Barca sie meczyla, bo grala przeciwko druzynie stosujacej tzw. antyfutbol. Totalne murowanie bramki i liczenie na indywidualne umiejetnosci Henryego. Na tym poziomie mimo wszystko bylo sie czym delektowac jesli chodzi o gre Arsenalu, ale nie zmienia to faktu, ze zadna druzyna, chocby megagalaktyczna nie rozwinie skrzydel przy takiej obronie. Barca mogla tylko kasac, co z reszta robila po mistrzowsku, mimo beznadziejnych bledow sedziego. Praktycznie rzecz biorac sedzia spowodowal, ze Barca sie emczyla, bo gdyby gwizdal w mysl przepisow, to Barca w 17 minucie prowadzilaby juz 1:0 i Arsenal musialby sie odslonic, co sprwiloby, ze i mecz bylby ladniejszy i Barca nie "meczylaby sie". Nie wspominam juz o tym, ze Ebue (nie pamietam pisowni :-) powinien dostac drugie zoltko za symulowanie, bo to mogloby nie miec miejsca, gdyby sedzia zachowal sie jak profesjonalista w 17 minucie. Ogolnie rzecz biorac Barca pokazala, ze jest druzyna lepsza, bo mimo slabszej niewatpliwie formy wypunktowala Arsenal (Larsson-ojciec sukcesu). Szkoda, ze Arsenal nie gra bardziej otwartej pilki, bo final bylby po prostu ladniejszy. Ale dla tych kilku zabojczych akcji z obu stron warto bylo go obejzec.
Najnowsze posty