Premier League
Ten manifest użytkownika Godman przeczytało już 5419 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Witam i zapraszam do przeczytania mojej historii. Historii, która zaczęła się bardzo dawno temu, ale główna część mojej opowieści będzie dotyczyła tylko ostatnich 6 miesięcy. Nazywam się Raymond Lewington. Znajomi mówią na mnie Ray. Od 6 lat pracuję w klubie piłkarskim Fulham. Dziś jestem aż, i tylko asystentem managera. Ale nie zawsze tak było…
Ten klub jest mi niejako przeznaczony. Ilekroć opuszczałem Craven Cottage, zawsze tu wracałem. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku rozegrałem dla tego klubu ponad 200 spotkań, i strzeliłem prawie dwa tuziny bramek. Byłem nawet grającym managerem przez 4 ostatnie lata swojej piłkarskiej kariery. Potem jednak zatrudnili niejakiego Dicksa, i zdegradowano mnie to poziomu asystenta. Tułałem się więc po różnych klubach, aż parę lat później znów wróciłem do Fulham. Dwa lata harowałem jako manager rezerw, aż nagle zrobili mnie managerem klubu po zwolnieniu Sancheza. Ależ byłem naiwny, myśląc, że wreszcie osiągnąłem sukces. Pojawił się Hodgson, a ja znów zostałem asystentem. Szlag by to trafił, zawsze muszę być tym drugim…
Przenieśmy się teraz do lipca roku 2011. Wakacje to zazwyczaj czas odpoczynku piłkarzy, a wytężonej pracy managerów i agentów. W tym czasie również asystent ma sporo roboty. Nagle spotkała mnie dość miła niespodzianka – na rozmowę poprosił mnie sam szef szefów - Al Fayed. Dowiedziałem się, że obecny manager Roy Hodgson zostanie niebawem zwolniony, i że znów mam szansę na pracę jako manager. Jestem ambitnym człowiekiem, ale miarka przebrała się ostatnim razem. Bardzo grzecznie odmówiłem, podpierając się przeszłością. Prezes był nieco zawiedziony, ale przyznał, że na moim miejscu postąpiłby podobnie. Zapytał mnie, czy widzę kogoś na stanowisku managera. Co ja mogę – pomyślałem. Przecież i tak o wszystkim decyduje reputacja i kasa, odpowiedziałem więc dyplomatycznie. "Może ktoś, kto ostatnio osiągnął sukces, jakiego się nie spodziewano? Może będzie w stanie zrobić to również w Fulham". Prezes podziękował, i spotkanie się skończyło. Dopiero potem dowiedziałem się, że Prezes bardzo wziął sobie do serca to, co powiedziałem. Zatrudnił mało znanego managera, z mało znanej Polski, prowadzącego na ostatnim Mundialu Wybrzeże Kości Słoniowej, i zdobywając brązowy medal – pierwszy w historii dla kraju z Czarnego Lądu. Szef podziękował mi potem za poradę, a ja plułem sobie w brodę, że skoro miałem na to jakiś wpływ, mogłem polecić któregoś ze swoich przyjaciół. Szlag by to wszystko trafił raz jeszcze…
Nie ukrywam, że wbrew dyplomatycznym nawykom, miałem negatywne nastawienie do nowego managera. Co on może tu osiągnąć, nie znając zupełnie rynku, i niepisanych reguł, jakich mnóstwo u Nas – Brytyjczyków. Kiedy go zobaczyłem, jeszcze bardziej zwątpiłem w jakikolwiek sukces. Chudy, brodaty facet przed czterdziestką, za to durnowato uśmiechnięty. Prezes wysłał mnie w nagrodę (czyt. za karę) na lotnisko, aby przywitać jegomościa z Polski. Cwaniak musiał w googlach sprawdzić jak wyglądam, bo od razu mnie poznał. Przywitałem go w sposób bardzo oficjalny, żeby sobie nie myślał, że już ma nowego kumpla. Ja mu jeszcze pokażę…
Na pierwszy trening Paul (jego imię po polsku brzmi jakoś dziwacznie… nie umiem tego powtórzyć) zjawił się w zupełnie innym nastroju. Pewny siebie, niemal bojowo nastawiony do świata, ale dość grzeczny. "Też bym tak zrobił" – pomyślałem. "Ameryki nie odkrył…". Wkurzył mnie lekko przypisując mi nową ksywę, ale nie zareagowałem, bo nie wiedziałem, czy to komplement, czy nie. Powiedział do mnie Moon – Deck (nie wiem, jak się to pisze, więc napisałem tak, jak słyszę). Może tak się mówi tam w Polsce na ludzi światowych, albo wybitnych. Albo głupich... kto go tam wie. Jak już mam być Moon – Deck, to mam nadzieję, że to nie jakieś polskie przekleństwo. Ale do rzeczy – Paul zaczął oglądać piłkarzy biegających po boisku, i dając mi do rąk notatnik z wypisanym nazwiskami, rozpoczął szczegółowy wywiad.
- Tamci dwaj, to rozumiem, bramkarze?
- Tak, to oni walczą o pierwszy skład- odpowiedziałem.
- Między sobą? – głupio zapytał, ale cóż…
- No tak, a z kim? – zachowawczo odpowiedziałem.
- Z kimś, kto umie bronić!?! – powiedział, jakby to było oczywiste nawet dla dziecka
- Ale…
- Nie, nie, nie tłumacz się. Bardzo dobrze zrozumiałem to, co powiedziałeś. To nie jest przecież Twoja wina, ze klub z Premiership ma w pierwszym składzie dwie dupy, a nie bramkarzy. Zapisz, żeby skontaktować się z Cupiałem, i ściągnąć z Wisły Sylwka.
Trochę osłupiałem, bo nie wiedziałem kim jest Sylwek. Za to słyszałem od znajomego historię, jak to Paul przyszedł do Wisły Kraków, i zwolnił prawie wszystkich tamtejszych trenerów. Wtedy asystenta zostawił na stanowisku, ale kto wie, co będzie ze mną? Może ten Sylwek, to mój następca? Poczułem się cholernie niepewnie, i tu Polak zarobił swojego pierwszego plusa na mojej, pełnej minusów, liście.
- Co żeś tak zamarł? Nie wiesz, jak napisać Sylwek? Aaa… boisz się, że Sylwek to mój asystent z Wisły? Nie bój się chłopie, za dużo wiesz, i za dobry jesteś w te klocki, żebym rozważał Twoje zwolnienie. Niestety nie o wszystkich mogę to jednak powiedzieć. O właśnie, dobrze, że mi przypomniałeś – zapisz tam jeszcze nazwisko - Kulawik. Przyda się.
- Panie Go... - tu Paul przerwał moją wypowiedź, do czego jeszcze nie przywykłem.
- Panowie wyginęli zaraz po dinozaurach!!! Mów mi Paul!
- No więc Paul, wracając do bramkarzy…
- Są dupami, i tyle. Koniec tematu. Ile tam mamy na transfery? - nieopisany uśmiech zagościł na jego twarzy - ironiczny, ale jednak zabawny.
- 20M funtów
- Nieźle…
- To znaczy 17…
- To ile w końcu? Zaraz się okaże, że 15, a potem, że 3….
- No bo… - Paul zauważył moją lekką irytację, przerwał mi gestem, ale po chwili pozwolił mówić.
- No mów…
- Pan Hodgson zanim odszedł, podpisał już dwa kontrakty warte 3M. Obydwaj są bramkarzami.
- O! To jest nadzieja! Widzę, że Hodgson był świadom dupiastości tej dwójki. Wykreśl w takim razie Sylwka z notesu. Znam tych dwóch nowych?
- Jednego pewnie nie, to marokański zawodnik Kasraoui.
- Kasraoui? Co za nazwisko, to brzmi jak rozmowa dwóch francuskich lokajów z powieści Franza Kafki. – nie zrozumiałem dowcipu, ale Paul był ubawiony. A ten drugi?
- Jaaskalainen, powinien go Pan znać…
- Paul! Mam na imię Paul! Ile razy mam powtarzać! - wrzasnął Paul, po chwili dodając - Jaaskalainen powiadasz, jasne, że znam… A powiedz mi, ten Kasraoui… widziałeś go? Jest lepszy od tych dup?
- Cóż, czy lepszy, nie wiem, chyba prezentuje ten sam poziom.
- Czyli nadzieja na przyszłość?
- Czy ja wiem, ma 28 lat… Słysząc to na twarzy Paula pojawiła się ostateczna rezygnacja.
- Co za dupa z tego Hodgsona! A miałem o Nim takie dobre zdanie. A tu okazuje się, że manager – dupa, miał w składzie dwóch bramkarzy – dupy, i żeby nie było wszystkim zbyt smutno, ściągnął kolejne dwie dupy na bramkę! To jakiś obłęd!
- Ależ Jaaskalainen to znakomity bramkarz… - zaprotestowałem.
- Znakomity? Oczywiście... ale przecież on jest w moim wieku, trzecie zęby mu niedługo wyrosną! – tu miał 100% racji. Niestety. Jussi nadaje się w tym wieku bardziej na trenera, niż pierwszego bramkarza. To jednak nie jest Van der Sar. - Wpisz Sylwka na nowo do notesu, tym razem drukowanymi! Az się boję, co będzie dalej. Ale nikt za Nas tego nie zrobi. Co mamy na obronie?
- No cóż, przede wszystkim Hangeland na środku…
- No nareszcie ktoś na poziomie… - wtrącił mi Paul.
- Na lewej stronie Diaz i Kochesky. W zasadzie tylko Diaz…
- Co to znaczy „w zasadzie”? Nie powiesz mi chyba, że Junior jest lepszy od Paula? Aż dziwię się, że jeszcze go nie sprzedaliście, tak samo jak się dziwiłem, że chcecie go kupić.
- Wiedziałeś, że kupujemy Diaza?
- Przecież go z mojej Wisły kupiliście, sam zgodziłem się na ten transfer! – słusznie wytknął mi manager. Mój bład… No to czemu tylko Diaza mam na lewą stronę?
- No, może tam grać też Konchesky, ale wtedy Diaz musi zagrać na lewej pomocy, bo innego nie mamy. - po tych słowach Paul tylko się uśmiechnął... na moment.
- Mam nadzieję, że to część słynnego angielskiego poczucia humoru. Mówisz mi, że Konchesky i Diaz to jedyni dwaj lewi piłkarze w całym składzie?
- No… w tej chwili tak…jest jeszcze młody Briggs, lewy obrońca, ale chyba jest za słaby to pierwszego składu
- Jeśli jest słabszy od Diaza, to on się do polskiej ligi nie nadaje, co dopiero tutaj… Same słodkości… a na prawej stronie? – Paul nastawił się chyba na to, że odpowiem mu, ze nikogo nie mamy na prawą stronę.
- Na prawej stronie mamy mocną obsadę, zawodnicy prawie tak dobrzy, jak Hangeland, i to aż czterech – powiedziałem z dumą w głosie, która szybko została usunięta.
- Jeden środkowy, jeden lewy, czterech prawych. Znakomicie! Będziemy grali ustawieniem 4-4-2, tyle, że nie będzie dwóch środkowych, tylko jeden, na lewej nikt nie będzie grał, a na prawej obronie trzech! - krzyknął - Musimy tylko poprosić wszystkich rywali, żeby zrozumieli naszą chujową sytuację, i atakowali tylko lewym skrzydłem. O lewą pomoc nie pytam, a prawa?
- Riise, młodszy brat…
- Wiem, który, i…
- Bakkal, dobry zawodnik, ale najbliższe pół roku będzie się leczył.
- Dalej…
- No… to w zasadzie wszystko - poprzednia "ostateczna rezygnacja" Paula była jednak niczym.
- Bez komentarza... (po dłuższej chwili) Jednak nie, muszę to skomentować. Czy możemy przenieść ten zespół do jakiejś ligi futsalu? Co za bajzel… chcę mieć to już za sobą. Środek!?! - wrzasnął niczym wojskowy.
- Etuhu, i Dicgacoi. A także Danny Murphy.
- Daleko tym dwóm ostatnim do Etuhu?
- Nie, Murphy nadal gra na swoim poziomie z czasów gry w Liverpoolu, tylko kondycja już nie ta.
- Panie, który jesteś w niebie, dzięki Ci za tą odrobinę łaski! Dawaj napastników, i kończymy temat.
- Milevskyi, Johnson…
- Tylko mi nie mów, że Andy Johnson?
- Tak, właśnie ten.
- Ten człowiek nie zagra ani minuty w Fulham, ani w żadnym innym klubie, który będę prowadził. Już możesz mu pomachać na "gudbaj". Wpisz do kajetu, że tego sprzedajemy w pierwszej kolejności.
- Ależ to Nasz najlepszy snajper, nie licząc Artema – znów postanowiłem złożyć protest.
- Może być lepszy od Pelego, u mnie grać nie będzie, i koniec. Zresztą – jest stary, za stary, jak na nowy skład, który przyjdzie Nam zbudować, Mood-Deck.
- Jeżeli mam się przydać, powinienem znać prawdziwe powody, niezależnie od tego, jakie są – byłem stanowczy, w końcu mam być asystentem tego gamonia.
- OK., powiem Ci – po chwili zamyślenia powiedział Paul. Potem nastała jeszcze chwila ciszy, aż powiedział:- Nie mam nic przeciwko Anglii, ani Anglikom. Lubię ten kraj, tymbardziej cieszę się, że mogę tu pracować. Ale Andy jest jednym z nielicznych, którzy mi mocno podpadli. Bo wytarł sobie dupę obywatelstwem mojego kraju, kiedy nie umiał dostać się do składu Anglii piłkarskimi sposobami, czyli dobrą grą. I gówno mnie obchodzi, czy to jego pomysł, czy jego agenta, czy zaprzyjaźnionego motorniczego. Zachował się nie fair. Na szczęście nikomu tego nie muszę tłumaczyć – a to, co powiedziałem, zostaje między Nami. Ta decyzja nie będzie konsultowana. Czy mamy lepszych napastników od Niego?
- No, tylko Milevskyi’ego…
- A ilu ich wszystkich jest?
- Jeszcze dwóch
- W takim razie cała trójka może się pakować. Zostaje Artem. Zaproś do składu najlepszego z juniorów, a do notesu zapisz jeszcze Janczyk i Koffi. Obydwu znajdziesz pod tym samym adresem, co Sylwka. A… przecież Ty dalej nie wiesz, kto to Sylwek. To Silviu Lung, rumuński bramkarz, którego miałem w Wiśle Kraków. Nada się do Premiership. - Twarz Paula zdawała się mówić, że teraz już będzie spokojnie - Co za koszmar, szykuje się mnóstwo roboty. Tym bardziej jesteś mi potrzebny.
Tymi, jakże miłymi słowami Paul zakończył Nasze spotkanie. Stałem jeszcze chwilę jak wryty na boisku treningowym. Obserwowałem tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że są na wylocie. Nie miałem wyrzutów sumienia, sam sprzedawałem piłkarzy, za długo siedzę w tym biznesie, żeby mieć jakieś wyrzuty. Ale, żeby na pierwszym treningu odstrzelić aż tylu? W Afryce zrobił rewolucję, i tu też zaczyna. Może to dobrze się skończy… no pozostaje mi mieć nadzieję, ze wie, co robi.
Po południu tego samego dnia spotkaliśmy się ponownie. Przyjechałem do Hotelu, w którym tymczasowo mieszkał Paul, i przywiozłem listę piłkarzy bez klubów, o którą prosił. Miałem też pierwsze wieści z Wisły.
- Zgodzili się sprzedać Janczyka i Koffi’ego.
- Niesamowite, tak szybko? Mają już managera?
- Nie, decyzję podjął sam Prezes. Chcą 3,5 bańki za Janczyka, i 900 tysiaków za Koffi’ego - Paul wybuchnął gromkim śmiechem. Nie wiedziałem, czy to za dużo, czy za mało…
- A mocno negocjowałeś?
- Na temat ceny Oumara nie chcieli dyskutować – tutaj Paul niemal spadł z łóżka, na którym siedział
- Nie chcieli dyskutować! – wybełkotał przez śmiech – O to straszne rzeczy! O ja biedny…
Nie wiedząc jeszcze jaka jest sytuacja, kontynuowałem:
- Za Janczyka chcieli cztery miliony dwieście, plus jakieś profity w przyszłości, udało się stargować do trzech i pół bez klauzul.
Paul ze łzami w oczach i pełnym uśmiechem popatrzył na mnie, i poprosił, abym rozsiadł się wygodnie. Kiedy wytarł oczy powiedział:
- Wiedziałem, ze Ci ludzie nie znają się na rzeczy, ale, żeby aż tak!
- Czyli nie przystajemy na te warunki? – założyłem, że kwoty są za duże, aby wyjaśnić powód śmiechu Paula.
- Za duże? Stary, to są grosze! No, Janczyk nie jest dużo więcej wart, w angielskich realiach jego transfer raczej nie przekroczyłby 6-7 milionów, ale Koffi? To jest przyszła gwiazda, człowiek, który będzie lepszy od Didiera Drogby! To będzie czołowy strzelec Premiership! A te dupki mówią, ze „nie będą dyskutować”. Jakby zażądali dziesięciu baniek, i nie chcieli dyskutować, to bym zrozumiał. Ale OK. Świetnie. Jak chcą, możemy od razu podpisać umowę. Ty się tym zajmiesz, nie chcę, żeby zauważyli mój entuzjazm. Znają mnie, i wyczują, że robię ich w jajo. Ja przyjadę jak już będzie po wszystkim, przywitam się ze starymi kumplami, a przy okazji podpytam Kulawika, czy nie chciałby się tu przeprowadzić. A co z Lungiem?
- Prezes powiedział, że decyzje odnośnie bramkarza podejmie nowy manager, ale jeszcze nie wiadomo, kto Nim będzie.
- No tak, w ataku mają jeszcze spory zapas – szeroki skład uzbierałem, ale na Sylwka wydałem 3.3 bańki euro z klubowej kasy, więc tak szybko się go nie pozbędą. A właśnie – jak za parę dni zadzwonisz, i zapytasz, czy już są gotowi go sprzedać, zapytaj o drugiego bramkarza – Diaby’ego. On też kiedyś będzie wielki. Ale Lung jest priorytetem.
Potem Paul opowiedział mi trochę o Wiśle, o tym z jakim trudem ściągał kolejnych piłkarzy. Okazało się, że kupienie Lunga było jego największym sukcesem, a zarazem był to najtrudniejszy transfer. Uprzedzę fakty i napiszę, że kilka tygodni później to samo mógł powiedzieć o transferze Lunga do Fulham. Zatrudniony tam stary – nowy trener Kasperczak znał wartość młodego Rumuna, i dopiero przyciśnięty przez Zarząd Polskiego klubu zgodził się na jego sprzedaż. Kosztował Nas 7,5 bańki, tyle, co rok wcześniej Artem Milevskyi.
- No to co tam przygotowałeś, jest ktoś warty zachodu?
- No cóż, przede wszystkim polecam Andy Reida, zawodnik ograny, doświadczony, ale już 30 letni. Na pewno Nam się jednak przyda, gdyż świetnie spisuje się jako lewy skrzydłowy. Ponadto jest jeszcze młody Porrit, który również jest lewym skrzydłowym, a i w ataku potrafi grać. Nie wiem, czy jest sens to mówić, ale… bez klubu są też Denilson i David Beckham.
Godek przez chwilę pomyślał, po czym rzekł – zaproponuj wszystkim przyjazd do Fulham na tydzień. Zobaczymy na treningu co potrafią, i podejmiemy decyzję. Becksa od razu zapytaj o zarobki, i jeśli uznasz, że jest to niewiele – oferuj mu kontrakt od razu. Nad Denilsonem musze się grubo zastanowić, a Reida weźmiemy, jeśli rzeczywiście jest dobry.
- Mam jeszcze jedną ważną wiadomość. Te przebogate głąby z Manchesteru City robią niezłą wyprzedaż. Na liście transferowej są m.in. Kompany, Onouha i kilku innych.
- Przygotuj mi całą listę wraz z kwotami, jakie żądają. Na takich frajerach zarabia się najlepiej, trzeba tylko szybko działać.
Przez najbliższe tygodnie nie było dnia, w którym ktoś nie przybywałby na testy, albo je kończył, niemal codziennie wysyłaliśmy oferty to klubów, piłkarzy. Paul podziękował łącznie czternastu piłkarzom za grę w Fulham, a sam sprowadził 19 innych. Niektóre transfery wydaja się na dzień dzisiejszy dziwne. Na Białorusina Putsilo wydał 4,7 miliona, mimo, że zawodnik nie dostał pozwolenia na pracę. Na innego pomocnika – Carolla wydał 6 baniek, a chłopak ma zaledwie 16 lat. Ostatecznie zatrudnił też Beckhama i Denilsona, ale obydwaj szybko stracili miejsce w składzie. Zresztą – Beckhama wygryzł właśnie Caroll. Kompany przyszedł z MC na stałe, Onouha został tylko wypożyczony. Totalnie przemielony skład przystąpił do sezonu, który był jedną wielką niewiadomą…
Od autora:
Manifest został napisany już kilka miesięcy temu, ale został oddelegowany do szuflady. Powodem była masa błędów gry (częste przy przejściach z 10.2 na 10.3). Postanowiłem jednak wypuścić to coś z "kopii roboczych", gdyż bardzo podobał mi się pomysł narracji przez asystenta. Co dla mnie bardzo miłe - ostatnio ktoś powiedział, że nie może doczekać się opisanej przeze mnie kariery. Oto proszę - wprawdzie tylko jeden odcinek, ale zawsze jest to jakiś materiał do weryfikacji swoich życzeń :)
Ja sam oceniam swoje zdolności pisarskie bardzo marnie, ale jeśli komuś przypadnie to do gustu, możliwe, że zabiorę się na poważniej za opisywanie FM-owych dokonań.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Aerobik - męska rzecz? |
---|
Trening aerobiczny jest ważny, kiedy zależy nam na doskonaleniu dynamiki piłkarzy. Rozwija umiejętności takie jak Zwinność, Przyspieszenie, Szybkość. Przydaje się szczególnie przy szkoleniu skrzydłowych i obrońców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ