Informacje o blogu

Frankly, I don't give a damn

SC Goa

Hero I-League

Indie, 2012/2013

Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1950 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

"Everything in life is luck." Donald Trump

Puchar Federacji to nawet lepszy czas na „trafienie z formą” niż sezon ligowy. Rozgrywki te mają miejsce tuż po końcu przygotowań i nie wszyscy geniusze indyjskiej myśli szkoleniowej nadążają z planem treningowym. Nagroda za wygranie tego zaszczytnego trofeum to awans do klubowego Pucharu Azji, takiej Ligi Europy dla Ligi Mistrzów. Nawet jeśli mielibyśmy tam przegrywać wszystko jak leci, jest to niesamowity splendor dla biednych zespołów z Indii, dlatego zależy mi na wygranej. Trafiliśmy do łatwej grupy – beniaminek Mohammedan, średniak Salgaocar i niemalże spadkowicz Churchill Bros. Sprawy mogły się skomplikować dopiero po ewentualnym awansie do półfinału.

O dziwo wszyscy byli w znakomitej formie fizycznej, a w połączeniu z moimi nowymi założeniami taktycznymi mieliśmy sobie zapewnić pewną promocję do następnej fazy. Porzuciłem stawianie na skrzydłowych, ponieważ po prostu ich nie miałem. W rezultacie przeszedłem na 4-3-3, mając do dyspozycji pancerniki klasy ciężkiej – Jamesa Mogę i Michaela Ochei, a także młodego Mohammeda Rafique.

W pierwszym meczu widać było jeszcze brak zgrania, nie rozegranie ani jednego meczu o poważną stawkę czy, jak to się popularnie mówi, „zardzewienie”. Na szczęście przeciwnicy zagrali dokładnie tak, jak się spodziewałem – żenująco, pokazując jak małą wagę przykładają do tego pucharu. Inaczej bowiem nie można nazwać zespołu, który oddaje jeden strzał w meczu, w dodatku niecelny. My może i nie imponowaliśmy tempem gry, posiadaniem piłki na poziomie Barcelony, czy ilością strzałów porównywalną do hiszpańskiej armady w XVI wieku. Zrobiliśmy to, co do nas należało. Egzekucja na chłodno, niektórzy nawet się nie spocili. Rolę kontuzjowanego przed startem pucharu Mogi przejął Ochei i wywiązał się bez zarzutu. Pewne 1-0.



[Zawodnik meczu: Boubacar Keita – 9/10 wygranych główek, 18 przechwytów]

Drugi mecz w ciągu dwóch dni – skondensowany format tego pucharu preferuje dobrze przygotowane kluby z w miarę szeroką i wyrównaną kadrą. Większość zawodników z pierwszego spotkania usiadła na ławce i nie miałem z tym żadnego problemu. Dokooptowałem do kadry kilku juniorów, którzy spuścili nam wpierdol w sparingach. Skoro byli na tyle dobrzy, żeby pokonać nas, założyłem że na pewno dadzą sobie radę z Salgaocar. Nie myliłem się. Sprawa została rozstrzygnięta do przerwy, cztery szybkie sierpy na pysk tych nieszczęśników powaliły ich na łopatki, ale drugiej połowy nie odklepali i próbowali nas tam trochę postraszyć. Jak można się domyślić, nic im z tego nie wyszło i spokojnie dowieźliśmy wynik do końca.



[Zawodnik meczu: Ayeni Bidemi Daniel – 2 gole, 100% skuteczność wślizgów]

Mając awans w kieszeni, dałem odpocząć niektórym zawodnikom, żeby broń Buddo nie doznali żadnych urazów przed półfinałem. Karma postanowiła zagrać mi na nerwach, uznając, że do tej pory za dobrze mi się powodziło na stanowisku trenera SC Goa i w 23 minucie miałem wykorzystane dwie z trzech zmian. Na szczęście jednak z boiska zeszli dwaj niezbyt potrzebni gracze, więc żałoby nie było. Jeśli zaś chodzi o wydarzenia stricte futbolowe – znowu pozamiataliśmy rywalem boisko, a w drugiej połowie jeszcze umyliśmy ich zapłakanymi twarzami podłogę. Zgraja skończonych idiotów (czyt. bukmacherzy) myślała że nie będziemy w stanie pokonać Churchill Bros. Jakże pięknie musiały wyglądać ich ryje, gdy wbiliśmy najpierw jedną, potem drugą, trzecią, czwartą i w 89 minucie piątą bramkę, a ich „faworyci” nie oddali choćby niecelnego strzału. Totalna dominacja.



[Zawodnik meczu: Mohammed Rafique – 2 gole]

Wspomniałem, że w półfinale sprawy mogły się trochę skomplikować. Cholera, gorzej być nie mogło – zawsze gdy trafiasz na Dempo, masz przejebane. Inaczej, bardziej delikatnie, nazwać tego się nie da. Tyle razy mówiłem już o sile tego zespołu, że każde kolejne porównanie przychodzi mi niezwykle ciężko. Dlatego chyba najlepiej zostawić gówno w jakie się wpakowaliśmy bez komentarza. Kilka dni przerwy pozwoliło mi wystawić skład niemalże galowy. Dwunastym zawodnikiem mojej drużyny było szczęście, trzeba to powiedzieć otwarcie. Już w 3 minucie przegrywaliśmy 0-1, autorem trafienia Densil Theobald. Po pół godzinie udało się wyrównać – Michael Ochei dał nam nadzieję na korzystny wynik. Następnie ze składu Dempo wypadli z powodu kontuzji Yusuke Kato i strzelec gola Theobald. Szykowaliśmy się już na dogrywkę, ale lewym skrzydłem pobiegł Fulganco Cardozo, dośrodkował piłkę w pole karne, a sprawą zajął się Mahesh Gawli, pakując piłkę do swojej siatki. Trafienie samobójcze i urazy dwóch kluczowych graczy przeciwnika. Czy można mówić o większym szczęściu? W lidze pewnie już nie będzie tak kolorowo.

[Zawodnik meczu: Fulganco Cardozo – asysta]

Będąc o krok od rozgrywek kontynentalnych, motywacja na najwyższym poziomie, jesteśmy zwycięzcami i te sprawy. Finał wielkiego finału, korki na nogach, nie jesteśmy na wczasach. W ostatnim meczu Federation Cup przyszło się nam zmierzyć z Lajong, które stało mi na drodze do tej fazy rozgrywek gdy prowadziłem Indian Arrows. Wtedy wygraliśmy 5-2, teraz spodziewałem się podobnego wyniku. Gdybym tylko mógł postawić na to pieniądze, byłbym teraz mniej biednym niż jestem. Druga minuta – Daniel na 1-0, ósma minuta – Rafique na 2-0. Trzecią bramkę dostaliśmy gratis od Aibora Khongjee, który wbił piłkę do swojej bramki w 41 minucie. Rywal na kolanach? Rozpłaszczony po przejeździe naszego walca? Proszący o „co łaska” jak studenci grający jakąś gównianą muzykę w przejściach podziemnych? Wydawałoby się, że tak. Chcieli tylko zachować honor, żeby w domu nie czekały żony z wałkiem. James Gbilee trafił z 11 metra na 1-3, 53 minuta. Zanim upłynęła godzina Ashim Biswas pogrążył przeciwników, a my mieliśmy miejsce w Pucharze Azji. Rywal się popłakał, zaczął w końcówce dla sportu zbierać żółte kartki. Tylko Matthew Mayora (którego z chęcią bym kupił, gdybym miał pieniądze) nie załamał się całkowicie – trafił na 2-4 w 84 minucie.



[Zawodnik meczu – Matthew Mayora, gol i asysta]


Koniec, pięć meczów, pięć zwycięstw, pan na zamku, kibice szaleją, stawiają pomniki, prezes z szampanem leci żeby zniszczyć mi garnitur, Budda rozwiewa chmury, słońce pada na mnie niczym światło na aktora teatralnego, nic nie mogło zepsuć mi humoru. Może coś da się z tymi ludźmi osiągnąć? Nie obraziłbym się.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.