Zbliżał się nasz pierwszy mecz. Jego celem było przypomnienie sobie jak się gra w piłkę i rozbieganie przed intensywniejszymi treningami. Rywalem był Racing CF Levallois. To kto był w tym spotkaniu lepszy nie podlegało dyskusji. Przekonujące zwycięstwo 6:0 pozwalało myśleć o przyszłości w różowych barwach.
Przed kolejnym meczem najbardziej martwiła mnie perspektywa treningu z niepełnym sztabem szkoleniowym. Zwolniłem kilku trenerów i kilku zatrudniłem, jednak nie wszystkie założenia były realizowane w stu procentach bo niektórzy musieli zajmować się tym, czym nie powinni. Sztab się stopniowo powiększał, zajęty jego kompletowaniem mniejszą uwagę przyłożyłem do meczu. Chłopcy nie zawiedli i pokonali Clermont Foot 2:1. Mecz był dosyć brutalny jak na sparing. Sędzia pokazał 4 żółte kartki moim piłkarzom i 3 rywalom. Jak na razie nie miałem zastrzeżeń co do mojego planu według którego mieliśmy rozgrywać się z coraz trudniejszymi rywalami.
Trzeci i czwarty sparing były dla mnie bardzo ważne. Rywale byli coraz lepsi i wiedzialem, że jeśli przegramy któryś z tych meczy to później będzie tylko trudniej. Sytuacja ze sztabem nie zmieniła się. Wciąż szukałem nowych twarzy i kiedy znalazłem kogoś odpowiedniego to na drodze stawał jakiś problem. Po sparingu miałem zaproponować ostatecznie kontrakty dwóm trenerom którzy zgłosili się do mnie z ogłoszenia. Najbliższe spotkanie,
czyli trzecie w okresie przygotowawczym rozegraliśmy na własnym stadionie. Rywalem był holenderski Willem II Tilburg. W pierwszej połowie spotkanie było bardzo wyrównane i żadna z drużyn nie zdobyła bramki. Niestety to nasi rywale otworzyli wynik w 64'. 10 minut później było już po równo. Piłkarze dobrze zareagowali na moje korekty taktyczne i siedliśmy na rywala nie dając mu prawie wcale wolnej przestrzeni. 5 minut później wyszliśmy na prowadzenie, a w doliczonym czasie gry strzeliliśmy trzecią bramkę. Byłem dumny ze swoich piłkarzy których nie podłamała stracona bramka, a dodatkowo zmotywowała.
Sztab szkoleniowy który przez ostatni tydzień był moją największą bolączką został skompletowany. Prawie. Ostatni trenerzy mieli zgłosić się do klubu by podpisać kontrakty. Dogadałem się z Johanem który obiecał, że dołączą do drużyny na tournee. Najważniejszy mecz okresu przygotowawczego nadchodził. Tournee które zaplanowałem na ostatnią prostą przed rozpoczęciem ligi planowałem przeznaczyć bardziej na trening niż na grę. W drodze na holenderski obóz zagraliśmy jeszcze jeden mecz. Rywalem było Genk. To właśnie był punkt kulminacyjny przygotowań, ale nie chciałem dodatkowo stresować tym piłkarzy. Mecz ten był drugim z rzędu w którym moja defensywna taktyka nastawiona na kontrataki nie sprawdziła się zbyt dobrze. Pierwszą połowę zagraliśmy na zero z tylu, ale niestety również na zero z przodu. W przerwie piłkarze odpoczywali, pochwaliłem ich za niezłą grę i powiedziałem, żeby bez większych nerwów to samo wykonali w drugiej połowie.
Pierwsza część gry dała nam przewagę w posiadaniu piłki, chociaż liczyłem na atak rywali bo w końcu musiałem przetestować nasze kontry. W drugiej części zdecydowałem, że będziemy kontrolować przebieg meczu. Tak było, jednak to sparing i remis nie był dobry. Piłkarze po raz drugi pokazali, że dobrze reagują na moje instrukcje. Postanowiłem nie zdejmować tych którzy nie grali najlepszych zawodów bo miałem nadzieję, że odnajdą się w grze ofensywnej. Tak było i szybko strzeliliśmy dwie bramki. Obydwie były bardzo podobne. Ostre wstrzelenie piłki w pole karne ze skrzydła i dopełnienie formalności. Kiedy rywale chcieli jak najszybszego powrotu do szatni zostali dobici przez atomowy strzał z rzutu wolnego w samo okienko. To był nokaut. Wygraliśmy z rywalem który na papierze był od nas lepszy i to zrobiliśmy to w pięknym stylu. Piłkarze zasłużyli na pochwałę. Byliśmy szczęśliwi z tego powodu, że pokonaliśmy lepszą drużynę i wszystkie założenia taktyczne wykonywane były niemal w stu procentach. Właściwie sezon mógłby się już zacząć. Z drugiej strony szybko się opanowaliśmy bo to tylko sparing i nie ma co się ekscytować - teraz czeka nas ciężki trening.
***
Na tournee planowałem zabrać kilku zawodników na testy. Wszyscy nie mieli klubów więc miałem nadzieję, że nie będzie problemów. Trochę zwolniłem bo ostatnio ciągle siedziałem w klubie.
Odwiedziłem Malines gdzie jak się okazało można było dowiedzieć się wiele o wszystkim co dzieje się w belgijskiej piłce, a głównie w Mechelen. Wizyty w barze przeplatane były wizytami na treningach. Piłkarze ciężko trenowali, a ja oglądałem te treningi z trybun. Nie było mowy o chwili wytchnienia przed tournee.
Malines było bardzo ciekawym miejscem. Wszyscy którzy tam przychodzili byli w jakiś sposób związani z klubem. Kiedy było jeszcze całkiem wcześnie siedziałem przy stoliku z notesem zapisanym wskazówkami od asystenta. Dużo z nich dotyczyło treningu, więc ucieszyłem się kiedy zobaczyłem, że w większości pokrywają się z moimi. Spędziłem tam blisko trzy godziny. Wypijając jedną kawę po drugiej przewralem kartki z notatkami. Po czasie doszedłem do czystego notesu, który postanowiłem przeznaczyć na nowe taktyki. Jedna powstała dosyć szybko, a dotyczyła ona gry w dziesiątkę. Miałem nadzieję, że nie będę musiał korzystać z niej zbyt często. Taktyki rezerwowej postanowiłem nie robić. Kiedyś może będzie to potrzebne jednak jak na razie w pełni satysfakcjonują mnie wszelkie modyfikacje taktyki wyjściowej.
Kiedy zastanawiałem się jak ustawić skrzydłowych którzy byli moim największym problemem podszedł do mnie pewien starszy Pan. Nie wiem skąd wiedział co jest w moim notesie i co akurat tam majstruję ale stanął za moim lewym ramieniem i zaczął spoglądać na notes. Spojżałem na jego twarz - zastanawiał się.
- Cofnij ich i zagraj pięcioma - powiedział wskazując na skrzydłowych.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, a ten odszedł w kierunku swojego stolika. Takie rozmowy lubię... przesadziłem - to nie była rozmowa.
Mimo wszystko - zdanie wypowiedziane przez tego Pana pomogło mi bardziej niż wszystkie pytania zadane przez Santiago. Był on barmanem - kolegą z pracy Roberta i Justine. Młody meksykanin, niski, bardzo sympatyczny. Jego uśmiech zarażał wszystkich dookoła. Jednak jak każdy człowiek miał jakąś wadę - jeżeli tylko kogoś obsłużył to od razu przychodził do mnie i wypytywał o te notatki. Na szczęście godzinę temu skończył zmianę. Zapomniałem o grze pięcioma obrońcami i wyszedłem z baru prosto na trening. Nie było łatwo - padał deszcz, jednak mamy teraz intensywny okres przygotowawczy i nie mogłem odpuścić chłopakom nawet jednego dnia. Ten trening był ostatnim przed wyjazdem na tournee, po powrocie miałem mieć już własne mieszkanie i warunki do samotnego "pracoholikowania".
***
Po długiej drodze do Holandii czekały nas ciężkie treningi i równie ciężkie mecze - najpierw Heracles, później Feyenoord, a na koniec amatorzy z OJC Rosmalen. Trzy mecze bez historii. W pierwszym przegraliśmy 0:2. Pierwsza połowa przeznaczona była głównie dla dublerów, stopniowo wymieniłem jednak prawie cały skład. Gra pierwszych piłkarzy nic nie zmieniła, a nawet stracili oni drugą bramkę. Bardzo zły dzień. Trochę szkoda, bo piłkarze zwątpili w swoje umiejętności.
Kilka dni później wypuściłem pierwszy skład na rywali z Rotterdamu. Miała być walka i kontry. Co prawda strzeliliśmy pierwszą bramkę, ale później straciliśmy cztery. Starałem się wytłumaczyć piłkarzom, że ten sparing nie był najważniejszy. To z Gent zagraliśmy na poważnie. W Holandii przygotowujemy się fizycznie. Jednak moje błędy taktyczne i zmęczenie piłkarzy ciężkimi treningami dało się we znaki i w drugiej połowie graliśmy już konkretny piach.
Ostatni mecz graliśmy z amatorami, więc zagrali testowani gracze - sami juniorzy uzupełnieni kilkoma dublerami. Juniorzy zagrali dobrze - z zaangażowaniem, co prawda bramki nie padły ale byłem z nich zadowolony i zakontraktowałem prawie wszystkich. Na drugą połowę na boisku zameldowało się kilku kopaczy z pierwszego składu i kompletnie zniszczyli rywali. Aha, warto podkreślić, że zniszczyli ich nieskutecznością.
Bez bramek i media mnie zjechały, a w Malines Robert pytał ze złością w oczach czy urządzam mieszkanie, czy może się już wyprowadzam. Piłkarze wierzyli - wyraźnie zmotywował ich mój krzyk spowodowany słabym meczem. Dzień wolnego i trenujemy z myślą o Leuven, które miało być łatwą, inauguracyjną przeprawą na własnym boisku.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ