Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1149 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
When you win, nothing hurts.
Joe Namath
Lubię wygrywać. Kto nie lubi? Chyba nigdy nikogo takiego nie znajdę... a może? Nie zawsze chodzi o dominację, pokazanie że jesteśmy panami świata i nikt ani nic nie może nas powstrzymać - to zostawiam Barcelonie. U mnie, w mojej grze liczą się punkty, liczy się świadomość oddalania się od przeciwnika, zostawiania go w tyle. Nieważne jak, efektywność trzeba przedłożyć nad efektowność. Przynajmniej na początku. Gdy osiągnę z moim klubem miejsce, w którym będę mógł sobie pozwolić na poluzowanie taktycznej smyczy i uwolnienie czyhających na okazję demonów - zrobię to. Jeśli ten moment nigdy nie nastąpi - trudno, wciąż mamy punkty. Konsekwencja, upór maniaka i stanowcze dążenie do postawionego celu - o to chodzi. Na polu bitwy trzeba się liczyć ze stratami. To dlatego tak lubię grać w Anglii, tu się nie odpuszcza, nie ma mowy o odstawianiu nogi. Z tego samego powodu nie znoszę włoskiej ligi. Gdy w poprzednim Football Managerze grałem w Genoi, co chwila przeciwnicy kładli się na ziemię, a 3/4 mojego zespołu łapało żółte kartki, choć połowa z nich w Premiership nie miałaby miejsca.
Ostatnio na Twitterze pytałem, jak można dać premię zawodnikowi, który dostał czerwoną kartkę. Bo Van der Wiel zasłużył sobie jak nikt inny. W 93 minucie prestiżowego meczu z City położył Aguero, mimo że był ostatnim zawodnikiem. Straight red, proste. A na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Bo Argentyńczyk poszedłby prosto na bramkę Adlera, pewnie umieściłby piłkę w siatce, 3-3 i marzenia pogrzebane. Nie odjeżdżamy od City, a do tego United i spółka nadrabiają po dwa oczka. Ale to się nie stało. Nasri wywalił rzut wolny z 30 metrów w kosmos, ostatni gwizdek i schodzimy z boiska jako zwycięzcy. Remis potraktowałbym jak porażkę. Straciłem prawego obrońcę, okej, od tego jest młodzież, żeby robiła za zastępstwo.
Z ogórkami mogę przegrywać, przełknę to jakoś. Strata punktów z mało znaczącą drużyną boli mniej niż porażka z potentatem. Z najlepszymi trzeba wygrywać, po prostu trzeba. Sprawa jest bardzo prosta - gdy schodzisz z boiska pokonany przeciwko wiceliderowi, tracisz podwójnie. I analogicznie - wygrywasz, zyskujesz podwójnie. Możesz zapakować sto bramek leszczom, ale stracić jedną więcej niż przeciwnik w meczu na szczycie, odpadasz. Ktoś kiedyś powiedział "Soccer is not just about scoring goals – it’s about winning." Takie spotkania, to są mecze o sześć punktów, podobnie jak pojedynki w strefie spadkowej gdy walczysz o utrzymanie.
Póki jest nadzieja na zemstę, można wiele przetrzymać.
Janusz Głowacki - Good night, Dżerzi.
Gdy podchodzę do meczu, w którym mam okazję się zemścić, zaczynam pracować trochę inaczej. Nie koncentruję się już tylko na wygrywaniu, traktuję to bardziej jak bitwę. Dziewięćdziesiąt minut wojny. Teraz już nie można odpuścić, nie można zlekceważyć. Ale też nie można się skupiać na przeciwniku, myślenie o nim nic nie pomoże. Warto kombinować przeciwko niemu, zaskoczyć drobnostką taktyczną, szczegółem, który zmieni przebieg meczu. Od początku atakować, nie tylko na bramkę, ale też przeciwnika. Oczywiście w granicach, nie mówię tu o robieniu Roy'a Keane'a za każdym razem, gdy rywal ma piłkę. Pressing, ciągły pressing, ścisłe krycie napastników, spychanie skrzydłowych do środka, walka o każdą piłkę, wybijanie futbolówki na aut, nie na rzut rożny. Uprzykrzanie życia tak, żeby znudziło im się granie, to my mamy mieć więcej czasu na konstruowanie akcji, tworzyć sobie możliwości, przeważać w strzałach. Atakować. Żyć w zgodzie z powiedzeniem "If you’re attacking, you don’t get as tired as when you’re chasing.".
Każdy z nas powinien choć raz w wirtualnym sezonie zostać upokorzony. Sprowadzony na ziemię z nieba, w którym wszystko dobrze szło. Ale nie klikać po takim meczu "Wczytaj grę". To nic nie pomoże. Omijanie problemów to nie jest recepta na sukces. Trzeba z nimi wygrać, udowodnić swoją siłę i nawet, jeśli miało to być nikłe, jednobramkowe zwycięstwo, a nikt nie piałby z zachwytu nad naszą grą, to przeszliśmy nie obok problemu, ale przez niego. Gdy stracimy punkty z kimkolwiek, data kolejnego spotkania staje się większa i ważniejsza niż inne, mimo że tylko dla nas ten mecz jest ważny, a reszta traktuje go jak zwyczajną kolejkę.
W momentach zemsty czuję się, jakbym był w środku tej gry, żył nią albo jakby FM wyszedł z monitora i przeniósł się na Dialog Arenę. Mszczenie się na jakimś zespole to dla mnie esencja gry. Dopiero potem w kolejce są spotkania z podtekstami. Bo w nich muszę udowadniać coś komuś, a gdy chodzi o rewanż, udowadniam tylko sobie. Pokazuję sobie, że potrafię, że warto było i, co najważniejsze, że idę dobrą ścieżką. Nic tak nie motywuje mnie do rozegrania kolejnego meczu, jak perspektywa tego, że jestem o jedno spotkanie bliżej do rewanżu. A jak jest u was?
Porażka jest tylko chwilową zmianą w kierunku, która ma cię naprostować przed kolejnym sukcesem.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Stawiaj na dwie taktyki |
---|
W okresie przygotowawczym warto przyuczać piłkarzy do dwóch taktyk – np. domowej i wyjazdowej. Piłkarze łatwiej będą dostosowywać się do zmiany ról w trakcie sezonu i będą lepiej przygotowani taktycznie do spotkań. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ