Informacje o blogu

Frankly, I don't give a damn

Everton FC

Premier League

Anglia, 2015/2016

Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 2482 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

SONDA! ->

- Półtora miliona, rozumiesz, czy mam Ci to wytłumaczyć łopatologicznie – krzyknąłem, wyciągając z kieszeni książeczkę czekową.

- Rozumiem, dasz pan milion więcej i może się dogadamy – powiedział spokojnym głosem przedstawiciel Lille.

- Okej, zrobimy tak, dwa miliony plus roczny zapas ślimaków dla całego zespołu.

- Przemyślę to.

- Człowieku! Popatrz na zegarek, SPÓJRZ TYLKO!! Która według Ciebie jest godzina?!

- Dwunasta trzydzieści.

- Takoż właśnie, dwunasta trzydzieści, okno transferowe zamyka się za jedenaście i pół godziny, a ja jeszcze mam trochę roboty, więc może ruszysz tą swoją dupę od wpieprzania kolejnej żaby i dobijemy targu?!

- Po pierwsze, to nie jakaś tam żaba, tylko najlepszy gatunek prosto z ekologicznej uprawy i trzeba się nią delektować. Po drugie, chyba dogadał się już pan z Edenem, prawda? I po trzecie, proszę nie krzyczeć, płoszy pan Maurycego – gostek wskazał widelcem na ślimaka, który siedział (?) w swoim terrarium.

- A to co jest? Trzymasz pan go na czarną godzinę jakby Niemce znowu nadeszły? Nie mam do was siły.

- To jakim cudem przepracował pan tu trzy lata?

- Przepracowałbym więcej, ale z wami to się nie da. Dobra, gadać mi się już nie chce, masz pan tu te dwa i pół miliona, dawajta Edena, bo śpieszy mi się gdzie indziej.

- Trzeba było od razu wyłożyć konkretną kasę na stół i mieć to z głowy.

- Trzeba było nie pierdzielić bzdur o przemyśleniach. Do widzenia się z panem.

***

- Benvenuto Grande S, come stai?

- Tutto molto bene. Presto manderò un interprete.

- Grazie.

- Okej, to teraz tak. Przyszedłem tu po Robina Van Persie. Słyszałem, że jest na sprzedaż.

- Si, znaczy... zgadza się. Silvio mówi, że będzie to kosztowało cztery miliony funtów.

- Skłonny jestem zaakceptować. Czy coś jeszcze?

- Najprawdopodobniej w lecie odezwiemy się w sprawie sparingu, propozycję będziecie musieli zaakceptować.

- Nie ma problemu, przepraszam, ale cóż... przez tego pieprzonego żabojada z Lille nie mam czasu na kawkę i pogawędkę o mafii... Wpadnę kiedy indziej.

- Don Silvio stwierdził, że zawsze będzie pan tu mile widziany.

- To znakomicie, do zobaczenia, Grande Don Silvio.

- Me già vinto!  Non vedo l'ora di una segretaria bella – mówiąc to, wymowny uśmiech pojawił się na twarzy Berlusconiego.

- Posso entrare? – zapytałem pół żartem, pół serio, używając swojego łamanego włoskiego.

- Credo che come donna , hahahaha.

Wychodząc z budynku wraz z nowym nabytkiem Evertonu wciąż mogłem usłyszeć donośny śmiech Berlusconiego.

Mając Van Persiego i Hazarda na pokładzie samolotu do Liverpoolu mogłem odetchnąć z ulgą, gdyż w ostatnim dniu okienka transferowego dołączyło do nas dwóch znakomitych graczy. W związku z tym byliśmy gotowi na skopanie tyłków tym patałachom z Wolverhampton, którzy lubią się nazywać piłkarzami. Luty zapowiada się bardzo ciekawie, przed nami mecze z Wolves, Aston Villą, Chelsea, Heerenveen (2x, LE), City i Sunderlandem, więc na pewno będzie sporo emocji, ale od początku.

03.02.2016, Molineux, Wolves vs Everton, FA Cup.

„Liczę na porządne widowisko, ma być efektownie, ale i odpowiedzialnie. Myślę, że głównym celem będzie gra na zero z tyłu, a z przodu jakoś to będzie...” Leighton Baines.

To już sto osiemdziesiąt minut? Cóż, spróbuję podtrzymywać tą passę jak najdłużej, jeśli uda mi się wyłapać wszystkie piłki będę zachwycony, jednak jeśli coś wpuszczę, a Everton wygra, to i tak będę zadowolony.” Silviu Lung jr.

Z przodu cztery nowe twarze, z tyłu ani jednej, no, oprócz Lunga jr. Trudno jednak mówić o zgraniu, które niewątpliwie jest siłą tych tam. Niemniej uważam, że damy radę, gdyż jesteśmy silniejsi, ale czas pokaże, czy moje cudowne przepowiednie się sprawdzą. Składy podane do wiadomości w gazetce przedmeczowej nikogo nie zaskakiwały. Jedenastki na mecz:

Wolves – Toffees -> formacje.

Już w 3 minucie meczu prowadziliśmy 1-0, ale niestety sędzia nie uznał gola zdobytego przez Derdiyoka, gdyż podający mu Ninis, o którym przez ten natłok wydarzeń zapomniałem wspomnieć, był na pozycji spalonej. Miałem nadzieję, że co się odwlecze, to nie uciecze. Po dziesięciu minutach przeważaliśmy, jednak wciąż nie udało się nam skonstruować akcji bramkowej. Pomógł nam Darren Mackay, który ściął równo z trawą Tomkinsa we własnym polu karnym, a etatowy wykonawca jedenastek, Graeme Thompson nie pomylił się i po 17 minutach wyszliśmy na prowadzenie. Poszkodowany przy rzucie karnym angielski obrońca przy każdym stałym fragmencie gry siał zamęt w szesnastce Wolves, którzy nie mogli sobie z nim poradzić. Można powiedzieć, że Anglik zapełniał lukę po niewidocznym Marilungo, który wydawał się lekko zagubiony, w końcu to jego debiut w Anglii. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, a po niej do ataku ruszyli gospodarze. Pracowali nie tylko w ofensywie, ale i w obronie, nawet trochę za mocno, przez co na noszach został zniesiony strzelec bramki Thompson. Fellaini postanowił nie pozostawać dłużnym i wyciął kontrującego Keogha, a że miał już żółtą kartkę na koncie, to pożegnał się z boiskiem po 67 minutach. Liczyliśmy na opatrzność, bo granie dogrywki w dziesiątkę byłoby co najmniej ryzykowne. Niestety, Bóg oprócz deszczu zesłał także bramkę dla Wolves i w 75 minucie Dave Jones mógł się cieszyć z wyrównania, na co odpowiedział tuż przed końcem meczu Derdiyok, któremu... nie uznano gola, po raz drugi i miałem ochotę udusić sędziego liniowego. Ale i tym razem zasada, która głosi że nic w naturze nie ginie potwierdziła się. W 91 minucie debiutujący Hazard uprzedził Davisa i główką wpakował piłkę do siatki. Triumfowaliśmy i czekała nas kolejna runda FA Cup.

06.02.2016, Goodison Park, Everton vs Aston Villa, Premiership.

My faworytami? Niemożliwe, w końcu Aston Villa była jedną z trzech najmocniejszych drużyn ostatnich dwóch lat. Co prawda może i są w kryzysie, ale nie stawiałbym przez to naszych szans aż tak wysoko. Myślę, że spotkanie będzie wyrównane.”  Tom Huddlestone.

Mecz z Aston Villą to spotkanie o 6 jak nie o 9 punktów, zwycięstwo w tym meczu dawało nam przepustkę na miejsce numer pięć mając w perspektywie wielki pojedynek o pierwszą czwórkę z Chelsea. Mając lekkie problemy kadrowe (wykluczony Fellaini, kontuzjowany Thompson, niezgłoszeni Woods i Ninis) i kondycyjne, desygnowałem nie aż tak dobrą, choć wciąż solidną jedenastkę. Aston Villa nie zauważyła wręcz braku Delpha i posłała do boju najmocniejszy możliwy skład. Oto zestawienia obu zespołów:

Everton – AV -> formacje.

O dziwo, zgodnie z przewidywaniami bukmacherów, Aston Villa zaczęła cofnięta, co w mig chcieli wykorzystać moi piłkarze. Jednak boss Villans miał plan na to spotkanie, przez co zapora ustawiona przed bramką Cavalieriego była skuteczna. Pierwsze pęknięcia zaczęły się pojawiać po 15 minutach, gdy Muniain swoją szybkością zaskoczył Daviesa i stanął oko w oko z golkiperem Aston Villi, jednak tym razem musiał uznać wyższość Brazylijczyka. Na szczęście dla nas konstruktorzy tamy się nie zrozumieli i Lobanov źle podał do swojego kolegi ze środka obrony, co wypatrzył Bojinov i skrzętnie wykorzystał lukę w obronie, wyprowadzając nas na prowadzenie. Po bramce raz po razie groźnie atakowaliśmy, jednak wszystkie strzały okazywały się niecelne. Bardzo dobrze spisywał się Van Persie, który pokazywał, że mimo 32 lat na karku wciąż umie grać na wysokim poziomie. Dominowaliśmy całkowicie, AV po 30 minutach nie miała ani jednego strzału na swoim koncie!! Na trochę ponad dziesięć minut przed przerwą Johnson znakomicie dograł do Bojinova a Bułgar podwyższył na 2-0. Pierwszy strzał Villans i od razu bramka, Curtis Davies w 35 minucie zdobył kontaktowego gola dla klubu z Birmingham uprzedzając Berrę w powietrznym pojedynku. W szatni panowała dość nerwowa atmosfera, nikt nie wiedział, czego można się spodziewać po The Villans w drugiej połowie. Jeden Bojinov był pewien tego, że zwyciężymy. Nakazałem innym przestać się użalać i ruszyć odwłoki na boisko. Niestety, tuż po przerwie Oscar Cardozo, z ewidentnego spalonego (...), wyrównał stan spotkania. To już drugi mecz z rzędu, w którym zostaliśmy oszukani. W 63 minucie błąd popełnił Berra, Agbonlahor pognał do przodu, jednak Lung jr go powstrzymał. Do piłki dopadł jednak Reo-Coker i... przestrzelił. 40159 (ze mną włącznie) osób odetchnęło z ulgą. Musiałem jakoś zaradzić temu comebackowi. Na boisku zjawili się Marilungo i bohater meczu z Wolves – Hazard. W 72 minucie niestety kontuzję złapał Tomkins i w dwóch spotkaniach posypał się środek obrony. Kolejne minuty upływały, a goli jak nie było, tak nie ma. Huddlestone z Johnsonem prześcigali się w liczbie niecelnych strzałów z dystansu i na nasze nieszczęście zremisowaliśmy wygrany mecz... Zostajemy na 8 miejscu i Chelsea powoli się oddala.

09.02.2016, Stamford Bridge, Chelsea vs Everton, Premiership.

„Czas na wielkie widowisko, jeśli wygramy, to w Liverpoolu nikt nie zaśnie!”  Robin van Persie.

„Nie możemy tego przegrać, po prostu nie możemy.”  Valeri Bojinov.

Trudno się nie zgodzić z opiniami obu panów, ten mecz trzeba wygrać, a potem zacząć świętować do białego rana. Wszyscy wiedzą, że Chelsea to cholernie ciężki przeciwnik, wszyscy mamy tego świadomość. Zapowiedziałem walkę do ostatniej minuty, nikt nie zamierza odstawiać nogi, nawet jeśli miałoby to się skończyć urazami. Do dyspozycji miałem wszystkich zawodników (oczywiście oprócz kontuzjowanego Vaughana), a ze składu Chelsea wypadli Caceres i Essien. Zapowiadało się wielkie widowisko.

Chelsea – Everton -> formacje.

Już od pierwszych sekund Chelsea chciała potwierdzić swoją dominację, jednak strzały Kuzmanovicia i Veli okazały się niecelne. Nie spowodowało to jednak zaprzestania ataków The Blues i Dzeko w 8 minucie bardzo poważnie zagroził naszej bramce, jednak na posterunku był Lung jr. Odpowiedzieć chciał Huddlestone, ale dwukrotnie pomylił się z rzutu wolnego. Widać było że Bośniak w ataku Chelsea ma swój dzień, jednak nie może wstrzelić się w bramkę, gdyż za każdym razem albo piłka mijała słupki bramki Rumuna lub w nie trafiała. Na szczęście „w klatce” stał Lung jr, który grał jeszcze lepiej niż Dzeko łapiąc bądź parując wszystkie piłki kierowane w jego stronę. Chelsea cały czas atakowała, a my kontrowaliśmy. Po jednym z takich kontrnatarć Derdiyok był bliski wbicia piłki do bramki, ale cały czas skoncentrowany Cech obronił jego uderzenie szczupakiem. Piłka po tym strzale wyszła na rzut rożny, który o mały włos nie został wykorzystany przez Bainesa, jednak Cech znowu znalazł się we właściwym miejscu. W końcu The Blues przebili się i Vela w 32 minucie pokonał Lunga po tragicznej w skutkach pomyłce Thompsona. Po przerwie zaczęliśmy lekko przeważać, jednak nie przekładało się to na bramki. Mimo szturmów na bramkę Cecha, wciąż pozostawał on niepokonany i wszyscy na stadionie myśleli, że Chelsea spokojnie dojedzie na tym wyniku do końca spotkania. Śmiałem się z moim asystentem, że gdybyśmy mieli 11 Lungów na boisku, to pewnie gospodarze nie mieliby czego szukać, bo faktem jest, że Rumun grał znakomicie. Gdy wszyscy kierowali się do wyjścia, piłka znalazła się w bramce... Chelsea. Baines podał do Derdiyoka, a ten prawidłowo umieścił piłkę w bramce. Wszyscy byli pewni, że gol został zaliczony, no, może prawie wszyscy. Niespodziewanie sędzia asystent podniósł chorągiewkę i znowu zostaliśmy oszukani, mówię znowu, bo to trzeci mecz z rzędu. Przegraliśmy 0-1 i do czwartego miejsca brakowało nam już 8 punktów.

„Nie wiem, czy liniowy zmazał sobie z boiska gumką Vereda, ale wiem jedno. Gol powinien być uznany.” James Tomkins.

13.02.2016, Goodison Park, Everton vs Crystal Palace, FA Cup.

„Liczymy na pewną wygraną, Crystal Palace nie wydaje się być trudnym przeciwnikiem, mam nadzieję, że kibice zobaczą, że gramy dobrze i będą razem z nami cieszyli się ze zdobytych przez nas bramek.” Sotiris Ninis.

Rzeczywiście, Palace nie jest klubem z najwyższej półki. Jednak nie to zaprząta mi najbardziej głowę. Avram Grant, nowy menedżer MU wystawił na listę transferową kilku świetnych graczy. Możliwe jest, że do Liverpoolu przyjadą takie tuzy jak Toni Kroos, Nathan Delfouneso czy Jack Rodwell! Zrobię wszystko, żeby ci piłkarze dołączyli do naszego zespołu. Zanim to jednak nastąpi, muszę grać tym, co mam, więc oto jedenastka na Crystal Palace.

Everton – Crystal Palace -> formacje.

Deszcz zacinał niemiłosiernie, nic nie było widać, a piłka zatrzymywała się w kałużach... A grać trzeba było. Pogoda strasznie przeszkadzała w grze, toteż pierwsze minuty stały pod znakiem niedokładnych zagrań i pomyłek. Jedną z takich wpadek wykorzystał Fellaini, umieszczając piłkę w siatce Browna po zaledwie 180 sekundach. Błąd przy tej akcji popełnił Macdonald. Dodało to skrzydeł moim zawodnikom, którzy cały czas nękali graczy Crystal Palace prostopadłymi podaniami do Hazarda, który niestety miał kłopoty ze skutecznością. Tych nie miał były gracz Toffees, Victor Anichebe, który w 23 minucie wykorzystał świetne podanie McCanna, korzystając ze swojej szybkości wyprzedził obrońców i płaskim strzałem pokonał Lunga. Belg sprowadzony przeze mnie z Lille zawodził na całej linii, gdyż nie potrafił trafić nawet do pustej bramki! Co prawda z 35 metrów, ale jednak... Kibiców nie zdziwił fakt, że Hazard na boisku już się nie pojawił, a za niego wybiegł Bilyaletdinov. Okazało się to znakomitym posunięciem, gdyż Rosjanin już w 53 minucie swoim strzałem dał nam po raz drugi w tym meczu prowadzenie. Kolejne minuty były mniej emocjonujące, piłkarze biegali coraz wolniej i zagrywali coraz niedokładniej. Jedynym przebłyskiem okazał się gol Derdiyoka, wreszcie uznany. Przez pomyłki sędziów, to dopiero premierowe trafienie Szwajcara dla klubu! Będący na fali napastnik podwyższył na 4-1 w 78 minucie, ustalając wynik spotkania. Zaczęliśmy wierzyć, że uda się nam zagrać w wielkim finale.

18.02.2016, Abe Lenstra Stadion, Heerenveen vs Everton, Liga Europejska.

„Jestem zachwycony, że wracam do domu. Zamierzam dawać z siebie wszystko w każdym spotkaniu. Cieszę się, że znów będę mógł pracować z panem trenerem Ryglem, który nauczył mnie wielu rzeczy. Come On Everton!” Jack Rodwell.

Tak, udało mi się namówić młodego Anglika do powrotu z United, gdzie go zresztą sprowadziłem. 5,5 miliona funtów to niewiele jak na gracza takiego kalibru. Podobnie jak Rodwell, ofertę przyjął Fletcher i on również zostanie nowym nabytkiem Evertonu. Przed meczem doszło do losowania 6 rundy FA Cup, gdzie trafiliśmy na Wigan. Jednak trzeba było się skupić na meczu z Heerenveen. Na szczęście do dyspozycji znowu miałem wszystkich zawodników i bez kompleksów przystępowaliśmy do tego spotkania. Oto składy obu drużyn.

Heerenveen – Everton -> formacje.

Mecz zapowiadany jako hit tej rundy spotkań okazał się niezwykle ekscytujący nudny, jakby drużyny dogadały się, że nie zrobią sobie krzywdy. Przez pierwsze dwadzieścia kilka minut kibice nauczyli się synchronicznie ziewać, żeby stworzyć jak największy hałas. O dziwo bardzo dobrze się im to udawało. Gdy w 29 minucie fani zbierali się do kolejnego wielkiego ziewu, wszystkich zaskoczył Eden Hazard puszczając bombę z 30 metrów nie dał szans bramkarzowi popularnych Serc. Po tej przerwie wszystko wróciło do normy. Spiker z nudów przytaczał wyniki poszczególnych spotkań i zatrzymał się na meczu Metalist – Zenit, gdzie goście po 34 minutach wygrywali 5-0 i praktycznie byli już w następnej rundzie. Po przerwie ziewanie dopadło także mnie, więc próbowałem zsynchronizować się z trybunami, wyszło mi to dopiero w 63 minucie, na moje (nie?)szczęście, Hazard przerwał moje ambitne próby drugą bramką. Wiwatowali przybysze z Anglii, klęli kibice Heerenveen, gdyż według nich gol był ze spalonego. Powtórki nic takiego nie pokazały i przez 1,5 minuty można było słyszeć śmiech 8,5 tysiąca fanów Evertonu. Wściekli gracze gospodarzy nie panowali nad emocjami, przez co Goran Popov w 66 minucie skosił Hazarda w polu karnym i sam poszkodowany wykorzystał jedenastkę, kompletując przy tym hattricka. W 75 minucie na 4-0 podwyższył Michael Johnson, zaliczając zarazem premierowe trafienie w barwach Evertonu.

21.02.2016, Goodison Park, Everton vs Manchester City, Premiership.

"I ja ich ku..a kurczę kopnę trzy razy nie? I wezmę kuwa piłę i przypindolę kopnę ją w bramę, aż się ta pindolona kiepskiej jakości polska siata zerwie z obramowania. A jak nie wygramy, to rozjobię potraktuję wszystkich tulipankiem po kieliszkiem mojej Wyborowej!" Zawsze błyskotliwy Dinijar Bilialetdinov, zanotować, nigdy więcej wypowiedzi dla prasy...

Mimo, że City to wicelider tabeli, zarówno Ladbrokes jak i William Hill dawali nam większe szanse na zwycięstwo. Pomny doświadczeń przed meczem z Aston Villą zabroniłem piłkarzom patrzenia na kursy. Jeśli chodzi o transfery z MU, to przyklepałem Delfouneso i Cahilla, więc kolejnych reprezentantów Anglii, coś czuję, że United będzie miało problem z HG Players. Ale to już nie moje zmartwienie. Wracając do meczu z City, do dyspozycji miałem wszystkich zawodników, zaś MC nie mogło skorzystać z Sissoko i Adebayora. Wciąż jednak mieli znakomitą paczkę i czekała nas ciężka przeprawa. Składy na to spotkanie:

Everton – City -> formacje.

Wszystko zaczęło się dość pomyślnie, bo od początku spotkania Derdiyok i Hazard rozrywali defensywę City, jednak brakowało skuteczności. Gracze z Manchesteru mieli spore problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy! Nikt się tego nie spodziewał, a nagle kibice poczuli, że można ten mecz wygrać. Rozpoczęły się chóralne śpiewy... Niesieni genialnym dopingiem gospodarze jeszcze żwawiej zabrali się za oblężenie bramki Stekelenburga, ale bramek wciąż nie było. Na szczęście nie zraziło to kibiców do kontynuowania dopingu. Mecz stał na wysokim, naprawdę wysokim poziomie, tempo było bardzo szybkie, wszystko  cacy, tylko strzelać ni ma komu. Aż wreszcie, w 58 minucie, piękne podanie i... Tevez. Cały mecz przeważaliśmy, a gola strzela pieprzone City, cholera! To podziałało na nas jak płachta na byka. Pierwsza akcja po bramce Argentyńczyka, De Silvestri wrzuca piłkę w pole karne, a słynący z poprawnej i kulturalnej angielszczyzny Bilyaletdinov umieścił piłkę w siatce. Można stwierdzić, że jak powiedział, tak zrobił. Po tym trafieniu tempo gry spadło, piłkarze zaczęli odczuwać zmęczenie i każdy błąd mógł przesądzić o wyniku spotkania. Jednak obydwie drużyny ustrzegły się wpadek i mecz zakończył remisem 1-1. Można było wygrać, ale zawsze to punkcik a nie zero. Niestety, puchary cały czas się oddalają i najwyższy czas zacząć zwyciężać!

25.02.2016, Goodison Park, Everton vs Heerenveen, Liga Europejska.

„Spacerek? Jaki spacerek proszę pana? Spacerek to ja mogę sobie zrobić z moim synkiem. To nic, że wygraliśmy 4-0, jak teraz możemy przegrać 5-0. W futbolu wszystko jest możliwe.” Christophe Berra, bardziej dyplomatycznie niż zgodnie z prawdą.

Takoż właśnie, mądrze prawi imć Berra. Nie no, żartuję, Heerenveen nie jest w stanie wygrać 5-0. Nie wiem, czy w ogóle jest w stanie wygrać. ŚLĄSK, ŚLĄSK, WKS! Tak, podpisaliśmy umowę patronacką z wrocławskim klubem i... kontrakt z Tonim Kroosem, więc operację „Zaciąg z United” uważam za zakończoną. Mając czterobramkową zaliczkę, dałem odpocząć kilku zawodnikom przed ważniejszym meczem ligowym z Sunderlandem. Skład na rewanż z Sercami wciąż prezentował się bardzo korzystnie:

Toffi – Serca -> formacje.

Heerenveen próbowało niemrawo zaatakować, jednak ich plany zazwyczaj zawierały dogranie do partnera najbliżej pola karnego, a potem to jakoś będzie, z tym że nie było. Częściej musieli się bronić niż atakować, co stawiało nas w pozycji zwycięzców tego dwumeczu. Kibice, którzy przyjechali z Holandii wraz z ich vis a vis z kraju tulipanów zaczęli to, co robili w Heerenveen – zsynchronizowane ziewanie. Rzeczywiście, mecz był tak nudny, że nie było nic innego do roboty. Nawet piłkarze powoli przysypiali, a jeden z nich, Paulo Henrique, przysnął na Thompsonie podczas rzutu wolnego, i... spadł na niego, co lekko zaspany sędzia Kempter uznał za faul i podyktował rzut karny. Sam poszkodowany wyglądał na ledwo przytomnego, ale udało mu się trafić do siatki i powiększyć nasze prowadzenie w dwumeczu. Totalnie zaspali obrońcy Heerenveen, gdyż po dośrodkowaniu Hoiletta, wszyscy Holendrzy jak jeden mąż przepuścili piłkę aż do Dinjiara, a ten podwyższył na 2-0. Krótko przed przerwą w słupek... głową pierdzielnął obrońca Popov, ale zamiast kontynuować grę, przytulił się do niego i zasnął. Dopiero gwizdek oznajmiający przerwę obudził Macedończyka. Eee... co?! Już koniec? Zasnąłem, cholera. Nic się złego nie stało? Szybki rzut oka na tablicę i uśmiech, bo wygraliśmy 3-1. Gole zdobyli jeszcze Defederico i Fellaini i wygrywając 7-1 w dwumeczu przeszliśmy do następnej rundy LE, gdzie zmierzymy się z... Paris Saint-Germain, niewątpliwie bardziej wymagającym rywalem od Holendrów.

28.02.2016, Stadium of Light, Sunderland vs Everton, Premiership.

„Szczerze? Nie interesuje nas ten mecz, wszyscy już odliczają dni do wielkiego starcia. Ale jak wygramy, to się nie obrażę <śmiech>” Guido Marilungo.

Rzeczywiście, who cares about Sunderland? Chyba nikt. Do meczu z United już tylko trzy dni! Nic więc dziwnego, że mało kogo obchodził mecz w przedostatni dzień lutego (2016 to rok przestępny). Nawet ja zbytnio nie przejmowałem się wynikiem. Ale nie powstrzymałem się i wystawiłem najsilniejszy możliwy skład.

Sunderland – Everton -> formacje.

Przez pierwsze minuty kibice Evertonu próbowali nauczyć gospodarzy ziewania, ale ci albo byli wyjątkowo tępi albo po prostu im się nie chciało, jednak pierwsza wersja jest zdecydowanie bardziej prawdopodobna. Pamiętam jak jeszcze z United przyjeżdżałem do tej dziury i zawsze słyszałem przyśpiewki o ściekach i czarnych kotach i za nic w świecie nie potrafiłem zrozumieć, o co tym ludziom chodziło. Na szczęście piłkarze Evertonu w porę się ogarnęli i nakazali przestać praktykowania ziewania, a zrobili to niecnie wykorzystując Derdiyoka, który pięknym zwodem ograł trzech graczy Sunderlandu i wpakował piłkę do pustej bramki. Cudowne nieporozumienie Thompsona i Bainesa pozwoliło temu murzynowi Bentowi, znanemu lepiej jako murzyn Bent, wpakować piłkę do siatki i wyrównać stan spotkania. W przerwie zjechałem wszystkich po równo, bo co jak co, ale kolejny remis to już do cholery przesada. Podziałało, oj podziałało. Już w 53 minucie Hazard znowu dał nam prowadzenie, a siedem minut później Johnson podwyższył na 3-1. Nawet szamańskie sztuczki Salomona Kalou nie były w stanie pomóc Sunderlandowi. Bóg był tak wściekły na wzywanie szamana przez Iworyjczyka, że kazał sędziemu tego spotkania podyktować rzut karny przeciwko Czarnym kotom. Na bramkę zamienił go nie kto inny jak Van Persie. Wygraliśmy 4-1 i do 5 miejsca brakowało nam tylko trzech punktów. Przed nami WOJNA!

W następnym odcinku wszystko o wielkim dla mnie meczu Everton – United na Old Trafford.

 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

SONDA

Skarbonka...

Zagłosuj

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.