, wypracować pewne zagrania, zawodnicy musieli zrozumieć czego od nich wymagam. Te mecze towarzyskie spełniły swoją rolę.
- Zaczynacie od pojedynku w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec. Rywal wydaje się słaby – Pößneck. Problem w tym, że w ostatnich latach dla Bayernu nie było słabych rywali. Dwie ostatnie edycje to dwukrotnie odpadnięcie w drugiej rundzie.
- Pamiętajmy jednak, że był też triumf w tych rozgrywkach w 2024 roku i finał rok później. Oczywiście nasi rywale grają kilka lig niżej od nas, ale z pewnością ich nie zlekceważymy. Obecnie każda drużyna będzie chciała wykorzystać słabość klubu i nas dobić. Ale zapewniam, że srodze się rozczarują. Jesteśmy gotowi mentalnie na podjęcie walki. Wstaliśmy z kolan.
- Początek zmagań ligowych łatwy nie będzie. Już na starcie mierzycie się z FC Köln i Kaiserslautern. Dużo będzie zależeć od pierwszych dwóch kolejek?
- Cały sezon nie będzie łatwy. Oczywiście start jest bardzo ważny, ale mamy do rozegrania łącznie trzydzieści cztery ligowe pojedynki. Do każdego musimy podejść maksymalnie skoncentrowani, zmotywowani.
- Gdzie będzie Bayern za rok, za pięć lat, za dziesięć lat?
- Za rok – mam nadzieję, że z powrotem w Bundeslidze. Za pięć lat – będzie już etatowym uczestnikiem europejskich rozgrywek. Za dziesięć – będzie walczył o najwyższe cele.
- Jeśli w tym sezonie Bawarczycy nie wywalczą awansu – odejdzie Pan?
- Mam kontrakt ważny do 2034 roku i mam zamiar go wypełnić, nawet jeśli awans przyjdzie odrobinę później. Oczywiście, o ile Zarząd mi na to pozwoli.
- Czego więc można Panu życzyć na początku kariery w Bayernie?
- Zdrowia. Reszta sama przyjdzie.
- Dużo zdrowia więc życzę i powodzenia.
- Dziękuję bardzo.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ