Ledman LigaPro
Ten manifest użytkownika Sir Marianski przeczytało już 612 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Nowy dzień nie zapowiadał się wcale na lżejszy i łatwiejszy niż te już minione na wysepce Santa Clara. Przede wszystkim humor skutecznie zepsuł mi budzik, który od samiuśkiego ranka próbował za pomocą swoich melodyjek i wibracji rozsadzić mi czaszkę od środka. Na przyszłość powinienem zapamiętać, aby zachować umiar w delektowaniu się lokalnymi specjałami alkoholowymi. To była ważna lekcja, ale taki głupi do końca nie byłem. Wcześniej w klubie zapowiedziałem piłkarzom dzień wolny, aby ci co zostają na razie w Azorskich Orłach mieli czas na regenerację, natomiast ci, którzy mieli nas już opuścić mogli spotkać się z agentami i rozpocząć poszukiwania nowego miejsca pracy.
Ten cholerny budzik nie mógł się zatrzymać i pokazywał coraz późniejszą godzinę. W końcu zirytował mnie na tyle, że o 10 postanowiłem zwlec się z łóżka i zabrać do pracy. Jak na Azory była to iście pogańska godzina, ale co było robić? Musiałem w końcu uzupełnić sztab szkoleniowy, przejrzeć notatki Reisa oraz oferty od piłkarskich agentów, którzy niczym sępy nad padliną zlecieli się do Ponta Delgada chcąc upchnąć swoje „talenty” właśnie w moim zespole.
Wczorajsze popołudnie upłynęło mi pod znakiem rozmów, konwersacji i deliberacji. W dodatku mój gabinet rozbrzmiewał mieszaniną polskiego, portugalskiego, hiszpańskiego, angielskiego i kilku afrykańskich dialektów, co wieczorem zmusiło mnie do zakupienia w niewielkim sklepiku obok hotelu paru butelek lokalnego wina Frei Gigante oraz Terras de Lava, oba z rocznika 2006. Musiałem się jakoś odstresować i odchamić, a jak pokazał dzisiejszy poranek, wino na Azorach robią naprawdę i dobre i mocne.
Mimo wszystkich zawiłości mojej egzystencji powoli z chaosu dnia teraźniejszego wyłaniało się światełko niczym latarnia ratującą moje zagubionego ego z pośród mgły niewłaściwych posunięć oraz niepotrzebnych ruchów. Wczorajsze rozmowy dały mi niezły materiał, który wieczorem uporządkowałem sobie na papierze i wybrałem najbardziej trafne personalnie opcje według moich potrzeb. Na nowego asystenta wybrałem 58-letniego Portugalczyka - Antonio Pinto, co miało dwie zalety. Po pierwsze człowiek doświadczony życiowo popełniał znacznie mniej głupich błędów, aniżeli nowy młody menadżer, a po drugie jego narodowość pozwalała na dogłębne i dobre poznanie mojego nowego środowiska pracy. Juniorów poprowadzić miał inny z Portugalczyków - Tomas, który pracował już w zespole, ale z młodszymi rocznikami. Przekonały mnie jego wyniki oraz wizja pracy, jaką zaprezentował podczas spotkania. Natomiast trenerem pierwszego zespołu postanowiłem mianować młodego Angolczyka – To Mirandę, którego polecił Pinto i sam Rocha. Aż taki głupi nie byłem, żeby na samym początku pracy olać zdanie Prezesinho. A nuż wpadnie jakaś premijka, przydałoby się przecież w końcu auto, żeby nie gnać na piechotę na stadion. Pozostało jeszcze obsadzić w roli trenera siłowego Nuno Pinto oraz dobrać dwóch nowych skautów, młodego Domingosa Limę, który przygotowywał przedmeczowe raporty i Jo, doświadczonego, prawie sześćdziesięcioletniego researchera, którego zamierzałem wysłać na przeczesywanie Portugali. Reis już wiedział, że najbliższe miesiące spędzi w Brazylii i byłe zadowolony, że udało mi się tak szybko i pewnie podjąć pierwsze poważne decyzje w klubie.
Sztab miałem gotowy, czas było stworzyć Zespół.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ