Informacje o blogu

Frankly, I don't give a damn

Toulouse FC

Ligue 1 Conforama

Francja, 2011/2012

Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1925 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Samolot do piekła #410.04.2012 19:02, @Bolson

0
Ajaccio nie miało nic do powiedzenia. Zostali zniszczeni, zmasakrowani, wgnieceni w ziemię mimo przewagi własnego boiska. Zresztą statystyki tylko to potwierdzały.
 
 
Nawet gazety rozpisywały się o nieoczekiwanym wysokim zwycięstwie nad drużyną z Korsyki. Chociażby taka La Depeche du midi, dziennik wydawany w południowej Francji.

Na Korsyce miało być piekło, TFC miało polec z kretesem głównie ze względu na brak odpowiednich żądeł. Tymczasem fantastycznie spisali się młodzi gracze – Adrien Dabase i Amadou Soukouna, którzy z pewnością będą kontynuować znakomite tradycje szkółki drużyny z Tuluzy. Również Daniel Braaten pokazał menedżerowi, że warto na niego stawiać, zamiast oddawać go za 5 milionów euro do Ajaxu. Po odprawieniu Ajaccio nastroje na południu Francji są szampańskie i niektórzy hurraoptymiści już typują Tuluzę do zajęcia miejsca w europejskich pucharach! Sam Christophe Callet na konferencji prasowej przyznał, że najważniejszy jest dla niego kolejny mecz. Dodał także, że po meczu odetchnął z ulgą, gdyż debiuty, zwłaszcza na Korsyce, nie są korzystne dla nerwów. Na koniec Callet zaskoczył wielu przybył dziennikarzy mówiąc, że jest w trakcie negocjacji transferowych, jednak nie udzielił bardziej szczegółowych informacji. Źródła zbliżone do menedżera TFC sugerują, że chodzi jednak o sprzedaż Daniela Braatena, gdyż po Norwega zgłaszają się codziennie nowi kandydaci. Nam osobiście ciężko wyobrazić sobie klub bez napastnika ze Skandynawii, zwłaszcza w obliczu kontuzji Riviere’a i braku ogrania rekonwalescenta Buluta. Ale kto wie, może Callet pokłada nadzieję w wybuchowym Dabase i dynamicznym Soukounie?
 
***

Nie chodziło jednak o Norwega. Callet długo myślał nad tym, co trzeba zrobić żeby zapewnić drużynie dobrych, a zarazem tanich zawodników, którzy z chęcią dołączyliby do klubu za dość niskie jak na europejskie warunki pieniądze. Budżet płacowy był bowiem od początku roku wyczerpany do granic możliwości. Problem rozwiązał się sam, gdyż dwa dni po meczu premierowym spotkaniu w Ligue Une, do Calleta zadzwonił telefon…
 
- Dzień dobry, szefie, przeszkadzam? – ze słuchawki dało się słyszeć głos sekretarki Calleta.
- Nie, właśnie przeglądam prasę, śmiało, o co chodzi?
- Dzwoni jakiś gość z Anglii, mówi, że pan będzie wiedział o co chodzi.
- Tak, tak, wiem, przełącz go.
- Hello, panie Callet, Jez Moxey z tej strony. Dzwoniłem wcześniej do Remy’ego Loreta żeby ustalić szczegóły, ale czułbym się głupio, gdybym nie załatwił też tej kwestii z panem, w końcu ma pan decydujące zdanie w tej kwestii.
- Wszystko zależy od pieniędzy. Jeśli dacie tak dużo, że prezes Sadran zacznie skakać po gabinecie z radości, wtedy mogę sobie pomachać na pożegnanie.
- Do klubu wpłynęła już oferta opiewająca na niewiele ponad cztery miliony euro. Poszukiwaliśmy od jakiegoś czasu solidnego defensywnego pomocnika i najodpowiedniejszym kandydatem wydaje się być zawodnik pańskiego klubu.
- Pantxi Sirieix?
- Nie, Antoine Devaux. Ma dwadzieścia sześć lat i wszystko, czego nam potrzeba.
- I oferujecie za niego cztery miliony euro? – na twarzy Calleta pojawił się szeroki uśmiech.
- To za mało?
- Nie, to odpowiednia kwota za tak utalentowanego zawodnika. – Callet zakrył słuchawkę ręką żeby wybuchnąć śmiechem.
- Tak też myśleliśmy.
- Miło mi słyszeć, że się zgadzamy, proszę chwileczkę poczekać. – Telefon znowu zadzwonił, ktoś dobijał się na drugą linię. – Callet, słucham.
- Cześć, Christophe, Oliver Sadran z tej strony.
- Dobry, panie prezesie, coś się stało?
- Nie nie, dostaliśmy faks od Wolverhampton i odesłaliśmy odpowiedź pozytywną, nawet gdyby pan chciał zaprotestować, transfer przejdzie. Takich pieniędzy nie możemy odrzucić.
- Rozumiem. Do zobaczenia przy okazji. – Wrócił do pierwszej rozmowy. – Wygląda na to, że prezes załatwił sprawę za mnie. Tak czy inaczej, miło się z panem rozmawiało. Może kiedyś jeszcze zrobimy jakiś biznes?
- Kto wie, panie Callet… kto wie. Mam się już osobiście kontaktować z Antoinem, czy ktoś od państwa zrobi to za mnie?
- Najlepiej by było, żeby zadzwonił do niego jakiś przedstawiciel nowego klubu. Dobrze by było, żebyście oddelegowali kogoś, kto zna francuski, bo na razie Devaux to orłem w tej waszej Szekspirowskiej mowie nie jest. A teraz przepraszam, muszę wrócić do pracy.
 
 Tak naprawdę Devaux był wart może 3/4 tego. Nic dziwnego, że zarząd bez wahania zaakceptował ofertę Wilków, Callet z pewnością zrobiłby to samo. Sprzedaż Francuza to dla klubu poważna sprawa, pieniądze się przydadzą, a prezes rozważał rzucenie jakiejś kwoty do budżetu transferowego. Menedżer wiedział, że trzeba wzmocnić zespół na kilku pozycjach. Myśli już odpłynęły ku wielkim nazwiskom, ale niewygodny biurowy fotel przeszkadzał w całkowitym oderwaniu od bądź co bądź smutnej rzeczywistości. Warkot przestarzałego wentylatorka wcale nie pomagał w skupieniu. Trzeba było zapisać kolejne rzeczy do notatnika. Wycieczka do Ikei znajdującej się na południu miasta stawała się coraz bardziej nieunikniona. Callet zmienił na początku pracy gabinet, ale nie mógł zabrać do niego mebli z pierwotnego miejsca urzędowania. Ten nowy, choć przestronny i z widokiem na boisko, przypominał bardziej graciarnię niż biuro menedżera klubu. W każdym możliwym miejscu ktoś powciskał klubowe pamiątki, gadżety i flagi, biurko stało tam chyba z dwadzieścia lat, przybite do podłogi rdzewiejącymi gwoździami. Co więcej, menedżer sam musiał dokonać wszelkich zakupów, klub zobligował się tylko do opłacenia fachowców, którzy mieli pomalować pomieszczenie i wymienić podłogę.
 
13 sierpnia do Tuluzy zawitała drużyna Dijon. Po dobrym początku z Ajaccio, to gospodarze byli faworytami tego spotkania. W całym mieście wolontariusze nakłaniali mieszkańców miasta do zawitania na Stadium Municipal, zwłaszcza że w tym sezonie bilety normalne kosztowały o pięć euro mniej, cena spadła z 28 na 23. Za ulgowe trzeba było zapłacić 15, w porównaniu do 18 rok temu. Po mieście chodzili nawet sami piłkarze, jednak tylko najlepsi – Tabanou, Sissoko, Fofana czy Congre przyciągali do siebie wielu przechodniów. Młodzi nawet nie mieli co liczyć na zainteresowanie, ludzie traktowali ich jak zwyczajnych wolontariuszy. W związku z tym w klubie szacowano, że na meczu zjawi się około 20 tysięcy widzów. To ponad 55 procent całej pojemności stadionu. Te liczby nikogo nie satysfakcjonowały, ale wiadomo było, że jedynym sposobem na przyciągnięcie na trybuny fanów była dobra gra.
 
Dijon poległo w pierwszej kolejce 0-3 z Rennes na własnym terenie. Kolejni przeciwnicy Tuluzy oddali jeden celny strzał na bramkę strzeżoną przez Benoita Costila. Klub założony w 1998 roku nie może szczycić się wieloma znanymi nazwiskami. Najlepszymi piłkarzami są Daisuke Matsui (28 A/1 gol dla Japonii), który większość piłkarskiej kariery spędził w Ligue Une, Abdoulaye Meite (48 A/1 gol dla WKS), najlepiej znany z gry dla Olimpique Marsylia i Boltonu Wanderers oraz wypożyczony z Chelsea Gael Kakuta.
 
Devaux wciąż nie podpisał kontraktu z Wolverhampton i zgłosił swą gotowość do gry w barwach Toulouse. Usiadł jednak na ławce, bo bez konkurencji jest tercet pomocników wymieniony poniżej. Skład TFC oddelegowany przez Calleta na to spotkanie wyglądał następująco:
 
Riou – Aurier, Fofana, Congre, M’Bengue – Capoue, Sissoko, Machado – Braaten, Soukouna, Dabase.
 
Kolejną szansę dostali młodzi napastnicy. Umut Bulut wyleczył swoją kontuzję, ale wciąż nie był fizycznie przygotowany do gry i usiadł jeszcze na trybunach. Callet postawił na dokładnie ten sam skład co tydzień wcześniej, w nadziei na to, że i tym razem jego gracze bezproblemowo przejadą się po przeciwniku.
 
Tak rzeczywiście się stało, mecz od dziesiątej minuty był praktycznie zakończony. Pierwszego gola już 120 sekund po rozpoczęciu spotkania strzelił Daniel Braaten, który po tym trafieniu przebiegł koło ławki rezerwowych uderzając pięścią w herb klubu. Ten gest miał podwójne znaczenie – Norweg nie tylko potwierdził swoje oddanie drużynie z południa Francji, ale też kompletnie zignorował wysłannika Ajaxu, który siedział po przeciwległej stronie boiska. Osiem minut później wynik ustalił Amadou Soukouna. Piłkę na połowę Dijon przeprowadził Dabase, jednak został wycięty w pień przez Gueberta. Futbolówkę przejął Capoue, odegrał do Sissoko, ten wystawił ją jak na tacy Soukounie, a młody Francuz kropnął z linii szesnastu metrów tuż przy długim słupku bramki strzeżonej przez Reyneta. Gdy grupka zawodników TFC cieszyła się wraz ze swoimi kibicami, na ławce zamiast euforii zapanowało przerażenie, gdyż gest od klubowego fizjoterapeuty był jednoznaczny – Dabase jest do zmiany. Na boisku pojawił się Devaux, a Moussa Sissoko został przesunięty do linii ataku. W 37 minucie, gdy Tuluzie nic już ze strony Dijon nie mogło zagrozić, Daniel Congre postanowił że pogruchota kości Daisuke Matsuiego wjeżdżając w niego obunóż. Kapitan nie powinien „świecić” takim przykładem i Damian Ledentu wyrzucił go z boiska bez żadnych dyskusji. Callet uspokoił wszystkich swoich piłkarzy pokazując, że decyzja była uzasadniona. Dijon drugi mecz z rzędu oddało jeden celny strzał na bramkę przez 90 minut, a gospodarze grając w dziesiątkę przez ponad 50 minut mieli 60% posiadania piłki. 22,5 tysiąca widzów oglądało drugie zwycięstwo swoich ulubieńców z rzędu i zarazem drugie czyste konto Remy’ego Riou.
 

Daniel Congre został ukarany odebraniem dwutygodniowych poborów i zadaniem wyrwania biurka z podłogi w gabinecie Calleta. Francuz przyjął karę z pokorą mówiąc w mediach, że kapitan nie powinien wylatywać z boiska za tak głupie przewinienia i w przyszłości na pewno dwa razy przemyśli każdy wykonywany wślizg, nawet w ferworze walki. Komisja Dyscyplinarna niezbyt uwierzyła w zapewnienia Congre i postanowiła dorzucić mu jeszcze dwa mecze zawieszenia, co oznaczało, że jeden z czołowych graczy Toulouse ominie spotkanie z PSG.
 
Nastroje w Tuluzie były jeszcze gorsze od 18 sierpnia. Wtedy podczas treningu kontuzji doznał drugi środkowy obrońca – Momo Fofana. Przed meczem z Niceą Callet miał do dyspozycji tylko dwóch stoperów, solidnego Aymena Abdennoura i 20-letniego Mickaela Firmina. Na szczęście dzień wcześniej swoją kartę z klubu odebrał Devaux i po pożegnaniu ze wszystkimi w klubie odleciał w kierunku Wolverhampton, a na konto bankowe wpłynęły 4 miliony euro. Z tego prezes postanowił udostępnić połowę! Callet natychmiast wyszedł z biura, zabrał laptopa i udał się do znanego mu Cafe Des Artistes żeby szukać odpowiedzi na jego problemy. Fofana miał wrócić do gry najwcześniej w drugim tygodniu września, a Congre był wykluczony z gry na trzy spotkania. W razie gdyby problemy zdrowotne lub dyscyplinarne dopadły Abdennoura lub Firmina musieliby grać juniorzy, a na środku obrony niedoświadczeni gracze raczej występować nie powinni.
 
Callet udał się na sam koniec knajpki, usadowił się w jej rogu, przy oknie. Zachodzące słońce Tuluzy delikatnie odbijało się od szyby, nie świecąc prosto na ekran laptopa. Lekko uchylone okno dawało powiew lekkiego wiatru od Garonny. Fotel był wygodny, nie można było się z niego zsunąć ani się w niego zapaść. Z głośników dało się słyszeć łagodny jazz. Tak mogłoby wyglądać biuro Calleta, jak stolik w klimatycznej kawiarnii. Z trudem jednak wyobraził sobie klimat jego gabinetu gdy co chwila ktoś dobijałby się do drzwi, a potem nimi trzaskał. Utwory z odtwarzacza musiałyby być na pełen regulator, żeby przytłumić krzyki konserwatorów i sprzątaczy pracujących na Municipal. A lekki wietrzyk zostałby zastąpiony świstem solidnych podmuchów. Cóż… nie można mieć wszystkiego.
 
Na linii byli scouci TFC – Ali Rachedi oraz Jerome Fourgeron, którzy mieli za zadanie przeczesywać wzdłuż i wszerz najlepszy kontynent dla francuskiej piłki, poza Europą oczywiście. Większość afrykańskich państw było bowiem traktowana jako kraje nieobjęte limitem czterech obcokrajowców, nie było też żadnych pozwoleń na pracę czy innych tego typu udziwnień. Kelner co jakiś czas podchodził tylko do stolika wymieniając filiżanki kawy na szklanki piwa i od czasu do czasu podrzucając kawałek jakiegoś ciasta.
 
Po trzech godzinach przeglądania kolejnych raportów i odrzucania propozycji, udało się ustalić krótką, zaledwie sześcioosobową listę życzeń. Niestety, jeszcze tego samego wieczora po telefonach do klubów okazało się, że Eric Mathoho i Andile Jali wyjeżdżają odpowiednio do Groningen i West Hamu, a Callet spóźnił się o 4-5 dni. W związku z tym na liście została zaledwie czwórka: Demba (1A/0 goli dla Mali, 24 lata, Al Hilal (SUD)), Irenee Kouakou (WKS, 23 lata, ASEC Abidżan), Gambo Muhammad (Nigeria, 23 lata, Kano Pillars) oraz Abdul Nafiu Iddrisu (Ghana, 25 lat, bez klubu). Wszyscy wybrani są zawodnikami perspektywicznymi, wciąż nie do końca spełnionymi, chcącymi się wybić i, co bardzo ważne, w miarę tanimi. Najwięcej wołało Al Hilal, które za Dembę zażyczyło sobie 350 tys. euro. Za Muhammada i Kouakou ich kluby chciały otrzymać po 100 tysięcy. Razem 550 kawałków – 1/4 kwoty transferu Devaux. Złoty interes. Nie można jednak w nieskończoność negocjować. Oferty zostały wysłane zgodnie z życzeniami klubów, w Tuluzie wiedzieli, że jeżeli oszlifują te diamenty, to nie tylko im się wszystko zwróci, ale jeszcze zarobią.
 
Następnego dnia, TFC wyruszyła na sam wschód Francji, na Lazurowe Wybrzeże, gdzie do spotkania przygotowywała się Nicea. Pięćset kilometrów to dość daleka podróż, ale i tak w porównaniu do wycieczek na północ Francji jest to pikuś. Do Lille jest z Tuluzy 900 kilometrów, do Hawru 850, do Metz ponad 1000, podobnie do Strasburga. Podobno trwają negocjacje z Airbusem, mają zostać głównym sponsorem i czarterować samolot za darmo. Ale Callet już tam nie pracuje, więc nic nie jest pewne.
 
Nicea to klub zdecydowanie wyżej notowany niż poprzedni przeciwnicy TFC. Zaczęli sezon z jednym z najcięższych rywali w lidze i polegli u siebie 2-4 z Lyonem. W następnym meczu udało im się jednak zrehabilitować i na wyjeździe pokonali 2-1 Evian. Do najlepszych piłkarzy należą: David Ospina (15A/0 goli dla Kolumbii) – niezwykle perspektywiczny bramkarz, Francois Clerc (13A/0 goli dla Francji) – większość kariery wiernie służył Lyonowi, Camel Meriem (3A/0 goli dla Francji) – wieloletni zawodnik Bordeaux i Monaco, znakomity technik oraz Fabian Monzon (7A/0 goli dla Argentyny) – dynamiczny boczny obrońca, który wciąż nie pokazał pełni swoich możliwości. Smaczku dodaje też fakt, że w ataku Nicei gra Xavier Pentecote – były zawodnik Toulouse. Nigdy jednak nie przebił się na dobre do pierwszego składu i przed rozgrywkami 2011/12 przeniósł się za ponad milion euro na Lazurowe Wybrzeże.
 
Skład wybrany przez Calleta na mecz z Niceą prezentował się następująco:
 
Riou – Ninkov, Abdennour, Firmin, M’Bengue – Capoue, Sissoko, Machado – Tabanou, Braaten, Umut Bulut.
 
Na ławce zasiadł strzelec gola przeciwko Dijon – Soukouna, a Dabase miał wrócić do gry dopiero przeciwko PSG. Wśród rezerwowych znaleźli się też młodzi defensorzy TFC – Steeve Yago i Thibaut Peyre, lecz Callet zabrał ich raczej na wszelki wypadek niż na pewną zmianę.
 
Mimo zapowiadanych emocji, kibice nie zobaczyli wielu efektownych akcji, a już na pewno nie ze strony gospodarzy. Tuluza trzeci mecz z rzędu dominowała nad przeciwnikiem. I znowu w pierwszym kwadransie praktycznie rozstrzygnęła mecz. Oczywiście autorem trafienia był nie kto inny, jak niezawodny od początku Daniel Braaten. Przejął piłkę na trzydziestym metrze, przedryblował kilku przeciwników i plasowanym strzałem posłał futbolówkę w długi róg bramki Ospiny. Kolumbijczyk był bez szans, a TFC od 14 minuty prowadziła 1-0. Gracze Calleta dobrze rozgrywali piłkę, spokojem imponował rezerwowy duet środkowych obrońców, a na lewej stronie ataku raz po raz zagrożenie stwarzał Tabanou, nominalny skrzydłowy. Mimo niezłej celności strzałów piłkarzy z Tuluzy Ospina nie dał się pokonać po raz kolejny, a że gospodarze zaledwie raz trafili w światło bramki, wynik nie uległ zmianie.
 
Dwudziestego trzeciego sierpnia zostały potwierdzone wszystkie cztery transfery i na Stadium Municipal trzeba było zamontować nowe szafki dla afrykańskich wzmocnień. Nikt nie wierzy w jakiekolwiek problemy z aklimatyzacją, atmosfera w szatni jest bardzo dobra, a wiadomo, że piłkarze z Afryki są zawsze niesamowicie otwarci na nowe doświadczenia, radośni i pełni życia. Nawet gdy wyniki będą słabsze, oni zapewnią dobry nastrój w kadrze.
 
A pięć dni później do Tuluzy przyleciało PSG. Jak niepokonani dotychczas gracze Calleta poradzą sobie w spotkaniu z napakowanymi petrodolarami zawodnikami ze stolicy? Cóż… pozostaje czekać na następny odcinek.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.