Polska III Liga
Ten manifest użytkownika jakubkwa przeczytało już 920 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Rundę wiosenną zaczynaliśmy spotkaniem u siebie ze spisującym się nadspodziewanie dobrze Virtosiliconem Iłowa. Nie mogli w nim zagrać zawieszeni za kartki Tobiasz i Janik, kontuzjowani Famulski i Kaśnikowski oraz niedoleczony Węska. Wobec tego postanowiłem nieco namieszać w składzie, przesunąć Zapaśnika na prawe skrzydło, a w ataku dać szansę Konarskiemu, który w okresie przygotowawczym prezentował się nieźle. Wyszliśmy więc w ustawieniu:
Kisiel - Fryzowicz, Cieślak, Przerywacz, Grohlich - Kaźmierczak, Morawski, Kaczmarek, Zapaśnik - Konarski, Podolski
Tuż przed naszym meczem swoje spotkanie wygrała Arka Nowa Sól zmniejszając stratę w tabeli do jednego punktu, więc bardzo chcieliśmy zwyciężyć, aby utrzymać większą przewagę. Wyszliśmy na prowadzenie w 12. minucie - bramkę w swoim oficjalnym debiucie zaliczył wypożyczony ze Śląska Kaczmarek. Był on zresztą pierwszoplanową postacią również w dalszej części spotkania, zwłaszcza w 63. minucie, kiedy to stracił piłkę przed naszym polem karnym, co wykorzystał Jacek Drożdż wyrównując na 1-1. Na szczęście siedem minut później szalę zwycięstwa na naszą korzyść przechylił rozgrywający kapitalne zawody na prawej stronie pomocy Zapaśnik, który został wybrany zawodnikiem meczu.
Kolejne spotkanie było bardzo istotne w walce o awans, pojechaliśmy bowiem do Nowej Soli powalczyć z miejscową Arką. Było to spotkanie na szczycie, bowiem Polonia Świdnica w poprzedniej kolejce przegrała, przez co spadła na trzecią pozycję w tabeli, a dzień przed naszym meczem poległa po raz kolejny, więc była szansa, żeby odskoczyć na parę punktów - wystarczyło wygrać. Okoliczności ku temu były sprzyjające, bowiem wszyscy byli zdrowi, nikt nie był zawieszony, a więc dysponowałem pełnym składem. Mimo to wielkich zmian w wyjściowej jedenastce nie poczyniłem - Zapaśnik wrócił do ataku za Konarskiego, który był w poprzednim meczu najsłabszy na boisku, czym mocno mnie zawiódł, a jego miejsce na prawej pomocy zajął Tobiasz. Był to dziwny mecz - w 6. minucie gospodarze objęli prowadzenie po golu z karnego, ale 20 minut później sędzia odgwizdał karnego dla nas i wyrównał Przerywacz. Mieliśmy przewagę zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie, ale nie mogliśmy zdobyć bramki z gry. I tak nadeszła 51. minuta, kiedy to doczekaliśmy się... kolejnego karnego. Znów Przerywacz i prowadziliśmy 2-1. Niestety, po 10 minutach wyrównującą bramkę zdobył Patryk Dubec i ostatecznie z Nowej Soli wywieźliśmy jeden punkt po remisie 2-2, utrzymując 4-punktową przewagę w tabeli nad Arką i odskakując trzeciej Polonii na 6 oczek.
Z Nowej Soli pojechaliśmy prosto do Strzelec Krajeńskich na mecz z Łucznikiem. Zawieszony za żółtą kartkę został znów Tobiasz, jego miejsce na prawym skrzydle zajął Zapaśnik, a w ataku szansę dostał tym razem Węska. W pierwszym składzie wystąpili też wracający po kontuzjach Famulski za Kaczmarka i Kaśnikowski, który na środku obrony zastąpił Przerywacza. Generalnie Piotrek miał już swoje lata i miałem w planach coraz częściej próbować grać bez niego, przyzwyczajać do tego innych piłkarzy. I generalnie obrona zagrała nieźle, nie pozwoliła na oddanie ani jednego celnego strzału na bramkę, chociaż tych niecelnych było sporo. Gospodarze grali od nas lepiej, mieli przewagę - nasi pomocnicy i napastnicy zawodzili. Ci pierwsi nie potrafili przytrzymać piłki w środku boiska, ci ostatni wykorzystać sporadycznie stwarzanych sytuacji. Jeden z najsłabszych meczów w Górniku zagrał Podolski. Udawało nam się jednak utrzymać bezbramkowy wynik, a w 93. minucie, kiedy sędzia spoglądał już na zegarek, piłkę po aucie Łucznika na wysokości naszego pola karnego przejął wprowadzony po przerwie Kaczmarek, podał ją do - przesuniętego w trakcie meczu do ataku - Zapaśnika, ten do kolejnego zmiennika Konarskiego, który zaraz mu ją oddał, kiedy Michał znalazł się już w sytuacji sam na sam z bramkarze. I wykorzystał ją w fenomenalny sposób, mocnym, plasowanym strzałem. Po chwili sędzia gwizdnął po raz ostatni - 1-0 i wracaliśmy do Wałbrzycha, mimo słabej gry, w raczej dobrych humorach.
Tam czekało nas spotkanie z ostatnim w tabeli Promieniem Żary i wszyscy - w tym również ja - spodziewali się wysokiego zwycięstwa. Tym bardziej że znów dysponowałem pełnym składem. Do wyjściowej jedenastki wrócił Przerywacz (za Kaśnikowskiego), Tobiasz (za Zapaśnika na prawej pomocy - Michał w ataku zajął miejsce Węski) i Kaczmarek (za Famulskiego - to w nagrodę za ten przechwyt w ostatniej minucie), natomiast po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zaprezentował się w niej także Wojciechowski, który dostał szansę po ostatnim fatalnym występie Podolskiego i wobec paru poprzednich nieudanych spotkań w wykonaniu Konarskiego i Węski. Te zmiany jednak na niewiele się zdały. Kontynuowaliśmy słabą grę z poprzedniego meczu, choć tym razem mieliśmy przewagę, to raziliśmy nieskutecznością. Bramkę znów zdobył Zapaśnik, jeden z niewielu jasnych punktów w naszym składzie, ale to nie wystarczyło, goście odpowiedzieli bowiem dwoma golami i ostatecznie polegliśmy - u siebie, z ostatnią drużyną ligi - 1-2. Dramat. Po tym meczu coś we mnie pękło, opieprzyłem graczy w szatni, powtórzyłem to na konferencji prasowej, a o wpuszczonym po przerwie Podolskim, który znów był najsłabszy na boisku, jeszcze parę rzeczy publicznie dopowiedziałem.
Liczyłem, że odniesie to jakiś skutek, bowiem czekało nas ciężkie spotkanie wyjazdowe z Motobi Bystrzyca. Na szczęście sytuacja w tabeli nie wyglądała jeszcze najgorzej, bowiem nasza porażka z Promieniem zbiegła się w czasie z pojedynkiem Polonii i Arki w Świdnicy, który zakończył się zwycięstwem gospodarzy, dzięki czemu zachowaliśmy przewagę 4 punktów nad wiceliderem z Nowej Soli. W każdym razie na spotkanie w Bystrzycy postanowiłem tak czy siak nieco przewietrzyć skład. I to w każdej formacji - poczynając od bramki, gdzie Kisiela zastąpił Wróbel. Na prawej stronie Grohlicha zastąpił Cieślak, na lewej zaś Michalak Fryzowicza, który miał zagrać w pomocy, a na środku partnerem Przerywacza został Łaski. W pomocy na lewej wystąpił Fryzowicz, na prawej Zapaśnik, a w środku Famulski z Kaczmarkiem, zaś atak tworzyli Węska i Podolski, któremu postanowiłem dać szansę, bo godnie zniósł moją krytykę, postanowił się poprawić i więcej nie grzeszyć nieskutecznością. Byłem ciekaw, jak to przełoży się na jego postawę na boisku i, co tu dużo mówić, zaskoczył mnie bardzo. Patryk zdobył dwie bramki i zgarnął nagrodę piłkarza meczu. Zwłaszcza drugi gol w jego wykonaniu, to naprawdę stadiony świata - uderzenie z dystansu, od poprzeczki. Oprócz trafień Podolskiego, gospodarze zaliczyli jedno trafienie samobójcze, a w 90. minucie z wolnego pięknym uderzeniem dobił ich Kaczmarek. Wygraliśmy 4-0 i miałem głęboką nadzieję, że to oznacza zażegnanie kryzysu i powrót do serii wysokich zwycięstw z początku sezonu.
Czy tak faktycznie będzie? To miało pokazać m.in. kolejne spotkanie, u siebie z Pogonią Świebodzin. Przy tym średnio wymagającym rywalu chciałem poszukać kompromisu między pierwszym składem - takim jakim go widziałem, a pierwszym składem z ostatniego meczu, po rewolucji kadrowej. Wobec tego wyszliśmy w następującym zestawieniu:
Wróbel - Kaśnikowski, Przerywacz, Cieślak, Grohlich - Fryzowicz, Morawski, Kaczmarek, Tobiasz - Podolski, Zapaśnik
Po ostatnim wysokim zwycięstwie w lepszej dyspozycji był też Przerywacz jako asystent, zasypał mnie bowiem uwagami na temat tego, jak powinniśmy grać z Pogonią, żeby wygrać. Postanowiłem mu zaufać i nakazałem zawodnikom grać z głęboko cofniętą linią defensywy, wolnym tempem i przy wąskim polu gry. Zresztą tempo musiało być wolne - ulewa w Wałbrzychu skutecznie utrudniała grę krótkimi podaniami, ale nie przejmowaliśmy się tym. W 21. minucie do siatki gości trafił Podolski, po uderzeniu głową po dośrodkowaniu Tobiasza. Dwie minuty później ten sam zawodnik, niemal identyczna akcja, ale tym razem główkował w polu karnym Zapaśnik i to on wpisał się na listę strzelców. Z dwubramkowym prowadzeniem dotrwaliśmy spokojnie do przerwy, a potem też do końca meczu. Niestety, w spotkaniu tym kontuzji doznali jeden z bohaterów, Tobiasz, oraz zawsze przydatny Morawski. Ten pierwszy nie zagra 3 tygodnie, ten drugi od 2 do nawet 3 miesięcy... Szkoda, na pocieszenie pozostawał fakt, że punkty zgubiła Arka i po 23 kolejkach mieliśmy nad nią 6 punktów przewagi. Drużyna z Nowej Soli była już chyba naszym jedynym realnym zagrożeniem w walce o awans, Polonia bowiem na wiosnę strasznie zawodziła i miała już do nas 11 oczek straty.
Wyjazdowym spotkaniem z Ilanką Rzepin otwieraliśmy następną kolejkę spotkań - graliśmy w sobotę o 12:00. Arka miała trzy godziny później mierzyć się w Oleśnicy z piątą w tabeli Pogonią, liczyłem więc, że stracą jakieś punkty. Tym ważniejsze było więc nasze zwycięstwo. Było parę zmian w składzie, głównie wymuszonych, czy to przez kontuzje - tu Tobiasza i Morawskiego zastąpili na ich pozycjach Zapaśnik i Famulski, miejsce Zapaśnika w ataku zajął Konarski - czy przez słabą kondycję zawodników - w tym wypadku chodzi o Kaśnikowskiego, zluzowanego na lewej obronie przez Fryzowicza, którego miejsce w pomocy zajął Kaźmierczak. Znakomity początek w naszym wykonaniu został zwieńczony golem już w 3. minucie - zdobył go niezawodny ostatnio Zapaśnik. Cztery minuty później swoją bramkę dołożył Podolski, co pozwoliło nam się poczuć w miarę pewnie, przeszliśmy więc do gry z kontry. W zasadzie po pierwszej z nich, wyprowadzonej prawym skrzydłem przez Grohlicha i Zapaśnika, z gola cieszył się Konarski. Jeszcze przed przerwą trafił on po raz drugi i po pierwszych 45. minutach prowadziliśmy 4-0. W drugiej połowie mocno wiało nudą, w końcówce całkowicie oddaliśmy inicjatywę, ale gospodarze nie wykorzystali okazji, choć parokrotnie musiał nas ratować Wróbel. Wynik nie uległ zmianie, dodatkowo remis zaliczyła Arka, dzięki czemu odskoczyliśmy na 8 punktów (Polonia natomiast przegrała i straciła 3. miejsce w tabeli na rzecz Celulozy Kostrzyn nad Odrą) na 6 meczów do końca. Cztery z tych sześciu spotkań graliśmy w Wałbrzychu, więc sytuacja wyglądała nader dobrze.
Dzień przed naszym kolejnym meczem Arka pokonała u siebie dołujący Promień, a więc dokonała czegoś, czego my dokonać nie zdołaliśmy. Wobec tego wyniku konieczna była nasza wygrana z Pogonią Oleśnica w Wałbrzychu. Była to jednak piąta drużyna ligi, więc nastawialiśmy się na trudne spotkanie. Skład bez zmian - w końcu z Ilanką zagraliśmy bardzo dobrze, a Morawski i Tobiasz nadal byli kontuzjowani, Kaśnikowski zaś wiecznie niewypoczęty. Na stadion przyszło 369 kibiców, choć przed meczem mówiło się, że może zostać pobity rekord frekwencji i ilość widzów przekroczy 400. To się nie sprawdziło, ale ci, którzy zostali w domach, mogli tylko żałować. Spotkanie rozpoczęło się dla nas źle - w 11. minucie przegrywaliśmy 0-1 po błędzie Cieślaka, który stracił piłkę tuż przed polem karnym. W 25. minucie jednak po znakomitej akcji Zapaśnika prawym skrzydłem i jego celnym dośrodkowaniu, Podolski wyrównał. Cztery minuty później było już 2-1 dla nas, znów Patryk, tym razem przy asyście Konarskiego. I kiedy już wydawało się, że przejęliśmy kontrolę nad meczem i może być tylko lepiej goście wyrównali po rzucie rożnym. Na przerwę schodziliśmy z kompletnie nas niesatysfakcjonującym remisem. Przycisnęliśmy od początku drugiej połowy, w 66. minucie postanowiłem pójść na całość i przeprowadziłem wszystkie cztery dopuszczalne zmiany. I to był błąd, bowiem w 77. minucie przy wyjściu do piłki kontuzji doznał nasz bramkarz Przemysław Wróbel i do końca meczu musieliśmy grać w dziesiątkę, z nominalnym pomocnikiem - Krzysztofem Kaczmarkiem - w bramce. Kazałem graczom spróbować atakować - w końcu jeśli my będziemy w posiadaniu piłki, nic złego nam nie zrobią - jednak nie do końca to wyszło. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, bo goście dwukrotnie w sytuacjach sam na sam z udającym bramkarza Kaczmarkiem pudłowali. A kiedy w 90. minucie Węska zagrał do Podolskiego, który trafił po raz trzeci w tym meczu, cała ławka wyskoczyła ze szczęścia. Niestety, sędzia odgwizdał kontrowersyjnego spalonego. To jeszcze bardziej podrażniło moich zawodników, którzy wręcz rzucili się na rywali, odebrali im piłkę i po szybkiej akcji rezerwowy Janik wyłożył piłkę jak na tacy innemu zmiennikowi - Wojciechowskiemu - który trafił do siatki! Tym razem sędzia nie miał zastrzeżeń, a chwilę później zakończył mecz - wygraliśmy 3-2 grając przez ponad kwadrans w dziesięciu, z pomocnikiem w bramce! A dodatkowego smaczku dodawał fakt, że Wojciechowski to mój najbardziej krytykowany transfer, zresztą słusznie - bo był to jego trzynasty oficjalny występ w Górniku i... pierwszy gol.
Postanowiłem go jednak za niego wynagrodzić i tydzień później, gdy - znów w Wałbrzychu - podejmowaliśmy czwartą w tabeli Celulozę Kostrzyn nad Odrą, Wojciechowski zagrał w pierwszym składzie zamiast Konarskiego. Druga zmiana to Kisiel za Wróbla na bramce - tego drugiego kontuzja z poprzedniego spotkania wykluczyła z gry. Na ławce usiadł natomiast wracający po urazie Tobiasz, który jednak nie był jeszcze w pełni sił. Pierwsze poważniejsze zagrożenie bramki Celulozy nastąpiło w 14. minucie i zakończyło się bramką. Akcja zresztą była świetna - wszystko zaczęło się od przytrzymania piłki przez Famulskiego w środku pola, który po chwili zagrał do Podolskiego, ten przyjął futbolówkę, po czym zaraz oddał ją Wojciechowskiemu, który z klepki wycofał do Famulskiego, a ten również z pierwszej piłki podał ją prostopadle do wychodzącego na boisko Podolskiego, który wykorzystał sytuację. Patryk zresztą w drugiej połowie, tym razem po indywidualnej akcji, podwyższył na 2-0 i tym wynikiem zakończyło się spotkanie. "Teatr jednego aktora" pisała prasa i miała dużo racji, bowiem Podolski grał rzeczywiście znakomicie. Warto też dodać, że tym razem rzeczywiście udało się pobić rekord frekwencji - na trybunach zasiadło 427 osób.
Jego partnerzy w ataku nie potrafili dotrzymać mu tempa - Konarski i Wojciechowski nie grali może źle, ale przy Podolskim razili przeciętnością. Na kolejny mecz, tym razem wyjazdowy z Tęczą Krosno Odrzańskie, do napadu wrócił więc Zapaśnik, którego miejsce na prawej pomocy zajął rekonwalescent Tobiasz. Była to jedyna zmiana w wyjściowym składzie - miejsce w bramce, chociaż Wróbel zdążył się już wyleczyć, zachował Kisiel, w końcu ostatnio zachował czyste konto. Już w 3. minucie prowadziliśmy po błędzie bramkarza gospodarzy, który minął się z piłką na przedpolu, co wykorzystał Zapaśnik. Tuż przed przerwą na 2-0 podwyższył z karnego Przerywacz i w zasadzie było po meczu. Gospodarze nie potrafili nam tego dnia zagrozić. Było to nasze 6. zwycięstwo z rzędu, co było nowym rekordem klubu. Arka swoje spotkanie również wygrała, ale i tak jej szanse na awans były iluzoryczne - mieliśmy 8 punktów przewagi na 3 kolejki przed końcem. Tylko jakaś niespotykana tragedia mogłaby sprawić, że stracimy pierwsze miejsce.
Nic takiego się nie wydarzyło. Jeszcze przed naszym niedzielnym spotkaniem u siebie z Chrobrym, które miało przypieczętować nasz awans, Arka grała w Bystrzycy z Motobi i tylko zremisowała. To oznaczało, że mogliśmy zacząć świętować. Szampan lał się strumieniami i choć obawiałem się, że wpłynie to na postawę zawodników w meczu, w końcu nie musieliśmy tego spotkania wygrać. Chociaż przydałoby się, żeby nie psuć atmosfery sukcesu widocznej tak wśród zawodników, jak i kibiców, którzy tego dnia - mimo soczystej ulewy - stawili się w liczbie ponad pół tysiąca (dokładnie 501)! Dlatego wyszliśmy pierwszym składem z jedną zmianą - słabo spisującego się na lewej pomocy Kaźmierczaka zastąpił Fryzowicz, zaś jego miejsce w obronie zapełnił Kaśnikowski. Od początku mieliśmy przewagę, którą potwierdził w 22. minucie Zapaśnik, dając nam prowadzenie. Parę minut później boisko z powodu kontuzji opuścić musiał Fryzowicz, co nieco popsuło mi humor. Na boisko wybiegł więc jednak Kaźmierczak - miał facet trochę szczęścia, ledwo go odsunąłem od składu już kontuzja kolegi. Do przerwy wynik się nie zmienił, a w drugiej połowie znów Przerywacz trafił z karnego i ostatecznie wygraliśmy 2-0. Po meczu czekała mnie jednak przykra wiadomość od klubowego lekarza - Fryzowicz zerwał mięsień łydki, co wykluczy go z gry nawet na pół roku... W tej sytuacji pożegnałem się z Karolem, który wrócił leczyć się do Lubina. Liczyłem, że wykuruje się trochę szybciej i być może dołączy do nas ponownie w II Lidze, zresztą on sam wyraził zainteresowanie grą w Wałbrzychu, a nawet transferem definitywnym do naszego zespołu.
Na następne spotkanie w Oławie do pierwszego składu wrócił Kaźmierczak, a poza tym postanowiłem nie kombinować i dać dograć dwa ostatnie mecze podstawowym zawodnikom. Podolski i Zapaśnik liczyli się w walce o tytuł króla strzelców, więc byłoby nie fair zmieniać ich teraz dając szansę gry tym, z których w trakcie sezonu korzystałem mniej - oni pograją w sparingach w okresie przygotowawczym. Na ławce rezerwowych usiadł Ciołek, któremu w czerwcu kończył się kontrakt, więc planowałem dać mu się pożegnać z kibicami - teraz lub w ostatnim meczu w Wałbrzychu (ewentualnie w obu spotkaniach). Takiej szansy nie dostał drugi z zawodników odchodzących po sezonie - Branko Rasic, którego transfer okazał się kompletnym niewypałem. 33-letni Serb był dla mnie nauczką, że kupowanie starych, ponad 30-letnich ofensywnych pomocników to nie jest najlepszy pomysł, dlatego też w trakcie tygodnia odprawiłem z kwitkiem agenta próbującego nam wcisnąć Pawła Bugałę, który przed sezonem był u nas na testach, poszedł jednak do Unii Tarnów i nie sprawdził się - dlaczego więc miał się sprawdzić u nas i to jeszcze klasę wyżej? Wracając do spotkania w Oławie - był to mecz bez historii, MKS pokonał nas gładko 2-0, a Przerywacz zszedł przed końcem za dwie żółte kartki, wykluczając się także z ostatniego spotkania ligi z Polonią Świdnica.
Polonia przyjechała do Wałbrzycha w roli największych przegranych rozgrywek. Przed przerwą zimową byli wiceliderem z dwoma oczkami straty do nas, przed ostatnią kolejką zajmowali zaś 6. miejsce i mieli 22 punkty mniej niż my. Ich bilans na wiosnę to 2 zwycięstwa, 2 remisy i 8 porażek. W tej sytuacji byliśmy raczej pewni swego i nie obawialiśmy się specjalnego oporu gości ze Świdnicy. Zawieszonego Przerywacza zastąpił na środku Łaski, tuż przed meczem kontuzji doznał Kaźmierczak, więc na lewej pomocy zagrał Janik, a na ławce usiadł wracający po kontuzji Morawski, który nie był w pełni sił, ale chciałem mu dać pograć parę minut w uznaniu jego zasług, bowiem niewątpliwie przyczynił się do awansu - w 21 ligowych spotkaniach zdobył 5 bramek, zaliczył 7 asyst i został 4 razy wybrany graczem meczu. Piękna pogoda w Wałbrzychu, oraz pomeczowa feta z okazji awansu, przyciągnęła na stadion mnóstwo kibiców. Trudno powiedzieć, żeby stadion pękał w szwach - w końcu mógł on pomieścić 15000 ludzi, ale 1101 osób na trybunach to i tak tłumy dawno na nim niewidziane. Pierwsza połowa nie przyniosła bramek, mimo naszej wyraźnej przewagi, druga zaś zaczęła się od groźnej akcji gości, na szczęście na posterunku był Kisiel. W 63. minucie podanie Kaczmarka wykorzystał natomiast Zapaśnik i prowadziliśmy 1-0. Chwilę później był jednak karny dla gości po faulu Łaskiego, ale nasz bramkarz, który tego dnia bronił jak w transie, sparował mocny strzał napastnika Polonii. Parę minut później kontuzji doznał Podolski, choć nie wyglądała ona groźnie, na boisku pojawił się za to przywitany owacjami Morawski, który w 70. minucie podwyższył na 2-0 przy wydatnej pomocy golkipera gości. Piękny powrót Marcina - zasłużył na to. I choć kilka minut później w sytuacji sam na sam Kisiel był bezradny, to jeszcze przed końcem drugą bramkę w meczu zdobył Zapaśnik, dzięki czemu wygraliśmy pewnie 3-1 i w dobrym stylu zakończyliśmy rozgrywki.
Poz | Zespół | M | Z | R | P | ZdG | StG | R.B. | Pkt |
1. | Górnik Wałbrzych | 30 | 22 | 4 | 4 | 64 | 26 | +38 | 70 |
2. | Arka Nowa Sól | 30 | 19 | 6 | 5 | 51 | 24 | +27 | 63 |
3. | MKS Oława |
30 | 16 | 5 | 9 | 34 | 23 | +11 | 53 |
4. | Pogoń Oleśnica |
30 | 14 | 7 | 9 | 40 | 32 | +8 | 49 |
5. | Celuloza Kostrzyn nad Odrą |
30 | 14 | 5 | 11 | 44 | 31 | +13 | 47 |
6. | Polonia Świdnica |
30 | 13 | 6 | 11 | 36 | 34 | +2 | 45 |
7. | Motobi Bystrzyca |
30 | 11 | 8 | 11 | 40 | 32 | +8 | 41 |
8. | Orzeł Ząbkowice |
30 | 11 | 7 | 12 | 36 | 37 | -1 | 40 |
9. | Vitrosilicon Iłowa |
30 | 10 | 9 | 11 | 39 | 36 | +3 | 39 |
10. | Łucznik Strzelce Krajeńskie |
30 | 11 | 5 | 14 | 26 | 39 | -13 | 38 |
11. | Polonia Trzebnica |
30 | 10 | 7 | 13 | 38 | 47 | -9 | 37 |
12. | Ilanka Rzepin |
30 | 9 | 8 | 13 | 34 | 44 | -10 | 35 |
13. | Pogoń Świebodzin |
30 | 8 | 10 | 12 | 30 | 32 | -2 | 34 |
14. | Tęcza Krosno Odrzańskie |
30 | 9 | 7 | 14 | 31 | 41 | -10 | 34 |
15. | Chrobry Głogów |
30 | 5 | 7 | 18 | 19 | 45 | -26 | 22 |
16. | Promień Żary |
30 | 5 | 5 | 20 | 23 | 62 | -39 | 20 |
Końcowa tabela grupy dolnośląsko-lubuskiej III Ligi
Kontuzja Podolskiego wyeliminowała go z gry na miesiąc, ale nie powinno to przeszkodzić mu w przygotowaniach do nowego sezonu. Zapaśnik zajął drugie miejsce w klasyfikacji strzelców z 16 trafieniami - tyle samo miał jej zwycięzca Jacek Iwanicki z Motobi Bystrzyca, ale rozegrał on jedno spotkanie mniej, wobec czego zgarnął nagrodę. Podolski z 15 bramkami był czwarty, został też uznany za piłkarza roku przez kibiców Górnika a jego zatrudnienie uznano za najlepszy transfer w lidze (dla równowagi zatrudnienie Wojciechowskiego za najgorszy). Za awans PZPN wypłacił nam przeogromną nagrodę w wysokości 5 tys. zł, natomiast prezes nie tylko całość przeznaczył na premię dla drużyny, ale dorzucił do tego nie wiadomo skąd jeszcze 10 tysięcy. Finanse były w opłakanym stanie, ale trudno, pocieszmy się jeszcze trochę z tego sukcesu, bo o kolejny będzie cholernie ciężko.
Tegoroczne rozgrywki w Polsce zdominowała Legia, która zdobyła Puchar Polski (w finale 2-1 po dogrywce z Lechem) oraz mistrzostwo z 8 punktami przewagi nad Polonią i jeszcze dwoma nad Wisłą. Z Ekstraklasy spadła Odra Wodzisław i Zagłębie Lubin, co mnie nieco martwiło - jako że był to nasz klub patronacki teraz może mniej chętnie wypożyczać nam wartościowych zawodników. Awans z I Ligi wywalczyły Górnik Zabrze i Podbeskidzie Bielsko-Biała, natomiast klasę niżej powędrowały Znicz Pruszków, GKS Katowice, GKP Gorzów i Stal Stalowa Wola, których miejsca zajęły z kolei Start Otwock, OKS Olsztyn, Raków Częstochowa i Tur Turek.
Jeszcze parę słów o popisach reprezentacji narodowych, które jakoś mi umknęły w trakcie sezonu, a to z tego powodu, że z kadry U-19 wyleciał Fryzowicz. Bez niego nasi juniorzy polegli z Niemcami 0-1, wygrali natomiast z Irlandią 2-0 i Belgią 3-0, co jednak pozwoliło na zajęcie tylko drugiego miejsca w grupie eliminacyjnej - za naszymi zachodnimi sąsiadami i ostatecznie to oni pojadą na Mistrzostwa Europy. Reprezentacja do lat 21 przed ostatnim meczem z Macedonią była w grupie druga, dwa punkty za Anglią i tylko cud - czyli porażka Wyspiarzy z Wyspami Owczymi - mógł dać im szansę awansu do baraży w kwalifikacjach na Euro. Kadra seniorów po przegranych eliminacjach grała tylko towarzysko - i tak przez najbliższe dwa lata - i wygrywała z Rumunią, Luksemburgiem czy Maltą, przegrywając jednak z Kanadą. Krótko mówiąc - w piłce reprezentacyjnej obyło się bez sukcesów.
Skończył się sezon, piłkarze rozjechali się do domów, prezesi na urlopy... W jednym z okien klubowego budynku cały czas wieczorami paliło się jednak światło. To menedżer Kwaśniewski pracował w pocie czoła szukając wzmocnień, rozmyślając nad taktyką i składem, wszystko po to, żeby w przyszłym sezonie w II Lidze powalczyć o górną połowę tabeli. Takie były wymagania zarządu, takie były oczekiwania kibiców, takie wreszcie były ambicje samego trenera, którego w tych dniach sen się nie imał...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ