- Co to za burdel? - spytałem
- Eee... no tak to wszystko wygląda - odpowiedział asystent.
Nie zdążyłem dokończyć swojej kwestii kiedy wbiegł do mnie człowiek z klubu i za ramię wyciągnął mnie z klubowego budynku, co spowodowało, że upuściłem na podłogę wydruk ligowej tabeli. Na zewnątrz było jakieś zgromadzenie, kamery, dużo ludzi i głośne krzyki.
- Co jest kurwa? - zapytałem człowieka który mnie wyprowadził ale nie doczekałem się odpowiedzi. Zamiast tego odnalazłem dziennikarza, któremu prawie rok temu udzielałem wywiadu noworocznego. Mocno zdezorientowany pociągnąłem go za rękaw marynarki i zapytałem:
- Te, panie Stevenson, co tu się wyprawia? Co to za szopka?
- O wreszcie pan jest panie Comando! Został pan wybrany!
- Na prezydenta czy co? Skąd tu tyle ludzi?
- Nie. Lepiej. Złota rączka w jednym z naszych krajowych plemion skonstruował wehikuł czasu! To właśnie pan został wybrany na królika doświadczalnego. Szczególnie mocno zabiegał o to menadż...
- Tak wiem, pewnie ten pajac z Puaikury. A jaka jest pewność, że to cudo niby działa? I czemu to ja mam mieć ten "zaszczyt"?
- Wie pan jaka to będzie okazja do popularności dla Pana osoby na całym świecie? Toć to nieśmiertelna sława!
Skurczybyk uderzył w mój najczulszy punkt. To jak niesamowity orgazm dla mojego ego.
- Eee, trzeba przełożyć próba. Mechanizm źle działać. Można spróbować za kilka godzin. - wydukał plemienny mechanik.
- I dobrze! Mam do załatwienia ważne sprawy w klubie. Wyciągnijcie mnie potem - odrzekłem
Nie wiem skąd ten pieprzony entuzjazm i przekonanie, że to się uda ale takiej okazji nie miałem dawno. Dali mi nawet opcję wybrania daty.
Sytuacja w lidze była co najmniej dramatyczna. Po półmetku sezonu ostatnie miejsce w lidze, 4 punkty, jedno zwycięstwo. Masa transferów na zimę, efektów brak. Jedynie puchar ratuje jakoś sytuację, jesteśmy w ćwierćfinale. Coraz bardziej miałem ochotę przenieść się w czasie.
Wybrałem datę rozpoczęcia mojej pracy na Wyspach Cooka. Nie wierzyłem jednak, że to zadziała. Co chwila wygłaszałem tą samą formułkę ogromnej ilości dziennikarzy i szczerzyłem facjatę do kamer. Całkiem śmiesznie.
Złota rączka, który nazywał się Rao-Bongo, ubrany w śmieszny plemienny strój (coś na wzór kiltu, tylko że z jakiejś słomy czy czegoś i skórzane szelki) dłubał przy wehikule. Całe to urządzenie wyglądało dziwnie. Taka większa metalowa skrzynka z anteną i masą okablowania. Wreszcie nadeszła ta chwila. Włodarze cookijskiej federacji stwierdzili, że i tak zatrudnią mnie jeszcze raz a ja odparłem, że nie sądzę aby to zadziałało. Po przemówieniach prezydenta kraju, wodza plemienia, oraz samego złotego rączki a potem mojego wreszcie nadszedł czas na eksperyment. Rao-Bongo ustawił parametry i ustawił pokrętło mocy na środek. Wszedłem do środka i zaczęło trząść. W pewnym momencie usłyszałem dziwne dźwięki i głos Rao-Bongo "Wodzu, nieee!". No cóż, ten idiota przekręcił pokrętło mocy na magiczny poziom "MAX". Następnie ponownie usłyszałem ten sam głos "O Bogu Hiva Oa, Ty chcieć aby cała planeta znaleźć się do tyłu. Niech będzie Ci chwa.. Uch!" W tym momencie nastąpił wstrząs który rzucił mną w tej małej metalowej klatce i straciłem przytomność.
Ocknąłem się w tym samym miejscu, w tym samym otoczeniu. Włączyłem radio. Leciała właśnie zapowiedź Igrzysk Pacyfiku 2011. Udało się! Przekazałem to reszcie na co Rao-Bongo rzekł:
- Eksperyment się udać ale my nie mieć prawa o tym wiedzieć! Niech każdy wróci do swoich zajęć...
Kończąc ten fantastyczny i nierealny wątek - całe to działanie mające przywrócić grę do początku miało jeden motyw. Realizm gry. Bo tego mi głównie brakowało w tej rozgrywce. Ale po kolei...
Edytor dla nowoutworzonych klubów niebędących wcześniej w bazie danych przyjmuje domyślne wartości. Stąd mamy niebiesko-czarne herby, niezgodne z prawdą ustawienia frekwencji czy ośrodków treningowych. I dla przykładu - domyślna wartość edytora dla bazy treningowej i szkolenia młodzieży wynosi chyba z 10-15. U cookijskich klubów te wartości w porywach osiągają 2. Stąd też drugo- i trzecioligowe kluby rozwijały się 5 - 7,5 razy szybciej od tych normalnych. Już w 2 sezonie klub Puaikura zaraz po awansie uzyskuje status PÓŁZAWODOWEGO. Na drugą i trzecia ligę chodziło ponad 2 tys. osób, podczas gdy stadiony czołowych klubów w kraju gościły średnio po 200-400 osób. Nonsens i kompletnie nierealne. Reprezentacja została zalana przez newgenów z klubów drugo- i trzecioligowych. Napastnik, który odszedł ode mnie do nowozelandzkiego klubu (najlepsza liga na kontynencie, to niezłe wyróżnienie dla gościa z Wysp Cooka), wg. asystenta ledwo łapał się na ławę. To, że w drugim sezonie szło mi beznadziejnie to oczywiście osobna historia, jednak nie priorytet dla którego się cofam.
Na koniec tej historii dodam, że w pierwszym sezonie wywalczyłem 2 miejsce z klubem, który był jednym z kandydatów do spadku. Miałem nawet szansę na mistrza ale przegrałem kilka spotkań pod koniec i tytuł obroniła Tupapa. Drugi sezon to katastrofa - baty od przepakowanego beniaminka Puaikury oraz jakaś niemoc w meczach z rywalami, z którymi nie miałem większych problemów wcześniej a żadnych rewolucyjnych transferów u nich nie było.
W reprezentacji oprócz pierwszego zwycięstwa na jesień 2012 z Papuą-Nową Gwineą, brak ważniejszych wydarzeń.
Kolejna sprawa - reprezentacje Kiribati oraz Wallis i Futuny. W tej grze wygenerowała się taka generacja szaraków, na którą patent ma tylko Nowa Zelandia. W plikach znalazłem ligę Kiribati, której dodanie rozwiąże po części ten defekt. Problem zostanie z Wallis i Futuną, ale to zawsze mniej. Nadmienię, że w rzeczywistości te reprezentacje dostawały baty w postaci dwucyfrówek od większości oceańskich drużyn.
Słyszeliście o braciach/kuzynach Tehau? Pewnie nie, ale prędzej z Was ktoś skojarzy Maramę Vahiruę. Czołowi gracze Polinezji Francuskiej zostaną dodani do gry, zyska na tym oceański futbol.
Udało mi się uruchomić 9 lig z Oceanii naraz - kolejny krok w stronę maksymalnego urealnienia rozgrywki. Fidżi, Polinezja Francuska, Samoa, Nowa Zelandia, Wyspy Cooka, Wyspy Salomona, Kiribati, Nowa Kaledonia oraz Papua-Nowa Gwinea stoją przede mną otworem.
Nie będę opisywać wszystkiego od nowa. W reprezentacji zmieniło się trochę w Igrzyskach Pacyfiku, jednak to w następnym odcinku w którym napiszę szybko o zmianach i wrócę do momentu "powywiadowego". Pierwszy mecz jednak specjalnie ustawiłem na Vanutau i też zremisowałem, tym razem 0-0. W reprezentacji szanse na zaistnienie mają gracze, którzy wcześniej zostali wyparci przez newgenów.
W klubie dokładnie te same transfery, bez większych zmian personalnych.
Sam nie przewidziałem takiego rozwoju sprawy ale mam nadzieję, że rozumiecie motywy, którymi się kierowałem.
Do przeczytania, pewnie za jakieś 2 miesiące.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ