Ostatni wysyp niesamowitych sukcesów naszych FM-rev’owych managerów, w pierwszych sezonach gry takimi klubami jak Everton czy Roma (Potęgi współczesnej piłki) wypierdolił mi niesamowitego wręcz kopa motywacyjnego. Nad swoją rozgrywką spędzałem wystarczającą ilość czasu, jednakże na ostatnie wydarzenia i podejrzenia o nieuczciwość, miałem jedną, najlepszą odpowiedź – Wygrać wszystko, tak by nie dać się dogonić nikomu spoza Świętej Trójcy (wiadomo o kim mowa) Miałem dość śledzenia ostatnich wydarzeń, pojawiających się na stronie, która już od dłuższego czasu zaczęła gnić, karmiąc się resztkami sił, takimi dennymi dyskusjami jak ostatnio – Politykę jednakże odłożę na bok, i skupię się na tym co jest na tej stronie najważniejsze – GRANIEM! Zacząłem więc, zajebiście ciężkie przygotowania, zmieniłem specyfikę i swój dotychczasowy styl grania w FM’a. Stałem się analitykiem, taktykiem i praktykiem w jednym, przestudiowałem niemalże każdy element gry, tak aby to komputer, uznał moją wyższość, nad swoją, nie do końca idealną sztuczną inteligencją (zwariowałem, ale dostałem akurat swojego drugiego hype’a na FM’a w tym roku) No i? No i udało się. Ugrałem niemalże wszystko, już w drugim sezonie prowadzenia The Redds, co nie zdarzyło mi się od lat gimbazjalnych! W komplecie trofeów zabrakło jedynie Pucharu Ligi Angielskiej, ale porażkę z Kanonierami w rzutach karnych jakoś zniosłem. Nie zawsze lepszemu sprzyja szczęście.
Transfery –
W sezonie 15-16 dysponowaliśmy dość kolokwialnie mówiąc, potężnym budżetem transferowym. Mogłem zachwiać rynkiem, i rozpieprzyć całą kadrę, dokupując lepszych następców. Bale, James Rodriguez, Lewandowski, Aguero, Benzema czy Pogba byli w naszym zasięgu. Jednakże owa polityka transferowa nie była moją domeną. Uznałem, że skoro zespół zdobył w-ce mistrzostwo kraju, to jest wystarczająco silny, by wygrać rozgrywki w bieżącym sezonie. Do klubu na zasadzie wolnego transferu przybyli już wcześniej zaklepani Salvatore Sirigu oraz Zakkalia Bakkali. Pierwszy, by zaognić rywalizację w bramce (Dodatkowo w roli mentora młodszych bramkarzy doszedł Boruc i młody Nicola Leali), drugi by w przyszłości włączyć się o rywalizację na obu skrzydłach naszej pomocy. Kolejnymi nieoszlifowanymi klejnotami w naszej mistrzowskiej koronie mieli się stać Youri Tielemans, oraz Luka Jović, za których łącznie zapłaciłem niecałe 13 milionów euro. Obaj posiadali w mediach łatkę wielkich talentów stąd też, na początku swojej przygody trafili na wypożyczenia do klubów Bundesligi – FSV Mainz i VFL Wolfsburg. Za wzmocnienia uznałem sprowadzenie Ignacio Camacho, który miał zostać automatycznym następcą Lucasa Leivy (35-40 mln euro – PSG ) oraz Andrea Poli, którego kojarzyłem z fantastycznej gry w mojej 7 miesięcznej gry Milanem. Nie zabrakło również ponownie wypożyczonego Rafinhy
Po stronie strat, oprócz wyżej wspomnianego Leivy, wpisać można było Iago Aspasa, którego opchnęliśmy za całkiem dobrą sumkę na wschód i Matiasa Kranevittera, który rozegrał raptem kilka spotkań w barwach The Redds (wcześniej wypożyczenie do River) Po Argentyńczyka zgłosiła się FC Barcelona, która postawiła na stół bajeczną jak dla mnie sumę 35 milionów euro, plus przyszłościowe bonusy. Przypominam, że Mati, sprowadzony został rok wcześniej za jedyne 6 baniek. Zajebista przebitka.
Transferów wielkich nie było, no bo po co? Takowe będą, jeśli istnieć będzie potrzeba. W grudniu walczyłem jedynie o Roberta Lewandowskiego (oferta 40,50 i 65 milionów odrzucona), bo o odejściu wspomniał coś Mario Balotelii, który domagał się nowego kontraktu. Przebąkiwał coś też Coutinho, stąd z automatu obserwowałem Meyera i Erikcssena. Jednak nikt z nich nie odszedł. Świetna informacja.
Puchary Krajowe:
W pucharach krajowych graliśmy w składzie takim, jaki był obecnie najsilniejszy. Rezerwowi dostawali szansę, wówczas gdy kondycyjnie trudów sezonów nie wytrzymywały filary zespołu. W bramce niemalże non stop bili się Mignolet z Sirigu. Włoch wygrał swoją rywalizację na początku sezonu, żeby później przegrać, znów wygrać i w decydującej fazie zaś przegrać. Górą Belg, i tylko dlatego, że posługiwał się językiem angielskim, co w znacznym stopniu ułatwiało mu kierowanie formacją defensywną. Tarcza Dobroczynności to dla mnie osobista formalność. Nie wyobrażam sobie porażki już na starcie sezonu
Puchar Ligi Angielskiej – Początek obiecujący, odprawione z kwitkiem Brighton (W) i u siebie Manchester City z zespołem Santiago Muneza – Newcastle. Półfinał do 2 – odsłonowa walka z Stoke. Remis 2-2 na wyjeżdzie i pogrom na Anfield 5:1 W finale czekał na nas Arsenal, zespół któremu w lidze wiodło się średnio, a i dla nas dotychczas nie stanowił większego zagrożenia. Wenger zapowiadając, że odchodzi ze stanowiska po sezonie, chciał na pożegnanie dać kibicom, jeszcze jedno trofeum. Przyznam, że mecz był naprawdę na wysokim i zajebistym poziomie. Przegrywaliśmy już w 14 minucie po golu Welbecka, wyrównanie chwilę później dal Marković. Przed końcem pierwszej połowy straciliśmy jednak jeszcze jednego gola (Debuchy) i zawodnika (Sakho – czerwień) Grając w 10 w drugiej połowie jakimś cudem strzelamy 2 gole i wychodzimy na prowadzenie (Balanta, Balotelli) – rywale odpowiadają tak szybko, że nawet nie zdążyłem zmienić nastawienia (Podolski) Dogrywka to typowe piłkarskie szachy i obrona wyniku do karnych, w których więcej szczęścia mieli zawodnicy z Londynu. Cóż to tylko COC.
Puchar Anglii – Obronione trofeum sprzed roku. Odesłane z kwitkiem Chartlon, WBA, Manchester United (na Old Trafford graliśmy najsilniejszym składem, Van Gaal, wystawił młodzież w ataku) Middlesbrough, zaś Stoke (kilkanaście bramek na plusie z nimi to sama przyjemność) i Chelsea która stała się moim przeklętym i największym rywalem sezonu 15-16. Mourinho podobnie jak i mój virtual manager jest Portugalczykiem, więc te spotkania miały dodatkowy podtekst.
Chelsea była również naszym najpoważniejszym rywalem w walce o zdobycie korony mistrzowskiej. Jako jedyny zespół dotrzymywał nam kroku niemalże do końca, a klasyfikacja punktowa wyraźnie pokazuje, że między nami nie było większych różnic. Zadecydowały gole, które strzeliliśmy w większej ilości, i arcytrudne spotkanie na Stamford Bridge, które były poniekąd meczem o mistrzostwo. Tamto spotkanie jako pierwsze w swoim życiu rozegrałem na ,,fullu’’ mało tego, nie mogąc robiąc zmian, bo nawet ławka rezerwowych (która notabene miała być pierwszym zespołem w następnym meczu) była przemęczona, więc musiałem postawić wszystko na jedną kartę, i udało się – Wygrać, i spalić 2 paczki fajek. Istny horror, nerwówka i pot, to wszystko co pamiętam. W przerwie meczu odezwały się moje meandry przeszłości, kiedy to wypożyczałem młodziaków na siłę – Przeczuwałem, że mogę tego żałować. Nie ma co się oszukiwać, kadra była chuda jak szynka sopocka i następny sezon musiał obejmować pełną listę 25 graczy plus kilku juniorów których nie obejmowały przepisy. Nie zamierzałem w kolejnym sezonie rozgrywać kolejnych full meczy i martwić się o wygraną tym bardziej, że już w tamtym okresie dawno wyczerpałem limit zapisów (Nie load’ów nie było, bo jedno wczytywanie na moim komputerze trwa ponad 5 minut, więc miałem to w dupie, bardziej bałem się crasha) a czekały nas jeszcze finały Ligi Mistrzów i Pucharu Anglii!
Wszystko się jednak skończyło szczęśliwie. Kluczem był atak, ciągła motywacja zawodników no i oczywiście szczęście. Muszę zgodnie przyznać, że Chelsea była i jest lepszym od nas zespołem i pewnie tak pozostanie póki stołek na Szajsungu grzać będzie Mou.
Kontynentalne:
Liga Mistrzów? Okazała się średnio łatwa. Dopiero po meczu z Realem uświadomiłem sobie, że spotkania które rozgrywają inni userzy udawadniają, że możliwe są takie anomalie jak win Evertonu czy Romy w LM. Wszystko rozgrywało się w ciekawym systemie. Strzelić jak najwięcej u siebie, i stracić najmniej jak na wyjeździe. Trudności napotykałem – Owszem. Wyjazdowy mecz z Leverkusen, gdzie zademonstrowałem dziurawą jak jak pole minowe obronę, i domowy z Tottenhamem w półfinale (Serio? Spurs w ½? Jeszcze z kwitkiem odjebali Barcę rundę wcześniej) Sam finał wybitnie trudny nie był, a sam Juventus zaprezentował się tak jak topowa 10 w naszej ekstraklasie. Coś ala’ WHU albo właśnie Tottenham, nikt prócz Pogby i Comana mnie tam nie zachwycił. Wynik z 2005 roku powtórzony, tym razem jednak bez Dudka, ale z Borucem gdzies na trybunach San Siro.
Statystyki –
Ocenię sobie jeszcze na pamiątkę poszczególne formacje i graczy którzy odegrali znaczącą rolę w tym triumfalnym sezonie. Często wracam do swoich starych notek, przypominając sobie co nie co.
Bramkarze –
Mignolet i Sirigu. Obaj fransuła językowi, obaj dobrzy, choć nie wspaniali. Ich dokładną rywalizację opisałem już trochę wyżej. Trzeba jednak oddać Mignolet to co cesarzowi cesarskie, bo ponownie zagrał dobrze, wykazując się niesamowitą determinacją, by udowodnić swą wyższość nad Włochem. Przez pewien czas sytuacja była taka, że żaden z nich mnie nie zadowalał i myślałem nawet nad ściągnięciem Szczęsnego bądź Llorisa. W szczególności irytowały mnie jego interwencje przy rzutach wolnych rywali. Nie reagował wcale, bądź już po samym uderzeniu wypluwał piłkę na wprost nabiegającego zawodnika rywali. Większej ilości błędów nie dostrzegłem. Boruc i Leali nie grali wcale, no może nie licząc zespołu rezerw i gierek na treningu.
(Zestawienie obejmuje wszystkie rozgrywki)
Simon Mignolet 38 spotkań / 40 straconych goli / 12 czystych kont/1.05 bramki straconej na spotkanie/7.22 Salvatore Sirigu 26/30/8/1.14/7.07
Obrońcy-
Trzy skały i kilka pojedynczych okruchów. Najmniejszymi z nich, byli boczni- Flanagan oraz odchodzący na WT Enrique (ofiary moich modyfikacji taktycznych, choć co dziwne grali z silnymi rywali, kiedy to przechodziłem na system 4-1-2-2-1) na równi Alberto Moreno (grający często jako boczny pomocnik za przemęczonego Sterlinga) i młody Wisdom (Zdarzały się momenty gdy musiał zastępować Skrtela bądź Balantę i robił to fenomenalnie!) Dejan Lovren to zdecydowanie największe rozczarowanie sezonu. Chorwat nie mógł znieść przegranej rywalizacji z Balantą i zadeklarował odejście po sezonie. Najprawdopodobniej do Ligue 1. Osobiście lubiłem Chorwata, ale nie byłem w stanie zagwarantować mu wystarczającej ilości występów. Nawet gdy takowa okazja się nadarzała, to ten zawodził z kretesem, schodząc z boiska z średnią 6.6 i niższą. 7 to minimum! Wspomniane trzy skały to oczywiście Balanta, Sakho i Skrtel którzy łącznie wypracowali mi 14 bramek i kończyli sezon z oceną grubo ponad 7. Na szczególnie wyróżnienie zasługuje tutaj oczywiście Kolumbijczyk, który nie miał sobie równych w lidze, a jego wspaniałe interwencje przeciw takim tuzom jak Falcao, Rooney czy Diego Costa zapamiętam na zawsze! Wyjątkowy obrońca. Szybki, zdecydowany i agresywny w swojej grze, dawno takiego nie spotkałem, z żadnej z swoich karier a to świadczy tylko o tym jak wysoko wspiął się w mojej osobistej hierarchii najlepszych ŚO w FM’ie (Licząc nawet newgenów)
Pomocnicy-
W środku pola, jak zarówno i na skrzydłach błyszczeli – Rafinha, Sterling, Camacho oraz Emre Can. Każdy z tych graczy to wyjątkowe perły, których nie zamierzam sprzedać do końca trwania swojej misji na Anfield. Brazylijczyk godnie zastępował swojego rodaka Coutinho (kontuzja) i poprowadził Liverpool do sukcesów jakich mi się nie śniło, Sterling istny pershing, wymiatał całą lewą flankę i wszystko przed sobą mimo ledwie 20 lat. Camacho czyli nowy Xabi Alonso to strzał w dziesiątkę i trzeci po Balancie i Rafinhi, najlepszy transfer do klubu w przeciągu tych ostatnich lat. Grał świetnie, o klasę lepiej niżeli robił to rok temu Lucas Leiva (520 wślizgów/465 udanych =89 procent), a cena? Śmiesznie niska i nieadekwatna do jego umiejętności. Malaga dała się wydymać i to w letni wieczór. Emre Can – Turek – Niemiec – Osobiście nie lubię typków, a dużo takich spotkałem ze względu na swoje zamieszkanie okazał się królem środka pola. Nowy kapitan i następca Gerrarda. Sam w to nie wierzyłem. Grał wszystko i wszędzie. Robił wszystko o czym mogłem sobie tylko zamarzyć. Zajebisty kamień szlachetny! Nawet oferta od PSG w wysokości 82 mln euro nie skłoniła mnie by go sprzedać. Nigdy w życiu! Drugiego takiego nie ma (422 wślizgi z czego 357 udanych = 85 procent ! ) Faulował? Średnio 2 razy na mecz. Bramek jebnął 5 a ostatnich podań zaliczył 14 i to będąc defensywnym pomocnikiem.
Emre Can 48 spotkań/5 bramek/14 asyst/3 MVP/7.46
Raheem Sterling 55/7/6/3/7.46
Rafinha 48/9/23!/4/7.71
Ignacio Camacho 57/6/15/3/7.46
Zachwycałem się obroną, zachwycałem się pomocą, a formacja najbardziej ofensywna? Napad, atak, egzekutorzy? Tego się nawet nie da opisać. Ostatnio takie ,czity’ widziałem w FM11 gdy jeszcze prowadziłem Lechię a kilkadziesiąt lat później Manchester United. Balotelli z Sturridgem, rozjebali system. Niczym ,CO SIĘ STAŁO’ – Jak to, łazienka jest zamknięta. Maćku, Maciek, Maćku! […] Podniecałem się Balotellim, podniecałem się Danielem. Na darmo. Teraz zagrali, 2,3,4,5,6,7,8,9,10 razy lepiej? Sezony życia, i trudno będzie im powtórzyć to jeszcze raz (o przegonieniu nie wspominając) Obaj uzupełniali się niczym Flip i Flap, jak Ash z Pikachu. Gdy jeden grał koncert, drugi dbał o nagłośnienie i sprzedawał bilety przed wejściem. Gdy jednego brakowało, drugi zastępował pierwszego (A jeszcze grał Fabio Borini który jakoś i tak jebnął równe 20 bramek – yolo). Trudno nazwać ten związek. Hat-Tricki i czteropaki, było ich mnóstwo. Może liczby pomogą?
Mario Balotelli – 55 meczy/51 bramek/20 asyst/13 MVP/bramka co 75 minut/7.79
14 bramek w LM, 29 w PL, 3 w PA, 4 w COP, 1 w TD i 14 dla Italii (KTÓRYCH NAWET NIE BRAŁEM POD UWAGĘ!)
Daniel Sturridge -54 mecze/47 bramek/16 asyst/9 MVP/bramka co 87 minut/7.67
9 bramek w LM, 28 w PL, 5 w PA, 5 w COP, 9 jeszcze 8 dla Albionu
Włoch tą klasyfikację wygrywa (choć nieznacznie) przy okazji zgarniając kilka koron strzelców
Obu chętnie sprzedam ale za 400 milionów plus Pogba – Może.
FC Liverpool – Statystyki całkowite Gole/Strzały: 180/1408 (13%)
Strzały celne/Oddane: 710/1408 (50%)
Karne/Karne wykorzystane: 11/11
Podania celne/Podania wykonane: 23288/29746 (78%) – Prawie jak Barca i Bayern…
Czerwone kartki/Zółte: 3/72
Stracone gole/mecze: 70/64 – Tutaj jest nad czym pracować
W czasie rozgrywki napotkałem jeszcze jeden dziwny bład, który (mam nadzieje) nie pozbawi mnie dalszego uczestnictwa w zabawie. Otóż po aktualizacji danych przez SI, i rozpoczęciu rozgrywki na nowo, nie zapisuje mi się historia poszczególnych graczy. Czytałem na angielskim formu, iż może to być spowodowane brakiem pewnego pliku, i potrzebny jest reinstall. Boję się jednak, że wówczas nie wczytam swojego starego zapisu (na starej bazie i z dodatkami wszystkich lig) więc z tym poczekam do końca trwania konkursu. Może ktoś z was spotkał się z czymś podobnym?
Teraz na serio lecim z tematem. Nie odpuszczam do końca pozostałych 18 sezonów mimo że już nie mam szans na awans. Sejwujcie ile chcecie i ile Mahdi dał wam w prezencie. Szkoda, że idea pierwszej edycji tego pucharu zabiła prawdziwego ducha tej gry. Może w następnej edycji, ktoś pomyśli o formule managera bez pracy (bez reputacji globalnych jak robi niemalże to każdy, i bez żadnej licencji jak robi niemalże to każdy) Jeszcze chyba nie do każdego dotarło, ze poziom trudności ustala się poprzez reputację ; )
Po 18 marca każdego roku (dzień po urodzinach CM Rev) warto rozglądać się za utalentowanymi regenami w polskich ligach. Jest to data „powstawania” nowych graczy, automatycznie dodawanych do bazy przez silnik gry.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ