Seniorska nijakość
Chcieliśmy jak najszybciej zagościć na szczycie tabeli. Ale przed nami wyzwań było mnóstwo. Celem oczywiście jest zakwalifikowanie do Ligii Mistrzów, ale wiemy, że to plan minimum. Gdybyśmy chcieli "tylko" załapać się do pierwszej czwórki, pewnie balansowalibyśmy na poziomie czwartego miejsca. My pragniemy zdobyć mistrzostwo, a więc zdobywać zwycięstwa w każdym meczu. Chcemy stawiać opór najlepszym klubom, rozbrajać kluby z Londynu i Manchesteru. Siać postrach wśród najlepszych angielskich klubów. Chcemy by każdy, kto uświadomi sobie, że zagra z nami najbliższy mecz, zamarzył o tym, by nie wychodzić na boisko, by nie stać po meczu wśród upokorzonych... To tyle w teorii.
W praktyce wrzesień zaczął się od marnej porażki z Manchesterem City, 0:1. Ligowe zmagania niestety dość pechowo wymieszały się z występami w Carling Cup. Pech chciał, że najpierw, grając w Lidze z Chelsea, trzy dni później graliśmy z nią także w Carling Cup. Chwilę później ta sama sytuacja miała miejsce w Arsenalu. To, cholera, są mecze, których nie można od tak sobie przegrać. Aspirujemy do tego, by każdy, kto pomyśli "Londyn" i "piłka nożna", pomyślał: "Tottenham", a nie Arsenal czy Chelsea. W lidze po pierwszej porażce rozkręcaliśmy się powoli, bo tylko cudem udało nam się zwyciężyć z Wigan. Z Southampton było lepiej, ale gdy wydawało się, że łapiemy wiatr w żagle, beznadziejnie zemisowaliśmy z West Hamem. Później przyszła porażka w derbowym, wyjazdowym meczu z Arsenalem. Co to był za mecz!
Mistrzowskie derby
Planowaliśmy ustawić się w nim defensywnie i liczyć na kontrataki. Ale plan upadł w czwartej minucie, po bramce van Persiego. Marzę o tym, by kupił go jakiś United i bym nigdy nie musiał mierzyć się z nim w meczach derbowych. Ale to nie koniec emocji. W 17 minucie z boiska wyleciał Vertonhen za drugą żółtą kartkę. DRUGĄ ŻÓŁTĄ! W 17 minucie! Zastąpił go Kaboul, który wymusił zdjęcie z boiska Van der Vaarta. W 35' minucie bramkę zdobył Gareth Bale, mimo że graliśmy w dziesiątkę. W 40 minucie za drugą żółtą kartkę wyleciał Bacary Sagna i ponownie oba kluby dysponowały tą samą ilością zawodników, ale... tylko przez chwilę. W 42' minucie z boiska wyleciał Kaboul, ten sam, który przed chwilą zastąpił wyrzuconego z boiska Vertonghena! W doliczonym czasie gry pierwszej połowy kontuzji nabawił się Assou Ekotto, a my wykorzystaliśmy swoją ostatnią zmianę. Mieliśmy stan meczu 1:1 i graliśmy w dziewiątkę przeciwko dziesięciu graczom Arsenalu. Nie daliśmy rady skutecznie się bronić, mimo szczerych chęci utrzymania tego wyniku. W 56 minucie do bramki trafił Wilshere, ale my wciąż zamierzaliśmy się bronić, by przegrać jak najniżej. W 80 minucie kontuzjowany został nasz bramkarz, Gomes, a my nie mieliśmy już zmian! Na bramce stanął Giovanni Dos Santos, wyobrażacie sobie? Skrzydłowy! Banalnym strzałem w 95 minucie pokonał go Wilshere i mecz się skończył, przegraliśmy 3:1 grając w ósemkę. Takiego meczu derbowego jeszcze nie było!
Czas się kopnąć w dupę
Dalej było dobrze, ale wciąż nie oszałamiająco. W kiepskim stylu wygraliśmy z Fulham i Aston Villą, by później zremisować z Liverpoolem 2:2. Wtedy potrzebne było zebranie zespołu. Kazałem chłopakom wziąć się w garść i zacząć wygrywać, gonić za tytułem. Podejmowaliśmy u siebie Manchester United i wygraliśmy pięknie, bo 4:0. Później było już tylko z górki. Do końca roku nie zanotowaliśmy ani jednej porażki, w zimowej tabeli zajmując trzecie miejsce. To, niestety, było za mało, by zmienić oczekiwania przedsezonowe na walkę o tytuł i dostać ogromny zastrzyk pieniędzy.
Koguty - towar strachu w Europie
W europejskich pucharach forma była równie zmienna, jak w rozgrywkach ligowych. Na początku wygraliśmy pewnie, pięć do zera z Twente, by potem u siebie przegrać 1:2 z HJK. Nastroje kibiców były mieszane, a radość cyklicznie zmieniała się ze smutkiem. Dopiero kolejne w dobrym stylu dały nadzieję na dobry wynik w europejskich pucharach. Rozgrywki grupowe zakończyliśmy z pierwszym miejscem w grupie, czyli dokładnie tak, jak wypada je skończyć tak silnemu klubowi.
Kurczaczki do boju!
Rozgrywki juniorskie miały być naszymi rozgrywkami. Tego oczekiwali działacze, kibice, ja sam - wszystkie osoby związane z klubem. Zarząd niemal cały budżet poświęcił na to, by wzmocnić juniorską sekcję, kibicom inwestycjami w młodzież tłumaczyliśy brak głośnych transferów (poza sprowadzeniem Adebayora), a ja sam odpowiadałem głową za ten projekt - to ja chciałem zbudować juniorską sesję kosztem wzmocnień w pierwszym składzie. Poza tym Levy po to mnie zatrudnił. Żebym wychował tu nasz klub, żebym wychował Tottenham.
Grupa pierwsza nie była dla nas zbyt wymagająca. Wygraliśmy z Chelsea i Arsenalem, więc jasne było, że dalej już o wiele ciężej nie będzie. Wygraliśmy wszystko, a na odnotowanie zasługują tylko te drużyny, które były w stanie strzelić nam bramkę. Wiele ich nie było. Leyton Orient U-18, QPR U-18 i... to tyle. Nasza grupa w Anglii nie przyniosła nam zbyt wielu wymagających przeciwników. Do zimy dotrwaliśmy z kompletem punktów, Coulibaly prowadził w klasyfikacji na króla strzelców, Deulefeu prowadził w klasyfikacji asystentów. Żyć, nie umierać.
Średnioudany eksport Kurczaczków
Nieco ciężej było jednak w rozgrywkach juniorskiej Champions League. Po porażce z Interem, która zmusiła mnie do sporych wydatków na sekcję juniorską, sprowadzenie gwiazdy pokroju Deulefeu, jasne było, że musimy wyjść z grupy. Z PSV poszło gładko, choć spodziewałem się trudnego boju na śmierć i życie. Wynikało to z respektu do holenderskiej myśli szkoleniowej. 5:0 świadczy jednak o tym, że wcale tak ciężko nie było. Zamiast tego uważałem, że potyczka z klubem z Bazylei będzie jedynie formalnością. Tymczasem stawili nam twardy opór, remisując 1:1. Później przyszedł czas na rewanżowe starcie z Interem, gdzie oczekiwałem od nas zwycięstwa, a jednak po raz kolejny skończyło się na marnym remisie. Byliśmy w trudnej sytuacji w grupie, z jednym zwycięstwem i trzema remisami. Szczęśliwie jednak udało nam się później znów wygrać z PSV. Gdy wydawało się, że z Bazyleą już musi się udać, ta znowu nie pozwoliła nam wygrać, tym razem na własnym terenie. W słabym stylu zajęliśmy drugie miejsce w grupie, za Interem Mediolan.
W fazie pucharowej nie było już dwumeczów. Z każdym przeciwnikiem mierzyliśmy się jeden raz. Blok defensywny na ten czas wzmocnił Caulker, który z racji przepisów obowiązujących w tych rozgrywkach mógł grać. Pozwalają one na to, by w pierwszym zespole występowało trzech graczy do 20 roku życia. Potyczka z Aston Villą w ćwierćfinale była banałem. 4:1 to dokładnie taki wynik, jakiego można było się spodziewać. W kraju mało kto potrafił się z nami równać. Dalej czeka nas już tylko półfinał z Ajaxem Amsterdam i - w razie zwycięstwa - finał z kimś z duetu Liverpool - Manchester City. W starciach z Interem Mediolan zaimponował mi ich prawy obrońca, Duńczyk Morten Brander. Z racji na to, że mamy spory problem z prawą obroną, gdzie z przymusu gra Emre Can, postanowiłem go zakontraktować.
Plany styczniowe
Przed nami okienko transferowe. Wielu graczy nie mieści się obecnie do pierwszego składu. Ledley King zapowiedział zakończenie kariery. William Gallas grał w kratkę, dlatego postanowiłem go sprzedać. Niestety, nie udało mi się znaleźć potencjalnych kupców, więc odsunąłem go od pierwszego zespołu - poczekam, aż zgodzi się na rozwiązanie kontraktu. Tak czy inaczej Gallas ma już zastępcę, świetnego juniora, Umtitiego, który na razie jest najpoważniejszym kandydatem do zajęcia miejsca w pierwszym zespole po zakończeniu sezonu. Danny Rose czy Livermore mogliby sprawdzić się na wypożyczeniu. Huddlestone i Parker... Obaj zawodnicy nie są moimi ulubieńcami. Być może zdecyduję się ich sprzedać, zwłaszcza, że na oku mam środkowego pomocnika, który fenomnelanie gra głową, więc przydałby się do walki o piłkę w środkowej strefie boiska. A poza tym - uwielbiam tego gościa. Zimowe okienko może urodzić nam pewien hit...
PS
Pamiętam, jak niektórzy krytykowali mnie za Adebayora. Obecnie idzie on na króla strzelców Premier League, wyprzedzając o dwa gole Wayne Rooneya. Jeśli nie zdobędzie tytułu, to tylko dlatego, że na miesiąc wyjeżdża na Puchar Narodów Afryki. Został wybrany najlepszym afrykańskim napastnikiem roku, wyprzedzając Samuela Eto'o i Didiera Drogbę. To się nazywa klasa!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ