Premier League
Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 2077 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
– DZIEŃ Z ŻYCIA MENEDŻERA... MICHAŁA RYGLA.
Krzysztof Olszar
Czas na kolejną gratkę dla kibiców Manchesteru United. Tym razem przedstawimy standardowy dzień z życia Michała Rygla, który, jak się okazuje, jest bardzo zabieganym człowiekiem. Zapraszamy do lektury!
8.00
Czas wstawać. Plusem bycia menedżerem jest to, że w sumie nigdzie mi się nie spieszy. Jeśli czuję się lekko niewyspany, mogę sobie pozwolić na 15-20 minut dosypiania. Czasami można też sięgnąć po ostateczne rozwiązanie – telefon. Jedna rozmowa z asystentem, krótka wiadomość „To ty dziś prowadzisz trening!” i można spać dalej. Jednak przeważnie budzę się wyspany punktualnie o ósmej.
8.30
Po, jak to się popularnie mówi, ogarnięciu się, siadam do stołu i jem śniadanie. Żeby nie tracić czasu, biorę laptopa i sprawdzam aktualności, gdyż niedoinformowanie w dzisiejszych czasach robi z nas głupich. Czasami wejdę jeszcze na cmrev i przeczytam jakiś manifest bądź też odpalę FM-a i popatrzę sobie na grajków biegających w trybie 3D HD. Jednak temu drugiemu zajęciu poświęcam więcej czasu później, głównie podczas treningów.
9.30
Zazwyczaj o tej porze jestem w siedzibie klubu, odbieram wiadomości, rozmawiam z członkami zarządu, czasem prezes wyzwie mnie na epicki pojedynek w piłkarzyki, zawsze przegrywam, nie dlatego, że jestem słaby, ale dlatego, że boję się, że jak wygram, to prezes mnie zwolni <śmiech>. On nienawidzi przegrywać.
11.00
Wycieczka na Moss Lane, co oznacza pierwszy trening dnia. Schemat jest prosty – ja mówię piłkarzom, co mają robić, oni robią, a ja w tym czasie gram w FM-a. Dla umilenia sobie pracy (tej realnej, oczywiście), rozgrywam dziesiątki spotkań z następnym przeciwnikiem, żeby sprawdzić niektóre rzeczy. Oczywiście to tylko zabawa, ale za to jaka!
13.00
Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza część dnia – powrót do domu. Co prawda tylko na 3 godziny, ale nie ma nic lepszego od zjedzenia domowego obiadu i krótka drzemka we własnym łóżku. Jeśli nie chce mi się spać, to biorę swojego psa i idę sobie pobiegać. Chyba tylko temu zawdzięczam moją świetną figurę <śmiech>.
16.00
Jeśli nie ma meczu, to wracam na Moss Lane, żeby przeprowadzić drugi trening. Tym razem jednak jest to albo gierka treningowa albo obserwacja następnego rywala za pomocą analizy ostatnich spotkań, to już pozostawiam w gestii piłkarzy, gdyż oba rodzaje zajęć są nieciekawe. Pierwsze wyczerpuje fizycznie, drugie psychicznie. Dlatego zazwyczaj przeplatają się ze sobą.
18.00
Szybko jadę do siedziby klubowej na krótkie zebranie z trenerami. Nikomu już się nie chce pracować, więc ustalamy najważniejsze kwestie, omawiamy progres/regres jakiegoś zawodnika podczas treningów i ewentualnie rozmawiamy na temat następnego przeciwnika, tzn. Przewidujemy ustawienie, dochodzimy do tego, kto będzie najgroźniejszym rywalem i tak dalej...
19.30
Rekreacyjna wizyta w sklepie, żeby kupić piwko czy dwa i ewentualnie do tego coś na kolację. Oczywiście kończy się to rozpoznaniem przez jakiegoś kibica i serią autografów i zdjęć. Niestety, moje lenistwo nie pozwala mi na jeżdżenie do sklepów poza Manchesterem, więc za każdym razem jestem przygotowany na ewentualny „atak” ze strony fanów.
21.00
Czas do domu... Szybko wsiadam w samochód i ruszam do siebie. Gdy już dojadę, muszę jeszcze zrobić sobie kolację, sprawdzić skrzynkę mailową (co zazwyczaj kończy się wymianą uwag między mną a sekretariatem klubu, który notorycznie zapomina o rzeczach, które to miał mi przekazać jak byłem na miejscu) i posprzątać w mieszkaniu.
22.00
Wreszcie można odpocząć, otwieram piwko, siadam przed telewizorem i... nie, nie oglądam piłki nożnej. Czasami puszczę sobie jakiś film, jednak najczęściej oglądam jakieś opery mydlane, które to praktycznie nie różnią się od tych polskich. Niestety będąc menedżerem nie można sobie pozwolić na nocne imprezy...
23.00
Jeśli udaje mi się nie zasnąć przed ekranem, to o jedenastej idę do łazienki, biorę prysznic i generalnie oporządzam się, żeby lepiej mi się spało, jak to miała w zwyczaju mówić moja mama. Kolejny ciężki dzień kończy się około 23.30.
_______________________________________________________________________________
Już 2 grudnia przyjechało do nas Stoke City, żeby rozegrać z nami mecz w ramach ćwierćfinału Pucharu Browca. Stoke to niezwykle niewygodny przeciwnik, poza tym był to mecz w moich ulubionych rozgrywkach, więc nie mogłem sobie pozwolić na odpuszczenie spotkania. Jednak na ten pojedynek nie desygnowałem najmocniejszego składu, liczyłem na to, że moja ofensywna czwórka przesądzi o losach meczu.
Zaczęliśmy w najlepszy możliwy sposób. Tuż po rozpoczęciu spotkania Mata rozegrał z Rossim dwójkową akcję, jednak stracili oni piłkę. Nie na krótko, bowiem piłkarze Stoke nie docenili Messiego, co pozwoliło mikrusowi z Argentyny wpakować piłkę do siatki po 34 sekundach. Był to wymarzony start, gdyż po tej bramce mogliśmy całkowicie kontrolować spotkanie. Postanowiłem nakazać piłkarzom uspokojenie gry i ewentualnie od czasu do czasu nagle przyspieszyć tempo i zaskoczyć tym graczy Stoke, co w efekcie miało przynieść nam kolejną bramkę. Właśnie tak się stało. Akcja rozpoczęła się na naszej połowie, Schwaab podał do Canalesa, ten objechał Whelana i znakomicie podał do Rooney’a, a kapitan United nie mógł nie trafić. Wynik 2-0 utrzymał się już do końca spotkania, gdyż nam pasował taki właśnie rezultat, a piłkarze Stoke nie byli w stanie pokonać Korchagina, który bronił znakomicie.
United – Stoke -> statystyki zawodników.
Cztery dni później rozgrywaliśmy mecz z Crystal Palace, wygrany 2-0, po bramkach Aguero i Rossiego, jednak to było tylko przetarcie przed ostatnim meczem w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Naszym celem było huczne zakończenie rozgrywek w grupie B. Kiedy do Manchesteru przyjeżdżał zespół Bayeru Leverkusen, Niemcy doskonale wiedzieli, że będzie niezwykle ciężko choćby o remis. My zresztą też wiedzieliśmy, że mecz w sferze psychicznej już został wygrany, trzeba było jeszcze potwierdzić to na boisku. Na ten mecz przygotowałem formację inną niż dotychczas. Dość nowatorskie 3-6-1 miało zapewnić spokój w obronie i płynne przechodzenie z defensywy w ofensywę.
United – Aptekarze -> formacje.
Już w 35 sekundzie mogliśmy się cieszyć z pierwszej bramki! Dośrodkowanie z szybko uzyskanego rzutu rożnego i Vidić pakuje główką piłkę do siatki. Błyskawicznie strzelona bramka poskromiła jakiekolwiek zapędy ofensywne Bayeru, co pozwoliło nam na kontrolowanie przebiegu spotkania. Niestety Aptekarze ustawili się dość defensywnie, skutecznie utrudniając nam strzelanie kolejnych bramek. Na gola numer 2 kibice musieli zaczekać do 59 minuty, kiedy to Skjelbred znakomicie uderzył sprzed pola karnego. Piłkarzom Bayeru już zupełnie odechciało się grać do przodu, więc postanowili utrzymywać się jak najdłużej przy piłce. Niestety dla nich, nie udało się wytrzymać całego spotkania, gdyż notorycznie rozrywający obronę Bayeru Rooney strzelił po raz pierwszy w 81 minucie, dokładając swoją drugą, a dla nas czwartą bramkę na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry. Tym sposobem udało się nam zakończyć fazę grupową bez porażki.
United - Aptekarze -> statystyki zawodników.
Przed wyjazdem na Klubowe Mistrzostwa Świata czekał nas jeszcze mecz z serii „Oklep średniaka” przeciwko Hull. Piłkarze z The Circle nie zamierzali ustawić poprzeczki wysoko, co pozwoliło nam podejść do tego meczu raczej na spokojnie. Niestety, przyjezdni ustawili taktykę, która nijak nie pasowała do tego, co przekazał mi scout i w efekcie sam musiałem wrócić do starego ustawienia, co widać na załączonym obrazku.
I znowu zaczęliśmy z bardzo wysokiego C. Już po dwóch minutach Kroos otwiera worek z bramkami cudownym wolejem sprzed linii pola karnego. Cztery minuty później przypomina o sobie Giuseppe Rossi ładując piłkę do bramki z najbliższej odległości. Po tym niezwykle mocnym uderzeniu trzeba było troszkę odpocząć. Jednak ku wielkiej radości kibiców, którzy przybyli w liczbie 95 tysięcy, odpoczynek trwał stosunkowo krótko, bowiem w 22 minucie sprawę teoretycznie zamknął Sergio Aguero. Czemu teoretycznie? Dlatego, że Hull postanowiło nie dać za wygraną i niecały kwadrans po bramce Kuna nadzieję gościom dał Kamel Ghilas. Do przerwy wynik brzmiał 3:1. Dwadzieścia minut po gwizdku Martina Atkinsona rozpoczynającym drugą połowę Aguero po raz kolejny postanowił zgasić zapał Hull. Przyjezdnych było już stać jedynie na trafienie Nathana Doyle’a pięć minut później. Wynik 4:2 utrzymał się już do końca i w dobrych humorach opuściliśmy Anglię, żeby udać się do Chin na Klubowe MŚ.
United - Hull -> statystyki zawodników.
____________________________________________________________________________________________
MANCHESTER UNITED PONOWNIE KLUBOWYM MISTRZEM ŚWIATA
Pięciu dni potrzebował Manchester United na zdobycie tytułu Klubowego Mistrza Świata, rozgrywając przy tym dwa mecze w odstępie 48 godzin. Niestety nie udało się nam uchwycić jakiegokolwiek piłkarza United, gdyż w związku z napiętym terminarzem wyjechali oni z Chin niezwykle szybko. Po losowaniu drugiej rundy wiadomo było, że United w półfinale zmierzy się albo z gospodarzami z Shangdong albo z sąsiadami Chin – Osaką AC z Japonii. Natomiast przeciwnikiem Sao Paulo miał być lepszy zespół z pary LA Galaxy – Ajax Kapsztad. W pierwszym pojedynku wygrali Japończycy, zaś w drugim, ku zaskoczeniu większości ekspertów, Galaxy zostało pokonane przez graczy z RPA. Będąc głównymi faworytami całego turnieju, United potraktowało pierwsze swoje spotkanie bardziej rekreacyjnie. Jednak nie oznaczało to, że na boisko zostanie wypuszczony skład złożony z nieopierzonych młodzianów. Wręcz przeciwnie, żeby zrobić show Rygiel postanowił desygnować pierwszy skład!
Efekt? Całkowita dominacja na boisku, której jednak... nie było widać w posiadaniu piłki. Ale tylko w tym aspekcie mecz był choć trochę wyrównany. Gra toczyła się głównie pod bramką Osaki, która była bombardowana raz za razem (25 strzałów United). Na trafienia dla MU trzeba było jednak trochę czekać, gdyż dopiero w 23 minucie Darren Fletcher znakomitym uderzeniem otworzył wynik spotkania. Dziesięć minut później było pozamiatane, gdyż po pięknym podaniu Aguero gola zdobył Mata. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Piłkarze MU schodzili do szatni z uśmiechami na ich twarzach. Gdy wracali na boisko, nie byli już tak uśmiechnięci, co sugerowało, że pomimo dobrej gry Rygiel postanowił lekko zmotywować swoich piłkarzy do jeszcze lepszego występu po przerwie. Podziałało zwłaszcza na Rooney’a, który tuż po przerwie, jak na kapitana przystało, dał przykład efektownej i, co najważniejsze, skutecznej gry, trafiając do siatki w 53 minucie. Gdy kibice około 80 minuty wychodzili znudzeni ze stadionu, przyszło im zobaczyć czwartego gola dla United. Rooney postanowił ukoronować swój świetny występ drugą bramką, tym samym stawiając kropkę nad ‘i’.
Osaka AC – MU -> statystyki zawodników.
W drugiej parze, zgodnie z oczekiwaniami, choć nie bez trudności, przeszło Sao Paulo, wygrywając dopiero po karnych z Ajaxem Kapsztad. Skład finału nikogo więc nie zdziwił. Przed ostatnim meczem w turnieju zostało rozegrane spotkanie o trzecie miejsce, w którym swoją dobrą dyspozycję potwierdził zespół z RPA, pokonując Osakę 1-0. Jednak wszyscy czekali już tylko na mecz finałowy pomiędzy Brazylijczykami i Anglikami. Rygiel zaskoczył wszystkich desygnując... słabszy skład niż na Osakę! Przed meczem eksperci pukali się w głowę pytając „Czy Rygiel lekceważy Sao Paulo?” . Oczywiście nic z tych rzeczy, trener United stwierdził po meczu, że chciał dać swoim gwiazdom odpocząć chociaż godzinę, stąd Rooney czy też Mata znaleźli się na ławce.
Stadion w Szanghaju zapełnił się do ostatniego miejsca, ceny u koników sięgały tysiąca dolarów! Chińczycy robili wrzawę podczas każdej akcji, nieważne kto był przy piłce. Z presją lepiej radzili sobie gracze z Anglii, natomiast Eusebio, środkowy obrońca Sao Paulo, w ogóle jej nie wytrzymał brutalnie faulując Aguero, będąc przy tym ostatnim zawodnikiem w obronie, za co oczywiście wyleciał z boiska. Rzut wolny sprzed pola karnego wykonywał Leo Messi i pięknym uderzeniem w okienko otworzył wynik spotkania. Przewaga United wzrosła błyskawicznie i już po dziesięciu minutach od pierwszej bramki było 2-0, tym razem autorem trafienia Sergio Aguero. Sao Paulo zostało całkowicie zdominowane, praktycznie nie wychodziło z własnej połowy, czego najlepszym dowodem jest jeden(!!!) strzał oddany w ciągu całego meczu! Zawodnicy United przebiegli też 10 kilometrów więcej od przeciwników, zatem nic dziwnego, że po końcowym gwizdku sędziego to Czerwone Diabły mogły cieszyć się z kolejnego zwycięstwa w Klubowych Mistrzostwach Świata!
SPFC – MU -> statystyki zawodników.
Wtorek, 30.12.2014 r., godzina 10.00 -> mój dom w Manchesterze.
- Wychodź, ale już!
- No ale...
- Ale co Michał? No co?!?!
- Ee... Liz... jesteśmy u mnie...
- To nic! Wypad!
- No wybacz, Liz, kurde.
- Nie ma takiego bicia Michał, to ty wybacz. Wychodź, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
Oczywiście było to pokłosie zwycięstwa 2-1 z Evertonem w zeszłej kolejce Premier League. Kurde, kiedyś trzeba będzie objąć The Toffees i może w końcu Liz się odczepi. Początek roku też będę miał do bani, gdyż już trzeciego stycznia czeka nas mecz w ramach trzeciej rundy FA Cup z... taak... Evertonem. Pocieszam się tylko tym, że trzy dni później mamy za przeciwnika Liverpool. Tymczasem... musiałem opuścić swój własny dom i udać się do...
- Hej, wpuść mnie.
- Ee.. kto tam?
- Wayne, to ja, Rygiel.
- A, pan trener. Proszę, trener w dom, Bóg w dom.
- Święte słowa, hehe. Przeszkadzam?
- Lekko – stwierdził kapitan United, gdy nagle za nim zjawiła się jego żona, Coleen.
- O, hej Coleen, dobra Wayne, pewnie was obudziłem, nie będę się tutaj wpychał. Na razie dzieci.
- A tam od razu dzieci, cztery lata jest trener starszy.
- A kto jest trenerem?
- No pan.
- A no właśnie, nie będę ci obciachu przy żonie robił, widzimy się jutro na stadionie! A, zapomniałbym... Coleen, pięknie wyglądasz bez makijażu.
- Dziękuję bardzo – odparła, pokrywając się rumieńcem.
- No, idę.
Podczas gdy Rooney wraz z żoną zapewne wrócili do łóżka, ja wciąż poszukiwałem miejsca, w którym mógłbym się podziać podczas dnia wolnego od treningów i ogólnie całej roboty. Wpadłem na chytry plan, jednak do jego realizacji była mi potrzebna moja prawa ręka w takich sprawach.
- Jenny, mam sprawę – zacząłem rozmowę przez telefon.
- Jakoś mnie to nie dziwi. Co mam znowu dla ciebie zrobić?
- Em.. potrzebuję, żebyś wyciągnęła Liz z mojego domu, bo nie mam się gdzie podziać.
- Nie masz się gdzie podziać? Wpadnij do mnie, przydałoby się tu posprzątać.
- O nie, nie ma mowy. Mam dzisiaj wolne, więc sprzątał nie będę, nawet jeśli miałbym się włóczyć po Manchesterze.
- Skoro tak.. cóż, ja Liz nie wyciągnę, nawet mi się nie chce. A, do Tash też nie dzwoń, wyjechała. Tyle, paa.
- Niech cię piekło...
Znowu nic. Postanowiłem uciec się do ostateczności i pójść do klubu, gdzie zalała mnie fala pytań od sekretarki, bo zarząd chce się dowiedzieć, czemu rozpuściłem piłkarzy na jednodniowy urlop. Wyszło więc na to, że chcąc uniknąć pracy, poszedłem do... pracy. Genialnie. Jeszcze do tego za oknami ten głupi deszcz. W siedzibie klubu spędziłem cały dzień, gdyż napotkałem prezesa Glazera, który nie omieszkał wyzwać mnie na epicki pojedynek w piłkarzyki, który zresztą wygrałem. Wygrałem też z Liz, gdyż w nocy, nie chcąc nocować w hotelu, po kryjomu wkradłem się do swojego własnego domu... Ale to głupio brzmi, pomimo faktu, że tak właśnie było.
Piątek, 31.12.2014 r., godzina 19.00 -> szatnia na Old Trafford w Manchesterze.
- Waddup? – zacząłem rozmowę w szatni.
- A jakoś leci, ale głównie nudy... – odrzekli chórem zawodnicy.
- Powiem wam, że mam po dziurki w nosie tych deszczów i burz, a już w ogóle to chcę się powiesić, kiedy pada deszcz ze śniegiem! Jak ja nie znoszę zimy w Anglii.
- Ee tam, idzie się przyzwyczaić – stwierdził Ansaldi.
- Widać, żeś w Polsce na zimę nie był. To dopiero jest raj – śnieg, słońce i minusowa temperatura. Aż bym mógł replikę jednego z was, bałwany, ulepić ze śniegu.
- I co, byłby bałwan Ochoa jako bałwan ze śniegu? – spytał ironicznie Rodwell.
- Nie kurna, byłby bałwan Rodwell jako bałwan ze śniegu, a jak już bym cię ulepił, to zacząłbym napierdzielać w twoją krzywą, śnieżną facjatę śnieżkami tak długo, aż by ci się wreszcie ten pusty łeb odkleił i spadł na ziemie, pękając przy tym na miliard kawałeczków, które potem z uśmiechem na ustach bym zdeptał! Zadowolony?!
- Bez nerw trenerze, święta niedawno były – uspokajał mnie Canales.
- A w odwłok sobie wsadź takie święta, jeśli żądło to dla ciebie za mało, z taką pogodą, to tylko tragiczna parodia świąt! Dobra, mniejsza z tym. Kochane głupki, dzisiaj, na zakończenie roku, czeka na was łatwy przeciwnik, więc zewrzyjcie szeregi i sprawcie naszym kibicom piękny prezent na zakończenie roku. A, zapomniałbym. Jak już będziecie kopać piłki w ich stronę, to pamiętajcie, żeby nikt nie zarobił w głowę.
- Ale to był wypadek!!!!! – wykrzyknął hamując łzy Skjelbred.
- Dobrze, wiem. Zapomnijmy o tym. Dla was skład na mecz.
United – Blackburn -> formacje.
- Lool, czemu nie ma mnie nawet na ławce? – spytał z żalem Rodwell.
- Bo cię nie lubię, wypad, wszyscy!
Pierwsza połowa była rozgrywana w takim tempie, że zastanawiałem się, czy piłkarze obu drużyn się przypadkiem za wcześnie nie spili. Najszybciej otrzeźwiał Morten Gamst Pedersen, który na minutę przed przerwą strzelił nam bramkę, co oznaczało solidny opiernicz w szatni.
- Verratti, Canales! Pacany! Debile! Kurna! Zepsuliście mi całą radość z nadchodzącego nowego roku. Won mi z szatni i widzimy się po drugim stycznia, ale już! Messi, jesteś następny!!
- Ale... – wyszeptał przerażony Włoch.
- Nie ma żadnego ale! Wypierniczaj mi stąd bo rzucę w ciebie telewizorem! Albo Canalesem, co wolisz?
- Już idziemy, ja nie chcę być rzucony – rzucił na odchodnym Canales.
- No i prawidłowo. Aguero, wpieniłem się, wraz z Gourcuffem wchodzicie i jak Boga kocham, macie mi wygrać ten mecz!
- No i wygramy!
No i wygrali. Znaczy się... Aguero wygrał swoim wspaniałym, genialnym, znakomitym, niesamowitym, świetnym, cudownym, zjawiskowym, boskim, przepięknym i Bóg wie jakim jeszcze hattrickiem! Potrzebował na niego 35 minut, trafiając w 58, 78 i 93 minucie. To on zapewnił nam szczęście i dobrobyt na przyszły rok!
United – Blackburn -> statystyki zawodników.
W następnym odcinku -> styczniowe rozgrywki + ewentualne transfery, no i ofc rozdanie nagród!
PS. Zgodnie z obietnicą konkurs. Chcesz zostać korespondentem „Piłki Nożnej”? Od dzisiaj jest to możliwe dzięki jednej prostej rzeczy! Wystarczy, że wykonasz dowolny opis właśnie tego meczu -> LINK!!!!!!!!!! i wyślesz go na adres glazbusters@gmail.com a kto wie, może zostaniesz nim na stałe? Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie!! W następnym odcinku kolejny, tym razem noworoczny konkurs! Oczywiście do wygrania atrakcyjna nagroda!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ