Zawsze, gdy zbliża się premiera nowego Football Managera, zbiera mi się na wspominki, refleksje, podsumowania - tak, jak w życiu, gdy nastają ostatnie dni grudnia, a my poddajemy analizie swoje dotychczasowe życiowe osiągnięcia. Pozwoliłem sobie wypunktować to, co nasuwa mi się po kilkunastu sezonach rozegranych w Football Managerze 2014 i kilku latach spędzonych przy grach tego typu (FM i CM). Mile widziane Wasze przemyślenia, bo może to ja coś źle widziałem, źle odebrałem i tym samym wypaczyłem ocenę jakiegoś aspektu gry.
1. Killer taktyki wciąż istnieją, tylko bardziej zakamuflowane.
Pamiętam, jak w jednym z dawnych CM-ów ustawiłem sobie 4-4-2 i jednym z głównych założeń były częste strzały z dystansu. Średnim zespołem zacząłem wygrywać wszystko, jak leci - jeśli nie z dystansu, to po dobitkach zdobywałem kilka, a potem kilkanaście bramek (gdy ściągnąłem lepszych zawodników), a sam traciłem bramki raz, na kilka lat. W FM-ie 2014 wszyscy zapewniali, że będzie trudniej, że uniwersalne taktyki nie istnieją.
Przygodę z FM-em zacząłem na samym dnie polskiej piłki, grając prehistorycznym mistrzem kraju, który w rzeczywistości rozgrywa swoje mecze na ogromnym stadionie w niecce, pośrodku rozwijane ślimaczym tempem komplesku szkoleniowego. Mieszkam obok, chodzę tam czasem z kolegami na piwo, popatrzeć, jak piłkarze naprawdę walczą o wygraną.
Do I ligi stosowałem prostą taktykę 4-4-2 z szybkimi napastnikami (wymienianymi co sezon na "lepsze modele", z jak najwyższym wykańczaniem, opanowaniem i szybkością) i długimi podaniami. Nie specjalnie kombinowałem z indywidualnymi poleceniami. Założenie było proste: rozbić atak, wyekspediowac piłkę do przodu i a nuż coś z tego będzie. Było. Z pucharów odpadałem, ale co sezon wskakiwałem na wyższą klasę rozgrywkową.
Potem grałem w Ekstraklasie, a po kilku sezonach rozpocząłem wędrówkę po "większych klubach". Taktykę zmieniłem na bardziej rozbudowaną i oparłem ją na ogarniętym rozgrywającym w ustawieniu 4-2-3-1 (Valbuena, H. Canteros, Dani Parejo). Reszta drużyny mogła być zbieraniną przeciętniaków, a i tak 90% spotkań kończyło się moim zwycięstwem, przy niewielkiej ingerencji w założenia (najczęściej zmiana tempa rozgrywania piłki i dłuższe utrzymywanie się w posiadaniu). Gdy objąłem Valencię i byłem w stanie wystawić niezły skład, zaczęło się młucenie każdego, przy wręcz kosmetycznych zmianach przed "trudniejszymi meczami" (głównie tempo).
Może onegdaj killer taktyki były bardziej "zabójcze", ale jak inaczej nazwać sytuację, w której jedno ustawienie wystarczy, by co sezon zgarniać komplet trofeów? I do tego bzdurne dyskusje na tym forum, że "nie da się ułożyć dobrej taktyki oglądając mecz na kluczowych", a "zespół powinien mieć 3 różne taktyki na różne okazje". Nie da się mieć trzech różnych taktyk, bo przeprowadzając transfery, dobierasz zawodników pod określonym kątem - według ról, które mają pełnić na boisku. Gdy zmieniam z 4-2-3-1 na np. 4-4-2 i chcę, żeby dana pozycja miała logiczną i sensowną funkcję na boisku, najczęściej nie mam zawodników, którzy w pełni efektywnie sobie na niej poradzą, bo dobierałem ich wg innych kryteriów.
2. Przebieg meczu w FM 2014 jest dziwaczny.
Posiadanie piłki bywa różne, ale reszta bywa najczęściej identyczna w większości spotkań:
- Oddaję dużo strzałów, najczęściej celnych. Mam niezłych egzekutorów na szpicy i w pomocy. W każdym meczu mam kilka 100% sytuacji i... Najczęściej tylko kilka z nich kończy się bramką. Statystyki są nierealistyczne: 30 strzałów, 17 celnych, 2 bramki.
- Bez względu na swoją klasę (czy to Real Madryt, czy jakiś młotki z otchłani ligi hiszpańskiej), przeciwnik, najczęściej po 60, 70 minucie zaczyna cisnąć jak oszalalały i jesli nie wprowadzę jakichś zmian w taktyce (np. wolniejsze rozgrywanie piłki), miewa tyle stuprocentowych akcji, iloma bramkami prowadzę i w więkoszści przypadków zamienia je na bramki. Statystyka: 3 strzały, 3 celne, 3 bramki.
- Czasem kończę mecz pogromem, najczęściej z faworytami ligi: 6:0, 5:0, 6:1 etc. u siebie to niemal norma. Mecze z bieniaminkami, outsiderami i ogórami to najczęściej droga przez mękę i skromna wygrana 1 bramkę, po "najedzeniu się strachu" po paru akcjach kelnerów.
- Mecze wyjazdowe o inna bajka - różnica pomiędzy meczem u siebie, a meczem na wyjeździe jest tak ogromna, że aż niezdrowa. Ktoś to źle zbilansował i tak, jak u siebie można wygrać z każdym, tak na wyjeździe można z każdym wtopić.
- Bywa, że gracze nie stosują się do poleceń.
Zaraz odezwie się ktoś, kto będzie uparcie twierdził, że "ukryte atrybuty", błędy taktyczne i cuda na kiju. Nie. Grałem tyloma różnymi zawodnikami, w tylu różnych klubach, a efekt zawsze był ten sam. Refleksjami taktycznymi wymieniałem się na jednym z anglojęzycznych forów i większe mózgi FM-owe, niż ja, nie wychwyciły żadnych taktycznych babolków. Ot, silnik gry.
3. Zmiany "okołomeczowe" w FM-ie idą w ciekawą stronę.
Gdyby każdego roku aktualizowano tylko bazę piłkarzy, poprawiano interfejs, "ulepszano" silnik gry, dale grałbym w jakąś wersję sprzed kilku lat. Coś, co przyciąga mnie do nowych edycji, mimo niedoróbek silnikowych, to takie drobne detale, jak zmiana sposobu negocjacji kontraktów, pogłębienie sposobu transferowania zawodników (żywsze neocjacje, większa liczba warunków transferu). Nie wszystkie zmiany są trafione (spłycenie raportów scoutów i ograniczenie interakcji z piłkarzem w ostatnich latach uważam za minus), ale w ogólnym rozrachunku gra "poza boiskiem" w FM-a staje się bardziej wciągająca.
I jeśli w FM15 faktycznie atrybuty piłkarzy będą wyświetlane w "przedziałach" to wiem, że prędzej, czy później (po odczekaniu miesiąca od premiery i przeczyaniu wszystkich recenzji i opinii) sięgnę po tą pozycję.
4. System newgenów działa dziwnie.
W poprzednich edycjach, grając klubami z niezbyt wybujałą infrastrukturą, trafiały mi się fajne newgeny. Niezawsze miały 5 gwiazdek, a sprawdzenie ich CA/PA nie napawało optymizmem, ale ich atrybuty nie były takie złe i jakimś cudem nie zawodzili mnie w meczach o stawkę. Do tej pory pamiętam Luke's MacDonalda w FM07, który oceniany był dość mizerenie, a co mecz sypał z prawego skrzydła asystami, dryblował i nie notował głupich strat.
W FM14 mam rewelacyjne warunki do hodowania newgenów, a trafiają się maksmalnie 4-gwiazdkowe pałki, które i ak zawsze mają jeden atrybut, który mnie u nich drażni i chociaż daję im szanse w pierwszym zespole (np. mecze pucharowe, klubowe mistrzostwa świata), najczęściej muszę ich odstrzeliwywać, albo zostawiać w Mestalli, na czarną godzinę.
Tymczasem średnie kluby to istne kuźnie talentów (Reims, Valladolid, VVV, Cardiff), niemniej...
5. Transfery w 2014 są podejrzane.
Sprzedaż:
Wygląda lepiej, niż w latach poprzednich. We wcześniejszych edycjach uważałem, że trudno jest wydelegować niechcianego zawodnika z klubu, a za dobrych zawodników (lub gwiazdy) oferty są dużo niższe, niż powinny albo nie ma ich wcale. W tej edycji, co okienko mam multum ofert, a gwiazdy opuszczają zespół za naprawdę uczciwe pieniądze. Wystawienie zawodnika na listę niemal zawsze skutkuje kilkoma niezłymi ofertami.
Zakupy:
Niemniej zakupy rządzą się swoimi prawami:
- Próbowałem wyciągnąć perspektywicznego 21-letniego pomocnika z PSG, wycenianego na 21 baniek. Grałem przeciwko PSG w LM i młokos wydawał mi się jednym z motorów napędowych zespołu. W najbliższym oknie transferowym, AC Milan złożył za niego ofertę w wysokości... 21 baniek. Złożyłem więc podobną, bez żadnych klauzul i dodatkowych opcji, po czym... Bez najmniejszych problemów zakontraktowałem dzieciaka, chociaż podobno był szczęśliwy, że gra w PSG i optymistycznie zapatrywał się na swoją dalszą karierę we Francji, a isam zespół nie wystawił go na listę.
- Chciałem wykupić z Juventusu podstawowego lewoskrzydłowego z Chin, któy notował nieprawdopodobne oceny, z dużą liczbą asyst i bramek. Odstraszała mnie jego wartość rynkowa w wysokości 25 baniaczy, bo poprzednie edycje nauczyły mnie, że trzeba do tej kwoty kilka milionów dorzucić i liczyć na szczęście. Tak, jak w poprzednim podpunkcie, zespół nie wystawił zawodnika na listę transferową, a i on sam nie szykował się do odejścia. Ściągnąłem go za 22,5 miliona.
- Chciałem kupić perspektywicznego obrońcę z ligi hiszpańskiej, wycienianego na 2,1 miliona Euro. Oferta, którą w końcu łaskawie zaakceptował R. Sociedad za 20-letniego grajka to bagatela 60 milionów. Oczywiście zrezygnowałem z zakupu.
- Chciałem wykupić 17-letniego skrzydłowego z młodziezówki Cardiff i defensywnego pomocnika w podobnym wieku ze Stuttgartu. Obaj wyceniani na ok. 2 miliony Euro. Rozmowy zaczęły się od 30 baniek.
- 16-letniego obrońcę z Francji, który bił na głowę 2 poprzednie przypadki i wyceniany był na 1,1 miliona, wykupiłem z Reims za - uwaga, uwaga - 1,5 miliona.
Gdzie tu logika? Rozumiem przypadek z R. Sociedad - klub nie chciał wzmacniać przeciwnika z tej samej ligi, oddając mu swoją wschodzącą gwiazdę... Ale Cardiff i Stuttgart? W poprzednich edycjach co lepsi juniorzy kosztowali maksymalnie kilka milionów, a i to nie zdarzało się często.
6. Sprzedaż pamiątek i popularność zawodników
Brakowało mi od zawsze dokładnych danych na temat popularności klubu w poszczególnych państwach i informacji, ile koszulek danego zawodnika zostało sprzedanych. Notka pojawiała się raz na sezon i dotyczyła tylko 5 piłkarzy. Chciałbym kontrolowac na bieżąco, kto jest najbardziej lubianym zawodnikiem, czyje koszulki napędzają budżet, co warunkuje popularność w danym kraju (którzy z piłkarzy, jaka jest w tym zasługa tournee, czy mecz w pucharach z zagranicznym zespołem jakoś na nią wpłynął, czy zagraniczni członkowie sztabu szkoleniowego cokolwiek w tej kwestii dają, jak efektywny jest tamtejszy klub partnerski, etc.).
W tej edycji miałem przeciętnego grajka z Niemiec, którego przez większość sezonu trzymałem na ławce. Postanowiłem go sprzedać i gdy już dogadałem transfer i spakowałem mu walizki, został opublikowany raport sprzedaży koszulek. Zajmował na nim 4. miejsce.
Po kilku sezonach świetnej gry Mayke na prawej obronie, gdy rozwinął się na jednego z najlepszych obrońców świata, dostałem za niego ofertę z Milanu. Piłkarz wyceniany na 21 milionów, oferta natomiast opiewała na 48,5. Od razu zaświeciły mi się oczy, ale nieśmiało zasugerowałem dobicie do 50. Milan się zgodził, więc wyraziłem zgodę na rozmowy z piłkarzem. Mayke miał już 29 lat, a ja miałem na oku obiecującego 19-latka z Francji na tą pozycję. Gdy Brazylijczyk zmienił klub, a ja za 7 milionów sprowadziłem jego następcę, kibice zwyklinali mnie, że fajnie, że klub dostał za ten transfer przyjemną dla oka sumę, ale nie musze na siłę wyprzedawać najlepszych piłkarzy. Zdurniałem. Spojrząłem w kartę informacyjną klubu i Mayke nie widniał tam ani jako gwiazda, ani jako ulubieniec.
7. Reputacja polskiej ligi
Fajnie, że reputacje rozgrywek zaczęły się zmieniać. Przez kilkanaście sezonów zaobserwowałem, jak polska ekstraklasa wskoczyła do pierwszej 10. najlepszych lig świata, a Legia i Śląsk Wrocław zaczęły coś tam ugrywać na polu międzynarodowym. Raz nawet natknąłem się na Legię w 1/8 LM. Dlaczego więc całkiem nieźli piłkarze byli do wyciągnięcia z tych klubów za śmieszne grosze, a polscy newgeni dalej byli co najwyżej 4-gwiazdkowi (a w praktyce nieużyteczni w klubach z najwyższej półki)? Kontrolując na bieżąco polski rynek, wyłapałem 3 obiecujących polskich newgenów i robiłem, co mogłem, żeby wyrosły z nich gwiazdy. Miałem już kilku zawodników, którzy pod moimi skrzydłami wyrośli na kozaków, więc liczyłem, że i z nimi się uda. Sęk w tym, że gdy osiągnęli wiek "dojrzały", każdy z nich był w jakiś sposób upośledzony, choć próbowałem ich przed tym ustrzec: a to jeden poruszał się po boisku jak mucha w smole, a to pomocnik z nieziemskim dryblingiem, techniką, podaniami i strzałami z dystansu był totalnym jeźdzcem bez głowy, a to obrońca z niszczącym odbiorem, kryciem, szybkością i grą w powietrzu miał koncentrację na poziomie jakiegoś wsiowego przygłupa... Tymczasem Czesi, Słowacy, Chorwaci, Ukraińcy, Rumuni, Białorusini i Serbowie potrafili co jakiś czas wypuścić taką perełkę, że z powodzeniem można było losować z nich laureatów złotej piłki.
8. Oglądanie 3D sprawia radość
W 2009 roku 3D było na siłę. Piłkarze dysponowali małym wachlarzem zagrań, a i grafika wołała o pomstę do nieba. Do 2013 roku stawiałem na oglądanie kulek. W tym roku odpaliłem sobie widok 3D i... Sposobało mi się to, co zobaczyłem. Fajnie wyglądały akcje zawodników, niektóre gole były naprawdę efektowne i jakoś tak czułem, że gra stała się w ten sposób trochę bardziej "realistyczna", o ile można tak powiedzieć o tym jej aspekcie. Jasne, że zdarzały się babole: piłkarz zacinał się w drodze do piłki, a komentarz nie odpowiadał temu, co widziało się na murawie, ale w ostatecznym rozrachunku, bomba z 30 metrów, przewrotka albo świetne zamknięcie akcji wolejem sprzed pola karnego cieszyły bardziej, niż dotychczas.
Wyszło dłuższe, niż chciałem, a to jeszcze nawet nie jest połowa moijch przemyśleń. Czy Wy też tak macie, że chociaż każda kolejna edycja w jakiś sposób wydaje Wam się ciekawsza od poprzendniej, to jednak czujecie, że najlepiej bawiliście się przy FM-ie/CM-ie kilka lat temu? Ja najlepiej wspominam właśnie grę w FM-a 2007, chociaż w porównaniu do najnowszych edycji prezentowała się dość biednie: widok 2d, prosty interfejs, nieskomplikowane tworzenie taktyki, brak zmieniającej się reputacji ligi, uproszczone transferowanie... Nie pamiętam dobrze, ale chyba nie można też było popykać wtedy reprezentacjami. Parę razy miałem zamiar wrócić do tamtej gry, ale potem nachodziła mnie myśl, że w obliczu tych wszystkich zmian, gdy wrócę do tak "ubogiej wersji", nie będę w stanie się w niej odnaleźć i zniszczę sobie dość przyjemne wspomnienia.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ