W Polsce gram bardzo, bardzo rzadko. Niemniej ostatnio odpaliłem nową karierę i zacząłem jako bezrobotny. Po paru miesiącach trafiłem angaż w Odrze Wodzisław, która w grudniu zajmowała 15 miejsce w drugiej lidze. Wyciągnąłem ją na miejsce 9, po czym Legia wywaliła Skorżę i zaproponowała pracę mi (doświadczenie wybrałem minimalne z możliwych do wyboru, chyba semi-professional footballer). W pierwszym sezonie zdobyłem Legią 88 punktów w lidze (29-1-0, jedyny remis z sir Orestem i jego Śląskiem na wyjeździe), Puchar Polski oraz Puchar UEFA. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że o ile sukcesy w lidze powtórzyć w drugim sezonie nie problem, o tyle w Lidze Mistrzów, do której awansowałem bez żadnego problemu, będę klasycznym dostarczycielem punktów (grupa z Bayernem, Palermo i Szachtarem).
Zdobyty przeze mnie Puchar UEFA możliwy był do zdobycia wyłącznie dzięki bardzo korzystnemu układowi spotkań. Trafiłem bowiem na prostą grupę z Benficą, OB i Metalistem, który głupio tracił punkty, potem zaś na Feyenoord (2:0 w Warszawie, 0:0 w Holandii), osłabiony transferami kluczowych piłkarzy w zimowym okienku, na miejsce których nie kupiono nikogo sensownego. Po Feyenoordzie na Tottenham (2:1 w Warszawie, 1:1 w Londynie), który przeszedłem fartem, broniąc Częstochowy w drugim meczu. Poza tym, Tottenham mógł pochwalić się fatalną passą spotkań w lidze poprzedzających dwumecz z moją Legią oraz potężną ilością kluczowych piłkarzy będących kontuzjowanymi. Po Tottenhamie dość prosty Zenit (1:2 w Petersburgu, 3:0 w Warszawie), potem Fenerbahce (1:1 w Warszawie, 1:1 w Istambule, wygrana w karnych) i w finale na Arsenal. Wenger musiał kompletnie spieprzyć rozmowę przedmeczową, gdyż w trakcie meczu z porad asystenta wynikało, że praktycznie cały angielski zespół grał nerwowo lub był zdemotywowany. Finał po dogrywce wygrałem 2:1.
Skończył się pierwszy sezon, zarząd wyciągnął zaskórniaki i zaoferował mi budżet transferowy w kwocie ok. 20 mln euro. Pomyślałem sobie: 'fajnie, może zostanę w Warszawie na dłużej...', mimo tego, że wcześniej starałem się o pracę w Dynamie Kijów. Przyszedł okres przygotowawczy i okno transferowe. A w nim ten sam problem, o którym mówicie. Moimi nowymi piłkarzami zostali ostatecznie dość anonimowy napastnik Baba (Senegalczyk, odkupiłem go od Porto), obrońca Kara (ze Steaua'y), Diego Buenanotte wystawiony za bezcen przez Malagę oraz Veratti (w grze kupił go Lyon, lecz nie przebił się do składu). I to był absolutny top, który mogłem kupić. Do drużyny, która zdobyła puchar UEFA i oferowała zarobki na poziomie ponad pół miliona złotych miesięcznie.
Jak dla mnie gra polskimi klubami kompletnie nie ma sensu. Reputacja poniżej 7'000 - 7'500 kompletnie uniemożliwia przyjemną grę wieńczoną sukcesami. Poza czołowymi pięcioma ligami w Europie, do gry nadają się jeszcze holenderska, ukraińska, portugalska, rosyjska i turecka, które razem z angielską, hiszpańską, niemiecką, włoską i francuską tworzą dziesiątkę, poza którą wygranie czegokolwiek jest astronomicznie trudne, by nie rzec - niewykonalne.
O wyjściu z opisanej przeze mnie grupy w LM mogę jedynie pomarzyć. A łojenie polskich klubików jest średnio rajcujące na dłuższą metę (jak choćby mój ostatni mecz ligowy z Polonią Bytom: posiadanie piłki Legia 78% - 22% Polonia, oddane strzały Legia 28 - 0 Polonia, podania celne Legia 89% - 54% Polonia).
Także przypuszczam, że z prowadzenia Legii zrezygnuję, idę znów na bezrobocie i czekam na jakiś ciekawy angaż w lidze, w której faktycznie można coś wygrać.
A za cały ten stan rzeczy odpowiedzialna jest oczywiście kretyńska reputacja klubów. Pisałem o tym już dawno, jeszcze chyba a'propos FM 09. Ktoś mi wtedy nie wierzył i sprzeczał się, inny uczestnik rozmowy zrobił więc eksperyment, zamieniając w swoim savie reputację zespołów grających w Lidze Mistrzów. Najpierw sprawdził, jakie wyniki padły w takich meczach, jak choćby Real Madryt - BATE Borysów czy Olympique Lyon - Zurich, a potem odwrócił reputację tych klubów. Wyniki padły prawie dokładnie odwrotne.
Moim zdaniem reputacja powinna w FMie pozostać, lecz w tej chwili ma decydujące znaczenie, a powinna zaś mieć marginalne, a z pewnością drugorzędne w stosunku do osiąganego wyniku sportowego.
If you're in the penalty area and don't know what to do with the ball, put it in the net and we'll discuss the options later.
- Bob Paisley
Najnowsze posty